Polska Marylin Monroe? Raczej Legalna Blondynka. Katarzyna Figura o filmie Chrzciny [WYWIAD]
Katarzynę Figurę na Tofifeście można było obejrzeć w komedii Chrzciny. Porozmawiałyśmy z artystką o dojrzałych aktorkach, jakich filmów kręci się za mało, a także jak zabierała swoje córki na plany filmowe już od maleńkości. Zobaczcie dlaczego zasłużyła dla mnie na miano polskiej Legalnej Blondynki.
Katarzyna Figura to jedno z najbardziej rozpoznawalnych nazwisk w polskiej branży rozrywkowej. Jako dziewczynka zakochałam się w jej występie w filmie Pierścień i Róża z 1986 roku, jednak wielu widzów kojarzy ją z głośnej roli żony „Siary” w kultowej komedii Killer z Cezarym Pazurą.
Często nazywano ją naszą Marylin Monroe. Jednak podczas rozmowy z okazji festiwalu filmowego Tofifest powiedziałam jej, że według mnie o wiele bardziej pasuje do niej miano polskiej Legalnej Blondynki.
W ramach festiwalu filmowego Tofifest obejrzałam film Chrzciny z udziałem aktorki, który podczas tego samego wydarzenia zdobył Złotego Anioła w Konkursie Polskim. A przede wszystkim uznanie widzów, o czym świadczyły energiczne brawa podczas wręczania nagrody. Katarzyna Figura wcieliła się w produkcji w Mariannę, opiekuńczą matkę, próbującą pogodzić rodzinę w dniu ogłoszenia stanu wojennego. Podczas rozmowy duży nacisk położyłam na to, co było dla mnie najbardziej imponujące podczas seansu - mocna i dojrzała rola kobieca.
Warto też wspomnieć o tym, że mimo ogromnych upałów i późnej godziny aktorka nie tylko z ogromną pasją odpowiadała na pytania, ale też chętnie pożartowała po części oficjalnej, co czyni takie rozmowy szczególnie wyjątkowymi.
Film Chrzciny trafi do kin 18 listopada.
Paulina Guz: Chociaż jesteśmy na Tofifeście i powinniśmy rozmawiać o Chrzcinach, to chciałabym zacząć od czegoś innego. Urzekła mnie pani przemowa na MasterCard Off Camera i wydaje mi się, że ma ona wiele wspólnego z rolą Marianny. Powiedziała pani wówczas, że kobieta w świecie filmu może zniknąć i w pewnym wieku staje się niewidoczna dla innych. Jednak pani udało się tego uniknąć. W jaki sposób?
Katarzyna Figura: Mimo wszystko to tylko mój przypadek. Częściej dzieje się tak, że z wiekiem kobiety stają się marginalizowane, czy wręcz niewidzialne, transparentne. Zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym. Jak w każdym tak i w naszym społeczeństwie trwa pogoń za młodością i pięknem, więc myślę, że dojrzałość w naszym kraju niekoniecznie jest akceptowana, czy dostrzegana i postrzegana jako coś naturalnego, pozytywnego, szlachetnego. A dojrzałość naprawdę może być piękna. Niedawno czytałam wywiad z Helen Mirren, która ma siedemdziesiąt parę lat. Tytuł tej rozmowy brzmiał Wszystko mogę. I to jest jakaś niesamowita odwaga i poczucie wartości.
Według mnie pani bohaterka, Marianna, właśnie to udowadnia. Jest dojrzała, ale jednocześnie barwna, kocha rodzinę, ale też Boga, jak taka Matka Polka potrafi skrzyczeć i przytulić. Czy to nie dowód, że dojrzałe protagonistki mogą być wspaniałe i są w stanie rządzić ekranem?
Absolutnie tak. Problem w tym, że takich filmów powstaje bardzo niewiele.
Powinno być ich więcej?
Oczywiście. Jakub Skoczeń jest współautorem scenariusza, twórcą i reżyserem Chrzcin. To on zaproponował mi tę rolę. Film jest wspaniałą opowieścią i mówi o matriarchacie. Moja bohaterka, Marianna, staje się centralną, a przy tym niebywale silną postacią. Jest motorem wszelkich wydarzeń, ale akurat jej siła tkwi w prostocie gestów, marzeń i dążeń – nadrzędnym celem Marianny staje się ochrona zbiorowości, jaką jest rodzina.
Tyle że takich filmów jak ten jest mało. Szczęśliwie, pojawia się coraz więcej reżyserek płci żeńskiej i za ich sprawą powstaje coraz więcej filmów o świecie kobiecym. Takich produkcji, w których pokazywane i doceniane jest wewnętrzne piękno kobiet, z pewnością będzie jeszcze więcej.
W zeszłym roku nakręciliśmy z debiutującą reżyserką, Karoliną Porcari, krótkometrażowy film zatytułowany Victoria, w którym wcielam się w główną bohaterkę, kobietę pięćdziesięcioparoletnią, odkrywają swoją seksualność, będąc 30 lat w związku. Jest to znak zerwana z jakimś potwornym tabu i świadectwo niesamowitej emancypacji w tym naszym świecie – a na pewno w naszym kraju.
Jestem szczęśliwa. Nie zamierzam kończyć kariery i stać się niewidoczna. Zrobiłam taki teasing, chciałam sprowokować ludzi na festiwalu MasterCard Off Camera swoim wystąpieniem, aby pomyśleli o tym jak traktowane są kobiety w pewnym wieku w Polsce. A są tak, jak gdyby nie miały prawa głosu, prawa wyboru, prawa obecności.
Mnie, jako kobietę, najbardziej w tym przemówieniu dotknęło to, kiedy opowiedziała pani o tym, jak odmówiła zagrania roli narkomanki dającej się upokarzać mężczyznom. Wszędzie jest podobnie, w modelingu, w aktorstwie, czy w innej branży, zawsze mówi się to samo młodym artystkom: „musisz się na to zgodzić, bo to twoja jedyna szansa – nie możesz jej zmarnować, nie wykorzystać”. Więc jak pani znalazła w sobie siłę, by powiedzieć wtedy „nie”?
Tak, to się zwykle wiąże z olbrzymim upokorzeniem i strachem jednocześnie. I dlatego ja nie zagrałam wtedy tamtej roli – bo nie chciałam jako aktorka pokazać kobiety w sposób, który ją stereotypizuje i stygmatyzuje. Nie chciałam też później jako widzka – i kobieta – takiej bohaterki oglądać na ekranie. Nie zgadzam się oczywiście na przemocowe działania względem nas, kobiet, ale tamta filmowa opowieść nie była głosem sprzeciwu, wręcz przeciwnie – historia przede wszystkim pogrążała i naznaczała kobiety.
Kino ma ogromną siłę oddziaływania, dociera do milionów osób, proponowana mi rola była jednoznaczna i jednostronna, więc nie mogłam jej przyjąć. To była po prostu jakaś dzikość w sercu, nie zdawałam sobie wówczas sprawy, mając te 19, czy 20 lat, jakie grożą mi ewentualne konsekwencje. To że mogłabym nie zagrać więcej w filmie po prostu nie przyszło mi do głowy.
Ale pani grożono wiele razy! Chociażby wtedy, gdy była pani w ciąży i wielokrotnie później.
Oczywiście. Potem grożono mi jeszcze, że nie będę więcej grała w teatrze... Te wszystkie chwile są i były bardzo trudne. Z jednej strony wydaje mi się, że nie mam już siły na walkę, a jednocześnie, to jest właśnie fantastyczne w tym zawodzie, że nawet nie wiesz kiedy i skąd przychodzi kolejne wyzwanie. Ja nie stoję w miejscu. Nigdy nie stałam. Dlatego gdy dopada mnie niemoc, wiem że trzeba się zebrać i wyjść wieczorem na scenę – nawet jak wszystko boli, nawet jak nic się nie układa, nawet gdy ktoś powiedział czy napisał coś złego lub krzywdzącego. Zresztą dziś, w czasach Internetu, po prostu to odrzucam – nie mogłabym funkcjonować, gdybym patrzyła na siebie poprzez pryzmat tego, co pojawia się na mój temat w sieci.
Najważniejsza jest integralność i uczciwość, która pozwala pozostać wierną sobie. Przed laty Marek Koterski, z którym wielokrotnie pracowałam, między innymi nad takimi filmami jak Ajlawju i 7 uczuć, powiedział: „aktor musi korzystać z kondycji danego dnia, trzeba to wziąć i nie naginać się do tego, co tam zostało wymyślone, tylko przefiltrować przez siebie. Bolą cię zęby? Wychodzisz przed kamerę i grasz, ale nie udajesz, że cię nie bolą, tylko to przełamujesz”.
Ochrzczono panią „polską Marylin Monroe” – ze względu na urodę. Według mnie do Katarzyny Figury pasuje jednak bardziej określenie „Legalna Blondynka”, ponieważ ma pani w sobie i piękno, i determinację, a także inspiruje kolejne pokolenia kobiet.
Marylin Monroe była niesamowitą postacią, a tytułowa Legalna Blondynka to wspaniała rola Reese Witherspoon. Przed kilkoma laty stałam się też wielką fanką Nicole Kidman, po jej udziale w Wielkich kłamstewkach. Te wszystkie kobiety i postacie, które zagrały są dla mnie niezwykle ważne i inspirujące. Nie ukrywam, że im starsze aktorki, tym ich zawodowe wybory stają się bardziej wymowne, nabierają wartości pozaekranowej. Mówię tu na przykład o udziale Lily Tomlin i Jane Fondy w takim serialu jak Grace i Frankie.
Właśnie, a czy nie wydaje się pani, że kino więcej wybacza dojrzałym mężczyznom niż kobietom? Na przykład kurze łapki są seksowne, ale tylko u płci męskiej.
Tak, ale myślę, że to wszystko jest przełamywane. Proszę zwrócić uwagę, chociażby we wspomnianej serii Grace i Frankie, na to jak grają Jane Fonda i Lily Tomlin – a zresztą tu nie chodzi tylko o ich grę: jak one są różne, jak są barwne, seksowne, romantyczne, rozbite. To jest niewyczerpana inspiracja.
Serial Grace i Frankie poleciała mi moja siedemnastoletnia córka, która oglądała go ze swoimi znajomymi. Ale Jane Fonda była już moją idolką, kiedy zaczynałam studiować aktorstwo, z kolei Lily Tomlin poznałam dopiero na planie filmu u Roberta Altmana. Obiecałam córce, że obejrzę serial, ale tak naprawdę wciągnął mnie za sprawą właśnie tych dwóch niesamowitych kobiet obsadzonych w rolach głównych. To nie są jakieś niewidoczne babcie od podawania obiadów, ale ciekawe, pełne skrajnych emocji osobowości. Inny doskonały przykład to wspomniana wyżej Helen Mirren, jej dorobek i dokonania, szczególnie te z ostatnich lat... A teraz na ekrany polskich kin wejdzie nowy film z Emmą Thompson. To są wszystko fantastyczne, dojrzałe kobiety, które nie dają za wygraną.
Na gali z okazji rozpoczęcia festiwalu Tofifest największe brawa dostały właśnie dwie dojrzałe aktorki (Anna Seniuk i Emilia Krakowska), które przyszły w pięknych, barwnych strojach. Byłam wzruszona, gdy odbierały nagrody.
Tak, to wspaniałe aktorki. I wspaniałe, piękne kobiety.
Ostatnie pytanie: a czy to za pani namową córka poszła na reżyserię?
Sama wybrała ten kierunek. Nie ukrywam, że córki od dnia narodzin towarzyszyły mi na planach filmowych – zabierałam je ze sobą wszędzie, gdziekolwiek zawodowo mnie pokierowało: nieważne Warszawa czy Hongkong, one zawsze były przy mnie. Oglądały garderoby, kulisy teatru, plany filmowe. Sztuka, film, teatr od początku były im bliskie, oczywiście im stawały się starsze, tym mocniej zaczynały zgłębiać kulturę na własną rękę. Jedno pozostało niezmienne – były i są moimi wiernymi widzkami.
Odpowiadając na pani pytanie, zupełnie nie miałam wpływu na wybór kierunku studiów mojej córki, po maturze po prostu oznajmiła mi, że zamierza zdawać na reżyserię. Nie było to dla mnie zaskoczeniem, także z tego względu, że wcześniej bywała i pracowała na różnych festiwalach jako wolontariuszka. Zresztą tu do Torunia na Tofifest przywoziłam ze sobą córki wielokrotnie w przeszłości.
Czyli zapewne już niebawem zobaczymy i jej film na Tofifeście?
Bardzo bym tego pragnęła.