Przyszłość Star Trek: Discovery. Najlepszy serial SF czy spektakularna katastrofa?
Twórcy Star Trek: Discovery mają w rękach naprawdę dobre karty. Pokazanie starych bohaterów z nowej perspektywy i zrezygnowanie z wątku wojny może wyjść serialowi na dobre. Jeszcze w kwietniu zaczynają kręcić nowe odcinki. Od ewentualnego sukcesu lub porażki mogą zależeć losy całego Star Treka. Co nas czeka w 2. sezonie Star Trek: Discovery?
USS Enterprise
Dla mnie to był bardzo wzruszający moment, gdy w ostatnim odcinku pierwszego sezonu na ekranie pojawił się USS Enterprise. Potwierdzono, że będzie też w drugim i odegra w nim jakąś rolę. Twórcy na tym etapie nie chcą wyjawić, jak dużą. – Powiem tylko, że serial wciąż nazywa się Discovery, a nie Enterprise – komentował Alex Kurtzman, jeden z producentów, tuż po premierze odcinka. Dał do zrozumienia, że to jedynie występ gościnny, nie zdradzając jednak, czy statek pojawi się raczej w jednym epizodzie na pięć minut czy w kilku i spędzimy tam więcej czasu. – Nie chcę psuć niespodzianki, ale jest szansa, że sąsiedzi [załogi Enterprise i Discovery] odwiedzą się, by pożyczyć sobie trochę cukru – żartował Aaron Harberts, showrunner serialu.
Czy zobaczymy wnętrze statku? Jeśli tak, to czeka je poważny redesign. Warto odnotować, że mieliśmy już w nowszych Star Trekach wizyty na mostku USS Enterprise. Załoga Deep Space Nine przeniosła się w czasie, by odbyć małą przygodę z puchatymi Tryblitami w tle i spotkać Kirka oraz Spocka. Wtedy jednak aktorzy zagrali częściowo na green screenie i wkomponowali się w stare ujęcia, częściowo w otoczeniu zbudowanych specjalnie na tę okazję dekoracji, które wyglądały jak z dawnego serialu.
Tym razem nie spodziewajmy się takiego rozwiązania: jeśli ujrzymy wnętrza Enterprise, czeka je odświeżenie, by z jednej strony były spójne wizualnie z tym, co znamy z Discovery, z drugiej – by w jakimś stopniu przypominały znany i lubiany statek. Najprościej rzecz ujmując, twórcy muszą zrobić z wnętrzem statku to, co zrobili z jego modelem od zewnątrz. W ostatniej scenie wspomnianego epizodu (Will You Take My Hand?) widzieliśmy, że ten Enterprise nie jest identyczny z tym, którego pamiętamy z Star Trek: Oryginalna Seria, choć mniej więcej zachowano kształt i niektóre charakterystyczne elementy. Pamiętajmy też, że NIE JEST to ten sam Enterprise, co w filmach, które wyprodukował J.J. Abrams. To inna linia czasowa (tzw. Kelvin Timeline).
Skrupulatne odtworzenie wnętrz, po których kiedyś biegali Kirk i Spock, pewnie by zadowoliło najstarszych fanów, ale nie ma na to szans, bo to był koncept przyszłości wymyślony w latach 60. ubiegłego wieku, zderzony z ówczesnymi możliwościami technicznymi i budżetami.
W ostatniej scenie USS Enterprise wzywa pomocy, więc możemy się spodziewać, że powód tego wezwania będzie jednocześnie wydarzeniem, które popchnie do przodu fabułę drugiego sezonu.
Kapitan Christopher Pike
Końcówka pierwszego sezonu Star Trek: Discovery to 2257 rok. USS Enterprise dowodził wtedy kapitan Christopher Pike (zaczął w 2252), który na ekranie zadebiutował w pierwszym, odrzuconym wprawdzie pilocie Star Treka (The Cage, 2254), ale jego istnienia nie wykreślono z uniwersum. Zresztą możecie obejrzeć ten odcinek na Netfliksie, nie jest to jakiś biały kruk, który widziało pięć osób na świecie. To wciąż ciekawa historia o iluzjach telepatycznych i obcych z naprawdę dużymi.
James T. Kirk przejmie dowodzenie okrętem dopiero kilka lat później, na pięcioletnią misję ruszy w 2265. To właśnie kapitan Pike próbuje się skontaktować z USS Discovery, słyszymy nawet jego nazwisko. Możemy więc być pewni, że się pojawi w drugim sezonie. Oczywiście może to być krótka rozmowa z samym dźwiękiem, wymiana uprzejmości i Enterprise poleci w swoją stronę. Ale chyba nie po to twórcy ściągnęli tak ważny okręt i postać, by rozbudzić oczekiwania fanów i zostawić ich z niczym.
W serialu w Pike’a wcielili się Jeffrey Hunter (który kilka lat później zmarł z powodu powikłań po urazie, jakiego doznał w czasie wybuchu na planie kryminału Wiwat Ameryka!) oraz Sean Kenney (gdy kapitan zaliczył gościnny występ w odcinku, który doczekał się emisji). W filmach Abramsa zagrał go Bruce Greenwood i w zasadzie mógłby dostać rolę i teraz. W każdym razie nie wykluczałbym tego nawet mimo pewnych różnic wieku między aktorem a postacią (Pike powinien mieć w 2257 roku 43 lata, Bruce ma dziś 61).
Pike to bardzo ciekawa postać, w filmowo-serialowym uniwersum pojawił się wprawdzie na chwilę, ale dostał sporo przestrzeni w komiksach i książkach. Był inny niż Kirk z początków kariery na Enterprise (spokojniejszy, poważniejszy), a już na pewno inny niż Lorca, którego widzieliśmy w Discovery. Był też jednym z pierwszych prawdziwych kumpli Spocka. Ładnie podsumował go Harberts:
Dodał też, że z perspektywy twórcy scenariusza Pike jest o tyle ciekawszy niż Spock, że mniej o nim wiadomo.
Spock
O ile oczekiwania wobec USS Enterprise są duże, bo to „ten pierwszy statek ze Star Treka”, tak ze Spockiem sytuacja jest bardziej skomplikowana. Nie tylko jest on bowiem ważną postacią z uniwersum (a będą pewnie i tacy, którzy powiedzą, że najważniejszą). Dodatkowo ma on relację z główną bohaterką Discovery, Michael Burnham. Rodzice Spocka, Sarek i Amanda, adoptowali Michael i przez jakiś czas ta urocza dwójeczka wspólnie się wychowywała. Pewne związane z tym fakty już poznaliśmy (odcinek Lethe), choćby zatajenie przez Sareka, że to on odpowiada za nieprzyjęcie córki do Wolkańskiej Grupy Ekspedycyjnej, bo pozwolono mu, by trafiło tam jedno z jego dzieci. Padło na Spocka.
Warto też pamiętać, że choć Spocka znamy od lat, widzieliśmy go nawet na ekranie jako mężczyznę, który setne urodziny ma już dawno za sobą, to tutaj… to on jest MŁODSZYM bratem Burnham. W 2257 on ma 27 lat, a ona 31. A czteroletnia różnica w dzieciństwie ma duże znaczenie. To ważne, kto jest starszy, kto się kim opiekuje, kto i jak w związku z tym walczy o uwagę rodziców i otoczenia. Dodam tylko, że wątek ten jest dla mnie szczególnie ciekawy, bo… mam o cztery lata starszą siostrę.
Co ciekawe, twórcy nie potwierdzili obecności Spocka na ekranie, a jedynie – uwaga – stwierdzili, że „są fanom winni wyjaśnienie, czemu Spock nigdy nie wspominał o swojej siostrze”. Jak w zasadzie można odpowiedzieć na tak postawione pytanie? Bo się nie lubili? To nielogiczne. Bo mu wymazali pamięć? Wątpliwe. Bo całe to wspólne wychowywanie wcale nie miało na niego wielkiego wpływu, sprowadzało się do kilkudziesięciu nocy pod jednym dachem, zanim poszli do szkoły? Może. W każdym razie nie ma stuprocentowego potwierdzenia, że postać Spocka się pojawi. Za to kilka razy powiedziano, że nie będzie prowadzony casting na rolę Spocka, co można oczywiście interpretować, że jeśli ten bohater trafi na ekran, to zagra go Zachary Quinto. A on moim zdaniem dokonał niemożliwego i udźwignął rolę w Star Trekach Abramsa.
[005_std2_scr] Spock starzeje się wolniej niż ludzie. Tak wyglądał kolejno mając: 35 lat (na górze, po lewej), 55 lat (na górze, po prawej), 138 lat (na dole, po lewej), 157 lat (na dole, po prawej).
Pojawia się pytanie podobne jak w przypadku Pike’a i Greenwooda: czy mający dziś 41 lat aktor może grać postać, która ma lat 27? Jeśli zrobią mu odpowiednią charakteryzację, ewentualnie wspomogą się efektami specjalnymi, to czemu nie. Poza tym Wolkanie się jakoś dziwnie starzeją.
Inni członkowie załogi USS Enterprise
Czy te kilka lat przed przejęciem dowodzenia przez Kirka na Enterprise byli już Bones, Scotty, Uhura, Checkov albo Sulu? W The Cage jeszcze ich nie było, ale niczego nie możemy wykluczyć. Czy zobaczymy na mostku inne niż Pike i Spock postaci znane z uniwersum?
Alex Kurtzman jak zwykle podpuszcza, nic nie obiecując i nie zdradzając żadnego konkretu:
Oby tą niespodzianką nie okazał się tylko… brak Spocka. Niedawno potwierdzono, że to właśnie Kurtzman będzie reżyserował pierwszy odcinek drugiego sezonu. Jako że jest on osobą, która pracowała też przy ostatnich kinowych Star Trekach z Abramsem, może to mieć jakieś znaczenie choćby przy negocjacjach z aktorami, którzy tam wystąpili – zarówno Greenwoodem i Quinto, jak i właśnie resztą ekipy mostka Enterprise.
Sekcja 31
W marcu na imprezie WonderCon pokazano scenę usuniętą z ostatniego odcinka pierwszego sezonu. Wyjaśnia ona zagadkę oficerów z czarnymi odznakami, których widzieliśmy w epizodzie trzecim (Context Is for Kings) i jednocześnie może być tropem dotyczącym jednego z wątków, który będzie eksplorowany w przyszłości.
W scenie widzimy, jak Philippa Georgiou z Mirror Universe jest rekrutowana do Sekcji 31. To taka nieistniejąca oficjalnie organizacja, która teoretycznie walczy o interesy Gwiezdnej Floty, ale metodami, których ta raczej nie pochwala, że wspomnę choćby o wypuszczeniu wirusa mającego doprowadzić do zagłady całej rasy.
Najwięcej Sekcji 31 mogliśmy zobaczyć w serialu Star Trek: Deep Space Nine, choć pojawiła się też na chwilę w Star Trek Into Darkness czy Enterprise. To właśnie w jednym z epizodów tego ostatniego mogliśmy poznać jej początki. Sekcja 31 będzie pasować do Discovery, wykonując podobne zadanie, co Lorca w pierwszym sezonie: podważanie sensu zasad Gwiezdnej Floty, odejście od jej naiwnego optymizmu.
Co ciekawe, obecność sekcji to kolejne zapożyczenie z Deep Space Nine. Na moje oko zaczyna ich być całkiem dużo (o kilku innych, jak wojna czy pokazanie ciemniejszej strony Federacji, pisałem niedawno w artykule „Czy The Orville jest lepszym Star Trekiem niż Discovery?”). Jeśli twórcy inspirują się Deep Space Nine, to ja mogę się tylko cieszyć, bo to moim zdaniem jeden z najbardziej niedocenionych seriali science-fiction wszech czasów.
Wygląda na to, że z Lorca z Mirror Universe w jakiś sposób z Sekcją 31 współpracował, skoro po USS Discovery kręcili się ludzie z takimi samymi czarnymi odznakami, jak ta w usuniętej scenie. Widzieliśmy ich bowiem we wspomnianym trzecim epizodzie.
Kelpianie
Saru to jedyny przedstawiciel niepokazywanych wcześniej w żadnym Star Treku obcych, który dostał dużą rolę w serialu. I wygląda na to, że ludzie go zaakceptowali. Nawet w komentarzach pod moim ostatnim tekstem na temat Star Treka na łamach tego serwisu widziałem takie głosy, że to jedyna postać, którą da się lubić.
Niewiele wiadomo o Kelpianach. Widzieliśmy tylko Saru i kilku jego kumpli z Mirror Universe, ale tam służyli za niewolników i przekąski. Są wysocy, mają kopyta, szybko biegają. Na ich twarzach i głowach nie ma włosów, skóra jest brązowo-pomarańczowa. To widać na pierwszy rzut oka. Kelpianie to rasa, która wyczuwa nadchodzącą śmierć, co zresztą Burnham pozwoliła sobie wykorzystać, sprawdzając z pomocą Saru, czy istota, którą przetrzymują na statku, jest groźna (The Butcher’s Knife Cares Not for the Lamb’s Cry). Są biologicznie predestynowani do bycia ofiarą lub drapieżnikiem, w grę wchodzi tylko jedna z tych dwóch opcji.
Z książki Desperate Hours Davida Macka dowiadujemy się, że ich planeta nazywa się po prostu Kelpia, a Saru został stamtąd uratowany przez oficerów Gwiezdnej Floty. Możemy się spodziewać, że zapowiadane przez twórców pojawienie się Kelpian w drugim sezonie posłuży właśnie lepszemu poznaniu tej postaci. W jednym z epizodów (Si Vis Pacem, Para Bellum) widzieliśmy, że gdy Saru na chwilę poczuł się bezpiecznie, to nieźle mu odbiło. Kto wie, jakie jeszcze tajemnice skrywa.
- 1 (current)
- 2
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe