Bartosz Obuchowicz o Backdoor - wyjście awaryjne: Tworzenie komedii jest trochę jak matematyka [WYWIAD]
Bartosz Obuchowicz gra jedną z ról w nowym serialu opartym na skeczach Backdoor - wyjście awaryjne. Premiera w Comedy Central już 21 lutego 2022 roku w Comedy Central.
ADAM SIENNICA: Backdoor - wyjście awaryjnie to projekt raczej nietypowy na naszym rynku. Co spowodowało, że zdecydowałeś się przyjąć tę propozycję?
BARTOSZ OBUCHOWICZ: Przede wszystkim lubię wyzwania. Wiedziałem także, że pierwowzór robił furorę w Brazylii. Gdy przeczytałem scenariusz, bardzo spodobały mi się skecze oraz forma. Nie trzymamy się jednej postaci, bo w każdym skeczu gramy kogoś innego. Taki projekt daje więcej możliwości aktorskich. To było dla mnie najważniejsze.
Czym ten serial może się wyróżnić na tle podobnych formatów?
Tematyką. Porusza on kwestie, które w naszych serialach pojawiają się bardzo rzadko. Niektóre były uważane za tabu. Dlatego ta bezpośredniość i przełamywanie granic to coś, co może wyróżnić ten serial i trafić do widza.
Skecze w serialu Backdoor w dużej mierze opierają się na wyśmiewaniu znanej nam rzeczywistości. Może to jest coś, czego polski widz właśnie potrzebuje?
Tak, sam serial podchodzi z dystansem do otaczającej nas rzeczywistości. To coś, co jest potrzebne Polakom. W rozmowach o podobnej tematyce zazwyczaj przytaczam przykład Czechów. Oni ewidentnie potrafią się z siebie śmiać. My mamy z tym problem. W takich sytuacjach przeważnie pojawiają się argumenty, że nie wolno się z nas nabijać, bo to obraza majestatu i tak dalej, ale sami chętnie żartujemy z innych. A Czesi w Pradze zorganizowali wycieczki po miejscach korupcji. Można zwiedzać obiekty, w których miały być domy kultury, a nie powstało nic lub otworzono hipermarket. Oni potrafią się śmiać nawet z korupcji, co dla nas jest niezrozumiałe. Tutaj właśnie leży siła serialu Backdoor, który podchodzi do tego z dystansem, przerysowuje sytuacje.
Czego potrzeba, by polski widz nauczył się śmiać z siebie? Więcej takich produkcji?
Im więcej takich produkcji, tym lepiej. Gdy oglądamy takie rzeczy, jest to w stanie do nas dotrzeć. Dobrym przykładem jest Świat według Kiepskich. Ostatnio słuchałem biografii Andrzeja Grabowskiego, który porusza temat tego serialu. Na początku elity intelektualne naszego kraju uważały tę produkcję za dno. Jednak pomimo tego zyskała ona ogromną popularność i jest kręcona do teraz. Te wspomniane elity po czasie zmieniły zdanie. Zastanawiały się, o co chodzi w tym, że widzowie oglądają ten serial od 18 lat, więc same zaczęły go oglądać - tym razem na serio. Okazało się, że jest fajny, ma drugie dno i potrafi wyśmiać różne zachowania. Nasz Backdoor też ma zadatki, by dotrzeć do widzów. Może nauczyć ich patrzenia na siebie z dystansem.
A to coś, co przydałoby się wszystkim w naszej rzeczywistości.
Jak patrzę na obecne czasy i to, jak wszystko się zmienia, to dochodzę do wniosku, że najlepsze w moim życiu były lata 90. Gdzieś szukaliśmy wówczas tego prawdziwego szczęścia i luzu. Nie było przegięć. Staraliśmy się być jedną wielką rodziną. Nie tak jak teraz, gdy jest między nami jakaś wieczna wojna, a nie dążenie do wspólnego dobra. Nasz Backdoor poprzez skecze, wyśmiewanie zachowań i pokazywanie, że da się to zmienić, bo wystarczy popatrzeć na siebie z dystansem, udowadnia, że możemy znów żyć szczęśliwie.
Najwięksi aktorzy mawiają, że komedia to najtrudniejszy gatunek. A jak ty do tego podchodzisz? Czy na planie zdarza się tak wesoła atmosfera, że nie wytrzymujesz i się śmiejesz?
Jest taka stara zasada filmowa: jak za dużo śmiejemy się na planie, to ten śmiech nie zawsze przenosi się na ekran. Oczywiście czasem sceny są śmieszne i człowiek nie wytrzyma, ale to jest wpisane w nasz zawód - tak jak to, żeby umieć to opanować. Zgadzam się, że komedia jest jednym z trudniejszych gatunków, bo z jednej strony musi być lekka i przyjemna, ale aby taka była, musi też być bardzo precyzyjna. Tworzenie komedii jest trochę jak matematyka. Każdy skecz musi być bardzo precyzyjny i jednocześnie tak zagrany, aby było to naturalne. Interakcje i emocje muszą wystąpić w konkretnych momentach. Wystarczy, że coś pójdzie nie tak - ktoś nie odbije piłeczki na czas - i gag nie zadziała. Jest to praca bardzo wymagająca, ale jednocześnie bardzo satysfakcjonująca, gdy koniec końców widzimy, że widz się śmieje, a nie tylko my na planie. To jest najważniejsze.
A tutaj twardo trzymaliście się scenariusza? Czy było miejsce na improwizację?
Czasem improwizowaliśmy, ale tych momentów nie było wiele. Trzeba było trzymać się założeń. Chodzi o to, by nie zepsuć gagów, bo czasem poprzez improwizację można popłynąć, zyskując jeden dowcip improwizowany, ale tracąc przy tym trzy zaplanowane. Niekiedy były zmiany, ponieważ brazylijski humor nie do końca przenosi się w skali 1 do 1 na nasz. Musieliśmy więc na planie coś podkręcić.
Zakończmy rozmowę trochę popkulturowo. Jaki serial ostatnio cię wciągnął?
Ostatni serial, który mnie tak wciągnął, to był Atypowy na Netfliksie. Bardzo fajna produkcja! Ostatnio wieczorkami z żoną próbuję oglądać Kim jest Anna?, ale często kończy się zasypianiem, bo późno zaczynamy. To dosyć ciekawy tytuł. Netflix i inne portale streamingowe nas pochłonęły, choć uważam, że nie ma teraz takiego luźnego wyboru jak w latach 90., gdy ciągle oglądało się piraty [śmiech]. Z jednej strony mamy platformy, na których możemy wiele rzeczy obejrzeć, ale z drugiej strony ta otwartość nas ogranicza, bo coś, co jest na jednej platformie, nie jest dostępne na drugiej. Nagle jesteśmy ograniczeni, bo wiadomo, że wszystkich platform nie wykupimy. Chyba że naprawdę ma się wystarczająco dużo pieniędzy.