Każdy ma w sobie Paździocha
Ryszard Kotys zbliżając się do siedemdziesiątki, wykreował jedną z najważniejszych postaci, jeśli chodzi o polskie seriale komediowe – Mariana Paździocha.
Karwasz twarz, czyli narodziny „Paździochowszczyzny”
Marian Janusz Paździoch, a właściwie Marian Janusz Heinrich Gottlieb Paździoch von Bibersztajn (z bierzmowania Patryk) – przebiegły handlarz damską bielizną, „stary, dobry wróg” Ferdka, mąż „złej kobiety” Heleny, przez wiele lat również ojciec „w stanie spoczynku” Janusza Mariana (poznał go w 541. odcinku Świata według Kiepskich). Miłośnik wódki, ministrant, były ORMO-wiec i tajny współpracownik SB, latarnik, jazzman, erotoman, złodziej papieru toaletowego oraz żarówek z „prywatnej publicznej” toalety oraz mistrz elokwencji, który przeżył niezliczoną ilość zawałów. Postać Paździocha ciężko zamknąć wyłącznie w ramach łysego starszego faceta z kilkudniowym zarostem, którego Ferdek nazywa „wrzodem na zdrowym organizmie narodu”. Ten jegomość wzbudza bowiem sympatię pomimo okropnego charakteru, który w naturalny sposób powinien go deklasować z roli bohatera pozytywnego. Zaraz! Przecież Marian Paździoch to człowiek wielowymiarowy, stanowiący lustro narodowe, w którym Polacy mogą zobaczyć swoje grzeszki.
– Lustereczko Paździochowe, powiedz przecie, kto najlepszy charakter ma na świecie? – pyta typowy Kowalski.
– Na pewno nie ty, karwasz twarz – odpowiada lustro głosem Paździocha.
Tak rodzi się zjawisko „Paździochowszczyzny”. Polega ono na okazywaniu sympatii pozornie negatywnej postaci, ze względu na podobieństwo do nas samych. Może wtedy, gdy oglądamy powtórki Świata według Kiepskich i śledzimy losy naszego bohatera, ma miejsce akt autorefleksji? Może to wtedy uświadamiamy sobie, jak często aureola spada nam z głowy? Paździoch bywa prostakiem, intelektualistą, gościem, któremu nie chce się podać ręki, ale też człowiekiem, do którego czuje się respekt. Jest w każdym z nas – mały, zawistny, żywcem wyjęty z „Modlitwy Polaka” w Dniu świra, a jednocześnie mający w sobie jakąś tajemnicę („Pan jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wie…”) i (uwaga!) dobro. Przypomnijmy sobie Mariana klejącego model samolotu bądź opowiadającego o marzeniu dotyczącym rejsu dookoła świata. Dorzućmy do tego paździochowe odwiedziny u Ferdka z flaszką wódki nocą. Pomimo wzajemnej niechęci, potrafili siąść razem do stołu w kuchni Kiepskiego i dyskutować na różne tematy, nierzadko w refleksyjnym tonie. Pan Paździoch to wszak bystra persona, która potrafi doskonale diagnozować zjawiska społeczne, co potwierdzają poniższe cytaty:
– Dzisiaj grubas nie wie, czy ciepło, czy zimno, a jutro pójdzie do urny głosować, i nie dziw się pan, że pojutrze obudzisz się pan w Trzeciej Rzeszy.
– Współczesne życie polega na bezwzględnej walce gatunków i od nas zależy, czy jesteśmy ofiarą, czy myśliwym.
Nawet jeśli to brutalne, to czy nie jest prawdziwe? Marian Paździoch potrafi być wrażliwcem, a jednocześnie twardo stąpającym po ziemi człowiekiem, który mimo podejrzanej przeszłości i opinii dwulicowego, niezbyt sympatycznego gościa, nosi w sobie troskę o świat, w którym żyje. Nic, co ludzkie, nie jest mu obce, podobnie jak nam to, co paździochowe.
Ktoś więcej niż „król epizodów”
Pana Ryszarda Kotysa często określano mianem „mistrza drugiego planu”, co nie jest kłamstwem. Z jakiegoś jednak powodu jego role zapisywały się w świadomości widzów, na co uwagę zwrócił również sam zainteresowany w jednym z wywiadów. Człowiek sprzedający „kota z miasta Łodzi” w Samych swoich, żołnierz sprawujący kontrolę nad rozmowami w budce telefonicznej w Rozmowach kontrolowanych, bileter miejski w Vabanku, członek komisji etyki lekarskiej w Bogach – ta lista jest o wiele dłuższa. Grał w największych polskich teatrach, występował u takich gigantów kina jak Andrzej Wajda, Wojciech Jerzy Has czy Juliusz Machulski. Pracując w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi, zajmował się również reżyserią. Warto wspomnieć, że to on miał grać Ferdka Kiepskiego, w czym jednak przeszkodził mu wiek (odtwórcę roli konsumenta piwa Mocny Full, Andrzeja Grabowskiego, oraz Ryszarda Kotysa dzieliło 20 lat różnicy wieku), a nazwisko jego bohatera pochodziło z piosenki „Na podwórku u Paździocha”, usłyszanej niegdyś przez producentów serialu.
Koledzy wspominali pana Ryszarda jako człowieka bardzo inteligentnego, o ogromnej wiedzy na różne tematy. Uwielbiał piłkę nożną, chętnie też dzielił się anegdotami z planów filmowych. Zwracano także uwagę na jego charakterystyczny złośliwy dowcip. W żartach artysty bardziej jednak chodziło o ironiczną puentę, aniżeli urażenie kogokolwiek, ponieważ aktor prywatnie był osobą empatyczną, pełną ciepła. Zmarł 27 stycznia 2021 roku, w wieku niespełna 88 lat.
PS Polecam powrót do filmu Erratum Marka Lechkiego, gdzie Ryszard Kotys zagrał jedną z głównych ról – ojca Michała (w niego wcielił się z kolei Tomasz Kot). Zarówno ta rola, jak i kreacja Mariana Paździocha są dowodem na to, że na pierwszy plan nigdy nie jest za późno.