Nadchodzi koniec telewizji, jaką znamy
Telewizja linearna jest w odwrocie. Za kilka lat tradycyjne stacje ustąpią miejsca usługom VoD oraz SVoD, a postęp technologiczny sprawi, że zmieni się sposób, w jaki korzystamy z telewizora.
Do korzystania z serwisów VoD i SVoD trzeba się przyzwyczaić. Tu odbiorca musi wiedzieć, co chce obejrzeć. Nie wystarczy przelecieć po wszystkich kanałach i zatrzymać się na tym, co akurat najbardziej nas interesuje. A zanim w ogóle będziemy mogli przebierać między tysiącami produkcji, musimy wybrać, w którym serwisie znajdziemy najwięcej interesujących nas produkcji.
Nie należy jednak przeceniać roli telewizji linearnej, gdyż nawet w krajach rozwijających się to serwisy VoD i SVoD są przyszłością. Salil Kapoor, dyrektor zarządzający singapurskiej platformy streamingowej Hooq, twierdzi, że kolejne pokolenie odbiorców nie będzie kojarzyło telewizji z usługą, która pokazuje programy w ściśle określonych godzinach. To od widza będzie zależało to, co i kiedy chce obejrzeć.
O kresie tradycyjnego modelu telewizji w krajach rozwijających się najlepiej świadczy także raport Digital Opportunity: Indian Media and Entertainment opracowany przez firmę badawczą EY Vdonxt. W 2016 roku w Indiach za dostęp do internetu płaciły 477 miliony obywateli, za kablówkę – 192,3 miliona. Badacze wyciągnęli jednoznacznie wnioski – dzięki dynamicznemu wzrostowi sprzedaży tanich urządzeń mobilnych rynek telewizji kablowej będzie się kurczył, a użytkownicy przerzucą się z tradycyjnych mediów na te cyfrowe. Szacuje się, że do 2020 roku liczba abonentów internetu wzrośnie w tym kraju do 746 milionów, wielokrotnie przewyższając liczbę subskrybentów kablówki.
Należy także pamiętać, że w krajach rozwijających się smartfony często są głównym źródłem odbioru materiałów wideo. W tamtejszych gospodarstwach domowych zazwyczaj jest tylko jeden telewizor, za to telefon ma niemal każdy członek rodziny. Mając do wyboru – oglądać jeden program wspólnie na niewielkim odbiorniku, albo odpalić aplikację VoD i oglądać to, na co ma się aktualnie ochotę, wielu wybiera tę drugą opcję.
Nagrywarki przedłużą agonię
Na koniec rzućmy garść statystyk. Finałowy odcinek serialu M*A*S*H to absolutny rekordzista pod względem oglądalności, w 1983 roku przyciągnął przed ekrany 105,9 mln Amerykanów. Z kolei rekordzistą tego tysiąclecia jest ostatni odcinek Friends wyemitowany w 2004 roku, który obejrzało 54,5 miliona widzów. A w ciągu ostatnich dziesięciu lat tylko 10 finałowych odcinków seriali zgromadziło więcej niż 10 milionów odbiorców.
Mimo iż z biegiem czasu zainteresowanie Przyjaciółmi spadało, średnia oglądalność sezonu nigdy nie spadła poniżej 20 milionów osób. Współczesne seriale udostępniane w telewizji linearnej mogą pomarzyć o takiej popularności. Od 2003 roku żaden serial nie zyskał statusu najchętniej oglądanego programu telewizyjnego (pod względem średniej oglądalności na przestrzeni 12 miesięcy). W latach 2003-2010 mógł poszczycić się nim show American Idol, a od 2011 tytuł ten nieprzerwanie przypada NBC Sunday Night Football, relacjom z meczów futbolu amerykańskiego.
Znacznie ciekawiej robi się, kiedy weźmiemy pod uwagę nie tylko odtworzenia w trakcie transmisji programu. Od kilku lat Nielsen analizuje także dane z nagrywarek telewizyjnych i wiele wskazuje na to, że to ten sprzęt może uratować kablówki przed gwałtowną zapaścią. Choć w zeszłym roku w USA to NBC Sunday Night Football był najchętniej oglądanym programem na żywo, to po uwzględnieniu oglądalności z nagrywarek na prowadzenie wysuwa się serial Roseanne, który powrócił do telewizji po 22 latach od premiery finałowego odcinka 9 serii.
Ale trzeba przyznać, że jest jeden absolutnie rekordowy program, który od lat przyciąga przed ekrany mnóstwo odbiorców: finał Super Bowl. W tym roku na żywo oglądały go przeszło 103 miliony osób. To dużo, ale i tu nowe media odbiły swoje piętno - to najmniejsza oglądalność od dziewięciu lat.
Przyszłość? Model hybrydowy
Sieci kablowe nie znikną, ale nie wróżę im zawrotnej kariery, jeśli nie zmienią swojego modelu biznesowego. Wróćmy do pytania z początku tekstu – kto miałby w przyszłości skonsolidować rynek usług VoD i SVoD, abyśmy nie musieli opłacać kilku abonamentów w skali miesiąca? Kablówki, oczywiście.
Nie widzę problemu, aby za kilka lat sieci kablowe zamieniły się w huby do obsługi serwisów streamingowych. Liczba linearnych programów mogłaby zmniejszyć się, przetrwałyby głównie programy publicystyczne czy stacje informacyjne, a za pomocą aplikacji odpalalibyśmy seriale, filmy i najróżniejsze programy.
W końcu po co TVN czy Polsat miałyby płacić za koncesję telewizyjną, skoro mogłyby umieścić znakomitą większość swojej ramówki w aplikacjach telewizyjnych? Co więcej, nic nie stoi na przeszkodzie, aby stworzyć także wirtualną ramówkę, czyli aplikację VoD, która odpala programy z biblioteki wideo w z góry ustalonej kolejności. Takie rozwiązanie pogodziłoby miłośników starego i nowego porządku rzeczy.
A jeśli uświadomimy sobie, że dziś dostęp do internetu ma 54,4% populacji, czyli przeszło 4 miliardy ludzi, zrozumiemy, że kres telewizji linearnej jest bliski.
- 1
- 2 (current)
Źródło: Zdjęcie: Pixabay