Patryk Vega – pitbull spragniony krwi
Było tak - pudrowali mi czoło w poczekalni pewnej telewizji, bo zaproszono mnie na rozmowę o nowym sezonie popularnego serialu. Przyszedłem wcześniej. Obok mnie siedział elegancko ubrany mężczyzna o okrągłej twarzy. Instruował jakiegoś nieporadnego „karka” z fałdą pod tylną częścią szyi, jak ma zachowywać się w telewizji. Obaj byli łysi.
Od psów do tajniaków
Może Patryk Vega chciał udowodnić, że nie porzucił aspiracji, które sytuują go wyżej niż w wygodnej roli dostawcy taniej rozrywki, a może pieniądz się nie zgadzał, w każdym razie przyszły Służby specjalne i poradziły sobie nieźle. Fabuła tego filmu to, jak reżyser sam wspomina, rozgrzeszenie poprzez terapię szokową (ówcześnie zaczął już kontaktować się ze wspomnianym Pieczonką, który uznał, że tylko Vega dobrze podejdzie do tematu byłych służbowców).
Przybliża nam więc smutnawy krajobraz III RP po likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Vega, jakby z silniejszym wiatrem w żaglach, bardzo dobrze oddał patologię, która narosła wokół tzw. „wojskówki”. Bohaterami są ludzie, którzy nigdy nie wychodzą z ról ciąganych wciąż za sznurki marionetek. Jest też polityk w biało-czerwonym krawacie (analogie są oczywiste), który decyduje się ujawnić swoich mocodawców i zostaje powieszony. Praktycznie każda postać w tym filmie nosi buty mocno ubrudzone złem, ale szuka też odkupienia. Reżyser nie porzuca nadziei, więc postać pułkownika (świetny Janusz Chabior) szuka odpowiedzi u Boga. Sto procent Vegi w Vedze plus coś jeszcze – odważna, ale nieco skondensowana parada teorii spiskowych (co nieco naprawiono w wyświetlanej rok później wersji serialowej). Vega, jak długo poszczące zwierzę, poczuł starą krew.
Pitbull: Redux
Rok później wrócił więc do świata Pitbulla, czyli Pitbull. Nowe porządki. W wywiadach argumentował reanimację tym, że ciekawiło go po prostu, co słychać u starych bohaterów (czemu więc z oryginalnej obsady nie wrócił prawie nikt?). Film został przyjęty nieźle – głównie wśród wyznawców poprzednika oraz sztywniutkich chłopaczków z osiedli. Fani tribali, ulicznego rapu i jęczenia „ale te kobiety bywają zepsute” mogli znaleźć coś dla siebie, a krytycy byli bardzo podzieleni. Plusy filmu to niewątpliwie role Bogusława Lindy jako łotra oraz Piotr Stramowski jako protagonisty, z którego udało się zrobić dopakowanego twardziela (a to tak samo duża sztuka jak zrobienie z Alicja Bachleda-Curuś zimnej suczy). Jeszcze bardziej dopakował swoją twórczość Vega – w niecałe dziesięć miesięcy dostarczył kontynuację, jakby bojąc się, że temat policyjnych psiaków znowu mu wystygnie.
Ach, te złe kobiety
Po premierze „Pitbulla. Nowych porządków” dowiedziałem się od pewnego policjanta, że w 2015 roku 40% funkcjonariuszy przyjętych do policji to były kobiety – tłumaczy. W tzw. weekend otwarcia trzecią część Pitbulla, zatytułowaną Pitbull. Niebezpieczne kobiety obejrzało łącznie 835 265 widzów w całej Polsce. Coraz głośniej mówiło się, że Vega buduje swoiste uniwersum w stylu Marvela – kolejne filmy będą „powracały” postacie z przeszłości (w tym była szansa na Despero granego w pierwszej odsłonie przez Marcina Dorocińskiego), łączyły wątki, rozszerzały świat. Zwykłe PR-owe gadanie, bo ponoć scenariusz kolejnej części nie spodobał się producentom i w drugiej połowie 2017 roku podziękowano reżyserowi za współpracę. Na Facebooku Doroty „Dody” Robaczewskiej zawisła taka oto informacja: Kochani, chciałabym wam oficjalnie potwierdzić, że zagram w kolejnej części Pitbulla! Pojawię się gościnnie na wielkim ekranie w roli kobiety mafii, do której kontrakt podpisałam w sierpniu 2016 roku! Bardzo mi przykro, że reżyser Patryk Vega nie dogadał się z produkcją finalnie. Mam jednak nadzieję, że z nowym reżyserem złapię - podobnie jak z Patrykiem – superchemię. Tę superchemię łapać będzie z Władysławem Pasikowskim, który kilka tygodni temu skończył pisać scenariusz i właśnie rusza ze zdjęciami.
Rozżarzony, czerwony punkt
A Vega wydaje się mieć to wszystko gdzieś, bo może. Realizuje projekty, kręci, występuje w mediach, a międzyczasie w ekspresowym tempie zrobił Czerwony punkt, szorcik filmowy będący dodatkiem do platformy VOD ShowMax. Przygodówkę, w której bohater grany przez Ewan McGregor zostaje w Warszawie wplątany w intrygę kryminalną, można opisać jako prostacką grę platformową, w której trzeba dotrzeć z punktu A do punktu B. Widowiskową, ciekawą, ale kładącą nacisk raczej na popis, a nie klimat. Pomijając jednak wartość artystyczną tej produkcji, nie jest to przecież kino per se, lecz manifest korporacyjny, bowiem ShowMax wyraźnie zaznacza, że może wiele, a dodatkowo: pozwalają sobie na sprowadzenie do Polski gwiazdy takiego formatu jak McGregor. Jest tylko jeden warunek: nazwisko reżysera musi żarzyć się równie mocno.
W wywiadach Vega omija sprawę Pitbulla, jakby pozbył się niechcianego bękarta. Zresztą, po co mu to kulawe psisko, skoro jest co kochać? Botoks, który wchodzi do kin w ten weekend, jest kolejną rundą reżysera w potyczce ze złym, zepsutym światem, który – jak często zaznacza – rozumie bardzo dobrze. Tym razem na warsztacie: koncerny farmaceutyczne i branża medycyny estetycznej. Powracają twarze znane z Pitbulla (Tomasz Oświeciński) czy Służb specjalnych (Janusz Chabior i Olga Bołądź), powraca też groźba, że to wszystko prawda, najprawdziwsza, najświętsza. Jak wyszło? Można sprawdzić już dzisiaj. Jedno jest pewne – marka „Patryk Vega” jest jak Apple, gdy już trochę o niej zapominasz, wraca z przytupem.
- 1
- 2 (current)
Źródło: zdjęcie główne: Facebook Patryka Vegi