Eminem - samozwańczy bóg rapu z Detroit wciąż na tronie
Eminem potrafi strzelać słowami najszybciej na świecie. Sylwetkę samozwańczego boga rapu, którego "Lose Yourself" znów szturmuje radiowe ramówki, przedstawia Wam człowiek, który z Eminemem ma relację szczególną.
Panowie poznali się w roku 2001, podczas wspólnego występu na gali rozdania nagród Grammy. Występ podszyty był delikatną kontrowersją, ponieważ Eminem znany był wówczas z licznych docinek w swoich utworach, skierowanych w stronę osób homoseksualnych, dlatego gdy w refrenie piosenki „Stan” na scenie pojawił się grający na fortepianie Elton John, jedni uznali to za wiekopomny moment, inni za hipokryzję. Dla Eltona Johna była to forma obrony młodszego kolegi przed atakami medialnymi i przyklejanymi mu łatkami homofoba, dlatego postanowił wesprzeć Marshalla, proponując wspólny występ. Amerykański raper i brytyjski piosenkarz polubili się tak bardzo, że ten był pierwszą osobą, do której Eminem zadzwonił, prosząc o wsparcie i pomoc w przejściu rehabilitacji odwykowej. Mając podobną historię nadużywania narkotyków, Elton John wydał się mu idealnym mentorem w tym jakże trudnym okresie jego życia; kimś kto zrozumie jego trud, bo sam przez niego przechodził. John przez 18 miesięcy nieustannie kontaktował się z Eminemem, by sprawdzić jak mu idzie i wspierać duchowo, a ich relacja przerodziła się w prawdziwą przyjaźń, którą obaj utrzymują do dziś.
Droga ku polepszeniu jednak nie była prosta, a Eminem musiał wielu rzeczy uczyć się od nowa, nie tylko tego, jak ponownie być szczęśliwym bez wspomagających używek, ale też jak pisać i rapować. Koncerty promujące jego album „Recovery” wydany w 2010 roku, miały być jego pierwszymi występami na żywo przed publicznością, granymi na trzeźwo. W wywiadzie dla 60 Minut przyznał się, że po raz pierwszy widział wśród tłumu twarze i emocje, które wcześniej były tylko rozmytymi plamami. Na albumie otwarcie krytykował też swoje dwa poprzednie wydawnictwa, "Encore" z 2004 roku i "Relapse" z 2009, twierdząc, że te płyty nie liczą się, bo były nagrywane pod wpływem dużej ilości leków i alkoholu i dopiero na „Recovery” poczuł się jak dawny on, jak bokser powracający na ring. Prywatnie Eminem jest wielkim fanem komiksów i przyznał, że i one były dla niego częścią terapii i pomogły mu na odwyku wypełnić pustkę spowodowaną brakiem leków. W roku 2009 zapewne spełniło się jego marzenie i raper sam stał się częścią świata superbohaterów, za sprawą komiksu Eminem/The Punisher: Kill You, w którym ściera się ze słynnym mścicielem Frankiem Castle. Ponoć komiksowa kolekcja Eminema jest naprawdę imponująca, i znajdują się w niej takie rarytasy jak choćby 15. zeszyt Amazing Fantasy z roku 1962, w którym po raz pierwszy pojawia się Spider-Man.
Wyjście z odwyku nie obyło się bez konsekwencji. W tamtym czasie raper zaczął spożywać potężne ilości fast foodów i przytył tak bardzo, że pewnego razu, gdy zamawiał w restauracji burgera, fani nie rozpoznawali go, a jeden miał nawet powiedzieć głośno do kolegi: „To nie może być Eminem, Eminem nie jest gruby”. Zdając sobie w pełni sprawę, że posiada coś, co nazwał „mózgiem uzależnionego”, wiedział, że musi zastąpić czymś nałóg, a skoro jedzenie przynosiło wymierne skutki, raper zaczął intensywnie biegać, pokonując dziennie dystansy kilkunastu mil i chodzić na siłownię. Jego muzyka zmieniła się, stała się bardziej szczera i osobista, a na wydanym w 2013 roku albumie „The Marshall Mathers LP 2” Eminem umieścił utwór „Headlights”, który zadedykował swojej mamie i nazwał ostatecznym i definitywnym nagraniem, podsumowującym ich skomplikowaną relację, w którym otwarcie mówił o tym, że ich konflikt poszedł za daleko, przepraszał za swoje zachowanie, rozliczał się z przeszłością i przyznał, że czuje żenadę za każdym razem gdy słyszy w radiu „Cleanin’ Out My Closet”. W wywiadach mówił też, że dopiero po rehabilitacji zrozumiał ją i poczuł do niej empatię, dostrzegając jak łatwo wpaść w nałóg i zniszczyć całe swoje życie, dokonując błędnych decyzji.
Rok 2013 był dla Eminema dobry, ale mógł być jeszcze lepszy. Reżyser Neill Blomkamp widział rapera jako głównego bohatera swojego filmu Elizjum i zaproponował mu rolę, którą ten niestety odrzucił; Eminem chciał, by produkcja filmu przeniosła się z Los Angeles do Detroit, na co twórcy nie zgodzili się, ostatecznie decydując się na zatrudnienie Matta Damona. O dziwo, aktor był dopiero trzecim wyborem reżysera po Eminemie, zaraz za raperem Ninją z zespołu Die Antwoord. Kto wie, jak wyglądałby film z Eminemem w roli głównej, być może poradziłby sobie lepiej w światowym box office, przyciągając miliony jego fanów do kin. Może jego kariera skręciłaby w kierunku filmów i nie dostalibyśmy „Revival” w 2017 roku i „Kamikaze” niespełna rok później. Być może też, znany z ogromnej determinacji i tytanicznej pracy artysta, sprawnie łączyłby oba zawody, aktora i rapera.
To dzięki tej determinacji Eminem był w stanie utrzymać się w trzeźwości przez 11 lat i osiągnąć w branży muzycznej wszystko, co tylko da się osiągnąć. Liczbą nagród mógłby wytapetować sobie dom i żyć tylko z tantiem i oszczędności do końca świata, ale mentalność odwykowa nie pozwalała mu spocząć na laurach, dzięki czemu wciąż podnosił sobie poprzeczkę. Aktualnie pobił rekord Guinessa w ilości wyplutych słów na minutę, który sam ustanowił singlem „Rap God” pochodzącym z albumu „The Marshall Matters LP 2”. W utworze „Godzilla”, który znalazł się na jego najnowszej płycie, osiągnął zawrotną prędkość 229 słów zarapowanych w ciągu 30 sekund, co przekłada się na 7,6 słów w ciągu jednej sekundy. Przy tak niesamowitych umiejętnościach tytuł „Rap God” przestaje być tylko tytułem, a staje się statusem. W badaniu wykonanym przez parę naukowców, którzy przeanalizowali utwory 99 artystów z różnych gatunków muzycznych, pod kątem liczby użytych unikalnych słów, Eminem znalazł się na pierwszym miejscu, z liczbą 8818 słów. Na drugim miejscu uplasował się Jay Z z 6899 słowami, za nim 2Pac z 6569 słowami, a dopiero na miejscu piątym, legendarny tekściarz Bob Dylan, którego arsenał składał się z 4883 słów. Czy raper zdaje sobie sprawę z tego, że jest pierwszy w takim rankingu, nie wiadomo, gdyż podobno do dziś nie nauczył się obsługi komputera i wzbrania się przed edukacją w tej sferze, gdyż jak twierdzi – „Gdybym nauczył się obsługi komputera, siedziałbym na tym g*wnie cały dzień, czytając komentarze o sobie i doprowadziłoby mnie to do szału”. Jak widać nawet bogowie rapu nie są doskonali.
- 1
- 2 (current)
Źródło: Zdjęcie główne: eminem.com