Ghibli dało nam jeden z najlepszych filmów solarpunk w historii. Zobaczcie sami
Studio Ghibli to nie tylko uroczy Totoro, ale także roboty, hologramy, latające zamki i fantastyczne sterowce.
Zwykle z terminami „Ghibli” i „Hayao Miyazaki” kojarzą nam się piękne i bajkowe animacje, często promujące ekologię i życie w zgodzie z naturą. Przypominają nam one, że warto doceniać małe, codzienne rytuały, jak dobry posiłek czy rozmowa z najbliższymi. To filmy wzbudzające nostalgię nawet podczas pierwszego seansu, dzięki uchwyceniu jakiejś ludzkiej tęsknoty za prostszymi czasami. Przy czym chodzi nie tyle o konkretną erę (bo w historii ludzkości nie było momentu, w którym wszystko byłoby idealne; każde pokolenie ma własne problemy i wyzwania), co chęć przywrócenia w sobie niewinności i ciekawości dziecka. Nierzadko też, gdy myślimy o Ghibli, przed oczami staje nam przyjazny gigant Totoro, który jest maskotką i logo studia.
Warto jednak pamiętać, że Ghibli ma też drugą stronę. Grobowiec świetlików to wstrząsająca produkcja, którą wiele osób jest w stanie obejrzeć tylko raz w życiu. I prawdopodobnie jeden z najlepszych filmów wojennych na świecie. Księżniczka Mononoke, choć ma praktycznie wszystkie cechy, jakie opisałam wyżej, nie stroni też od brutalności: walki, broń palna, klątwa trawiąca las, przez którą zwierzęta są otulone czarną mazią, przypominającą larwy przyczepione do skóry. Spirited Away także miało momenty, które pewnie niejednemu dziecku przysporzyłyby koszmarów. Sama wizja zamiany rodziców w głodne świnie jest przecież przerażająca i groteskowa. Wśród tych mniej oczywistych skojarzeń są także elementy science fiction, czyli fantastyki naukowej.
Źródło: materiały prasoweElementy science fiction w Lapucie
Hayao Miyazaki kilkukrotnie flirtował z gatunkiem science fiction w swoich filmach pełnometrażowych, jednak były to raczej tylko dodatkowe elementy, a nie podstawa konstrukcji. Na przykład w drugiej połowie filmu Laputa – podniebny zamek z 1986 roku poznajemy tytułowe miejsce, które jest opuszczonym miasteczkiem w chmurach. Bohaterowie znajdują w nim porzuconą technologię, która znacznie wyprzedza ich czasy i mogłaby stać się potężnym atutem w działaniach militarnych. Stworzenie jej było możliwe za sprawą potężnego kryształu, dzięki któremu wyspa jest w stanie unosić się w powietrzu.
Jakie dokładnie elementy science fiction widać w filmie Laputa – podniebny zamek? W pewnym momencie widzimy, jak Muska prowadzi Sheetę do miejsca, z którego można kontrolować całą wyspę. Możemy dzięki temu lepiej przyjrzeć się, co skrywa się w murach miasteczka. Widzimy między innymi pomieszczenie, w którym unoszą się ciemne sześciany z wyrytymi tajemniczymi znakami. W modułach zawarta jest cała wiedza Laputy i informacje na temat ich wybitnej technologii. Muska z centrum dowodzenia jest w stanie komunikować się ze wszystkimi osobami na wyspie, jakby mówił przez głośniki. Potrafi także stworzyć swój hologram, pojawiający się przed rozmówcą, który znajduje się w zupełnie innym miejscu. Władca Laputy może także kontrolować poszczególne fragmenty zamku, dzięki czemu Muska jednym ruchem pozbywa się platformy, na której stoją żołnierze, spychając ich w otchłań. To coś, co nawet współcześnie brzmi dość surrealistycznie i niesamowicie.
Prawdopodobnie największym świadectwem technologicznego zaawansowania Laputy są inteligentne roboty, które zbudowali mieszkańcy. Są potężne i potrafią latać. Jeden z nich na Ziemi stara się ochronić główną bohaterkę. Choć jest uszkodzony, bardzo długo odpiera ataki wojska. To pokazuje, ile mogłaby zdziałać cała ich grupa w pełni swojej sprawności, i tylko pogłębia obsesję Muska. Większość robotów znajdujących się na latającym miasteczku jest uśpiona i czeka na rozkazy. Co ciekawe, Sheeta i Pazu spotykają jednego, który jest w pełni aktywny i przez te wszystkie lata dbał o ogród. Choć ludzie dawno opuścili Laputę, przyroda zaczęła bujnie kwitnąć, a życie całkiem nie zniknęło dzięki licznym zwierzętom.
Nowe szkice Hayao Miyazakiego
Solarpunk w Lapucie i nie tylko
Science fiction to nic innego jak fantastyka naukowa, a w filmie Laputa – podniebny zamek to właśnie zaawansowana technologia zapomnianej cywilizacji odgrywa ważną rolę. Widzimy na ekranie roboty, hologramy, latające statki – przecież Laputa sama w sobie jest jednym z nich! – i potężne bronie wyprzedzające czasy powstania animacji. Zwykle sam projekt podniebnego zamku zalicza się do solarpunku, który jest podgatunkiem science fiction. Dlaczego? Laputa jest samowystarczalna. Przez wiele lat natura i technologia żyły na niej obok siebie w zgodzie. Robot, którego można użyć do walki i zniszczenia, dbał w tym czasie o przyrodę i zwierzęta.
W finale to właśnie masywne drzewo w centrum wyspy i jego korzenie trzymają resztki miasteczka po wybuchu, podkreślając, że nawet w przypadku bardzo rozwiniętej technologii nie możemy zapomnieć o sile przyrody, która jest źródłem życia i może nas uratować. To więc typowy dla studia Ghibli ekologiczny i pacyfistyczny przekaz. Przez te wszystkie lata bowiem opuszczona Laputa miała się dobrze, a technologia i natura żyły obok siebie w symbiozie. Dopiero gdy wrócił człowiek, pragnąc rozkraść wszystkie skarby i całą wiedzę, wszystko zaczęło się rozpadać, zostawiając za sobą tylko nagie korzenie i gałęzie. Trudno się zresztą nie zgodzić z Miyazakim, ponieważ historia wielokrotnie pokazała, że Ziemia pewnie przetrwa, ale ludzie – nie. W dodatku niemal każdy przełom technologiczny niesie za sobą nowe zagrożenia, ponieważ jest wykorzystywany w niekończącej się walce jednego człowieka z drugim o władzę, tereny i zasoby. Współcześnie widzimy to w generatywnym AI, którego przegrzewające się bazy danych już są ogromnym problemem. Tylko co z tego, skoro liczni prezesi, producenci i biznesmeni będą mogli zrobić coś taniej?
Solarpunk często jest odpowiedzią na dystopijny cyberpunk. Przez chwilę w Lapucie mogliśmy zobaczyć, jakby taka przyszłość mogła wyglądać. A jednocześnie ostrzeżono nas zawczasu, że zawsze znajdzie się ktoś taki jak Muska. Zapewne dlatego oryginalni mieszkańcy Laputy postanowili opuścić swoje podniebne królestwo i zejść na ziemię – gdy latasz w końcu za blisko słońca, możesz skończyć jak Ikar. Warto dodać, że elementy solarpunku pojawiły się również w innej animacji studia Ghibli, zatytułowanej Nausicaä z Doliny Wiatru. Klan głównej bohaterki żył w zgodzie z przyrodą, korzystał z odnawialnej energii, potrafił poradzić sobie z Ohmu bez rozlewu krwi i stawiał nacisk na lokalną społeczność. Zakończenie za to daje nadzieję na to, że nawet w beznadziejnej sytuacji, ludzkość wciąż ma szansę się zmienić. „Nausicaä z Doliny Wiatru jest kwintesencją solarpunku, z bezinteresownym i kochającym naturę bohaterem, a także niebezpieczeństwem, które dobrze rezonuje z naszym aktualnym kryzysem ekologicznym” – pisze Lee Hersee w pracy Solarpunk against the climate crisis dla Institute of Art, Design & Technology.
Hayao Miyazaki - nieszczęśliwy twórca, szczęśliwe filmy? Porozmawiajmy o mistrzu
Samoloty w Lapucie
Na szczególną uwagę w Lapucie zasługują jak zwykle projekty statków powietrznych, motyw nie bez powodu przewijający się w wielu filmach studia Ghibli – od latających kocich autobusów (Mój sąsiad Totoro) przez latające domy (Ruchomy zamek Hauru) po tradycyjne samoloty. Firma ojca Hayao Miyazakiego produkowała części do samolotów wojskowych. Sam artysta zanim zaczął malować ludzi, rysował właśnie samoloty i statki. Dlatego w wielu jego dziełach odgrywają ważną rolę. Chociażby produkcja Zrywa się wiatr opowiada historię słynnego inżyniera Jirō Horikoshiego, którego projekty były wykorzystywane przez flotę japońską podczas II wojny światowej.
W przypadku Laputy jest to ważne w kontekście fantastyki naukowej. W animacji można znaleźć wiele niesamowitych projektów samolotów. Nazwa statku powietrznego gangu Doli pochodzi od Ćmy tygrysiej, co może być nawiązaniem nie tylko do zwierzęcia, ale również brytyjskiego samolotu szkoleniowego De Havilland DH.82 Tiger Moth. Wyglądem przypomina ptaka i ma wiele ciekawych szczegółów, na przykład wykorzystuje rtęć do pomiaru temperatury, co pomaga im kontrolować ciśnienie atmosferyczne. Załoga ma także dostęp do małych „Flaptorów”, które są bardziej zwinne i szybkie. Słowem, wszystko zostało bardzo dobrze przemyślane.
Maszyny i instalacje powietrzne w twórczości Hayao Miyazakiego są podparte prawdziwym życiem i nauką. Stały się zresztą dla niego symbolem zarówno wspaniałości, jak i zagłady. W końcu ludzkość tworząc coś nowego, np. latającą maszynę, jednocześnie wynajduje kolejny innowacyjny sposób na samozniszczenie. Artysta wie o tym najlepiej, bo dorastał w cieniu wojny. „Jego pierwszy latający zamek, Laputa, inscenizuje ten problem: to samo źródło energii, które pozwala potężnej konstrukcji unosić się w powietrzu, zasila także jej arsenał bojowy” – pisze Allen H. Johnson w pracy It Must Be Light Enough To Fly.
Fot. Studio GhibliMiyazaki powinien wrócić do sci-fi
Laputa – podniebny zamek to bardzo ciekawa animacja w portfolio Ghibli. Choć zawiera wszystkie klasyczne motywy studia, np. proekologiczny i bajkowy klimat, to w drugiej połowie wkracza całkowicie na tereny science fiction, pokazując nam fantastyczny model latającego miasteczka z zaawansowaną technologią. A elementy świata, takie jak statki powietrzne, zostały stworzone z ogromną dbałością o szczegóły, podpartą wiedzą Hayao Miyazakiego. To szczególnie ważny tytuł, jeśli chodzi o przedstawienie solarpunku w kinie – tematu bardzo aktualnego w obecnych czasach, w których musimy szukać źródeł odnawialnej energii, jeśli tak szybko pozbywamy się innych zasobów. Ta animacja jest dla mnie także świadectwem tego, że Hayao Miyazaki mógłby stworzyć wybitny film science fiction, gdyby chciał. Elementy fantastyki naukowej – zarówno w Lapucie, jak i w Nausicaä z Doliny Wiatru – robią ogromne wrażenie. I dla mnie, jako osoby, która dopiero niedawno obejrzała obie te produkcje, mają w sobie coś oryginalnego i świeżego, co trudno mi znaleźć obecnie w kinie – może dlatego, że solarpunk wciąż jest niszowym podgatunkiem, a ma ogromny potencjał.
Ostatecznym dowodem na umiejętności Miyazakiego, jeśli chodzi o gatunek science fiction, jest dla wielu osób także... zapomniany teledysk i potem krótkometrażowa animacja On Your Mark, które stworzył w trakcie blokady twórczej, jaką napotkał pracując nad Księżniczką Mononoke. W skrócie historia opowiada o dwóch policjantach, którzy odnajdują anielską istotę. Dziewczyna zostaje uprowadzona i zamknięta w laboratorium. Mężczyźni postanawiają ją jednak uratować i wyprowadzić na powierzchnię, choć ziemia w tych czasach stała się niebezpieczna do zamieszkania i ludzkość zeszła do podziemi. Ignorując promieniowanie i ostrzeżenia, udaje im się wypuścić ją na wolność.
Dr Patrick Collins, pisarz popularnonaukowy, nazwał go „najdoskonalszym krótkometrażowym filmem science fiction, jaki kiedykolwiek widział”. I nie jest w tej opinii odosobniony. Fani, zachwyceni On Your Mark, do dzisiaj mają nadzieję, że Miyazaki kiedyś podaruje im jeszcze pełnometrażowy film, który od początku do końca będzie utrzymany w klimacie science fiction. To nie jest niemożliwe, biorąc pod uwagę fakt, że artysta na razie nie myśli o emeryturze (a przynajmniej nie zamierza niczego obiecywać).