Fenomen filmów świątecznych - czy istnieje patent na film doskonały?
Zrobione zakupy, ubrana choinka i spakowane prezenty. Nie oszukujmy się, czymże są te wszystkie przygotowania, jeśli nie zostaną zwieńczone wspólnym, wieczornym oglądaniu filmu świątecznego? Chociaż widzieliśmy je już wszystkie setki razy, to nie sposób wyobrazić sobie święta bez telewizji.
Boże Narodzenie bez filmów świątecznych to jak święta bez kompotu z suszu - nie każdy je lubi, ale też nikt nie wyobraża sobie ich braku. Coraz częściej jednak, szczególnie ostatnimi czasy, produkcje te zaczynają charakteryzować się bardzo podobnymi schematami. Wydawać by się mogło, że twórcy, produkując nowe dzieła, wpatrzeni są w bardzo konkretne, klasyczne historie. Czy możemy zatem powiedzieć, że istnieje patent na film doskonały?
Tradycja oglądania co roku tych samych filmów działa na zasadzie rytuału, wytwarza w nas poczucie komfortu. Gdy w 2010 roku stacja Polsat zapowiedziała brak Kevina w świątecznej ramówce, mieliśmy idealny dowód na to, że naruszenie tradycji jednoznaczne jest z zaburzeniem poczucia stabilności i przewidywalności świata. Właśnie wtedy społeczność ponad 90 tysięcy fanów Kevina na Facebooku skłoniła stację do zmiany swojej decyzji. Swoją drogą Polsat nigdy tego nie pożałował, gdyż emisja filmu co roku generuje ponad 3-milionową widownię, stając się jednocześnie najbardziej dochodową produkcją w ciągu całego roku.
W przedświątecznej gorączce filmy powstają jak grzyby po deszczu. To tylko potwierdza, jak ogromne musi być na nie zapotrzebowanie. Coraz trudniej jednak zaskoczyć nas wyjątkową fabułą. Jednak czy aby na pewno jest to wina braku kreatywności wśród twórców?
Moim zdaniem nie. Filmy świąteczne są schematyczne, bo takie mają być. Sięgamy po nie, bo chcemy otrzymać bardzo konkretną historię z bardzo konkretnym przekazem. Z tego też powodu w batalii dotyczącej Szklanej pułapki bronię stanowiska, że nie jest to film świąteczny (co przyznał kilka lat temu sam Bruce Willis). To, że fabuła osadzona jest w okresie świąt, a wątek ten przewija się kilka razy w filmie, wcale nie oznacza, że mamy do czynienia z gatunkiem świątecznym. Te elementy powtarzalne, po które sięgamy, to właśnie składowe filmu świątecznego. Jednak uwaga - ich połączenie nie daje gwarancji sukcesu. Gdyby tak było, to lista hitów nie wyglądałaby co roku tak samo. Znaczna część najnowszych produkcji przechodzi bez echa, zatem z jakichś powodów nadal wybieramy klasyki. Z czego więc powinien składać się film świąteczny, który zapadnie nam w pamięć?
Miłość
Świąteczne komedie romantyczne są chyba najbardziej popularnym gatunkiem, po który sięgamy od listopada aż do stycznia. Wydaje się, że nie ma lepszego połączenia - magia świąt z chwytającą za serce historią miłosną, zakończone happy endem. Wysyp świątecznych produkcji Netflixa jest tego doskonałym przykładem. Kochamy zarówno te całkowicie bajkowe, jak chociażby hit Netflixa Zamiana księżniczek, jak i te, które potrafią mówić o miłości w sposób nieodrealniony, tak bardzo dla wielu drażniący, jak To właśnie miłość czy Holiday, które niezmiennie wzruszają do łez.
Co więcej, widzowie w okresie świąt są na tyle spragnieni miłości, że nie zadowalają się już jednym, klasycznym romansem. Przepisem na sukces okazało się bowiem łączenie wielu różnych historii. Świadczy o tym chociażby olbrzymia popularność komedii To właśnie miłość, która doczekała się swoich „adaptacji” w wielu krajach na całym świecie, w tym w Polsce - po Listy do M. co roku ściągają miliony widzów, a twórcy nadal nie zapowiadają zakończenia serii na trzeciej części. W końcu przecież, zgodnie z tradycją, w święta łatwiej nam mówić o uczuciach i je sobie wyznawać. Łatwiej nam się też przyznać, że nam tej miłości brakuje. Świąteczne produkcje romantyczne dają nam poczucie ciepłego objęcia, w którym możemy się na chwilę schować. Dotykają naszych pierwotnych uczuć, prawdy o naszej naturze. Mówią nam, że mimo przeszkód, wszystko skończy się dobrze. A my w święta, bardziej niż kiedykolwiek, chcemy te słowa otuchy usłyszeć.
Rodzinny humor
To zdecydowanie moja ulubiona kategoria. Bo właśnie tego najbardziej oczekuję od świąt - uśmiechu na ustach i poczucia rodzinnego ciepła. Wielu produkcjom z ostatnich lat brakuje tego elementu - autentycznego poczucia, że to opowieść o czymś ważnym. Wiele z nich wydaje się być jedynie pięknym elementem świąt, jak puste bombki na choince. Najważniejsze klasyki, nawet jeśli były cukierkowate i kończyły się happy endem, to opowiadały o czymś więcej, niż tym, jakie buty wybrać na świąteczny bal.
Pamiętajmy, że jeśli ten wyjątkowy czas ma spędzić wspólnie kilka pokoleń, to ważne, by poruszane tematy oraz żarty były zrozumiałe dla wszystkich. Dlatego tak kluczowy w filmach świątecznych jest uniwersalizm. W końcu ma to być czas spokoju i pojednania, a filmy te produkowane są po to, by łączyć, nie dzielić.
Kategoria humorystyczna jest wyjątkowo trudna, ponieważ granica humoru i kiczu może być dla każdego inna. Przykładem jest chociażby kontrowersyjna komedia Święta Last Minute, której bohaterowie odwołują święta, by polecieć na wczasy all-inclusive. Dla jednych to niezwykle zabawna, ciepła i wzruszająca opowieść o rodzinie i tradycjach - dla innych kiczowaty film z płytkimi żartami.
W podobnym klimacie jest również W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju Rodzina Griswoldów próbująca przeżyć świąteczną gonitwę, nie zatracając siebie, stała się klasyką kina świątecznego. Ciąg fatalnych wypadków jest podobny do tego, który widzimy w Świętach Last Minute. Co ciekawe obydwie pozycje stanowią tak naprawdę satyrę na naiwne wyobrażenie o świętach idealnych. Oglądając te wydarzenia z całą rodziną, nie sposób nie przypomnieć sobie wyścigu po marketach, który jeszcze dwa dni wcześniej uprawialiśmy sami. To, czy nas to rozbawi, to już kwestia indywidualna.
Hokus-pokus
Elfy, skrzaty, wróżki, no i oczywiście Święty Mikołaj. Wbrew pozorom filmy te nie przyciągają jedynie młodocianych. Niezależnie od tego, ile mamy lat, każdy znajdzie coś dla siebie. Dzieci zachwycone są magicznymi bohaterami, a dorośli odrywają się od rzeczywistości. Porzucając całą powagę, dajemy się wciągnąć w świat magii. Najważniejszym aspektem tych filmów jest przecież ich morał. Nawet w Grinch: świąt nie będzie, nazywanym najbardziej „antyświątecznym” filmem, przekaz jest taki, że to dobro i miłość są tak naprawdę w święta najważniejsze. Nawet zatwardziali przeciwnicy świata fantasy łagodnieją w święta, pochłaniając filmy, takie jak Opowieść wigilijna czy Ekspres polarny. Te produkcje pozwalają dostrzec dzieciom to, że święta to nie tylko prezenty i choinka, a rodzicom przypominają, jakie wartości są w życiu naprawdę ważne.
Król jest tylko jeden
Mimo wszystko bezsprzecznym numerem jeden od ponad 17 lat jest Kevin sam w domu. Ogólnoświatowy fenomen komedii o - umówmy się - lekko absurdalnej fabule, co roku przyciąga przed ekrany telewizorów kilka milionów widzów. Co sprawia, że znając na pamięć każdy ruch chłopca i dwójki złodziejaszków, nadal co roku z ekscytacją włączamy Polsat?
Filmy świąteczne zazwyczaj nie są uważane przez krytyków za kino wysokich lotów. Sięgamy po nie najczęściej na zasadzie bajek, by chociaż przez ten jeden wyjątkowy moment w roku przenieść się w inną, lepszą rzeczywistość. Dzięki tego typu produkcjom wracamy na moment do dzieciństwa, do tego, co kojarzy się nam pozytywnie. W filmach świątecznych, bardziej niż o wartość merytoryczną filmu, chodzi o emocje - to jest wspólny mianownik sukcesu wszystkich tego typu pozycji. Dzisiaj problemy, z którymi borykali się rodzice Kevina, rozwiązalibyśmy za pomocą kilku telefonów. Trzeba jednak pamiętać, że świąteczne opowieści mają pewnego rodzaju dyspensę, jeśli chodzi o racjonalność. Nie warto podchodzić do nich zbyt poważnie, ponieważ możemy zacząć tracić najważniejszy przekaz.
Dodatkowo warto wspomnieć, że popularność Kevina w Polsce wydaje się być znacznie większa niż USA. To, co Amerykanie uznali za naciągane, nam zupełnie nie przeszkadzało. W latach 90. Polacy zazdrościli McCallisterom tego, na jakim poziomie żyją. Znaczna część naszych rodaków nie miała za sobą nawet jednej podróży samolotem, zatem niezauważenie dziecka na pełnym chaosu lotnisku nie wydawało się aż tak nieprawdopodobne. Dzięki temu dostrzegliśmy piękno tej historii.
Z oglądaniem filmów świątecznych jest jak ze śpiewaniem kolęd. Co z tego, że wszyscy znamy je na pamięć? Przecież robimy to po to, by pobyć razem. Badania Business Insider z 2019 roku dowiodły, że widzowie, oglądając filmy świąteczne na podobieństwo przeżyć religijnych, doświadczają podczas seansu uczucia rodzinnego ciepła, mocy miłości i razem z bohaterami odkrywają, czym jest dom i wsparcie bliskich. W tych samych badaniach możemy doczytać, że zaledwie w kilku procentach najbardziej popularnych świątecznych produkcji możemy tak naprawdę znaleźć odwołania do religii. Czasami święta to po prostu bardzo dobre narzędzie do opowiedzenia pewnej historii, bo przecież każdy z nas musi się raz na jakiś czas upewnić, że dobro zwycięża, a marzenia zawsze się spełniają.