Doktor House - geniusz i egocentryk. Czy można mu współczuć?
W serialu Dr House dostaliśmy jedną z bardziej ekscentrycznych postaci w historii telewizji. Co napędzało House'a i sprawiało, że był jaki był?
Doktor Gregory House to bez wątpienia jeden z najsłynniejszych bohaterów telewizyjnych w historii. Genialny lekarz, a przy okazji egocentryk, dla którego ważniejsze są wyniki w pracy niż ludzkie emocje. Nie obchodzi go to, że ktoś może się poczuć urażony jego słowami czy zachowaniem. Co wpłynęło na takie podejście bohatera serialu Dr House?
Należy zacząć od tego, że House nie miał łatwego dzieciństwa. Przez profesję ojca, który był żołnierzem, dość często podróżował. Poza tym Gregory musiał przestrzegać sztywnych zasad i reguł. To pozbawiło chłopaka możliwości na zdrową, dobrą relację z rodzicem, który powinien być dla niego wzorem do naśladowania. Niestety tak się nie było. I pewnie był to jeden z powodów, przez które bohater zerwał z emocjami w dorosłym życiu. Jako zbroję przywdział strój zimnego, odpornego na wszelkie uczucia intelektualisty. Nie chciał narażać się na cierpienie. Stosując do tego także – bądźmy szczerzy – przemoc psychiczną, stworzył niemal doskonały mechanizm obronny, który odgradza go od innych. Jest to jednocześnie człowiek, który chce poznawać świat, ale za pomocą uczuć jak inny, a wyłącznie za pomocą intelektualnej i chłodnej analizy.
Ciekawe jest to, że Greg łamie wszelkie zasady. Z pozoru robi to, aby pomóc swoim pacjentom. Ma to jednak drugie dno – i tu należy się cofnąć do czasów jego dzieciństwa. Narzucone przez ojca zasady były mało elastyczne. Jednak instynkt samozachowawczy chłopca sprawił, że zaczął je łamać nakazy – nie dlatego, że nie mógłby ich przestrzegać, ale dlatego, że lubił robić na złość swojemu ojcu. I to przeniosło się na jego dorosłe życie. House nie łamie zasad tylko po to, aby uratować pacjentów. Robi to, ponieważ działanie wbrew regułom sprawia mu naprawdę wielką przyjemność. I stąd najprawdopodobniej wziął się wielki konflikt z ojcem – House nie potrafił wybaczyć cierpienia, jakie ten zafundował mu w dzieciństwie, narzucając surowe reguły i bezwzględnie ich przestrzegając.
Dlaczego House postanowił zostać lekarzem? Jako nastolatek był świadkiem bezradności personelu szpitala w Japonii. Z braku innych możliwości medycy poprosili o pomoc lekarza, który był Burakuminem, czyli potomkiem klasy społecznej, uważanej za zdegenerowaną (reszta społeczeństwa japońskiego niezwykle nimi pogardza). Główny bohater serialu zrozumiał, że człowiek jest akceptowany wtedy, gdy ma rację. A House chce być akceptowany! I tu znowu cofamy się do jego dzieciństwa. Bohater nie czuł się doceniany przez swojego rodzica, więc gdy zyskał uznanie jako lekarz, chce zrobić wszystko, aby je utrzymać.
House to z pozoru człowiek, który za nic ma ludzkie życie. Oczywiście jest to błędne spostrzeżenie. Zależy mu na życiu innych – jest przecież lekarzem. Nie zwraca jednak uwagi na to, jak odnosi się do pacjentów. Uważa innych za głupszych od siebie i czuje się w obowiązku im o tym ciągle przypominać (relacja z jego głównymi podwładnymi ociera się wręcz o mobbing). A żeby zdobyć (nawet nie jego sympatię, bo to niemożliwe) jego szacunek, należy wykazać się niesamowitą inteligencją. Przez to nie dopuszcza innych osób do siebie, a oni nie zapraszają go też do swojej sfery prywatnej. Wilson, teoretycznie jego najlepszy przyjaciel, w jednym z odcinków celnie zauważa, że dla House'a liczy się tylko rozwiązanie zagadki. Nie jest jak inni lekarze, którzy mają tzw. kompleks mesjasza i wydaje im się, że są jak Superman. Nasz główny bohater, traktując przedmiotowo bliskie mu osoby i pacjentów, staje się człowiekiem niezwykle samotnym. To cena, którą jest gotów zapłacić, aby być wyjątkowy – przynajmniej według samego siebie.
Nie można dobrze scharakteryzować House'a bez wspominania o bólu. House stale bierze Vicodin, od którego jest uzależniony. Ważną cechą tego leku jest to, że tłumi uczucie bólu, jednak całkowicie go nie eliminuje. Bohater zmaga się z wielkim cierpieniem, więc nic dziwnego, że nie tryska optymizmem czy życzliwością. Cuddy celnie stwierdziła, że doktor bierze ten lek, aby stłumić ból nie tylko fizyczny, ale i psychiczny. Gdy jest pod ich wpływem (mówiąc wprost: jest naćpany), łatwiej mu się nie przejmować losem innych, dzięki czemu nie spada mu z twarzy maska zimnego jak głaz egocentryka. Życie w ciągłym bólu to jedna z cech charakterystycznych głównego bohatera serialu. Dzięki temu może pokazać się światu jako wyjątkowy, niezwykle inteligentny człowiek. Wiąże się z tym też ciekawa historia z 5. sezonu. House zmienia Vicodin na Metadon, który całkowicie uśmierza ból. Lekarz zmienia więc i swoje podejście – zwraca się do kolegów czy pacjentów z większym szacunkiem. Ma to jednak swoją cenę. Ból w połączeniu z Vicodinem wzmacniał u niego możliwość ocenienia sytuacji na chłodno. Lekarz pozbawiony bólu jest mniej ostrożny i popełnia błąd. Po tym zdarzeniu wraca do nałogu. Woli cierpieć niż być normalnym, zwyczajnym, nie daj Boże, przeciętnym człowiekiem. Bo przeciętność to coś, czego House naprawdę nienawidzi. Uważa, że ból sprawia, że jest tak wyjątkowy. Jest to więc człowiek niezwykle niebezpieczny - nie dla otoczenia, a dla siebie samego. I nie ma zamiaru słuchać argumentów dotyczących tego, że tak naprawdę się niszczy.
Wróćmy więc do pytania – dlaczego Greg został lekarzem? Bo miał świadomość, że gdy będzie potrzebny, ludzie będą go akceptować bez względu na to, kim jest, skąd pochodzi i co sobą reprezentuje. Takim osobom jak on, czyli geniuszom, daruje się wiele rzeczy – każde dziwactwo, które u normalnego człowieka wywołałoby niepokój. House to geniusz, nie ma co do tego wątpliwości. A to w połączeniu z autodestrukcyjnym trybem życia i całkowitym wyzbyciem się uczuć, daje nam – nie boję się użyć tego słowa – postać tragiczną. To człowiek, który jest ofiarą własnego życia. Bycie geniuszem ma swoją cenę. Otoczenie House'a ma wielki pożytek z jego intelektu, ale nie ponosi żadnych kosztów. Koszty ponosi sam zainteresowany, który nie chce być tak po ludzku szczęśliwy i zwyczajny.