Postapokaliptyczna wizja rodem z Diuny, ale to studio Ghibli. Oceniam klasyk [ANIMAFEST 2024]
Pierwszy raz obejrzałam film Nausicaä z Doliny Wiatru. Oto moje przemyślenia.
Choć jestem fanką studia Ghibli, nigdy nie miałam okazji obejrzeć filmu Nausicaä z Doliny Wiatru. Ucieszyłam się więc, gdy zobaczyłam ten tytuł w repertuarze tegorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmów Animowanych ANIMAFEST w Gdańsku. Dobrze, że zdecydowałam się na ten seans! Okazało się, że to jedna z najlepszych pozycji w imponującym portfolio Hayao Miyazakiego, a także jeden z najlepszych postapokaliptycznych filmów w ogóle.
Postapokaliptyczne studio Ghibli
Jednym z wyjątkowych aspektów filmu jest świat przedstawiony. Można się domyślać, że akcja rozgrywa się po wojnie jądrowej. Wiemy, że toksyczny las zajął większość planety i stale się rozrasta, przez co zostaje coraz mniej miejsca dla ludzi. Mamy do czynienia z wieloma pięknymi projektami roślin, ale prawdziwymi gwiazdami są tu owady. Tak, w tej postapokaliptycznej wizji przyszłości to właśnie one stanęły na czele łańcucha pokarmowego. Pamiętam, jak na Diunie zachwycałam się wielkimi czerwiami, które królowały na Arrakis. I teraz towarzyszyły mi bardzo podobne odczucia. Różnica polega na tym, że w filmie Nausicaä z Doliny Wiatru tych niesamowitych stworzeń jest o wiele więcej. Hayao Miyazaki stworzył naprawdę różnorodny, przerażający i piękny świat, jak zwykle dopracowany co do ostatniego listka na drzewie.
Weźmy na tapet Ohmu. To wielkie, zmutowane i niebezpieczne larwy, które zwykle podróżują stadami. Często zostawiają za sobą skorupę, która staje się cennym materiałem rzemieślniczym dla ludzi. Na początku widzimy, jak Nausicaä wycina jej fragment, by zabrać go ze sobą do wioski. Ohmu wyglądają przerażająco i robią ogromne wrażenie, szczególnie gdy nacierają w grupie, zamieniając się w pochód czerwonych świateł. Jednocześnie widzimy w nich przebłyski człowieczeństwa i czegoś mistycznego. A to tylko jedne z wielu niesamowitych stworzeń, pokazanych na ekranie. To, co podobało mi się w nich najbardziej, to fakt, że były jednocześnie obrzydliwe i piękne.
Założę się, że gdy myślicie o studiu Ghibli, przychodzą Wam na myśl baśniowe klimaty, takie jak Mój sąsiad Totoro czy Podniebna poczta Kiki. Nawet te „straszniejsze” tytuły, jak chociażby Spirited Away: W krainie Bogów, mają w sobie coś baśniowego. Nausicaä z Doliny Wiatru jest pod tym względem trochę inna. Jej postapokaliptyczny klimat przywodzi mi na myśl mojego ukochanego Mad Maxa. Mamy skupiska ludzi, próbujące przetrwać wokół bezlitosnej przyrody. W serii George’a Millera była to pustynia i susza, a w filmie Nausicaä z Doliny Wiatru – toksyczne drzewa, rośliny i owady. W obu przypadkach do kataklizmu doprowadził człowiek. I choć uniwersum Mad Maxa jest o wiele bardziej okrutne i kampowe, to sam fakt, że przyszło mi do głowy takie skojarzenie, pokazuje, że mamy do czynienia z trochę innym studiem Ghibli niż zazwyczaj.
Warto wspomnieć, że Nausicaä z Doliny Wiatru nie tylko została wyreżyserowana przez Hayao Miyazakiego, ale powstała także na podstawie mangi jego autorstwa. W filmie przedstawiono wydarzenia z dwóch pierwszych tomów, które dodatkowo zmodyfikowano tak, by opowiedzieć kompletną historię na ekranie. Losy księżniczki zostały najpierw opublikowane na łamach Animage, na którego czele stał wtedy Toshio Suzuki, przyszły współzałożyciel studia Ghibli. To on zauważył potencjał, by przenieść tę historię na ekran. Można więc śmiało powiedzieć, że to Nausicaä z Doliny Wiatru stała się fundamentem dla studia Ghibli, które w kolejnych latach zyskało status jednego z najlepszych na świecie.
Nausicaä z Doliny Wiatru i ponadczasowy przekaz
Postapokaliptyczny świat Fallouta jest znany z frazy „Wojna nigdy się nie zmienia” – i gdy prześledzimy historię świata, zauważymy potwierdzenie tych słów. Trudno uwierzyć, że jakimś cudem ludzie nie widzą znaków zbliżającej się katastrofy. Coś jednak sprawia, że dla każdego pokolenia przyszłość wydaje się daleką wizją, która nigdy nie nadejdzie.
Wspominam o tym, ponieważ Nausicaä z Doliny Wiatru, tak jak wiele innych filmów studia Ghibli, ma pacyfistyczny i proekologiczny przekaz. Widzimy to już w pierwszych minutach, gdy główna bohaterka nie chce zabijać strasznego Ohmu, a zamiast tego znajduje sposób, by zwabić go z powrotem do lasu, który nazywa jego domem. Księżniczka ma także okazję pozostawić na śmierć kobietę, która bezpośrednio przyczyniła się do odejścia jej ojca. A jednak postanawia ją uratować. Tylko dlatego, że ludzkie życie – i właściwie jakiekolwiek – ma dla niej dużą wartość. To zresztą fascynujące, że Ghibli, nawet gdy przedstawia to, do jak złych rzeczy są zdolni ludzie, unika wprowadzania antagonistów na ekran. Dotyczy to nie tylko tego filmu, ale twórczości studia ogółem. Pierwszym lepszym przykładem jest Ruchomy zamek Hauru, w którym nieważne było to, jaka strona wygra wojnę, ponieważ nie było podziału na dobrych i złych. Podobnie Nausicaä nie chce zaprowadzić Doliny Wiatru do zwycięstwa, a skończyć z rozlewem krwi.
Jeśli chodzi o proekologiczny przekaz, jest on dość oczywisty. Mamy zniszczony przez ludzi świat i przyrodę starającą się go uratować. Mamy dwie doliny, które pragną pozyskać potężną broń, a każda z nich jest święcie przekonana, że w ich rękach zostanie użyta właściwie i uratuje planetę. Obie strony są ślepe na fakt, że umiera coraz więcej ludzi. Sami siebie wybijają, zanim zdąży zrobić to za nich toksyczny las, którego uważają za wroga. Nausicaä również słusznie zauważa, że w ten sposób powtarzają błędy swoich przodków – próbując ocalić planetę, używają dokładnie tych samych narzędzi, które zniszczyły ją przed laty. To, jak ważna jest równowaga między człowiekiem a przyrodą, to często poruszany motyw w dziełach studia Ghibli. Był ważny między innymi w Księżniczce Mononoke czy Szopach w natarciu. I z każdym rokiem, gdy kryzys klimatyczny się pogłębia, to przesłanie staje się coraz bardziej aktualne. Nie bez powodu Ziemia była w najlepszym stanie w trakcie pandemii koronawirusa, gdy wpływ człowieka został ograniczony.
Nausicaä to jedna z najlepszych kobiecych bohaterek w ogóle
Nausicaä jest w stanie znaleźć w sobie współczucie zarówno dla groźnego owada, jak i jeszcze bardziej niebezpiecznego politycznego wroga. W świecie, w którym wszyscy desperacko próbują przetrwać, co stępiło ich moralność, główna bohaterka wciąż ma w sobie niesamowite pokłady empatii. Uważam, że takie postacie są bardzo potrzebne na ekranie. Podobnie jak Superman, Nausicaä podtrzymuje w naszych sercach wiarę w człowieczeństwo. Księżniczka z Doliny Wiatru nie tylko pragnie uratować swoich ludzi, ale też powstrzymać rozlew krwi.
Jej pacyfistyczne przekonania nie znaczą, że jest bierną postacią. Przeciwnie, aktywnie stara się rozwiązać zagadkę toksycznego lasu i wielokrotnie ratuje innych przed śmiercią. Co więcej, te wszystkie szlachetne cechy nie sprawiły magicznie, że przestała odczuwać negatywne emocje. Choć Nausicaä ma piękny charakter, to wciąż czuje gniew, smutek i złość. Jest wręcz przerażona tym, co podpowiada jej umysł pogrążony w żałobie po śmierci ojca. To sprawia, że wciąż wydaje się widzowi ludzką postacią, z którą może się utożsamiać. Nawet tworząc największego herosa, nie można zapomnieć o wadach, by wydawał się realny. A studiu Ghibli udało się tego dokonać.
Nie ukrywam, że Nausicaä awansowała na jedną z moich ulubionych kobiecych bohaterek. Interesuje się owadami i przyrodą do tego stopnia, że zaczęła sama hodować rośliny z toksycznego lasu, by przekonać się, czy są w stanie urosnąć nieszkodliwe w czystej glebie. Księżniczka z Doliny Wiatru jest niezwykle zaradna i gdy tylko pojawia się problem, jest pierwszą osobą, która stara się go rozwiązać. Gdy widzi na niebie statek w potrzebie, od razu rusza, by pomóc mu bezpiecznie wylądować. Odciąga też Ohmu od mistrza Yupy. Można jej nawet wybaczyć to, że niczym Naruto próbuje rozmową nakłonić wszystkich do zmiany na lepsze i odłożenia broni. Poza tym, choć bez wątpienia jest silną postacią kobiecą, nie zrobiono z niej wrednej czy szorstkiej osoby. A mam wrażenie, że nawet współcześnie wielu twórców ma z tym problem. Nausicaä to najmilsza osoba pod słońcem! I kocham ją za to, że jest ciepłą, ciekawą i zaradną bohaterką.
To niesamowite, że w momencie, gdy od lat trwa dyskurs na temat tego, jak pisać silne kobiece postacie, Hayao Miyazaki od początku swojej twórczości tworzył je w tak naturalny sposób, jakby na świecie nie istniało nic prostszego – od introwertycznej i pracowitej Sophie przez energiczną i ciekawską świata Kiki. Co zabawne, dzień wcześniej, również na festiwalu ANIMAFEST, oglądałam Starchaser: The Legend of Orin, które zadebiutowało rok po premierze Nausicaä z Doliny Wiatru. I choć świetnie bawiłam się na seansie – wyobraźcie sobie Star Trek Przerobiony od Dema w formie filmu o galaktycznym Jezusie – to sposób przedstawienia kobiecych bohaterek bardzo źle się zestarzał, z przeseksualizowaniem na czele. A nawet współcześni twórcy mają z tym problem i zachowują się tak, jakby postawiono przed nimi niemożliwe zadanie.