VRowy zawrót głowy
W centrum handlowym M1 w podwarszawskich Markach powstał pierwszy salon VR. Zajrzeliśmy do środka, by sprawdzić jak się prezentuje.
VR jest technologią, która śmiało wchodzi do naszego życia. Dookoła nas powstaje coraz więcej salonów oferujących możliwość przeniesienia się do wirtualnej rzeczywistości i choć na chwilę zapomnienia o świecie nas otaczającym. Takie miejsce powstało właśnie w centrum handlowym M1 Marki i nazywa się VR City. Wiem, że teraz praktycznie każdy może mieć gogle VR w domu i z nich korzystać, czy to za pomocą swojego telefonu, czy też dokupując specjalny sprzęt do chociażby PlayStation 4. Jednak, by w pełni cieszyć się wirtualną rzeczywistością, potrzebny jest także dobry kontent, a o niego nie jest tak łatwo. I tu właśnie dochodzimy do przewagi jaką VR City ma nad resztą. Strefa salonu została podzielona na dwie części: VR Cinema (11 foteli wyposażonych w gogle Oculus Quest) i VR Sport (wyposażone w gogle HTC VIVE).
Na początku przyjrzałem się VR Cinema, gdyż jako posiadacz Playstation VR miałem już okazję trochę pograć w przeróżne tytuły wykorzystujące ową technologię. Jednak z dostępem do biblioteki filmów VR jest krucho. A tu na wejściu przywitał mnie plakat Ghost In The Shell Virtual Reality Diver. Każdy fan mangi autorstwa Shirow Masamune wie, że to pozycja obowiązkowa, zwłaszcza w tej technologii. Choć tytuł miał swoją światową premierę w 2015 roku, do nas trafia dopiero teraz. Nie będę ukrywał, materiał pod względem graficznym trochę się postarzał, ale dalej dostarcza świetnej rozrywki i jest niepowtarzalnym przeżyciem. Krótkometrażówka, której autorami są Kazuchika Kise i Kazuya Nomura, przenosi nas w mroczny świat, w którym obserwujemy dowodzoną przez Motoko Kusanagiego Sekcję 9. Przygotowuje się ona do wyruszenia na akcję, której celem jest wyeliminowanie pewnego terrorysty. Jak to w Ghost In The Shell, mamy dużo widowiskowej akcji i pościgów, co w technologii 360 bardzo przyjemnie się ogląda. Siedząc na obrotowym fotelu z łatwością jesteśmy w stanie zmienić perspektywę obserwowania biegu wydarzeń. Zwłaszcza walka z wielkim robotem zostaje na dłużej w pamięci.
Z ciekawości sięgnąłem również po rodzimą produkcje VR, jaką jest 21 minutowy odcinek Kobiety na krańcu świata z Martyną Wojciechowską. Wraz z dziennikarką odwiedziłem wirtualnie Jerozolimę. Na początku byłem sceptyczny co do takiego sposobu prowadzenia narracji i muszę przyznać, że zostałem mile zaskoczony. Sposób, w jaki Wojciechowska oprowadza po uliczkach tego miasta sprawił, że czułem się jakbym faktycznie towarzyszył jej w tej podróży. Ciekawym doświadczaniem było także obserwowanie ludzi dookoła, którzy mijając kamerę zawsze się jej ukradkiem przyglądali, przez co powstał efekt jakby spoglądali na mnie. Co za tym idzie podczas całej wyprawy czujemy się obserwowani, tak jak podczas prawdziwiej wycieczki. Jestem przekonany, że taka forma „podróżowania” będzie świetnym rozwiązaniem dla ludzi, którzy boją się latać. Zresztą Wojciechowska bardzo ciekawie opowiada o Jerozolimie i jej mieszkańcach. Uwierzcie mi, takiego przewodnika jeszcze nie mieliście. Zabiera nas bowiem w takie miejsca, które normalnie dla turystów są niedostępne, a dzięki technologii 360 można się poczuć, jakby się tam faktycznie było. Nie ma co ukrywać, seans Kobiety na krańcu świata zrobił na mnie lepsze wrażenie niż Ghost In The Shell Virtual Reality Diver, ponieważ rzeczywistość, którą obserwowałem, nie była wygenerowana komputerowo. Ale to już rzecz gustu, kto co woli.
VR Cinema ma więcej do zaproponowania niż wymienione przeze mnie dwa tytuły. W ich bibliotece, oprócz wirtualnej podróży do Afryki, Nowego Yorku czy Dubaju widzowie mogą obejrzeć jeszcze film oparty na opowiadaniu Philipa K. Dicka pod tytułem The Great C. Nie miałem okazji obejrzeć tej 30-minutowej produkcji i wiem, że będę musiał do VR City wrócić, bo trailer zapowiada świetne widowisko.
Po wypróbowaniu sali kinowej czas przejść do tej bardziej rozrywkowej części VR City. Jak mówiłem, wiele z technologii VR można korzystać w domu, ale tam natrafimy na wiele przeszkód. Zwłaszcza w grach, które wymagają od nas ruchu. W VR City została wydzielona specjalna strefa, w której bez problemu możemy się poruszać z goglami na głowie i trygerami w rękach, bez obawy, że na coś wpadniemy. Ja, z dość pokaźnej biblioteki tytułów, wybrałem Arizona Sunshine, grę, w której niczym Rick z The Walking Dead za pomocą pistoletów eliminuje się zombie napotkane na drodze. Trochę czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do tego, w jaki sposób należy operować wirtualnymi rękami. Jednakże, gdy już ową sztukę opanowałem, byłem nie do pokonania. Oczywiście za pierwszym razem poniosła mnie ułańska fantazja, więc nie myśląc o tym, że amunicja jest limitowana, strzelałem bezmyślnie do każdego umarlaka, który był tylko w polu mojego wzroku. Nie muszę chyba tłumaczyć, że poskutkowało to moim szybkim zgonem i rozszarpaniem wirtualnego ciała.
Jednak moim zdaniem ta przestrzeń VR najlepiej sprawdza się gdy zabierzemy ze sobą znajomego, ponieważ są tu również tytuły, w które możemy grać w dwie osoby. I tu dopiero zabawa się zaczyna! Hyper Arena VR to gra, w której niczym w Tronie walczysz na śmierć i życie, rzucając dyskiem w przeciwnika. Na siłowni się tak nie spociłem jak podczas tej potyczki. Świetna zabawa pokazująca jak w odpowiedni sposób wykorzystać ową technologię do rozrywki.
Jeśli nie jesteście fanami strzelanek, to VR City oprócz 200 innych tytułów w swojej bibliotece ma jeszcze strefę wirtualnych wyścigów wyposażoną w gogle Oculus Rift CV1. Siadasz za sterami rajdówki i ruszasz na tor na Jamajce. Ja nie jestem wielkim fanem tego typu gier, więc nie będę się rozpisywać. Mogę jedynie napisać, że te tory wyglądają bardzo realistycznie.
No dobrze, a jaki jest koszt takiej zabawy w VR City? Bilet normalny na około półgodzinny seans w Cinema VR to koszt 20 zł, ulgowy zaś 15 zł. Podobna cena biletu jest za korzystanie z VR Sport. Koszt 20 minutowej zabawy również wynosi 20 zł, a bilet ulgowy to 18 zł.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe