Ratchet & Clank – najbardziej dynamiczny duet w grach wideo!
Każdy szanujący się bohater ma swojego sidekicka. Batman ma Robina, Punisher Microchipa, a Ratchet – Clanka. Duety te w swych historiach przeżywają gorsze i lepsze momenty, ale para przyjaciół Ratchet i Clank są ze sobą nieprzerwanie od 19 lat!
PS2 było domem dla dwóch znakomitych serii gier platformowych. Obie dawały nam możliwość pokierowania świetnym duetem dziwnych osobowości. Mowa tu oczywiście o produkcjach Jak & Daxter oraz Ratchet i Clank. Ta pierwsza w zasadzie odeszła do lamusa, z drugą Sony zaczyna zdobywać kolejnych graczy.
Nie jest łatwo wykreować postacie, które trafią do serc graczy i na stałe wyryją się w ich pamięci. W 2002 roku tego zadania podjęło się studio Insomniac Games, które stworzyło jeden z najbardziej rozpoznawalnych, a z pewnością najbardziej sympatycznych duetów świata gier wideo. Wtedy bowiem po raz pierwszy otrzymaliśmy zwariowane przygody Lombaksa Ratcheta, któremu towarzyszy inteligentny i zaradny robot Clank. Nikt nawet nie przypuszczał, że przygoda ta rozciągnie się na niemal dwie dekady i doczeka się aż 17 pozycji! Ta najnowsza, Ratchet & Clank: Rift Apart, debiutuje już za kilka dni. My już w nią graliśmy! Recenzję niebawem znajdziecie na naszych łamach, ale już teraz mogę Wam napisać – warto po to sięgnąć!
Kiedy galaktyka jest w potrzebie, nie ma drugiego takiego duetu, który byłby w stanie ją obronić. Futrzasty Lombaks i jego metalowy kolega dwoją się i troją, żeby sprostać oczekiwaniom. Przez lata udowodnili niejednokrotnie, że są do tego stworzeni. I chociaż nie zawsze było tak kolorowo, to ostatecznie gracze pokochali tę parę, która po długiej przerwie znów się z nami wita.
Sony w 2016 roku postanowiło wskrzesić postacie, które trochę już zardzewiały. Wtedy ukazał się remake pierwszej gry z 2002 roku, ale na konsoli PlayStation 4. Był to strzał w dziesiątkę. Kompletne stworzenie gry od nowa to coś, co pokochali fani Ratcheta i Clanka, oraz coś, co przyciągnęło do telewizorów nowych graczy, którzy dopiero poznali ten duet. Dość powiedzieć, że remake sprzedał się znacznie lepiej od oryginału na PS2, a to już musi o czymś świadczyć. Oczywiście, spory w tym udział kinowej produkcji. Koniec końców, przerodziło się to w całkiem pokaźną sumkę na koncie Sony, a nam – graczom – dało nadzieję na kolejne odsłony przygód niestrudzonych obrońców galaktyki!
Początki jednak wcale takie dobre nie były. Duet rodził się jako typowa gra platformowa, w której jeden szefuje drugiemu. W dodatku ten pierwszy miał być gburowatym gagatkiem, mającym w nosie opinie innych. Dobrze, że z tego formatu zrezygnowano i wybrano wariant postaci równych sobie. Graczom łatwiej utożsamiać się z jednym i drugim, bo i jeden, i drugi ma w sobie to coś, za co ich pokochano.
A wcale nie musiał być to też Lombaks i robot. W jednym z wywiadów Brian Allgeier z Insomniac Games zdradził, jak wyglądały początkowe plany dotyczące tej serii. W 2001 roku, kiedy Insomniac Games liczyło raptem 35 pracowników, zastanawiano się, jaka gra podbiłaby serca graczy. Zanim otrzymaliśmy finalny produkt, seria przypominała Zeldę skrzyżowaną z Tomb Raiderem i domieszką inspiracji Halo. Kiedy koncept zobaczył Ted Priece, szef studia, złapał się za głowę. Z pomocą przyszedł Brian Hastin, ówczesny dyrektor kreatywny, który wpadł na pomysł, aby stworzyć postać, jakiej jeszcze gracze nie wiedzieli. Jej zadaniem miało być podróżowanie między planetami, zbieranie borni i gadżetów, a następnie walka ze złem chcącym zniszczyć galaktykę. Pomysł został podchwycony i tak narodziła się idea, która nie zmieniła się przez niemal dwie dekady i której w większości przypadków seria jest wierna.
Pierwsza gra nie była najlepsza. Sami twórcy mówią, że był to RPG lite, w którym strzelanie było opcjonalne i nie stanowiło jednego z głównych aspektów produkcji. Postanowiono jednak iść za ciosem i tak w 2003 roku ukazała się odsłona Going Commando, a rok później Up Your Arsenal, które okazało się jeszcze lepsze od poprzedniczki!
To wystarczyło, żeby para bohaterów znalazła się w panteonie sympatycznych zawadiaków walczących z międzygalaktycznym złem. Gry te trafiały do młodych. Oferowały ciekawą historię i pomysłowe bronie, odkrywanie nowych planet, komediowy charakter, a także znakomite efekty wizualne. Balansowały na równi z gatunkiem platformówki i strzelanki. Gracze nie czuli się więc znudzeni i zmęczeni. Po partyjce gry mogli te same sceny odgrywać na podwórku z kolegami, wcielając się w swoje ulubione postacie. To były czasy, kiedy dzieciaki biegały na świeżym powietrzu, a nie siedziały – jak dziś – z nosami wlepionymi w ekrany smartfonów.
Kryzys przyszedł w późniejszych latach. Z grami... jak ze wszystkim – pewna epoka się kończy, nadciągają eksperymenty i albo się one udają, albo nie. Dla Ratcheta i Clanka oznaczało to kłopoty. Wraz z kolejnymi odsłonami coraz bardziej eksperymentowano z modelem rozgrywki czy też z tytułem i postaciami. W jednej z gier Clank nawet nie występował w tytule. Zabrakło zabawnego Qwarka. Brakowało historii, więzi pomiędzy bohaterami, co oczywiście nie pozostało bez wpływu na oceny produkcji.
Eksperymenty się skończyły, tak jak zakończyła się seria w 2013 roku z odsłoną Into the Nexus. Lata mijały, a w Sony nic z tą marką nie robiono. W kuluarach mówiono, że sympatyczny duet podzieli los Jaka i Daxtera, ale szczęście się jednak do niego uśmiechnęło! Duet powrócił ze zdwojoną siłą, dając Sony to, co korporacje najbardziej cenią – pieniądze. Oczywiście cyferek nie poznaliśmy, ale w 2016 roku Sony pochwaliło się, że remake oryginału stał się najszybciej sprzedającą się grą w całym cyklu. Kasa jednak nie musiała być aż tak duża, bo na kolejną grę przyszło nam czekać kolejnych kilka lat. Dobrze więc, że najlepsi międzygalaktyczni herosi są już na wyciągnięcie ręki.
W Ratchet & Clank: Rift Apart studio Insomniac Games nie zamierzało eksperymentować. Postawiło na sprawdzone i ugruntowane schematy, za które serię pokochaliśmy. Do zabawnego, czasem poważnego, ale jakże sympatycznego duetu dołączają nowe postacie. Nie zastępują ich, ale są kolejnym krokiem w ewolucji serii. Do tego powraca wymiaromat, który sprawia wiele kłopotów. Od czego jednak są nasi kosmiczni strażnicy galaktyki?! Z nimi możemy spać spokojnie. Galaktyka będzie bezpieczna, kiedy tych dwóch czuwa nad bezpieczeństwem wszystkich światów.