Oto wybitny horror Polaka, który musicie poznać, zanim Robert Pattinson nakręci remake
Opętanie niedługo dostanie remake. Co czyni ten horror świetnym i jakie były burzliwe kulisy filmu?
Czy są horrory, które szczególnie zapadły Wam w pamięć? Nie mam na myśli filmów wywołujących śmiech czy obrzydzenie, lecz takie, które naprawdę spełniają swoją pierwotną funkcję – wzbudzają strach i niepokój w kontrolowanych warunkach. Choć bardzo lubię ten gatunek, rzadko trafiam na produkcję, która faktycznie zostaje ze mną na dłużej. Większość tytułów pojawia się i szybko znika w mojej niezbyt dobrej pamięci, bo bazuje na utartych schematach, różniących się jedynie detalami w zależności od podgatunku. Nie oznacza to jednak, że horror jako gatunek jest mniej wartościowy od innych lub sprowadza się jedynie do prostej rozrywki opartej na pobudzaniu prymitywnych instynktów. Dlatego chciałbym przypomnieć Wam – i sobie – jeden z najlepszych horrorów, jakie kiedykolwiek widziałem: Opętanie Andrzeja Żuławskiego z 1981 roku.
Opętanie - wybitny horror Polaka
Opętanie nie jest nowym filmem, ale w ciągu ostatnich dwóch lat przeżywa swoisty renesans, powracając do popkultury, zwłaszcza w Polsce. Przyczyniły się do tego dwa wydarzenia. Pierwszym było ponowne wprowadzenie filmu na ekrany wybranych kin 17 listopada 2023 roku – i to w zremasterowanej wersji 4K. Za dystrybucję odpowiadała firma Reset, dla której był to mocny debiut. Drugie wydarzenie miało charakter międzynarodowy – w 2024 roku ogłoszono, że Robert Pattinson jako producent oraz Parker Finn jako reżyser i scenarzysta planują nakręcić remake kultowego dzieła Żuławskiego. Na razie niewiele więcej wiadomo, a tajemniczości dodaje fakt, że wciąż nie jest pewne, które studio zdobędzie prawa do realizacji. Zainteresowanie jest jednak duże – w kolejce stoją takie marki jak A24, Paramount, Sony, Netflix i Warner Bros. Czy odtwarzanie tak ikonicznego filmu ma sens? To zależy od podejścia.
Punktem wyjścia dla fabuły jest powrót Marka (Sam Neill) do domu po długiej misji szpiegowskiej i odkrycie, że jego żona Anna (Isabelle Adjani) chce rozwodu. Kobieta zachowuje się coraz bardziej irracjonalnie i tajemniczo, co prowadzi go do podejrzeń o romans. Mark zaczyna ją śledzić i odkrywa, że żona nie tylko zdradza go z tajemniczym Heinrichem, ale także ukrywa coś znacznie bardziej przerażającego. W miarę jak obsesja Marka rośnie, Anna popada w coraz głębsze szaleństwo. Okazuje się, że jej zdrada ma nadnaturalny wymiar – ukrywa w obskurnym mieszkaniu dziwaczne, amorficzne stworzenie, z którym zdaje się być w chorobliwym związku. Istota ta stopniowo ewoluuje w coś coraz bardziej humanoidalnego, a relacja Anny z nią staje się zarówno erotyczna, jak i przerażająca. Film stopniowo przechodzi od psychologicznego dramatu małżeńskiego do surrealistycznego horroru, ukazując brutalne emocje, paranoję i destrukcyjną siłę obsesji.
To, co czyni Opętanie tak przerażającym, to jego odrealniona, groteskowa atmosfera, przepełniona szaleństwem. Czuć ją od pierwszych scen, głównie za sprawą niezwykle ekspresyjnej gry aktorskiej głównych bohaterów. Ich negatywne emocje – gniew, rozpacz, przerażenie – nieustannie się przenikają, tworząc poczucie całkowitego rozchwiania. Świat przedstawiony wydaje się pozbawiony kogokolwiek, kto mógłby zatrzymać to narastające szaleństwo. Efekt ten potęgują chaotyczne ujęcia szerokokątnej kamery, która w momentach napięcia dynamicznie krąży wokół postaci, ukazując jednocześnie puste ulice Berlina i klaustrofobiczne wnętrza. Raz widzimy nowoczesne mieszkanie Marka i Anny – uporządkowane, czyste, ale zimne i pozbawione ciepła, przypominające sterylną przestrzeń bezpieczeństwa. W kontrze do niego pojawia się obskurne, zaniedbane lokum w starej kamienicy, niemal całkowicie pozbawione podstawowego wyposażenia. Między nimi rozciągają się opustoszałe ulice Berlina, potęgujące uczucie wyobcowania. Scenografia doskonale wpisuje się w koncepcję przestrzeni liminalnych – miejsc przejściowych, zawieszonych między porządkiem a chaosem, rzeczywistością a koszmarem.

Opętanie – zadziwiające kulisy
Opętanie to film wyjątkowy – nie tylko ze względu na swoją treść i estetykę, lecz także historię powstania. Andrzej Żuławski już wcześniej zasłynął jako twórca kontrowersyjny, m.in. dzięki Diabłu (1972), opowieści o szaleństwie osadzonej w realiach szlacheckiej Polski roku 1793. Film ten wyróżnia się szczególnie tym, że reżyser – mimo braku tradycji horroru w polskim kinie – sięgnął po elementy tego gatunku. Produkcja nie przypadła jednak do gustu ówczesnym władzom i trafiła na listę filmów zakazanych. Nie powstrzymało to jednak Żuławskiego. Na Zachodzie nakręcił Najważniejsze to kochać (1975), a pod koniec lat 70. powrócił do Polski Ludowej, by – już za państwowe środki – zrealizować swoje opus magnum, czyli Na srebrnym globie. Miała to być produkcja z rozmachem, z kręconymi w odległych zakątkach świata scenami, m.in. na pustyni Gobi w Mongolii. Niestety, realizacja zaczęła się przeciągać z powodu braków sprzętowych oraz problemów osobistych samego Żuławskiego. Ostatecznie, decyzją ówczesnego wiceministra kultury i sztuki Janusza Wilhelmiego, produkcja została przerwana, a kostiumy i dekoracje nakazano zniszczyć. Dopiero pod koniec lat 80. film – choć w okaleczonej wersji – ujrzał światło dzienne, zdobywając grono wiernych fanów.
Przerwanie projektu było dla Żuławskiego ogromnym ciosem. Oznaczało nie tylko zaprzepaszczenie dwóch lat twórczej pracy, ale także zamknięcie drzwi do dalszej kariery filmowej w Polsce. Warto podkreślić, że reżyser czuł silną więź ze swoją ojczyzną i to w niej chciał tworzyć. Jednak kraj, który tak bardzo kochał, odrzucił go, skazując na artystyczną banicję. Na trudny okres w jego życiu nałożyły się również problemy małżeńskie. Wieloletni związek z Małgorzatą Braunek zakończył się rozwodem w 1977 roku, co Żuławski przeżył niezwykle boleśnie. Obwiniał byłą żonę za rozpad ich relacji, choć oboje starali się oszczędzić stresu wspólnemu synowi, Xaweremu. Po latach reżyser przyznał: „Spośród aktorek chyba najbardziej kochałem Małgorzatę Braunek”.
Po tych wydarzeniach Andrzej Żuławski popadł w głęboką depresję. Jak sam twierdził, rozpoczęcie pracy nad nowym filmem pomogło mu odsunąć myśli samobójcze. Właśnie dlatego zaczął pisać scenariusz, który następnie rozwijał we współpracy z amerykańskim pisarzem Fredericem Tutenem. W tym celu wyjechał do Nowego Jorku, jednak ostatecznie produkcja przybrała formę koprodukcji francusko-zachodnioniemieckiej (to w tych krajach Żuławski miał najwięcej kontaktów). Producentką filmu została Marie-Laure Reyre, która od razu zaproponowała do głównej roli Isabelle Adjani – wówczas już uznaną aktorkę. Partnerować jej miał równie ceniony Sam Neill. Przy wszystkim nie zabrakło również polskich twórców, ponieważ za kamerą stanął m.in. Andrzej J. Jaroszewicz, a muzykę stworzył Andrzej Korzyński.
Możliwe, że gdyby nie życiowe perturbacje Andrzeja Żuławskiego, Opętanie nigdy by nie powstało. Jak sam wspominał w wywiadzie dla miesięcznika "Film":
Opętanie ma dwa źródła. Pierwsze jest związane z moim życiem osobistym. Niemal wszystko, co trafiło na ekran, wydarzyło mi się naprawdę. Zmyśleniem jest tylko szpiegowska profesja bohatera i warstwa fantastyczna. [...] Drugim źródłem inspiracji były „Sceny z życia małżeńskiego” Bergmana.
Choć Żuławski doceniał film Bergmana, uważał go za nieco nużący i pozostawiający uczucie niedosytu. Pierwotnie akcja Opętania miała toczyć się w Warszawie – Anna miała być robotnicą, a w tle miały dominować czerwone sztandary i propagandowe realia ówczesnej władzy. Z oczywistych względów plan ten okazał się niemożliwy do zrealizowania – polskie władze nie dopuściłyby do nakręcenia takiego filmu.
Opętanie – remake będzie miał trudne zadanie
Niektórzy dostrzegają w Opętaniu wyraźne inspiracje Wstrętem i Dzieckiem Rosemary Romana Polańskiego. Podobnie jak Carol ze Wstrętu, Anna stopniowo pogrąża się w szaleństwie. Istotna różnica polega jednak na tym, że Polański jasno sugeruje, iż wszystkie wydarzenia są wytworem postępującej choroby psychicznej bohaterki. Żuławski natomiast celowo pozostawia granicę między rzeczywistością a halucynacją niewyraźną. Nie potrafimy odróżnić jawy od urojenia – wszystko stapia się w jedno, a rozwój wydarzeń staje się całkowicie nieprzewidywalny.
Ostatecznie Opętanie pozostaje filmem jedynym w swoim rodzaju – połączeniem psychologicznego dramatu, body horroru i egzystencjalnego koszmaru, który nie daje się łatwo zaszufladkować. To kino wymagające, intensywne i często wręcz przytłaczające emocjonalnie, ale dzięki temu tak skutecznie zapada w pamięć. Żuławski stworzył dzieło balansujące na granicy obłędu, w którym niepokój wynika nie tylko z makabrycznych obrazów, ale i z rozedrganej, nieprzewidywalnej narracji.
Czy remake będzie w stanie uchwycić tę unikalną atmosferę? Trudno powiedzieć. Jeśli twórcy postawią na powierzchowną reinterpretację, ograniczając się do warstwy horrorowej bez emocjonalnej głębi, film może zatracić swoją esencję. Z drugiej strony, świeże spojrzenie może odkryć Opętanie na nowo i przedstawić je nowemu pokoleniu widzów. Niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, oryginał Żuławskiego pozostaje dziełem, które wciąż fascynuje, szokuje i – co najważniejsze – autentycznie przeraża.

