Nadchodzi koniec telewizji, jaką znamy
Telewizja linearna jest w odwrocie. Za kilka lat tradycyjne stacje ustąpią miejsca usługom VoD oraz SVoD, a postęp technologiczny sprawi, że zmieni się sposób, w jaki korzystamy z telewizora.
Gdyby na początku 2017 roku ktoś stwierdził, że czas klasycznej telewizji dobiegł końca i wkrótce zniszczą ją serwisy pokroju Netfliksa, prawdopodobnie zostałby nazwany fantastą oderwanym od rzeczywistości, a rozmówcy wytknęliby mu myślenie życzeniowe. I choć dziś jest jeszcze zbyt wcześnie, aby zakrzyknąć „Telewizja umarła, niech żyje VoD!”, już wkrótce branżę czeka ogromna rewolucja. Dojdzie do niej szybciej, niż moglibyśmy się tego spodziewać.
Przez długi czas w kontekście rynku SVoD najgłośniej mówiło się o Netfliksie oraz Amazon Video, jednak czas tego duopolu dobiega końca. Nie dość, że do gry włączył się Showmax, to jeszcze dostaliśmy możliwość wykupienia HBO GO bez konieczności zawierania umowy z siecią kablową bądź operatorem komórkowym. A to dopiero początek drugiej fali telewizji nielinearnej.
Najwięksi włączają się do gry
Pod koniec ubiegłego roku świat obiegła elektryzująca wieść – filmy Disneya będą powoli znikać z Netfliksa, gdyż wytwórnia planuje otworzyć własny serwis steamingowy. Znajdziemy w nim zarówno dotychczasowe produkcje firmy, jak i te stworzone specjalnie z myślą o nowej usłudze. Podobno Disney zlecił już realizację czterech filmów oraz pięciu seriali, wśród których jest nowy serial od Marvela, animację powiązaną z Potworami i spółką oraz serial aktorski ze świata Gwiezdnych wojen. Znamy nawet przybliżoną datę premiery serwisu: jesień przyszłego roku.
Ale nie tylko Disney marzy o stworzeniu własnego Netfliksa. Już w tym roku Warner Bros. uruchomi platformę DC Universe, w której oprócz filmów i seriali znajdziemy także komiksy superbohaterskie. Sony Pictures również nie próżnuje: firma w 2016 roku przejęła serwis z filmami dla dzieci Hopster, a w czerwcu odpaliła w Holandii portal SVoD Film1.
O konkurowaniu w branży SVoD myślą także szefowie amerykańskiego Walmarta, największego prywatnego pracodawcy w Stanach Zjednoczonych. Ich serwis miałby wyróżniać się na tle konkurencji niską ceną – miesięczna subskrypcja kosztowałaby 8 dolarów. A mniej zamożni lub skorzy do płacenia użytkownicy mogliby korzystać z niego za darmo, w zamian za konieczność oglądania reklam.
Wspomniałem tylko o największych firmach, a do tej puli należy dodać także mniejszych, lokalnych graczy oraz serwisy VoD prowadzone przez tradycyjne stacje telewizyjne. Gdy uświadomimy sobie, jak wiele podmiotów walczy o naszą uwagę – oraz pieniądze – zrozumiemy, że nadszedł czas wielkiego przetasowania na rynku telewizyjnym.
Nie taki łatwy pierwszy krok
Jednak zakładanie, że telewizja linearna lada moment odejdzie w niebyt, byłoby sporym nadużyciem. Wojna między starym i nowym porządkiem rozegra się najprawdopodobniej na terenie Stanów Zjednoczonych, gdyż to tam wystartują największe platformy. I choć szefowie Disneya, Warner Bros. oraz Walmarta z chęcią zdominowaliby rynek we wszystkich krajach, na razie nie wiemy, czy i kiedy ich usługi zostaną udostępnione poza granicami Stanów Zjednoczonych.
Nie można także wykluczyć, że pojawienie się tak wielu serwisów streamingowych w jednym czasie zarżnie tę branżę – do niedawna wystarczyło opłacać jeden, góra dwa abonamenty, aby mieć dostęp do najciekawszych filmów i seriali. Ale czy będziemy równie chętnie płacić za Netfliksa, Amazon Video, HBO GO, DC Universe, Showmaxa i platformę Disneya? Niekoniecznie, dlatego nie zdziwię się, jeśli za kilka lat pojawią się usługi pakietowe, w ramach których otrzymamy dostęp do kilku serwisów jednocześnie. Ale kto miałby się tym zająć?
Kablówkowa rewolucja
Zanim przejdę do odpowiedzi na to pytanie, porozmawiajmy o kondycji telewizji linearnej. W tym tygodniu brytyjska firma Ofcom ogłosiła, że więcej Brytyjczyków płaci za dostęp do Netfliksa, Amazon Prime bądź NOW TV niż za kablówkę. Szokujące badanie, jednak pokazuje pewną tendencję, która stopniowo będzie ujawniać się na innych rynkach.
Współczesne stacje telewizyjne nie mają zbyt wiele do zaoferowania miłośnikom filmów i seriali. Najciekawsze produkcje pokazywane są z dużym opóźnieniem względem premiery kinowej, są najeżone reklamami i nie możemy obejrzeć ich wtedy, kiedy chcemy. Owszem, na rynku dostępne są dekodery z nagrywarką bądź opcją wykupienia dostępu do konkretnych treści, ale nie jest to ani wygodne, ani łatwe w obsłudze. Dużo prościej będzie odpalić Netfliksa i wyszukać jakiś film, niż polować na niego w ramówce.
Ktoś mógłby zauważyć, że ogromną przewagą stacji telewizyjnych są programy informacyjne oraz sportowe. Jeszcze kilka lat temu zgodziłbym się z tą opinią, ale dziś nie ma ona racji bytu. Po co mamy czekać na główne wydanie wiadomości, skoro najważniejsze wydarzenia z kraju śledzimy za pośrednictwem portali internetowych? Sport? W tym roku oglądałem mundial za pośrednictwem strony VoD od TVP. Nie miałem problemu z odpaleniem relacji na leciwym Asusie T100, który lata swojej świetności ma już dawno za sobą. A najzagorzalsi fani sportu mogą wykupić dostęp do Eurosport Playera za 15 zł miesięcznie.
Gdzie tu miejsce na tradycyjną telewizję? Seriale produkcji własnej? Bez problemu obejrzysz je za darmo w serwisach VoD. Stacje tematyczne? Nie docierają do zbyt szerokiego grona odbiorców. Produkcje misyjnie? Z reguły są nieopłacalne finansowo, nie pozwolą utrzymać się telewizji w obecnym kształcie.
Koniec czy początek?
Ciężko znaleźć mi jakiekolwiek sensowne argumenty broniące telewizji linearnej. To przestarzała, nieatrakcyjna technologia, a mimo to wciąż korzystają z nie miliony odbiorców. Ale nie ma w tym nic dziwnego – starsze pokolenie przyzwyczaiło się do takiego modelu odbioru treści, a w krajach rozwijających się dostęp do szybkiego internetu jest mocno ograniczony. Ponadto korzystanie z tradycyjnej telewizji jest znacznie łatwiejsze – wystarczy (w dużym uproszczeniu) kupić telewizor i podłączyć antenę, aby mieć dostęp do podstawowych programów. Albo wykręcić numer z ulotki reklamującej kablówkę, które zapychają nasze skrzynki na listy. Monter przyjdzie do domu, podłączy co trzeba, da umowę do podpisu i wszystko działa. Jednym telefonem załatwiliśmy sobie dostęp do dziesiątek, jeśli nie setek kanałów.
- 1 (current)
- 2
Źródło: Zdjęcie: Pixabay