Smartfony już nie udają konsol i aparatów. Zmieniły się w nie, porzucając swoją tożsamość
Mają wielkie aparaty, wyświetlacze o parametrach, których nie powstydziłyby się drogie telewizory, a pod obudową drzemią procesory zdolne do odpalania bardzo wymagających gier. Nasze smartfony już dawno przestały udawać, że służą do komunikacji.
W 2021 roku o kieszonkowych, wydajnych smartfonach możemy zapomnieć. Sześciocalowce na dobre zadomowiły się na rynku, a wraz z sukcesywnym wzrostem przekątnej wyświetlacza rosną także pozostałe parametry w specyfikacji. Nawet budżetowce wyposaża się w bardzo złożone układy optyczne, przekonując nas, że te w pełni zastąpią klasyczne aparaty kompaktowe. I być może nie byłoby w tym niczego niepokojącego, gdyby nie to, że sektor mobilny powoli zaburza równowagę pomiędzy użytecznością a łatwością obsługi.
Za jaskrawy symbol tego trendu można uznać najnowsze dziecko od Xiaomi, smartfon Mi 11 Ultra z ogromnym układem optycznym, z którym spędziłem kilka tygodni. Projektanci nawet nie silili się na to, aby w jakikolwiek sposób ukryć gigantyczną wyspę z obiektywami umiejscowioną z tyłu obudowy. Wręcz przeciwnie, wyposażyli ją w dodatkowy, miniaturowy wyświetlacz, chcąc ułatwić wykonywanie selfie głównym aparatem. Ekstrawagancki aparat Mi 11 Ultra zdominował sylwetkę urządzenia. Wobec tego krzykliwego wzornictwa nie można przejść obojętnie.
Takie podejście do procesu projektowego odbiło się częściowym porzuceniem mobilnego charakteru urządzenia. Mi 11 Ultra to prawdziwy kolos, nawet jeśli zmieścisz go w kieszeni, nigdy nie zapomnisz o tym, że masz go przy sobie. Z każdym kolejnym krokiem będzie ciążył ci coraz bardziej, dając znać, że jest tuż obok, gotowy, aby wkroczyć do akcji, kiedy wokół będzie działo się coś, co warto uwiecznić. A kiedy tylko wyciągniesz go i wycelujesz obiektyw w stronę fotografowanego obiektu, od razu zwrócisz na siebie uwagę. W przypadku fotografii mobilnej taki scenariusz w niektórych sytuacjach może utrudnić ci pracę; wychodząc z roli niewidocznego reportera rzeczywistości, tracisz element zaskoczenia. A co za tym idzie, tracisz również szansę na zrobienie dobrego, niepozowanego zdjęcia.
Fakt, z technologicznego punktu widzenia Mi 11 Ultra nie można niczego zarzucić. Ten telefon ma fenomenalny układ optyczny, zdjęcia wykonane za jego pośrednictwem zachwycają głębią obrazu oraz nasyceniem kolorów. Warto jednak pamiętać, że klucz do zrobienia dobrego zdjęcia tkwi nie tylko w poprawnym odwzorowaniu barw czy dobrym rozmyciu tła - fotografie, które na długo zapadają w pamięć, to przede wszystkim fenomenalnie opowiedziana historia. A za jej stworzenie nie odpowiadają technikalia, a właściwie skomponowany kadr czy ciekawie uchwycona, ulotna chwila. I tu dochodzimy do problemu, który trawi większość współczesnych smartfonów klasy premium.
Wraz ze wzrostem wagi oraz rozmiaru smartfon traci na poręczności, która w fotografii mobilnej jest znacznie ważniejsza niż sucha specyfikacja. Co z tego, że współczesne flagowce z technologicznego punktu widzenia biją konstrukcje sprzed lat na głowę, skoro porzucają swój największy atut, jakim jest kompaktowy rozmiar. Samsung Galaxy S21 Ultra 5G, Apple iPhone 12 Pro Max i opisywany tu Xiaomi Mi 11 Ultra ważą ok. 230 gramów. Aparat kieszonkowy Sony DSC-HX99 sprzed kilku lat waży wraz z baterią oraz kartą pamięci 242 gramy i jest subtelniejszy niż którykolwiek z wymienionych tu sprzętów. Ponadto w przeciwieństwie do nich oferuje 30-krotny zoom optyczny z prawdziwego zdarzenia. W rękach sprawnego fotografa zrobi równie dobre zdjęcia co każdy spośród wspomnianych tu smartfonów. W znacznie niższej cenie, gdyż dziś zapłacimy za niego ok. 2000 zł, a nie przeszło 5000 zł.
Owszem, z kompaktu nie opublikujemy zdjęcia od razu po jego wykonaniu w mediach społecznościowych. Odnoszę jednak wrażenie, że w rejestrowaniu codziennego życia równie dobrze sprawdzą się mniej krzykliwe i o poręczniejsze smartfony z mniej zaawansowanymi, acz bardziej stonowanymi układami optycznymi. Być może zdjęcia nie będą perfekcyjne, jednak w natłoku treści społecznościowych każdego dnia przewijających się nam przed oczami i tak szybko znikną w strumieniu innych materiałów. Ta pogoń za coraz większym rozmiarem i coraz bardziej rozwiniętymi aparatami powoli kieruje całą branżę mobilną w stronę absurdalnej sytuacji, w której smartfony przestaną być urządzeniami mobilnymi. Staną się tak duże i nieporęczne, że nie będziemy w stanie zmieścić ich nawet w najobszerniejszych kieszeniach spodni. Bo w rurkach i obcisłych jeansach już od dawna się nie mogą znaleźć dla siebie miejsca.
Problem ten ma znacznie szerszy wymiar, gdyż w dążeniu do niczym nieograniczonej wszechstronności przesadza się także z gamingowymi możliwościami tych urządzeń. Owszem, Xiaomi Mi 11 Ultra poradzi sobie z najbardziej wymagającymi grami mobilnymi, ale nasze ręce szybko zmęczą się pod jego ciężarem, gdyż wystający układ optyczny skutecznie utrudnia wygodne ułożenie telefonu w dłoniach. Na szczęście nie jest aż tak absurdalny w swojej formie jak niektóre urządzenia konkurencji: Lenovo próbowało rozwiązać ten problem, projektując Legion Phone Duel 2, smartfon z centralnie umiejscowionym aparatem.
Problem polega na tym, że nowy Legion waży 259 gramów, a niewiele więcej, bo 275 gramów, waży Switch Lite, przenośna wersja najnowszej konsoli od Nintendo, która oferuje dostęp do wielu hiperpopularnych produkcji. Switch Lite ma zintegrowane kontrolery, gdybyśmy chcieli zapewnić sobie taką samą wygodę zabawy w przypadku sprzętu od Lenovo, taki zestaw ważyłby zauważalnie więcej.
Nie zapominajmy także o tym, jak ułomne są współczesne systemy zasilania, które po kilku godzinach intensywnej pracy będą błagać, aby podłączyć urządzenie do gniazdka. Sprzęt od Nintendo nie wypada na ich tle znacznie lepiej, powinien bez problemu przepracować na w pełni naładowanej baterii co najmniej trzy godziny. Jeśli jeśli gramy w tytuły mniej obciążające procesor, czas ten wydłuży się nawet dwukrotnie.
A na horyzoncie już jawi się nowy, tajemniczy smartfon od Samsunga, który powstaje we współpracy z inżynierami AMD. Dzięki zastosowaniu układu graficznego wykonanego w architekturze RDNA 2 ma wdrożyć do urządzeń mobilnych m.in. ray tracing. Już nie mogę doczekać się, aby zobaczyć, jak szybko ten układ drenuje baterię i jak mocno rozgrzewa obudowę nowego Samsunga.
Nie zrozummy się źle, cieszę się, że smartfony z roku na rok stają się coraz mocarniejsze i wszechstronniejsze. Uważam jednak, że producenci idą ostatnimi czasy na zbyt duże kompromisy, projektując zbyt krzykliwe, masywne i zdecydowanie za duże urządzenia. Pierwotna tożsamość smartfonów powoli się rozmywa, z roku na rok projektanci coraz bardziej odchodzą od mobilności i próbują stworzyć urządzenia doskonałe we wszystkich kategoriach użytkowych, zapominając - paradoksalnie - o użyteczności. Co z tego, że za chwilę zadebiutują sprzęty wykonujące perfekcyjne zdjęcia, odpalające gry w 4K z obsługą technologii śledzenia promieni świetlnych i wyposażone w składane, gigantyczne ekrany, skoro korzystanie z nich na co dzień będzie po prostu uciążliwe?
A do tego bardzo drogie, gdyż w cenie jednego flagowca można kupić bardzo kompaktowy aparat, przenośną konsolę od Nintendo i jeszcze zostanie mi ok. 2000 zło na smartfon z prawdziwego zdarzenia. Poręczny, kompaktowy i równie wszechstronny co topowe smartfony, które mają zmieniać oblicze branży mobilnej. A że kompakt zrobi gorsze zdjęcia i będzie wolniejszy niż telefony za 5000 zł? Cóż, przynajmniej będę mógł bez skrupułów nazwać go urządzeniem mobilnym.
Jeśli jednak ktoś poszukuje ultrawydajnego smartfona z doskonałym, wszechstronnym aparatem i może pozwolić sobie na wydatek rzędu kilku tysięcy złotych, to Mi 11 Ultra w pełni spełni jego wymagania. Bo ten sprzęt został wprost stworzony do fotografii mobilnej i w tej dziedzinie niewielu może mu się równać.