Galopujący feminizm Harley Quinn, czyli kto się boi Ptaków Nocy
Zdzichu, chodź zobacz, baba przebrała się za chłopa i leje facetów z bejsbola. Jak coś takiego można w kinie pokazywać? Nie lepiej, żeby było, tak jak było? Po co komu takie dziwactwa?
Ptaki nocy pofrunęły do kin, wywołując niemały ferment. Ze swoich jaskiń znów wyszły internetowe trolle, gotowe przyfasolić wszystkiemu, co niesamcze, męskie i patriarchalne. Kobiety szukają każdego sposobu, żeby zniszczyć zaistniały stan rzeczy. Wybrały kulturę i sztukę jako swoje narzędzie zbrodni – w innych dziedzinach życia przecież nie mają szans w starciu z mężczyznami. Jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać obrazy nasączone jadem i feministyczną propagandą. Za mało było im chaosu i zniszczenia, które wywołała Kapitan Marvel. Teraz do akcji posyłają Ptaki Nocy, każąc im rozrywać na strzępy męskie ego. Kobiety ewidentnie chcą naruszyć status quo istniejące od wieków. Na szczęście panie walczą z wiatrakami. Nie są w stanie pokonać swojej natury, która stawia je niżej od mężczyzn, prawda?
Z pamiętnika nienawistnika
W świecie permanentnej poprawności politycznej niebezpieczeństwo czai się prawie na każdym kroku. Wynaturzają nasze postrzeganie świata. Zakłamują rzeczywistość. Pokazują obraz, który nie ma nic wspólnego z prawdą. Próbują usilnie zaszczepić nam swój światopogląd. Zły i niewłaściwy, dodajmy. Wynikiem tego równouprawnienie zamienia się w globalną dominację kobiet, a dywersyfikacja rasowa w eksterminację białych ludzi. Dorzućmy do tego jeszcze homopropagandę i wychodzi nam obraz dzisiejszego Hollywood. To tam znajduje się siedlisko zła, które za punkt honoru postawiło sobie uświadamianie nas na siłę. Na szczęście w służbie naszych ideałów mamy potężną broń. Staroświeckość, tradycjonalizm, konserwatyzm, zasady przekazywane nam z dziada pradziada. Dzięki temu nie jesteśmy bezbronni na polach bitew, czyli forach internetowych oraz w komentarzach pod materiałami medialnymi. Do boju!
Zostawmy na chwilę naszego internetowego nienawistnika i przyjrzyjmy się zjawisku z szerszej perspektywy. Nie ma nic złego w konserwatywnych poglądach politycznych. Każdy może posiadać ideały, jakie tylko sobie zażyczy. Niestety, kryje się tu pewne niebezpieczeństwo, a imię jego brzmi: radykalizm. To wówczas ideały przybierają kształt klapek na oczy i stają się orężem w walce z tym, z czym się nie zgadzamy (niezależnie o której stronie sporu światopoglądowego mówimy). Omińmy jednak szerokim łukiem politykę i skupmy się na kulturze i sztuce. Zaznaczmy jednak od razu, że to paskudne zjawisko nie dotyczy wszystkich fanów popkultury. Można nie lubić Ptaków Nocy za wiele rzeczy. Zbyt prosta fabuła, denerwująca protagonistka, nie ten klimat. Nie ma absolutnie nic złego w podobnej ocenie Kapitan Marvel, nowych Gwiezdnych wojen czy Czarnej Pantery Gorzej, gdy głos w dyskusji zabierają osoby, które danego filmu nie widziały i z racji swojego światopoglądu nie zamierzają go oglądać. W swojej argumentacji nie skupiają się na jego przywarach i atrybutach, rozprzestrzeniając jedynie jad i nienawiść. Niestety, Ptaki Nocy stały się ofiarami galopującego hejtu.
„Kobiety, wszędzie kobiety” – rzeczywistość szowinisty zainteresowanego popkulturą nie należy do najłatwiejszych. W Ptakach Nocy występuje aż pięć pań i każda z nich uposażona jest w atrybuty pozwalające im zdominować każdego napotkanego samca alfa. Siła, zręczność, spryt i inteligencja to nie wszystko. Nasze ptaszki mają również kilka asów w rękawie. Dziewczynom jest bardzo do twarzy z empatią, wrażliwością i dobrym sercem. Czy wyobrażacie sobie oldschoolowego twardziela z lat dziewięćdziesiątych, którego domeną byłaby emocjonalność? Tak zbudowane protagonistki okazały się ością w gardle pewnej części męskiej widowni. Na niektórych forach zarzucono filmowi feministyczną propagandę i źle rozumianą poprawność polityczną. Według tego typu widzów przesłanie jest jasne: zmienienie zaistniałego status quo poprzez marginalizację mężczyzn. Pokazanie siły kobiet, tam, gdzie nie powinno jej być. Propagowanie feminizmu tudzież tytułowej emancypacji. Jednym słowem, obraz został odebrany jako atak w toczącej się właśnie wojnie cywilizacyjnej. Wojnie pomiędzy kobietami a mężczyznami. Słabe wyniki w box office połechtały samcze ego. Atak nieudany, ponieważ widownia nie dała się nabrać na tak tanią i nachalną propagandę. Prawdziwi mężczyźni mają gdzieś filmy, w których kobiety są górą. Panie natomiast nie pójdą na adaptację komiksową. One przecież wolą tanie romansidła i filmy o gotowaniu.
Ptaki Nocy jako remedium na samczą głupotę
Takie postrzeganie filmów i seriali z silną kobiecą obsadą jest już od dłuższego czasu znamienne dla pewnej grupy społecznej. Zjawisko to jest doskonałym tematem dla psychologów i socjologów. Zostawmy jednak dociekania naukowe i przyjrzyjmy się błędom w takim rozumowaniu na przykładzie Ptaków Nocy. Jawią się tutaj trzy zagadnienia, które każą stawiać w wątpliwość krytykę światopoglądowych nienawistników. Po pierwsze, przeciwnicy tego typu produkcji często widzą problem tam, gdzie go nie ma. Świadczyć może o tym to, że wielu krytykantów pozwala sobie na obszerne wywody przed obejrzeniem danego obrazu. Pojawia się więc tutaj założenie oparte o pewien ideologiczny dogmat. Doskonale to pasuje do wizji świata, w którym lewacka propaganda kładzie łapska na przemyśle filmowym. Paliwem dla tego typu komentatorów są fora internetowe, na których dyskutanci napędzają się nawzajem. Starcia pomiędzy zwolennikami poszczególnych ideologii nabierają tam na sile i rozgrzewają do czerwoności każdą ze stron konfliktu. W ten sposób rodzą się radykalizmy, a stąd już mały krok do nienawiści.
Gdyby jeden z drugim zobaczyli Ptaki Nocy, zdaliby sobie sprawę, że nie jest to obraz wycelowany w mężczyzn. Owszem, stawia na kobiecość i siostrzaną przyjaźń, jednak nie ma w tym ani nachalności, ani inwazyjności. Harley Quinn spuszcza lanie wszystkim, niezależnie od płci. W filmie chodzi przede wszystkim o nieskrępowaną i barwną rozrywkę, gdzie dosłownie wszystko może się zdarzyć. W tym momencie przechodzimy do kolejnego problemu. Mamy tu przecież do czynienia z adaptacją komiksu, gdzie na pierwszym planie znajduje się właśnie zespół silnych kobiet. Panie uposażono w niezwykłe atrybuty, a panom nadano przerysowane charaktery. Wszystko to w imię komiksowej konwencji, więc aż dziw bierze, iż ktoś może mieć pretensje o taką, a nie inną estetykę opowieści. Podobną sytuację mieliśmy z resztą przy Kapitan Marvel. Postać protagonistki została wykreowana na silną kobietę – idealnie wpasowującą się w panteon marvelowskich superbohaterów. Znalazła się ona jednak na pierwszym, a nie na drugim planie, a jej nieco krnąbrny charakter rozsierdził szowinistów. Znów dopatrzono się feministycznej propagandy tam, gdzie jej nie było. Ktoś wyraźnie nie mógł zaakceptować faktu, że na czele filmów akcji zaczęły pojawiać się kobiety.
Męskie muskuły i kobiece pupy na pierwszym planie
Paradoksalnie jest to na pewnej płaszczyźnie zrozumiałe. Wszyscy lubimy piosenki, które już słyszeliśmy. Przez dziesięciolecia byliśmy karmieni wizerunkiem protagonisty kina akcji będącym skrzyżowaniem Arnolda Schwarzeneggera z Sylvestrem Stallonem. Takiemu panu testosteron wylewał się uszami, a napięte mięśnie pulsowały 24 godziny na dobę. W jednej ręce trzymał olbrzymią giwerę, a na drugim ramieniu miał zawieszoną kobietę, najlepiej w taki sposób, żeby wyeksponować jej cielesne atrybuty. Tacy bohaterowie wypełniali też karty komiksów, więc nic dziwnego, że młodzi pasjonaci obierali sobie ich za wzory do naśladowania. Kobiety natomiast traktowano bardzo przedmiotowo, sprowadzając je często do roli umilającego oko seksualnego fetyszu. Taka estetyka była bardzo atrakcyjna dla męskich odbiorców popkultury. On silny i mądry – doskonały model do utożsamiania się. Ona – seksowna, miła i uległa – kto nie chciałby mieć takiej kobiety? Na marginesie warto wspomnieć, że tam, gdzie USA pozostawało w tyle, przodowały Chiny. Tamtejsza kultura od dawien dawna akceptowała wizerunek silnej kobiecej wojowniczki. Pierwszą żeńska gwiazdą kina akcji była Pei-Pei Cheng, która w 1966 stworzyła niezapomnianą kreację w filmie Come drink with me. Kto by pomyślał, że to właśnie chińska kinematografia była mekką silnych kobiet?
Hollywood ostatnimi czasy nieco poodwracał wzorce, więc nic dziwnego, że widzowie przyzwyczajeni do pewnego konceptu podnieśli krzyk. Ich świat stanął na głowie, a na dodatek nie wyglądało to tak, jakby sobie życzyli. Mężczyźni nagle stali się mniej doskonali, często słabi i ułomni. Kobiety paradoksalnie nie przeobraziły się w twardzieli w stylu Dwayne’a Johnsona czy Stevena Segala. W najlepszych filmach z damskimi protagonistkami stają się silne, zachowując jednak to, co w kobiecości najważniejsze. Wynikiem tego dostaliśmy dużo bogatsze i ciekawe postaci, niż te, którymi karmiła nas popkultura przez wcześniejsze dziesięciolecia.
Jako przykład użyjmy bohaterek Ptaków Nocy. Harley jest silna i inteligentna, ale przy tym bardzo wrażliwa i wręcz rozczulająca. Czarny Kanarek to najbardziej empatyczna bohaterka opowieści, a Łowczyni w swojej nieporadności jest niezwykle prawdziwa i naturalna. Poprawność polityczna? Absolutnie nie! Współczesne Hollywood sprowadza na ziemię kino akcji. Nikt nie oczekuje oczywiście, żeby takie filmy stały się nagle naturalistyczne i realistyczne. Niech wciąż pływają w odmętach fantazji. Skończmy jednak z pisaniem postaci, tak żeby schlebiały męskiej części widowni. Nadajmy im ludzkich atrybutów, postawmy na humanizm. Pokażmy, że panowie bywają wrażliwi i słabi, a panie zdecydowane i niezłomne. Tak przecież wygląda nasz świat, prawda? Wszystko jest bardzo zróżnicowane. A może liczy się tylko samcza siła?
Popkultura w służbie kobiecości
Ostatnim problemem, który pojawia się w przypadku krytyki Ptaków Nocy, jest sama zasadność walki ze światopoglądem stawiającym kobiety na piedestale. Tak jak ustaliliśmy w poprzednim akapicie, w popkulturze istniała pewna tendencja mająca na celu marginalizowanie pań. Taka, a nie inna polityka biznesowa sprawiła, że lepiej było stawiać na silnych protagonistów, a kobiety pokazywać najczęściej jako ratowane z opresji ofiary. Idąc tym tropem, można postawić tezę, że taki stan rzeczy to nie tylko domena kinematografii. Czy w życiu codziennym panie również muszą zmagać się z nietolerancją i brakiem zrozumienia? Skąd to się wzięło?
Wszyscy wiemy, jak wyglądała pozycja kobiet w starożytności, średniowieczu i kolejnych epokach. Historia nie była łaskawa dla pań. W dawnych czasach zostały one zmarginalizowane przez mężczyzn i sprowadzone często do poddańczych ról. Argument siły fizycznej był kluczem do samczej dominacji. To fizyczna przewaga pozwalała panom brać kobiety gwałtem i zmuszać je do wszystkiego, czego sobie zażyczyli. Taki stan rzeczy ugruntowywał się przez następne epoki. Kolejne wieki umacniały patriarchalny system społeczny, wprowadzając męską władzę na coraz bardziej zaawansowany poziom. Jeszcze w XX wieku pozycja kobiet pozostawiała wiele do życzenia. Jak przezwyciężyć całe wieki uciemiężenia i poddaństwa? Mechanizmy społeczne tak mocno zakorzeniły się w naszym życiu, że współcześni ludzie nadal podświadomie wchodzą w pewne role. To, co niegdyś zostało zapoczątkowane przez męską pięść, przemieniło się w system zachowań, norm i standardów, które wciąż warunkują nasze życie.
Teraz wreszcie coś w tej sprawie ruszyło, w dużej mierze właśnie dzięki popkulturze. Panie w końcu pokazywane są właściwie. Wizerunki kobiet w takich filmach jak: Ptaki Nocy, Kapitan Marvel, Gwiezdne wojny czy Wonder Woman są wyraziste, mocne i interesujące. W wyżej wymienionych obrazach nie ma grama poprawności politycznej. Wręcz przeciwnie – jest droga wbrew głównemu nurtowi i oczekiwaniom męskiej widowni, która przecież stanowi większość fanów takiego kina. Oskarżenia o agresywny feminizm również są wysnute z palca. W powyższych filmach nikt nie stara się dowartościowywać kobiet kosztem mężczyzn. Nikt nie pokazuje płci pięknej jako tej ważniejszej i dominującej. Kobiety zaznaczają swoją obecność w kinie skierowanym do szerokiej widowni. Chcą, by ich głos był słyszalny. Dość z seksistowskim podejściem i schlebianiem gustom mężczyzn. Kobiety mają prawo do zaistnienia w popkulturze wedle własnego uznania. Szczególnie piękne jest to, że coraz więcej produkcji tworzonych jest przez panie. To przecież reżyserki i scenarzystki nadają ton opowieści i dbają o właściwy wydźwięk. To ich punkt widzenia i myśl przewodnia. Wciąż zbyt mało powstaje obrazów pod batutą twórczyń, ale tendencja wzrostowa jest jak najbardziej zauważalna.
Na koniec nieco prywaty, bo temat ważki, a internetowe wywody co poniektórych dotknęły mnie osobiście. W swoim życiu poznałem wiele wspaniałych kobiet. Większość z nich to fantastyczne i inspirujące osoby, idealnie nadające się charakterologicznie na godne naśladowania filmowe heroiny. Stereotypowe ukazywanie pań w kinie i telewizji zawsze kontrastowało z tym, co znam z autopsji. Dlatego obecną tendencję przyjmuję z pocałowaniem ręki. Idzie nowe w popkulturze. Czas na zmiany!
Źródło: zdjęcie główne: Warner