Punisher wraca do domu. Co MCU może zrobić lepiej?
Nie tylko Daredevil, ale i Punisher powróci wraz z premierą nowego serialu MCU. Jak sprawić, żeby każdy ten powrót zapamiętał? Jak Marvel może ulepszyć Punishera od Netflixa?
Punisher to jeden z najpopularniejszych antybohaterów w historii komiksów. Frank Castle wyróżnia się przede wszystkim specyficznym kodeksem moralnym. Nigdy nie miał problemu z zabijaniem wrogów i plewieniem kryminalnych chwastów z Nowego Jorku. To postać, która nie ucieka od brutalności i brudnej roboty, której inni bohaterowie by się nie tknęli. Nie ma żadnych supermocy. To po prostu człowiek, który stał się silniejszy za sprawą traumy, przeszłości i żałoby. Siła woli, nieustępliwość i upartość prowadzą go do celu. Pomaga też oczywiście świetne wyszkolenie, posługiwanie się każdym rodzajem broni i osiągnięcie szczytu ludzkiej fizyczności. Frank Castle to postać, która od lat wywoływała dyskusje na poziomie moralnym. Zastanawialiście się kiedyś, czy Batman słusznie postępował, gdy dawał szanse Jokerowi? Po przeciwległej stronie stał Frank, który nie wahałby się przed posłaniem kulki między oczy klauna.
O popularności tej postaci niech świadczy liczba komiksów, gier i filmów, które powstawały z różnymi odtwórcami głównej roli – i to w czasach, kiedy kino superbohaterskie nie święciło jeszcze triumfów, a było postrzegane jako coś gorszego. Mimo tego była to marka, do której postanowiono sięgnąć z powodu jej popularności wśród czytelników. Charakterystyczna biała czaszka Punishera stała się ikoniczna. Umieszczano ją na koszulkach i gadżetach, a policjanci z USA przyszywali ją sobie do mundurów, co wywoływało niemałe kontrowersje i było też wzięte pod uwagę w niektórych seriach komiksowych z tym antybohaterem – co ciekawe, ma być też jednym z motywów w nowym serialu MCU.

Punisher otrzymał też własny serial od Netflixa, który trwał od 2017 do 2019 roku. W głównego bohatera wcielał się Jon Bernthal, ale solowy projekt nie był wcale jego debiutem. Aktor i jego bohater pojawili się najpierw w 2. sezonie Daredevila i od razu skradli serca publiczności. Serial oczywiście zakończono, postać miała odejść do lamusa na zawsze, ale do akcji wkroczyli Kevin Feige i Marvel Studios. Postanowili oni przywrócić część (a niedługo może i pozostałych) bohaterów, którzy debiutowali jeszcze na Netfliksie. Z okazji premiery dwóch pierwszych odcinków serialu Daredevil: Odrodzenie, w którym zobaczymy Franka Castle'a w wydaniu Jona Bernthala, postanowiłem wrócić do produkcji z jego udziałem i przyjrzeć się tej interpretacji postaci. Czy można coś poprawić? A może wystarczy po prostu nie psuć tego, co już było genialne?
Ranking wszystkich odcinków Punishera wg IMDb
Oto ranking najlepszych odcinków z oryginalnego Punishera wg ocen IMDb
Jon Bernthal to najlepszy Frank Castle...
Kiedy ogłoszono, że w rolę Franka wcieli się Jon Bernthal, w sieci pojawiły się różne opinie. Jon Bernthal zasłynął wcześniej przede wszystkim z roli Shane'a w serialu The Walking Dead. Wiele osób uważało (i nadal uważa), że za każdym razem gra tak samo. Owszem, we Franku widać pewne podobieństwa do Shane'a, ale jest to jednak inna postać.
Jon Bernthal to fantastyczny Frank Castle. Idealnie pasuje do twardziela, który nie stroni od przemocy i brutalności, ale zachowuje przy tym żołnierską precyzję i nieugiętą siłę woli. Bernthal do tej roli wniósł też wiele wrażliwości i głębi, która była temu bohaterowi bardzo potrzebna. Monolog Franka na cmentarzu zapadł w pamięć wielu osobom, a dla mnie to jedna z perełek nieco gorszego 2. sezonu produkcji o Diable Stróżu. Jon Bernthal wniósł wiele człowieczeństwa do tej roli i pokazał Franka jako mężczyznę złamanego, pogrążonego w traumie i gniewie, ale jednocześnie nadal troszczącego się o innych i gotowego do ostatecznego poświęcenia. Pięknie to uwypuklały wszystkie sceny z 2. sezonu i jego relacja z Amy, w której prawdopodobnie widział swoją zamordowaną córeczkę. Nie można też zapomnieć o wspaniałej scenie, która miała miejsce podczas wycieńczających tortur bohatera. Miał wówczas wizję własnej żony, która czekała na niego po śmierci.
Jon Bernthal tworzy mieszankę wybuchową z odrobiną nieprzewidywalności. Jego Frank momentami przypomina odklejonego od rzeczywistości szaleńca, którego zachowania nie sposób przewidzieć, a to uatrakcyjnia każdą scenę z jego udziałem. W mojej opinii jest to najlepszy ekranowy Frank Castle. No właśnie... Frank Castle. Ale co z Punisherem? Tu już zaczynają się pewne schody.
...ale czy jest najlepszym Punisherem?
Jednym z naczelnych problemów produkcji spod szyldu Netflixa z bohaterami z komiksów Marvela było to, że wiele z nich wstydziło się swoich korzeni. Nie powiedziałbym tego o Daredevilu. Jako jedyny biegał w absurdalnym kostiumie z rogami lub nakładał szmaty na głowę. Był postacią wprost wyjętą z komiksów. Wiernie oddano jego kodeks moralny, religijność, przeszłość i podejście do rozwiązywania problemów, a także wewnętrzny konflikt z własną brutalną naturą. W przypadku innych herosów nie wyglądało to już tak kolorowo. Iron Fist tylko raz w retrospekcjach założył charakterystyczną maskę, Jessica Jones rzadko korzystała ze swoich supermocy, a Purple Man miał jedynie fioletową marynarkę. Trochę lepiej to wyszło z Lukiem Cage'em, ale i tam było miejsce na poprawki.
Niektórzy twórcy seriali wstydzili się komiksowości. Zupełnie niepotrzebnie. Rozumiem tworzenie przyziemnych, realistycznych i poważnych historii z dużą dozą mroku i brutalności, ale nie do każdego to pasuje. Podobnie postąpiono z Punisherem. O ile jego debiut w Daredevilu był wprost nienaganny i idealnie łączył w sobie pogłębienie psychologiczne tej postaci z wybuchową, brutalną i bezpardonową akcją, to w solowym projekcie pojawiły się już pewne problemy.

Największym z nich był czas trwania sezonu. Netflix wymuszał tworzenie trzynastoodcinkowych seriali, co prowadziło do tego, że spora część z nich była przegadana, ślamazarna i z nierównym tempem, które potrafiło nagle zwolnić, bo okazywało się, że zostało jeszcze parę epizodów do finału. To bardzo zaszkodziło Punisherowi, bo o ile głębia psychologiczna i poruszenie tematów społecznych (jak na przykład traktowanie weteranów w USA i zaniedbanie ich przez władze oraz społeczeństwo) jest bardzo mile widziane, to w przypadku tego serialu powinno iść w parze z akcją. Frank Castle to koleś, który potrafi bez mrugnięcia okiem wystrzelać cały bar pełen Irlandczyków.
W swoim serialu bardzo rzadko też przywdziewał charakterystyczną kamizelkę z czaszką. Nie mam nic przeciwko produkcjom, które skupiają się na tej ludzkiej stronie herosów, ale można z tym przesadzić. To może kontrowersyjne stwierdzenie, ale moim zdaniem prawdziwego Punishera widzieliśmy na ekranie w może w kilku scenach. Głównie w 2. sezonie Daredevila, potem pod koniec 1. sezonu jego osobnego serialu i w ostatniej scenie 2. serii, gdy stał z dwoma ciężkimi karabinami w łapach i mierzył do gangsterów. Takiego ryku żaden inny aktor nie sprzedałby tak wiarygodnie.
Niestety seriale były wyjątkowo niespójne. Próbowały naśladować Kinowe Uniwersum Marvela, co doprowadziło najpierw do powstania osobnych produkcji, a potem do spotkania się herosów w The Defenders. Zabrakło jednak przeplatania tych postaci ze sobą w ich późniejszych odsłonach. Coś takiego dostaliśmy tylko w 2. sezonie Luke'a Cage'a, gdy w jednym z odcinków odwiedził go Danny Rand albo w 1. sezonie Jessici Jones, gdzie istotną postacią był wcześniej wspomniany heros z Harlemu. W innych przypadkach nie było scen, w których spotkaliby się główni bohaterowie. Pojawiały się jak już tylko postaci poboczne, ale też rzadko. To spory minus, ponieważ taka relacja Murdocka i Castle'a była jednym z najlepszych punktów 2. sezonu serialu o Daredevilu. Ich odmienne światopoglądy, kłótnie, ale i niełatwa współpraca w osiągnięciu wspólnego celu. Po raz ostatni widzieliśmy ich obu, gdy Punisher osłaniał Diabła Stróża podczas walki z Ręką. A potem ot tak zniknęli i nigdy nie spotkali się ponownie, choć byli przecież w tym samym mieście i uczestniczyli w wybuchowych i ważnych wydarzeniach. Szkoda, bo to zmarnowany potencjał.

Co MCU może poprawić?
Kinowe Uniwersum Marvela ma w ostatnim czasie problemy z łączeniem produkcji i bohaterów. Nie robi tego już tak dobrze jak przed Avengers: Koniec gry. Wiemy natomiast, że Frank Castle powróci w Daredevil: Odrodzenie i spotka swojego (nie)przyjaciela. To duży plus, niezależnie od wykonania, bo chemia między tymi dwoma aktorami będzie w stanie wygrać nawet z kiepskim scenariuszem.
Marvel Studios bardzo długo wzbraniało się przed stworzeniem produkcji dla dorosłych, ale poczyniono w tym kierunku ważne kroki. Eksperymentowano, aż stworzono hit, który prawdopodobnie ich do tego przekonał, czyli Deadpool & Wolverine. Nie wyobrażam sobie Punishera w wydaniu PG-13. Nie mówię, że jest to niemożliwe, ale byłoby pozbawione esencji postaci i jej ważnych elementów. Szczególnie że to nie nowa wersja bohatera, a ta, którą stworzył Jon Bernthal. Pamiętacie, jak Frank Castle pod wpływem adrenaliny zerwał się z więzów jak dzikie zwierzę i palcami wyłupał oczy swojemu przeciwnikowi? Marvel musi zachować formułę, która do tej pory działała, bo to nie ona była problemem.
Problemem było to, że Punisher nie był w pełni Punisherem. To jedno musi ulec zmianie. Nie chcę po raz kolejny patrzeć na ten sam dylemat Franka, który jest wałkowany w każdej produkcji. Chcę zobaczyć tego Punishera, którego widzieliśmy pod koniec 2. sezonu. Przekonanego o swojej roli w społeczeństwie i wyrywającego nowojorskie chwasty z determinacją i chirurgiczną precyzją. Chcę w końcu zobaczyć wielką białą czachę, której ten nie będzie się wcale wstydzić.

Uważam też, że coś, co uznaję za słabość MCU, w przypadku Punishera może być ogromną zaletą. Chodzi mi o to, że w moich oczach Kinowe Uniwersum Marvela jest aktualnie niezdolne do stworzenia tak rozbudowanego, skomplikowanego i wiarygodnego portretu psychologicznego, który zaprezentowano w dwóch sezonach o tej postaci. I to może być plus. Widzieliśmy już charakterologiczną wiwisekcję Franka Castle'a. Teraz pora na mięcho, którego brakowało w tamtej produkcji. Wiele osób wskazuje bowiem, że ich ulubione interpretacje Punishera to te bardziej nastawione na akcję i pokazujące tego antybohatera jako maszynę do zabijania, której nie da się zatrzymać. W pełni to rozumiem, nawet jeśli wolę spojrzenie, które proponował Netflix. Uważam, że tego właśnie Punisher obecnie potrzebuje. Tego też potrzebuje Kinowe Uniwersum Marvela. Zwięzłej, dorosłej i konkretnej produkcji, o której nikt nie powie, że jest kolejnym "marvelkiem", a filmem z krwi i kości o konkretnym gatunku. Dajcie mi Punishera w filmie akcji a'la John Wick, gdzie Jon Bernthal będzie mógł w pełni popisać się nie tylko zrozumieniem tego bohatera, ale też wyszkoleniem fizycznym. Tym bardziej że w kinie akcji pojawiła się pewna luka po tym, co stało się ze wspomnianym bohaterem w jego ostatnim filmie. To luka, którą ta znana postać pochodząca z popularnego IP może bez trudu wypełnić, jeśli będzie stworzona prosto z serca.
Zapowiedziano już powstanie odcinka specjalnego na wzór Wilkołaka nocą, ale to dla mnie za mało. Fani Punishera długo czekali na jego powrót. Jeszcze dłużej czekali ci, którzy woleli nastawione na akcję podejście do tej postaci. MCU lubi ostatnio żerować na nostalgii. Liczy, że spełnianie marzeń fanów nieco uspokoi ich zszargane nerwy z powodu kolejnych średnich filmów. W tym jednym przypadku wcale bym się nie obraził, gdyby Kevin Feige połechtał wyobraźnię w ten właśnie sposób.

Każdy na tym skorzysta
Od projektu Daredevil: Odrodzenie wiele zależy. Oryginalny serial Netflixa nadal cieszy się wielkim uznaniem. Pokazał, że do superbohaterów można podejść w sposób dojrzały i nierobiący z nikogo debila. Marvel Studios musi teraz udowodnić, że jest w stanie zrobić dokładnie to samo, a wiele ostatnich produkcji było przeciwieństwem tego, co powyżej opisałem. Jeśli jednak to odrodzenie się powiedzie, zostanie otwarta furtka, na której każdy może skorzystać. Najbardziej jednak skorzystają fani, którzy po tylu problemach, kampaniach mających na celu uratowanie ulubionych seriali i długim oczekiwaniu, w końcu będą mogli zobaczyć na ekranie swoich ulubionych herosów.
Ranking wszystkich odcinków Daredevila wg IMDb
A jak w porównaniu wypadły odcinki Daredevila od Netflixa?

