Po latach przerwy na kanał HBO wraca serial Terapia. Dochodzi jednak do pewnej zmiany. Doktora Paula Westona granego przez Gabriela Byrne’a zastępuje jego podopieczna, doktor Brooke Taylor grana przez Uzo Adubę. Spotkaliśmy się wirtualnie z aktorką, by porozmawiać o nowym sezonie i presji, która na nią spadła w związku z kontynuacją tej kultowej produkcji.
Ten serial zmienił trochę twoje podejście do tego zawodu?
Oczywiście, ale w mniej oczywisty sposób. Zaczęłam dostrzegać jego części w innych zawodach. Popatrz na dziennikarstwo, które uprawiasz. Przecież ono też posiada znamiona terapii. Twoja praca polega na rozmowie z drugim człowiekiem i słuchaniu tego, co on ma do powiedzenia.
Do tego nigdy nie zastanawiałam się, co z tymi ludźmi dzieje się po pracy. Przecież oni też mają swoje prywatne życia i noszą ze sobą ten nasz ból, nie mogą się podzielić nim z nikim ze swojego otoczenia. Dlatego właśnie każdy z terapeutów prędzej czy później sam trafia na terapię. Nie da się inaczej.
Powiedziałaś, że na początku nie rozumiałaś, jak rozmowa dwóch osób może unieść 30-minutowy odcinek. A jak się czułaś się z tym, że sama nie miałaś za dużo ruchu?
Na początku przyjęłam to z wielkim spokojem. Weszłam do domu, w którym kręciliśmy, i byłam zachwycona tym, ile w nim jest przestrzeni. Piękne, duże pomierzenia. Dopiero później twórcy uświadomili mnie, że to będzie tylko tło, a ja muszę się ograniczyć do dość małej przestrzeni. I tu pojawił się problem. Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Zwłaszcza w odcinkach, gdzie miałam pacjentów wirtualnych. To było duże wyzwanie, które dało mi bardzo dużo radości. Lubię sytuacje, które wymagają ode mnie większych nakładów pracy.
I jak to zrobiłaś, by nie wyglądało to jak dwie siedzące, gadające głowy.
Okazuje się, że nawet nie zastanawiając się nad tym, komunikujemy się ze sobą niewerbalnie przez cały czas. Istotny jest sposób, w jaki przekładamy nogę na nogę, jak układamy ręce, co z nimi robimy w czasie rozmowy. To wszystko dodaje rozmowie dynamizmu i przyciąga uwagę widza, który nawet nie jest tego świadomy.
Zrozumiałam dzięki temu, że wcale nie potrzebuję tej wielkiej przestrzeni do gry. Samo krzesło czy fotel mi w zupełności wystarcza. To było bardzo teatralne doświadczenie przeniesione na ekran telewizora. Do tego, jak już pojawił się odcinek, gdy mogłam się poruszać po pomieszczeniu, to bardziej to doceniałam.
W nowym sezonie podoba mi się różnorodność tematów, które poruszacie.
To prawda. Wielu dziennikarzy pyta mnie, który z odcinków podobał mi się najbardziej. Nigdy nie potrafię na tak postawione pytanie odpowiedzieć. Poruszamy tyle ważnych współcześnie problemów, że wyselekcjonowanie tylko jednego jest praktycznie niemożliwe. Ale to właśnie przyciąga widzów do tej produkcji. Nie wiem, jakie emocje w tobie budziły się podczas oglądania poszczególnych odcinków, ale ja byłam w stanie utożsamić się w pewnych momentach z każdym z pojawiających się bohaterów. Ich problemy naprawdę były bardzo uniwersalne.
Terapia, gdy miała swoją premierę, była jedynym takim serialem w telewizji. Jednak czasy się zmieniły i wielu twórców skopiowało ten pomysł, trochę go przerabiając. Zastanawiam się, czy ta produkcja w 2021 roku jeszcze się czymś wyróżnia?
Wydaje mi się, że nikomu nie udało się wgryźć w ten temat tak mocno językowo, jak twórcom naszego scenariusza. Widz czuje, że to jest prawdziwa rozmowa nafaszerowana emocjami, a nie po prostu wyrecytowany dialog. Nie ma tutaj jakichś elementów, które by rozpraszały widza. Które kradłyby jego uwagę i odciągały od rozmowy. Na tym polega siła tego serialu i nie da jej się skopiować. A przynajmniej na razie nikomu w telewizji się to nie udało.