Joker: Folie à Deux rozczarowuje, bo taki był jego cel
Muszę stanąć w obronie Joker: Folie à Deux. To jedna z niewielu pozytywnych opinii, które znajdziecie na jego temat.
Joker: Folie à Deux poniósł klęskę w kinach, czego jeszcze kilka miesięcy temu nikt się nie spodziewał. Warner Bros. musi zmierzyć się nie tylko z kiepskimi wynikami box office, ale również z nieprzychylnymi recenzjami krytyków oraz gniewem i rozczarowaniem widzów. Ja jednak z seansu wyszedłem bardzo zadowolony i uważam, że to jeden z najciekawszych i najbardziej pomysłowych sequeli ostatnich lat.
O fenomenie pierwszego Jokera
Pierwszy Joker zadebiutował w 2019 roku. Po premierze stał się nie tylko sukcesem artystycznym i komercyjnym, ale i fenomenem kulturowym. W filmie wyjątkowo realistycznie przedstawiono los jednostki odrzuconej przez społeczeństwo, które nie akceptuje odstępstw od normy i nie wspiera osób wykluczonych. Dzieło Todda Phillipsa to przestroga przed lekceważeniem problemów psychicznych oraz krytyka społeczeństwa i państwa, które nie są w stanie zapewnić systemowego wsparcia osobom potrzebującym pomocy. Niektóre środowiska krytykowały produkcję za gloryfikowanie przemocy, jednak – mimo że w przypadku Arthura Flecka granica między ofiarą i oprawcą zaciera się – działania głównego bohatera nie są przedstawiane w pozytywnym świetle i widz obserwuje tragiczne konsekwencje działań Arthura.
Postać Jokera spotkała się ze zrozumieniem wielu ludzi na świecie. Niektórzy nawet widzieli w nim swojego idola. Joker szybko stał się ikoną, wykorzystywaną na wielu protestach. Ludzie malowali jego wizerunek na ścianach i nosili maski klauna. Stał się symbolem oporu dla wielu osób, które czuły się oszukane i lekceważone przez rząd czy społeczeństwo. I niestety zaczął być również idealizowany przez społeczności o wątpliwej reputacji, m.in. inceli i anarchistów. Istniały obawy, że działania Jokera staną się inspiracją dla osób ze skłonnościami do przemocy. Film spotkał się jednak także z pozytywnym odbiorem ze strony fanów DC, którzy docenili niestandardowe podejście do postaci oraz wiarygodne przedstawienie genezy Księcia Zbrodni. Gdy zapowiedziano kontynuację, fani podeszli do tego z obawami, ale też z nadzieją, że zobaczą, jak Arthur Fleck w pełni przeobraża się w jednego z najsłynniejszych antagonistów w historii.
Dlaczego napisałem tyle o odbiorze pierwszej części? Ponieważ właśnie o tym opowiada Joker: Folie à Deux.
„I don't think we're giving the people what they want”
Fakt, że Joker w ogóle otrzyma kontynuację, nie od razu został dobrze przyjęty. Początkowo spotkało się to z krytyką. Mówiono, że pierwszy film przedstawił kompletną historię, a kontynuacja tylko ją osłabi. Percepcja zaczęła się zmieniać po pojawieniu się plotek, że sequel ma być częściowo musicalem. Ta wiadomość również wzbudziła pewne kontrowersje. Widać było jednak, że dzieło nie powstaje na siłę, a jest na nie pomysł. Nadzieję dawał również entuzjazm Joaquina Phoenixa, który już po premierze pierwszego filmu mówił, że chciałby ponownie wcielić się w Jokera, co było nietypowe, ponieważ aktor słynął dotąd z niechęci do odgrywania tych samych ról. Pierwszy zwiastun także wyglądał obiecująco i spotkał się z pozytywnym odbiorem.
Co więc poszło nie tak? Dlaczego drugi Joker rozczarował fanów? Czemu reżyser tak bardzo rozminął się z ich oczekiwaniami? Od początku taki był plan! I to właśnie czyni Jokera: Folie à Deux tak dobrym i ciekawym filmem.
Joker: Folie à Deux nie jest standardowym sequelem. Choć Todd Phillips kontynuuje historię Arthura Flecka, jest to dla niego tylko narzędzie do rozważań nad sukcesem pierwszego filmu oraz tym, jakie przesłanie widownia w nim dostrzegł. To rozbudowany metakomentarz, który jest też celowym żartem ze strony reżysera.
W jednej z musicalowych wizji Arthur mówi do Lee: „I don't think we're giving the people what they want”. To zdanie jest sednem całego filmu. Taki właśnie był cel Todda Phillipsa. Postawił na artystyczne ryzyko i nie dał fanom tego, czego oczekiwali, a tym był Arthur Fleck jako w pełni ukształtowany Książę Zbrodni. Najnowszy film Phillipsa to opowieść o tym, jak ludzie widzieli w Arthurze kogoś, kim nie jest. Moim zdaniem jest to zgodne z przesłaniem pierwszej części – Arthur staje się w niej Jokerem, bo daje mu to poczucie wolności – może wyrzucić z siebie emocje, które tłamsił całe życie. Nie jest jednak gotów na bycie ikoną, którą stał się, gdy dokonał zabójstwa na wizji. Ludzie nie widzą w nim słabego, odrzuconego człowieka, który pragnie jedynie akceptacji i zrozumienia. Widzą w nim lidera, który postawił się niesprawiedliwemu systemowi. Tak samo wielu fanów zobaczyło w pierwszym filmie genezę legendarnego złoczyńcy, a nie historię odrzuconej osoby, która chciała chociaż przez chwilę zostać dostrzeżona.
W Folie à Deux bardzo istotną postacią jest Lee. Jest ona właściwie reprezentacją wszystkich tych widzów, którzy idealizowali głównego bohatera lub po prostu pragnęli, by w drugiej części dokończył swoją transformację w Księcia Zbrodni. Lee pragnie Jokera, a nie Arthura. To ten pierwszy ją fascynuje. Postać, którą gra Lady Gaga, odchodzi, gdy Arthur odrzuca tożsamość Jokera. Dokładnie tak samo zachowało się wielu fanów pierwszego filmu. Widzieli Jokera, ikonę, a nie człowieka, który kryje się za maską. Todd Phillips świadomie zawodzi oczekiwania widzów, by pokazać im, że idealizują mordercę oraz pragną, by człowiek, który potrzebuje pomocy, dalej pogrążał się w swoim szaleństwie. Reżyser tak naprawdę nie chciał przedstawiać narodzin ikony. Chciał pokazać – tylko i aż – historię zagubionego człowieka, którego inni odrzucili. Dowiedzieliśmy się, do czego takie przypadki mogą prowadzić.
Folie à Deux na przekór światu
Todd Phillips sprzeciwia się również zjawisku fanserwisu oraz temu, że obecnie wytwórnie stawiają na bezpieczne rozwiązania, by nie rozzłościć fanów. Twórca świadomie rzuca odbiorcy wyzwanie, chce go sprowokować. Sztuka ma wzbudzać kontrowersje, skłaniać do przemyśleń, wywoływać emocje, także te negatywne. Todd Phillips i Warner Bros. podjęli ryzyko. Wytwórnia zaufała reżyserowi, który postawił wszystko na jedną kartę, bo takiej szansy może już nie dostać. Firma z bólem liczy straty, a Phillips patrzy na pożar, który wywołał. Czy było warto? Moim zdaniem tak, ponieważ Joker 2 to coś, co praktycznie nie zdarza się już w kinie hollywoodzkim, robionym za duże pieniądze. Nie mamy tu do czynienia z produktem, który jest efektem badań focusowych czy pokazów testowych. Ten film to sztuka w czystej postaci, nieskrępowana niczym wizja twórcy, który chce wejść z widownią w dyskusję, zawalczyć z nią, a nie zaspokoić jej oczekiwania.
Wizja Todda Phillipsa jest moim zdaniem świetna. To samoświadoma opowieść o tym, jak idea często przerasta tego, kto ją stworzył. Joker nie jest osobą, a ideą, którą Arthur niechcący zasiał (zarówno w świecie filmu, jak i naszym, rzeczywistym), i która przetrwała, choć sam się jej wyrzekł. Dopełnia to śmierć Arthura w finale. Ludzie nie cierpią, gdy idole ich rozczarowują. Arthur stał się zdrajcą sprawy, którą sam stworzył. Todd Phillips mówi stanowcze „nie” stawianiu Jokera na piedestale. Pokazuje, że jego działania nie przyniosły uwolnienia, a jedynie krzywdę i cierpienie, a największą ofiarą Jokera jest sam Arthur Fleck.
Choć Folie à Deux nie jest filmem tak dobrym czy szokującym jak pierwsza część, ale jest filmem odważniejszym. Todd Phillips jest tu artystą bardziej świadomym, idzie pod prąd i sprzeciwia się właściwie całemu światu. Postawił się także samemu Warner Bros., które chciało kolejnego hitu i może nawet myślało o przekształceniu tej inkarnacji Jokera w większą franczyzę. Reżyser jednak zrobił to po swojemu, skutecznie zamknął historię, by nie było już możliwości stworzenia następnej kontynuacji. Joker 2 to obok tytułu Matrix: Zmartwychwstania najbardziej samoświadome dzieło hollywoodzkie ostatnich lat. Jest to również film zrobiony ze swobodą artystyczną, jakiej w fabryce snów nie widzieliśmy od dawna i której pewnie, niestety, przez długi czas nie zobaczymy ponownie.