Dopóki po raz pierwszy nie obejrzałem Akademii Policyjnej, gdy byłem jeszcze w szkole podstawowej, filmy o policjantach zwykle kojarzyły mi się z sensacyjniakami z twardymi gliniarzami, którzy bez skrupułów dążą do sprawiedliwości, lub z buddy movie pełnymi akcji i humoru. Jednak tak naprawdę nigdy kinematografia nie ukazała nam "prequela" kariery stróżów prawa, czyli okresu, gdy przyszli policjanci przebywają w akademii policyjnej. I myślę z perspektywy czasu, że tym zabiegiem twórcy przyciągnęli przynajmniej część widzów do kin. Opowieści o kolejnych kryminalnych intrygach i śledztwach prowadzonych przez policjantów nawet do 1984 roku było już wiele. Natomiast pobyt kadetów w akademii policyjnej był tą sferą, która miała spory potencjał do eksploracji. I rzeczywiście dla mnie samego jako chłopca, absolutnie zafascynowanego takimi filmami jak seria Gliniarz z Beverly Hills czy Zabójcza broń (te produkcje widziałem jeszcze przed Akademią Policyjną), zobaczenie innego aspektu (do tego w krzywym zwierciadle) policyjnego rzemiosła było czymś, co przyciągnęło mnie przed ekran telewizora i sprawiło, że nagrałem sobie tę komedię na VHS, na magnetowidzie moich rodziców. To oryginalne podejście do mocno już zużytej przez popkulturę policyjnej tematyki przynajmniej w przypadku pierwszego filmu sprawdza się do dzisiaj. Bardzo mocnym punktem Akademii Policyjnej jest obsada, a konkretnie chodzi tutaj o mało znane światowej (a nawet amerykańskiej) widowni nazwiska. Od razu przychodzi na myśl postać Steve'a Guttenberga, który w filmie wciela się w Mahoneya. Wkrótce po premierze bohater stanie się kultowy, jednak myślę, że nie stałoby się tak, gdyby Mahoney był kojarzony z bardziej znanym aktorem. A do tej roli pod uwagę byli brani pierwszoligowi gracze z Hollywood, jak choćby Tom Hanks czy nawet... Bruce Willis. Jednak to właśnie nadanie postaci twarzy Guttenberga przyczyniło się do tego, że stał on się nierozerwalny ze swoim bohaterem. To później odbije się na jego karierze, co nie zmienia faktu, że Guttenberg bardzo dobrze poradził sobie z przydzielonym mu aktorskim zadaniem. Podobnie Michael Winslow jako Jones, G.W. Bailey jako Harris, David Graff jako Tackleberry czy Leslie Easterbrook jako Callahan. Tak naprawdę wszyscy członkowie obsady przed występem w Akademii nie mieli na koncie żadnych przełomowych kreacji. Film ten stał się dla nich swoistą sferą dla ukazania szerokiego wachlarza umiejętności, zwłaszcza komediowych. Sam, nawet po latach, z całego serducha mogę stwierdzić, że innej obsady sobie nie wyobrażam.
fot. materiały prasowe
Oczywiście samo niezłe dobranie obsady nie sprawdziłoby się, gdyby aktorzy nie mieli na czym grać. Po latach dostrzegam trochę kiczu w scenariuszu napisanym przez Hugh Wilsona, Pata Profta oraz Neala Israela, jednak nie zawładnął on w pełni historią i postaciami. Twórcy wykreowali mocno groteskowe, przerysowane postacie wśród głównych bohaterów produkcji i ten zestaw w wielu przypadkach nie miałby racji bytu i byłby ciężkostrawny nawet dla najwytrwalszego widza. I w pewnych momentach rzeczywiście tak jest, scenarzyści za bardzo nie wiedzieli, co zrobić z niektórymi postaciami (choćby z Barbarą), jednak koniec końców ta paleta barwnych osobistości nie gryzie się ze sobą, a w wielu momentach bardzo dobrze sprawdza się na ekranie. Twórcy, w charakterystycznym dla takich opowieści krzywym zwierciadle, wyolbrzymili pewne charakterystyczne cechy postaci i zrobili z nich prawdziwą mieszankę wybuchową. Kogo tu nie ma... Pojawia się Jones, który przedrzeźnia innych swoimi głosowymi umiejętnościami, bezczelny Mahoney, amerykański podrywacz, który udaje Latynosa, nadpobudliwy i trochę psychopatyczny Tackleberry czy spokojna Hooks, potrafiąca jednak przełączyć się na swój przerażający tryb. Taki zbiór mocno wręcz karykaturalnych postaci nawet w komedii jest niczym beczka prochu, która potrafi zniszczyć całą opowieść przy najmniejszym błędzie. Jednak z całą szczerością muszę powiedzieć, że gdy dziś odpalam Akademię Policyjną, tego wybuchu nie widzę; wszystko trzyma się całkiem dobrze, bez zbędnych potknięć. Wydaje mi się, że czymś, za co widzowie w USA, Polsce i innych krajach pokochali lub polubili Akademię Policyjną, był bezpretensjonalny, czasem nawet bardzo dosłowny humor. Jak tak patrzę na tę produkcję dzisiaj, to sądzę, że w obecnych warunkach społecznych ta komedia nie zyskałaby tak kultowego statusu w różnych kręgach, jak to miało miejsce w kilka lat po premierze. Ten stan rzeczy wynikałby z rodzaju żartów, którymi operują twórcy, ponieważ zdarza im się podchodzić bardzo stereotypowo do pewnych grup społecznych czy bardzo mocno dociskać śrubę, jadąc wręcz po bandzie w niektórych momentach. Produkcje, które operują taką dosłownością w kwestii humoru, również dzisiaj mają rację bytu, wobec tego Akademia Policyjna pewnie znalazłaby spore grono odbiorców, gdyby na przykład trafiła na platformę streamingową (oczywiście cały czas piszę o hipotezie, że film wychodzi obecnie). Ten niepoprawny humor według mnie w większości broni się w tej produkcji, a wiele gagów, szczególnie tych bardziej slapstickowych, potrafi naprawdę bawić do łez. Najważniejsze jednak, że twórcy całkiem sprawnie bawią się ze stereotypem poważnej akademii, która wykuwa twardych jak stal policjantów, którzy są gotowi robić porządek na ulicach. Jeśli tego oczekujecie od filmów policyjnych to raczej nie macie czego w tej produkcji szukać. Tutaj rys stróżów prawa został wywrócony do góry nogami, jednak w tym wszystkim ta parodia nie staje się bardzo kiczowata. Miejscami balansuje na granicy, ale jej nie przekracza. Czy jednak Akademia Policyjna jest kiczem? Według definicji kicz to utwór, który schlebia popularnym gustom i nie przejawia żadnej wartości artystycznej. Moim zdaniem po części tak jest, ponieważ Akademia Policyjna sięga po bardzo popularny temat, jakim jest policyjny motyw i w gruncie rzeczy nie ma ambicji, aby być czymś rewolucyjnym, jeśli chodzi o gatunek komedii. Jednak zastanówmy się. Takim określeniem można dzisiaj spokojnie opisać być może nawet połowę produkcji rozrywkowych, które pojawiają się na rynku. Należy pamiętać, jaka była pierwsza, podstawowa rola kina - dawanie rozrywki i bawienie zmęczonych rutyną ludzi. I taki jest właśnie cel Akademii Policyjnej. Ma powodować szczery, niewymuszony śmiech u odbiorcy. I według mnie z tego zadania wywiązuje się w zdecydowanej większości wzorowo. Ja przy pierwszym seansie jako młody chłopak bawiłem się świetnie i do dzisiaj, gdy raz na jakiś czas włączam sobie ten film bądź trafię na niego w telewizji, o co jest bardzo łatwo, ten niepoprawny humor działa na mnie i sprawia, że w wielu momentach mam banana na twarzy. Akademia Policyjna mocno wryła się w popkulturę w naszym kraju, o czym świadczy choćby ogromna liczba emisji w ciągu roku, czego produkcje z 1984 roku mogą pozazdrościć, a mowa tu nawet o dwóch częściach przygód Kevina. I myślę, że ten film nadal będzie oglądany i przekazywany kolejnym pokoleniom, nawet już w mniejszych kręgach wielbicieli, ale nadal będzie utrzymywał się na powierzchni popkultury. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj