Czy znakomity były siatkarz może zostać świetnym trenerem? Tegoroczna Liga Narodów pokazała, że tak. W finałowej ósemce tylko jeden reprezentacyjny szkoleniowiec nie grał w siatkówkę na profesjonalnym poziomie, a był to John Speraw z USA, który ukończył studia na kierunku... mikrobiologia i genetyka molekularna. Pozostali trenerzy to głównie byli reprezentanci swoich krajów, a także wielokrotni medaliści mistrzostw jak Nikola Grbić (Polska) czy Andrea Giani (Francja). Idąc tym tropem myślowym, warto sobie zadać pytanie, czy podobną sytuację możemy zaobserwować w kinematografii. Czy wybitny i znany aktor jest w stanie z powodzeniem zasiąść na krześle reżyserskim? W kinie takie przypadki należą do rzadkości, ponieważ to przed kamerą aktorzy czują się najswobodniej. Ale tak naprawdę nietrudno jest wskazać przykłady, gdy pełniona nowa funkcja podczas produkcji filmu przyniosła pozytywne skutki.

W siatkówce zamiana kariery zawodniczej w trenerską następuje w sposób naturalny, ale wymaga kilku lat zbierania doświadczenia jako asystent pierwszego szkoleniowca czy to klubu, czy reprezentacji. Funkcja trenera polega na zarządzaniu emocjami i siłami siatkarzy oraz dobraniu odpowiedniej taktyki na mecz, co ułatwia na pewno dogłębne zrozumienie tego bardzo technicznego sportu. W reżyserii wygląda to zupełnie inaczej. Nie wystarczy po prostu wiedzieć, jak wygląda ta praca, bo miało się z tym do czynienia. Na planie zdjęciowym trzeba mieć dużą wiedzę z wielu dziedzin, które tworzą później spójną całość jako film. Ważne są elementy techniczne jak oświetlenie, montaż czy praca kamery, które wpływają na styl, ton i tempo dzieła. Istotna jest umiejętność opowiadania historii na podstawie scenariusza, aby później widzowie angażowali się w oglądaną produkcję i wierzyli w wydarzenia przedstawiane na ekranie. Nie wspominając już o samym aktorstwie, gdzie wymagane jest przekazywanie artystom wskazówek, aby lepiej oddawali emocje bohaterów. Produkcja filmu jest jak tymczasowe zarządzanie firmą, czego nie każdy aktor-reżyser jest w stanie udźwignąć. Po prostu ten zawód wymaga wieloletniego doświadczenia i wiedzy.

Istotna jest umiejętność opowiadania historii na podstawie scenariusza, aby później widzowie angażowali się w oglądaną produkcję i wierzyli w wydarzenia przedstawiane na ekranie.

Najlepszym przykładem znanego, dobrego aktora, który okazał się świetnym reżyserem jest Clint Eastwood. To człowiek, który zawsze stawiał na rozwój. Na początku swojej kariery aktorskiej starał się jak najczęściej występować, podejmując się różnych małych rólek głównie w serialach, aby zbierać doświadczenie i obserwować pracę na planie. Rozpoznawalność przyniósł mu serial Rawhide, a prawdziwy przełom w karierze nastąpił, gdy zagrał we włoskiej trylogii Sergia Leone z lat 60. (Za garść dolarów, Za kilka dolarów więcej i Dobry, zły i brzydki), która zapoczątkowała nurt we włoskiej kinematografii zwany spaghetti westernem. Pierwsze kroki w reżyserii stawiał już w latach 70., debiutując filmem Zagraj dla mnie Misty i nakręceniem jednego segmentu w Brudnym Harrym (1971). Potem stanął za kamerą w Mścicielu (1973) i Wyjętym spod prawa Josey Walesu (1976), gdzie wcielał się w rolę głównego bohatera, aby w późniejszych latach podtrzymywać ten trend. Oczywiście nie każde dzieło spod ręki Eastwooda było udane, jak Bronco Billy (1980), Wyzwanie (1977) czy Akcja na Eigerze (1975), ale na pewno doświadczenie procentowało w kolejnych owocnych latach. Bird (1988), Doskonały świat (1993), Oszukana (2008) czy Gran Torino (2008) to tylko niektóre przykłady udanych produkcji. Nominacje do Oscara otrzymały jego Listy z Iwo Jimy (2006), Snajper (2014) i Rzeka tajemnic. A nagrodą Akademii Filmowej został uhonorowany za reżyserię Bez przebaczenia (1992) i Za wszelką cenę (2004), które również wygrały w kategorii najlepszy film.

fot. Claire Folger / Warner Bros.

Nie można odmówić Clintowi Eastwoodowi dogłębnego zrozumienia całego procesu produkcyjnego, w którym doświadczenie zdobyte w aktorstwie poprzez obserwację okazało się przydatne w reżyserii, aby wytworzyć na planie odpowiednie i przyjazne warunki pracy. Tom Hanks podczas programu Jimmy’ego Kimmela opowiedział anegdotę o tym, jak wyglądała współpraca z Clintem Eastwoodem podczas kręcenia Sully’ego (2016), który preferuje bardzo spokojny styl pracy, bez niepotrzebnego wykrzykiwania słowa „Akcja!” na cały plan. Pewnego dnia aktor zapytał się o to reżysera, który odpowiedział, że gdy pracował nad serialem Rawhide, ten agresywny okrzyk rozpoczęcia sceny płoszył konie, dlatego tego nie stosuje. Hanks żartobliwie podsumował, że Eastwood traktuje aktorów jak konie, ale jednocześnie docenił w ten sposób jego reżyserski kunszt i dbałość o dobrą koncentrację i mniejszy stres wśród odtwórców ról czy ekipy filmowej.

Mimo podeszłego wieku (w tym roku skończył 92 lata!) wciąż ma dużo energii do reżyserowania i co najważniejsze – nie zawodzi pod tym względem. Sully, Przemytnik (2018), Richard Jewell (2019) czy najnowsze Cry Macho (2021) to solidne, ale też często bardzo przyziemne i ludzkie kino, jakże inne od wielkich blockbusterów i superbohaterskiej sieczki.

Nie tylko Clint Eatswood doskonale odnalazł się w roli reżysera. Swoich sił w tym zawodzie spróbował również Ben Affleck i to od razu z doskonałym skutkiem. Nakręcił bardzo dobre Gdzie jesteś, Amando (2007) i Miasto złodziei (2010), a w 2013 roku jego Operacja Argo zdobyła Oscara za najlepszy film roku. Do wszystkich tych tytułów napisał też scenariusz. Warte odnotowania jest to, że zadebiutował jako scenarzysta przy współpracy z Mattem Damonem w Buntowniku z wyboru (1997), gdzie obaj zagrali. Jednak tam za kamerą stanął Gus Van Sant. Jedynie mniej udaną produkcją okazało się średnie Nocne życie (2016), które zanotowało klapę finansową. Możliwe, że w pewnym stopniu na mniej imponujący efekt pracy reżyserskiej mogły mieć osobiste problemy w małżeństwie Afflecka oraz uzależnienie od alkoholu. Hollywoodzki aktor nie ma w dorobku reżyserskim zbyt wielu tytułów, ale po efektach widać, że wie, na czym polega ta ciężka i i odpowiedzialna praca. Dlatego już w planach ma trzy kolejne projekty, w tym niezatytułowany film z Mattem Damonem. Powinniśmy się spodziewać dobrego kina, bo jak widać Affleck jest gwarancją sukcesu.

fot. Warner Bros.

Wcale nie gorsze wyniki pod względem nagród osiągnął Mel Gibson. Co prawda jego debiut reżyserski Człowiek bez twarzy (1993) nie był porywający, ale kolejne produkcje to już kino wysokich lotów. Niezapomniany Braveheart - Waleczne Serce (1995) o szkockim bohaterze Williamie Wallasie, w którego rolę sam się wcielił, zdobył dwa Oscary – za najlepszy film i reżyserię. Również jego Przełęcz ocalonych (2016) otrzymała nominację do tej prestiżowej statuetki. Niemałe zamieszanie wokół siebie wywołały także Pasja (2004) i Apocalypto (2006). Wszystkie te filmy łączy wysoki poziom brutalności, ale to wszystko działa. Mel Gibson ma swój styl i wie, co i jak chce pokazać na ekranie. Dlatego można się trochę martwić, jak będzie wyglądać piąta część Zabójczej broni, którą ten znany amerykański aktor ma w planach wyreżyserować. Natomiast jeśli chodzi o The Passion of the Christ: Resurrection (sequel Pasji), nad którą Gibson obecnie pracuje to raczej możemy być pewni, że krwi tam nie zabraknie.

Newmarket/Everett Collection

Z kolei w reżyserii radzi sobie coraz lepiej komik Ben Stiller. W latach 90. Orbitowanie bez cukru (1994), Telemaniak (1996) czy Heat Vision and Jack (1999) wyszły mu nie najgorzej. Kolejne komedie takie jak Zoolander (2001) czy Jaja w tropikach (2008) to wciąż dostarczające sporo śmiechu rozrywkowe kino (nie wliczając w to beznadziejnej drugiej części Zoolandera z 2016 roku). Ale okazuje się, że to jednak produkcje dramatyczne pokazały, że jest nietuzinkowym reżyserem. Najpierw wiele pozytywnych recenzji zdobył komediodramat Sekretne życie Waltera Mitty (2013), a następnie bardzo chwalone były seriale Ucieczka z Dannemory i Rozdzielenie, które otrzymało zielone światło na 2. sezon. Nazwisko Stillera staje się gwarancją solidnego kina, więc z dużą dozą ciekawości można wyczekiwać jego kolejnych projektów: London, Super Sad True Love Story i Bag Man.

Należy też wspomnieć o zdobywcach Oscarów za pierwszoplanowe role w filmach, którzy również wykazali się na polu reżyserskim. Do takich aktorów należy Sean Penn, który nakręcił wspaniałe Wszystko za życie (2007) i dobrą Obietnicę (2001), ale przy innych produkcjach już tak dobrze mu nie poszło (Obsesja, Jej twarz, Dzień flagi). Z kolei Robert De Niro stanął za kamerą tylko dwóch produkcji – znakomitego Prawa Bronxu (1993) i w miarę udanego Dobrego agenta (2006), zapisując się w ten sposób w historii kinematografii.

Chuck Zlotnick—© Paramount Vantage, a division of Paramount Pictures; all rights reserved.

Nie można też zapomnieć o innych gwiazdach kina, które pojawiają się w napisach końcowych przy pozycji reżysera. George Clooney nakręcił bardzo dobre Good Night and Good Luck (2005) oraz Idy marcowe (2011). Tak dobrze mu już nie wyszły Miłosne gierki (2008), Obrońcy skarbów (2014), Suburbicon (2017) czy złe Niebo o północy (2020). Na szczęście jego najnowsze dzieło z 2021 roku – Bar dobrych ludzi z 2021 roku – otrzymał niezłe recenzje. Warto pamiętać, że za kamerą stał też Sylvester Stallone. Jego filmografia reżyserska nie jest zbyt imponująca, ale na pewno ważna dla popkultury. Reżyserował wszystkie części Rocky’ego oprócz pierwszej odsłony, a także zaliczył udany powrót z Johnem Rambo (2008), a do tego dał nam niezłych Niezniszczalnych (2010) z podstarzałymi legendami kina akcji. Zarówno Stallone, jak i Clooney mają w planach kolejne projekty, gdzie staną za kamerą, co warto śledzić. 

Ciekawym przypadkiem jest Taylor Sheridan, który do czterdziestki grywał epizodyczne role w serialach (Weronika Mars, Synowie Anarchii). Jednak w jego karierze aktorskiej nie nastąpił żaden przełom, dlatego postanowił spróbować swoich sił w nieco innych rolach. Napisał scenariusz do bardzo dobrze odebranych przez widzów dwóch części Sicario, a także Aż do piekła (2016). Jego debiut reżyserski w postaci horroru Zgroza w probówce (2011) wypadł źle, ale Sheridan wyciągnął wnioski i za kolejny film Wind River. Na przeklętej ziemi (2017) został doceniony. Jest twórcą niezwykle popularnych w USA seriali Yellowstone i 1883, do których wyreżyserował kilka odcinków. Kolejne sezony i spin-offy są w drodze, a wszystko to pieszczotliwie jest nazywane przez fanów Sheridan-verse.

Ale nie zawsze gwiazdy kina potrafiły odnaleźć się za kamerą. Czasem kariery reżyserskie niektórych aktorów czy aktorek miewały lepsze i gorsze chwile. Do takich przykładów można zaliczyć Kennetha Branagh, który z jednej strony nakręcił nominowany do Oscara Belfast (2021), otrzymując statuetkę za oryginalny scenariusz. Dobrze też wypadł Kopciuszek (2016), Hamlet (1996) i Thor (2011). A z drugiej strony nie popisał się przy tragicznym filmie Artemis Fowl (2020), a także stworzył kilka przeciętniaków, jak Morderstwo w Orient Expressie (2017), Śmierć na Nilu (2022), Jack Ryan: Teoria Chaosu (2014), Pojedynek  (2007) czy Frankenstein (1994). Jednak po bardzo rozbudowanej filmografii (23 pozycje) widać, że nie zniechęca się, a wytwórnie wciąż wierzą w jego talent reżyserski.

Również różnie bywało z dziełami Angeliny Jolie, która na początku swojej kariery reżyserskiej zaliczyła ogromne wpadki z dokumentem A Place in Time (2007) oraz z Krainą miodu i krwi (2011), aby powrócić 3 lata później z bardzo dobrym Niezłomnym. Następnie znowu nie wyszło jej z filmem Nad morzem (2015), gdzie zagrała u boku swojego męża Brada Pitta, a w którym bohaterowie próbowali zakończyć kryzys małżeński. Ale w kolejnej próbie reżyserskiej zaimponowała historią dziewczynki, z czasu gdy władzę w Kambodży przejęli Czerwoni Khmerzy (Najpierw zabili mojego ojca z 2017 roku).

Claire Folger/Warner Brothers Pictures
+9 więcej

Ambitny Joseph Gordon-Levitt także spróbował swoich sił w reżyserii, co zaowocowało niezłym filmem Don Jon (2013) ze Scarlett Johansson, a także średnim serialem Pan Corman. W obu przypadkach wystąpił w głównych rolach. Również Danny DeVito kojarzony raczej z komediowymi rolami już od początku swojej kariery zajmował się reżyserią. Najpierw były to seriale (m.in. Taxi), a potem zadebiutował z pełnometrażową czarną komedią Wyrzuć mamę z pociągu (1987) z Billy Crystalem. Nakręcił też kolejne dobre komedie takie jak Wojna państwa Rose (1989), Smoochy (2002), familijny film Matylda (1996) czy nieco słabszy Starsza pani musi zniknąć (2003). Jego najważniejszym dziełem okazał się dramat biograficzny Hoffa (1992) z Jackiem Nicholsonem w roli tytułowej. Choć w XXI wieku reżyserował krótkometrażowe filmy, to niebawem powróci z St. Sebastian o ludziach ocalałych z wojny nuklearnej z Rosją, w którym zagrali Lance Reddick i William Fichtner. Za reżyserstwo zabrała się również Jodie Foster, ale w jej dorobku można wymienić tylko przeciętne filmy takie jak Zakładnik z Wall Street (2016), Podwójne życie (2011), Wakacje w domu (1995) czy Tate - mały geniusz (1991). Należy jednak dodać, że została nominowana do nagrody Emmy za najlepszą reżyserię serialu komediowego za jeden z odcinków Orange Is the New Black (2013). Może wszystko to co najlepsze jeszcze przed zdobywczynią dwóch Oscarów za główne role kobiece? Warto też odnotować, że kilku reżyserów łączy z sobą również swoje kariery aktorskie. Woody Allen, Taika Waititi, Quentin Tarantino czy Jon Favreau nierzadko występują ze sporym powodzeniem w filmach i serialach. Do tego grona można także zaliczyć Romana Polańskiego.

I w końcu musimy przejść do tych aktorów i aktorek, którzy nie sprawdzili się za kamerą. I mamy tu kilka dużych nazwisk takich jak Natalie Portman, która w 2015 roku nakręciła kiepską Opowieść o miłości i mroku. Ryan Gosling również nie popisał się przy słabym filmie Zaginiona rzeka (2014). Kevin Spacey zadebiutował jako reżyser marnym Białym aligatorem (1996), ale w Wielkim życiu (2004) poszło mu znacznie lepiej, gdy zagrał w nim piosenkarza Bobby’ego Darina. Nawet Jack Nicholson wyreżyserował trzy filmy (Jedźmy przed siebie, Idąc na południe i Dwóch Jake'ów), które nie były dobre. Z kolei Eddie Murphy zakończył swoją reżyserską przygodę na jednej słabej produkcji – Noce Harlemu (1989). Nie lepiej poradził sobie za kamerą Laurence Fishburne – Raz w życiu i serial Bronzeville przeszły zupełnie bez echa. Również Kiefer Sutherland próbował szukać swojego szczęścia w Hollywood jako reżyser. Ostatni skok (1997) nie osiągnął sukcesu, a praca nad drugim filmem pt.: Kobieta potrzebna od zaraz (1999) był dla niego tak wielkim rozczarowaniem, że podpisał go pseudonimem Alan Smithee zamiast swoim nazwiskiem. A z polskich przykładów możemy wymienić Cezarego Pazurę, którego kariera reżyserska skończyła się na beznadziejnym Weekendzie (2010). Wszystkich tych aktorów łączy to, że nie powrócili już za kamerę w żadnej nowej produkcji. Tylko Fishburne wskrzesił serial Bronzeville, ale mało kto o nim słyszał.

Reżyseria nie jest dla każdego. Nie wystarczy znać jej tylko z perspektywy aktora. Wymaga ciężkiej pracy, sporego doświadczenia, godzin obserwacji i nauki, a także umiejętności organizacyjnych i przywódczych. W przypadku niektórych aktorów połączenie obu karier wychodzi na dobre, dzięki czemu kino wzbogaca się o świetne lub chociaż przyzwoite filmy. A w innych porywają się z motyką na słońce, nie mając zbyt dużego pojęcia, jak wygląda praca po drugiej strony kamery. Zapewne jeszcze wielu aktorów i aktorek podejmie się stworzenia własnych produkcji, ale miejmy nadzieję, że efekt będzie tak spektakularny jak wśród trenerów siatkówki, którzy kiedyś stanowili ważne ogniwo swoich zespołów.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj