Utrata równowagi: Nel Kaczmarek i Korek Bojanowski o mrocznej stronie showbiznesu [WYWIAD]
Korek Bojanowski i Neil Kaczmarek to reżyser i główna aktorka grająca w świetnym polskim filmie Utrata równowagi. Spotkałem się z nimi we wrześniu 2024 roku podczas Festiwalu Filmowego w Gdyni. Ich produkcja w końcu trafiła na ekrany kin!
Adam Siennica: Jesteś na tegorocznym festiwalu w Gdyni z dwoma filmami [Utratą równowagi oraz Lanym poniedziałkiem]. To dwie zupełnie różne role, które na pewno były niemałym wyzwaniem. Mogłabyś je porównać? Czy któraś z nich była trudniejsza albo wymagała innych narzędzi aktorskich?
Nel Kaczmarek: Staram się unikać słowa „wyzwanie”. To były zupełnie różne role, dwa różne projekty, dwóch zupełnie innych reżyserów. Przy Utracie równowagi miałam okazję rozmawiać z Korkiem długo przed obsadzeniem mnie w roli Majki. Sporo dyskutowaliśmy o scenariuszu, pracy, szkolnych mechanizmach, manipulacji i wielu innych rzeczach. Tymczasem z Lanym poniedziałkiem miałam więcej pracy samodzielnej. Czytałam różne książki, np. Ewy Woydyłło i Clarissy Estes, a także magazyny na temat słowiańskich wierzeń. Zagłębiałam się w wiedzę teoretyczną, zanim weszłam na plan. Praktyka zaczęła się dopiero w trakcie zdjęć. To było znaczącą różnicą w porównaniu do Utraty równowagi, przy której praktyczne przygotowania trwały od początku.
Osadzenie Utraty równowagi w środowisku aktorskim pozwala widzom dostrzec, że zarówno doświadczeni, jak i początkujący aktorzy są przede wszystkim ludźmi. Chyba zdarza im się o tym zapomnieć.
N.K.: Zgadza się. Ludzi często interesuje to, co dzieje się po drugiej stronie. Tymczasem między aktorami a widzami istnieje pewien dystans – w końcu nie znamy wszystkich, którzy nas teoretycznie znają. Myślę, że to był dobry sposób na ukazanie mechanizmów manipulacji.

Korek, jak się reżyserowało prawdopodobnie najlepszą aktorkę festiwalu?
Korek Bojanowski: (śmiech) Dla mnie to jest nieprawdopodobne – Nel jest najlepszą aktorką festiwalu. I co najważniejsze, jest wspaniałą osobą. Nie powiedziałbym, że to ja ją reżyserowałem. Myślę, że razem stworzyliśmy tę bohaterkę.
Nel była bardzo wcześnie zaangażowana w produkcję, bo już na etapie treatmentu, zanim ruszyły castingi. Włożyła w ten projekt dużo serca, zanim jeszcze dostał on dofinansowanie. A jak wiemy, jest bardzo młodą, ale już zajętą aktorką, która dodatkowo studiuje. Mimo to ogromnie się zaangażowała, więc na castingach nie mieliśmy już wątpliwości, kto powinien zagrać tę bohaterkę.
Jeśli chodzi o proces pracy, to z Nel lubimy utrzymywać bieżący kontakt. Zaprzyjaźniliśmy się i bardzo dużo rozmawialiśmy o projekcie. Nel potrafiła do mnie dzwonić, bo coś zobaczyła na szkolnym korytarzu.
N.K.: Czasem w środku nocy! (śmiech).
K.B.: Dokładnie (śmiech). Wiele razy spotykaliśmy się, żeby porozmawiać. Gdy już Nel została wybrana, zorganizowaliśmy zdjęcia próbne, aby uformować odpowiednią grupę i poczuć, że bohaterowie to ludzie, którzy spędzili ze sobą kilka lat. Mam nadzieję, że to się udało.
Jak wspominacie przygotowania do wejścia na plan zdjęciowy?
K.B. To była ogromna praca, w którą włożyliśmy serce. Film powstał przy niskim budżecie i napiętym harmonogramie, więc wiedziałem, że musimy być doskonale przygotowani. Zorganizowaliśmy dwie tury czterodniowych prób – jedne w domu Nel na wsi, a drugie w Warszawie. Chciałem mieć pewność, że każdy wie, kim ta postać jest. Czasami improwizowaliśmy na planie, co też było istotne. Nel była zawsze świetnie przygotowana i bardzo skupiona.
N.K.: Były dni, kiedy nagrywaliśmy po 8–9 scen. Wszystko było zaplanowane co do minuty.
K.B.: Bywało, że brakowało nam czasu na dublowanie ujęć. Tym samym nie mieliśmy nawet technicznych ujęć, co jest bardzo ryzykowne.
Jak kształtowała się ta historia? Inspirowaliście się własnymi doświadczeniami albo zasłyszanymi opowieściami?
K.B.: Bardzo angażował mnie temat wchodzenia w dorosłość, a zwłaszcza pierwszych konfrontacji z rzeczywistością i poświęcenia siebie dla pasji. Wiadomo, aktorzy chcą się spełniać, ale nieraz muszą o to walczyć. Do tego doszedł temat przemocy, który nadał tej historii odpowiednią formę i strukturę.
Rozmawiałem z około czterdziestoma młodymi aktorami i aktorkami – ich opowieści były poruszające i czasem szokujące. To były kilkugodzinne rozmowy. Ciekawe, że Nel pochodzi z pokolenia, które na szczęście nie doświadczyło przemocy. A przecież miała ona miejsce jeszcze pięć lat temu. Zaszły pewne zmiany. Spotkałem się też z ludźmi, którzy byli na próbach bici do krwi. Rzucano w nich przedmiotami, traktowano ich bluzgami i obrzydliwymi słowami. Cieszę się, że ci ludzie rzeczywiście mi zaufali i opowiedzieli swoją historię. Po pierwszej wersji scenariusza widzieli, że ten temat jest przedstawiany z dużą wrażliwością, bez oceniania żadnej ze stron.
N.K.: Korek był otwarty na zmiany w scenariuszu. Zależało mu, by temat manipulacji uwzględniał nie tylko przemoc fizyczną, ale też psychiczną. Dopiero po czasie możemy sobie uświadomić, że pewne sytuacje miały na nas ogromny wpływ. Ciekawe też, że dopiero podczas pracy nad filmem dotarły do mnie pewne sytuacje, z którymi zetknęłam się w szkole czy w pracy. Kluczowe było dla mnie to, że niektóre zachowania są zupełnie niejawne, a jednak odciskają swoje piętno. Dopiero po latach możesz zorientować się, że wcale nie lubisz tego profesora, który miał pełną kontrolę nad waszą relacją, lub w ogóle dojrzeć inną perspektywę – że może przed laty, mniej lub bardziej świadomie, to ty byłeś tym profesorem. Myślę, że z Tomkiem Schuchardtem udało nam się pokazać, że przemoc w białych rękawiczkach może być równie mocna jak ta fizyczna.
Co ważne, casting do reszty postaci trwał dosyć długo. Natomiast dzięki temu mogłam improwizować z każdą osobą na przesłuchaniu. Cały czas zastanawiałam się nad tym, co można zrobić inaczej. Czerpaliśmy z każdej osoby, która pojawiła się na castingu. Było wielu niesamowitych studentów czy absolwentów szkół teatralnych, więc każdy wnosił coś od siebie. Korek utrzymał też bardzo dobry kontakt ze wszystkimi ludźmi, nawet tymi, którzy ostatecznie nie zagrali w filmie, co uważam za ogromnie wartościowe.
Czułam też, że mam wpływ na każde słowo Mai. I na każdy jej ruch. W pewnym momencie nasze głowy zaczęły działać na podobnych obrotach, w podobny sposób i na podobnym odlocie.
K.B.: Tak, „odlot” to jest dobre słowo (śmiech). To była intensywna praca, na którą rzuciliśmy się z pełną pasją i miłością.
N.K.: Na planie byliśmy niczym dwa świry. Takie dwa zwierzęta, które pracowały w ciągłym biegu. Korek może potwierdzić, że ja nie rozmawiałam z ludźmi na planie. Nie miałam z nimi przerw.
Pozostawałaś w roli przez cały ten czas?
N.K.: Tak, właśnie w takim skupieniu. Myślę, że Korek miał podobnie. To nie znaczy, że na planie brakowało towarzyskiej atmosfery – po prostu ja byłam nieco bardziej wycofana.
K.B.: Mam podobne odczucia. Wierzę, że ten film powstał w świetnej, bardzo kreatywnej atmosferze. Mieliśmy znakomitą ekipę i aktorów. Jednak nie wspominam zdjęć jako towarzyskiego okresu. Był dość intensywny i pełny skupienia. Ten film wymagał precyzyjnego przygotowania, abyśmy mogli go dobrze zrealizować. Były całkiem zabawne sytuacje związane z wejściem Nel w rolę. Osoby, które spotkały się z nią po zdjęciach, twierdziły, że dopiero wtedy poznały prawdziwą Nel, a nie Maję.
N.K.: Pamiętam, jak przyszłam na pierwsze próby kostiumowe i zrobiłam prezentację o Mai (śmiech). O tym, co nosi, jaki ma sposób myślenia, co lubi robić w wolnym czasie.
To jest również film o dojrzewaniu studentów. Czy można interpretować przemocową postać Jacka jako metaforę konfrontacji młodych ludzi z brutalną rzeczywistością?
K.B.: Bardzo dziękuję za to spostrzeżenie. Tak, na pewnym etapie scenariusza Jacek był dla mnie postacią niemal demiurgiczną, wyjętą z innego świata. Później to dopracowałem, aby był bardziej przyziemny. Choć nadal postrzegałem go jako moment w życiu Mai, który miał ją głęboko przemienić. Każdy z nas przeżywa coś podobnego – to mogą być różne doświadczenia. Cieszę się, że tak to odczytałeś, bo o to mi chodziło. Osobiście może nie miałem jednego przełomowego spotkania, ale przeżyłem rzeczy podobne do doświadczeń Mai.
N.K.: Jestem niesamowicie wdzięczna za ten projekt i za to, że mogłam być jego częścią. Pokazuje, że wejście w dorosłość nie opiera się tylko na naszych decyzjach oraz perspektywach. Do tego dochodzą ludzie i sytuacje, czasem zupełnie niezależne od nas. Dopiero po czasie możemy zrozumieć, że w ogóle nie mieliśmy wpływu na niektóre rzeczy. O tym jest ten film – o zmianie perspektywy, dochodzeniu do własnych wniosków poprzez nieswoje decyzje i działania.
Często w polskim kinie irytuje mnie wymuszony młodzieżowy slang. U was wszystko brzmi naturalnie. To zasługa aktorów czy twoja, Korek?
K.B.: Pracowaliśmy nad dialogami razem z aktorami. Na pewnym etapie produkcji włączyła się Katja Priwieziencew jako scenarzystka. Podczas prób było dużo improwizacji, co także wpłynęło na naturalność.
Nel, jak szukasz w sobie emocji do odegrania tych najtrudniejszych scen?
N.K.: W szkole nauczyłam się, żeby czerpać z tego, co jest tu i teraz. Faktycznie słucham tego, co mówi do mnie partner, jakie sygnały wysyła nawet najmniejszym gestem. Przy takich scenach zawsze polegam na partnerze. Gdy jestem sama, moim partnerami stają się kamera i ciało. Przykładowo Maja jest często skulona i zmęczona, co buduje jej postać.
K.B.: Podczas zdjęć wyłapaliśmy gest Nel, który potem był często powtarzany. Nazywaliśmy go później „gestem Mai”. Było nim charakterystyczne pocieranie czoła nad brwią. Chcieliśmy pokazać, że ona bardzo dużo procesuje w swojej głowie, a takie gesty to odzwierciedlają.
Macie ulubiony moment z planu?
K.B.: Pamiętam, jak pracowaliśmy nad jedną z moich ulubionych sekwencji aktorskich. Chodzi o scenę, w której Maja jest pijana. Rozmawialiśmy z Nel o tym, jak wygląda upojenie. Powiedziała wtedy, że ludzie często grają pijanych, a tu chodzi o odegranie walki z byciem upojonym. Widać to po tym, jak Maja walczy, by utrzymać się w pionie i stara się uniknąć bełkotu w swoim głosie.
N.K.: Korek początkowo mówił, że nie mogę być aż tak pijana. Odparłam na to: „Stary, ale ja walczę, żeby być trzeźwa!” (śmiech) Później przyznał mi rację. Co ciekawe, mój przyjaciel Jakub zapytał, czy byłam trzeźwa podczas nagrywania tej sceny.
K.B.: (śmiech) Świetnie to ujęłaś. Pijaństwo to walka z pijaństwem, a nie gra niepijanego. Myślę, że to idealna puenta (śmiech).

