Miłość jak narkotyk – rozmawiamy z Virginią Vallejo, kochanką Pabla Escobara
Ona – piękna celebrytka i utalentowana dziennikarka. On – narkotykowy baron. Virginię Vallejo i Pabla Escobara połączyła jednak namiętność, która pozwoliła jej wytrwać u boku przestępczej legendy pół dekady, co opisała w swojej książce Kochając Pabla, nienawidząc Escobara. Nam Virginia mówi o swoim związku z bandytą, nadchodzącym filmie z Javierem Bardemem i Penelopą Cruz oraz... zamachach Netflixa na swoje życie.
Bartek Czartoryski: Dzień dobry...
Virginia Vallejo: Dzień dobry! Tylko proszę, nie każ mi opowiadać, jak poznaliśmy się z Pablem...
Nie miałem zamiaru, bo zakładam, że można to wyczytać z Kochając Pabla, nienawidząc Escobara?
O to chodzi! Dlatego nie chciałabym zdradzać wszystkiego, co napisałam, bo nikt by jej nie kupił.
To może zaczniemy od tego, kim dla ciebie był wtedy Escobar?
Człowiekiem, który walczył o zniesienie umowy ekstradycyjnej między Stanami a Kolumbią! Z racji tego, że obracałam się wówczas w wyższych sferach, kojarzyłam go raczej jako politycznego aktywistę. Starał się nawiązywać odpowiednie kontakty, dotrzeć do ludzi powiązanych z ówczesnym prezydentem. Spotkaliśmy się jednak nie, jak można by się spodziewać, na bankiecie, ale w zoo, do którego zostaliśmy zaproszeni z narzeczonym. O tym zresztą piszę już na początku książki. Poza tym wydaje mi się, że ciekawsze jest wszystko to, co doprowadziło mnie do miejsca, w którym teraz jestem, że uciekłam z kraju, że muszę ukrywać się w Stanach Zjednoczonych... Wywieziono mnie potajemnie, żebym mogła zeznawać. Dlatego nie mogę już wrócić do Kolumbii, granica jest dla mnie na zawsze zamknięta. Zresztą i tak nie chciałbym tam mieszkać. Nie znoszę tego kraju i współczuję ludziom, którzy tam zostali.
Dlaczego?
Bo rządzą tam skorumpowane polityczne dynastie, których członkowie nieustannie bogacą się na niczym innym jak ludzkiej krzywdzie.
Zupełnie jak Escobar.
Musisz pamiętać, że kiedy Pablo zmarł, uważano go za potwora, nikt nie chciał o nim pamiętać, nikt nie chciał o nim rozmawiać, nikt nie chciał kręcić o nim serialu! Dopiero kiedy wyszła moja książka i pokazałam pełnię jego osobowości, nagle wszyscy zainteresowali się jego historią, ukradli mi ją, żeby na niej zarobić! Ale kiedy go poznałam, sama nie miałam pojęcia, jaki jest, ani kim jest. Jego ranczo nie różniło się od innych posiadłości znajomych mojego narzeczonego, których często odwiedzaliśmy. Myślałam, że jest politykiem, których nie znoszę, nastawiłam się do niego negatywnie, mając go za skorumpowanego człowieka. Zawsze gardziłam politykami. Wyrzucono mnie wtedy z telewizji, bo nie chciałam nazwać rebeliantów bandytami, uważałam, że to kłamstwo. A mówię o tym, bo chcę podkreślić, że zależy mi na prawdzie, często zaś przytacza się nieprawdziwe słowa mówiące, że jakoby uważałam Pabla za filantropa. Nie, on miał jedynie ciągoty ku filantropi. Tylko tyle i aż tyle. Był zbyt małostkowy, aby być prawdziwym filantropem. Miał jednak gest, czasem większy niż mężczyźni, z którymi się wówczas umawiałam, miałam zaś to szczęście, że wszyscy należeli do czołówki najbogatszych ludzi w kraju. Dlatego nie lubię też, kiedy zarzuca mi się, że związałam się z Pablem dla pieniędzy, z łatwością mogłabym wtedy wyjść za bogacza, byłam kochana. Pablo różnił się od nich wszystkich. Uwielbiał mnie, rozpieszczał. Uwodził mnie, kiedy rozstałam się z narzeczonym, był szarmancki i romantyczny jak chyba nikt na świecie. Nie zawsze było nam ze sobą łatwo, o nie, ale jakoś wytrzymaliśmy te lata aż do 1987 roku, rozstając się i schodząc. Jeśli nie była to miłość, to co innego?
Nie zdążyłaś jednak napisać jego biografii, o co zabiegał.
Owszem, poprosił mnie o to. Nie spodziewał się chyba jednak, że wszyscy ci tani dziennikarze opłacani przez rząd od razu po jego śmierci zaczną hurtowo spisywać jego biografie, pełne blagi i bzdur. Pomogły one oczyścić ludzi związanych z rozmaitymi kryminalnymi procederami, to czysta propaganda, a przecież wszyscy powinni siedzieć w więzieniu. Inni z kolei przechwalali się swoimi wyczynami. Pisano też, że Pablo pracował z CIA. A potem media powtarzały podobne głupoty. Syn Escobara twierdził z kolei, że jego ojciec rządził krajem jeszcze kiedy był drobnym dilerem. Albo konfabulował, kreśląc powiązania Pabla z rozmaitymi politykami. Mówił, że ojciec chciał zostać prezydentem. Był wtedy za mały, żeby takie rzeczy wiedzieć, znać szczegóły jego operacji narkotykowych. Zresztą wszystkie te fałszywe biografie, jak i emitowany obecnie wiadomy serial, mają na celu nic innego jak zdyskredytowanie mnie. Pokazuje się moją postać jako bestię, a jego żonę jako piękną, podczas gdy było zupełnie na odwrót! Zobacz zdjęcia. Żadna z niej modelka, przeciwnie. Seriale zaś opisują mnie jako złą kobietę, manipulantkę.
Myślisz, że szykowany na podstawie twojej książki film Escobar z Javier Bardem i Penélope Cruz zmieni ten przedstawiony przez telewizję obraz ciebie?
Trudno powiedzieć, mogę się jedynie domyślać. Oczywiście mam taką nadzieję, bo świadomie sprzedałam prawa do książki i to za stosunkowo niewielką sumę. Czyli tyle dobrze, że będzie to film zrobiony legalnie, nie jak te wszystkie seriale, które podkradły fragmenty mojej książki. Moi adwokaci cały czas pracują nad tym, żeby pozwać odpowiednich ludzi za naruszenie prawa autorskiego. Wyobraź sobie, że magnaci telewizyjni potrafili nawet zablokować wypłatę tantiem od mojego wydawcy i wycofać książkę z bibliotek. Chcieli mnie zagłodzić! Zablokowali mi źródła dochodu, zastraszali. Jakby mnie załatwili, byłaby to niezła reklama dla serialu! Bardem i Cruz chcieli zrobić film w 2013 roku, ale tak się nie stało, bo mieli umowę z rządem kolumbijskim, aby opóźnić premierę. Teraz są partnerami! Z najbardziej skorumpowanym prezydentem w historii tego kraju, moim największym wrogiem! Rok temu oglądałam wywiad z Penelope Cruz, która powiedziała, że uszanują moją historię, ale nie urodziłam się wczoraj i wiem, co to oznacza, po prostu boją się pozwu. Dlatego nie chciała się ze mną spotkać, a miałam szkolić ją akcentu. Nie da się jednak ukryć, że Javier Bardem to jeden z najlepszych żyjących aktorów i choć wiele osób chciało moją historię kupić, zdecydowałam się na niego, mimo że w 2008 roku jeszcze go nawet nie kojarzyłam. Ale zobaczyłam jego twarz i wiedziałam, że to idealny kandydat do roli Pabla. Mają identyczne nosy. Jestem pewna, że bez względu na to, jak mnie przedstawią, on będzie świetny jako Escobar, jak nic dostanie za tę rolę nagrody, może nawet Oscara, choć teraz jest tyle rzeczy z Pablem na rynku, że może się przejadł. Poza tym żaden z niego bohater.
Nie? Myślałem, że wielu ludzi nadal go tak postrzega.
Bo moja książka pokazała go jako złożoną osobowość, przed jej publikacją portretowano Pabla jako jednowymiarową osobowość. I nagle w telewizji raz jest aniołem, a raz diabłem! Szczególnie nie znoszę tego bodaj najpopularniejszego serialu, którego nazwy nawet nie chcę wymieniać, wszystko tam przekłamano. Zrobili ze mnie pokrakę, karykaturę! A przecież ukradli mi tę historię! I konspirowali z wydawcą, jak zablokować należne mi wypłaty na konto i utopić moją książkę. Zabrali mi jak nic około miliona dolarów, nie mniej. Odpowiedzialni są za to właśnie właściciele stacji telewizyjnych. Bardem i Cruz również musieli iść na układ z takim Netflixem czy kimś innym, żeby opóźnić premierę filmu, bo miał przecież wyjść, jak mówiłam, w 2013 roku. Chcę przez to powiedzieć, że dzięki całemu temu zamieszaniu Pablo został legendą, również dzięki mnie. Razem byliśmy przecież niezwykłą parą: najpiękniejsza kobieta w kraju i władca narkotykowego imperium! Seriale jednak pokazują mnie jako prostą, brzydką i złą kobietę.
Escobar był człowiekiem z opasłą kartoteką, lecz co zaważyło na tym, że nie mogłaś już dłużej stać u jego boku?
Został terrorystą. Zaczął używać dynamitu, sprowadził sobie specjalistę od ładunków wybuchowych. Powiedziałam, że tego już za wiele, nie mogłam już z nim być. Zdałam sobie sprawę, że chce, abym była kronikarką wszystkich okropieństw, których był autorem. Opuściłam go. Żyłam skromnie, w spokoju, ale tylko do pewnego momentu, bo okazało się, że opisanie przeze mnie życia Pabla nie jest na rękę wielu wpływowym ludziom. Musiałam uciekać.
Szczerze mówiąc, w obliczu tego, o czym mówisz, trudno mi sobie wyobrazić ciągły stres, w jakim żyjesz. Czujesz się bezpieczna?
Dziękuję, że o to pytasz. Doceniam to, naprawdę. Przez większość swojego życia siedziałam cicho, ale przyszedł czas, że nie mogłam dłużej milczeć. Próbowano mnie zabić w 2009 roku, tutaj, w Miami.
Kto?
Rząd kolumbijski! Po premierze mojej książki otwarto duże sprawy kryminalne, kazano mi zeznawać w procesach o zabójstwa. Po zamachu na swoje życie skończyłam w szpitalu. Potem próbowano mnie zabić w 2012 roku. To są nieprzypadkowe daty, bo i wtedy, i wtedy premiery miały seriale o Pablu. Ale przeżyłam ataki ze strony rządu, z którym działają stacje telewizyjne. Opiszę to wszystko w kolejnej książce. Otrzymuję jednak poważne pogróżki od ludzi powiązanych z serialem Narcos. Dlatego nie mogę pojechać do Europy i promować książki, bo Juan Manuel Santos (prezydent Kolumbii – przyp. red.) lub Netflix mogą się na mnie zaczaić. Nadążasz?
Próbuję, ale ciężko to wszystko przetrawić.
Próbowali mnie zabić, żeby mieć darmową reklamę! Napisz o wszystkim, co teraz powiedziałam.
Nie omieszkam, możesz być pewna.
To istna ośmiornica, jej macki sięgają wszędzie. Kontrolowali nawet okładki książki, które zmieniano bez mojej wiedzy i akceptacji. Dlatego nie śpieszy mi się do wyjazdu z Ameryki. Tutaj jest i CIA, i FBI, które zdają sobie sprawę z działalności przestępczej tych ludzi i są odpowiedzialni za moje życie. Nie mam zamiaru się nigdzie ruszać!
Bartek Czartoryski. Redaktor wydania weekendowego, samozwańczy specjalista od popkultury, krytyk filmowy, tłumacz literatury. Prowadzi fanpage Kill All Movies.
Źródło: zdjęcie główne: Netflix