Peter Jackson- wielki władca kamery skończył 60 lat
Oglądając King Konga jako dziewięciolatek, nie spodziewał się, że kiedyś sam wyruszy na filmową Wyspę Czaszki, reżyserując kolejne przygody ulubionego bohatera. Bestsellerowe powieści J.R.R Tolkiena o Władcy pierścieni również trafiły w ręce swojego wielbiciela, a ich ekranowe adaptacje stały się jedną z najbardziej dochodowych trylogii filmowych w historii kina. Wybitny reżyser, scenarzysta, producent oraz aktor Peter Jackson 31 października 2021 roku obchodził swoje 60. urodziny.
Był rok 1970. Pewnego piątkowego wieczoru, w rodzinnym domu w małej miejscowości Pukerue Bay w Nowej Zelandii, przyszły filmowiec Peter Jackson, choć jeszcze o tym nie wiedział, przygotowywał się do swojego najważniejszego seansu filmowego. Kiedy na ekranie telewizora pojawił się tytułowy goryl wspinający się na Empire State Building, życie zafascynowanego produkcjami science fiction młodego miłośnika kina zmieniło się na zawsze. "To był piątkowy wieczór. Miałem dziewięć lat i oglądałem King Konga w telewizji. Tej nocy zrozumiałem, kim chcę być w przyszłości. Wydaje mi się, że wciąż mam gdzieś w piwnicy gnijącą marionetkę King Konga. Zrobiłem dla niego wycięty z tektury Empire State Building, na którym mógł stanąć, i namalowałem Manhattan w tle" – wspomina. W rozwijaniu artystycznych umiejętności postanowili wesprzeć go rodzice: pracująca w fabryce gospodyni domowa Joan Jackson oraz pracownik lokalnego samorządu William Jackson. Zaangażowani w pasje swojego jedynego syna angielscy imigranci jeszcze tego samego roku podarowali mu pierwszą profesjonalną kamerę filmową Super 8. Peter nareszcie mógł przedstawić znajomym swoje pozostałe kartonowe modele statków kosmicznych, kręcąc własne wersje oglądanych od najmłodszych lat filmów. Pochłonięty swoją pasją umiejętnie wykorzystywał pusty dom do tworzenia autorskich scenografii, w których kuchenne przybory służyły jako narzędzia do nietypowych efektów specjalnych. Niegdyś zapytany o to, czy twierdzi, iż brak rodzeństwa wpłynął na jego kreatywność, odpowiedział: "Myślę, że wyobraźnia to coś, co ćwiczy się, gdy jest się młodym. Myślę, że im więcej ją ćwiczysz, tym staje się większa. Myślę też, że prawdopodobnie jedynacy rozwijają swoją wyobraźnię o wiele bardziej niż dzieci z większych rodzin, ponieważ zazwyczaj nie bawią się z innymi".
Na szczęście 15-letni uczeń liceum Kapiti College mógł liczyć na wsparcie rówieśników. Wraz z kolegami, Kenem Hammonem i Peterem O'Herem, wystąpił w swoim pierwszym krótkometrażowym filmie The Valley. Produkcja opowiadająca o grupie przyjaciół wyruszającej w niezwykłą podróż po kosmicznej czasoprzestrzeni pojawiła się w dziecięcym programie rozrywkowym Spot On. Bierze udział w corocznym konkursie dla twórców filmowych. Niespełna rok po udanym debiucie, Peter postanowił rzucić szkołę, aby w pełni poświęcić się wymarzonemu zawodowi. Podejmując dość kontrowersyjną decyzję, mógł liczyć na stałe wsparcie rodziców, którzy z dumą obserwowali syna spełniającego swoje marzenia. Nie przeszkadzało im nawet, że Peter mimo swojego wieku nie posiada jeszcze prawa jazdy, i chętnie wozili go w wyznaczone miejsca. "Najważniejszym przesłaniem, którego nauczyłem się od moich rodziców, jest to, aby wspierać dzieci we wszystkim, co chcą robić" – twierdzi. Pozostając w rodzinnym domu, 16-latek znalazł pracę jako fotograf w lokalnej gazecie. Pracując 6 dni w tygodniu, odkładał jak najwięcej zarobionych pieniędzy na zakup najnowszego modelu kamery, która przyczyniła się do powstania jego pierwszego filmu pełnometrażowego Zły smak. Scenariusz do oryginalnego horroru wraz z reżyserem napisali jego wieloletni przyjaciele: Ken Hammon i Tony Hiles. Mimo wielkich chęci jeden wolny dzień w tygodniu nie wystarczył, aby nastolatek mógł w pełni zrealizować swoje dzieło. "W niektóre niedziele w ogóle nie mogliśmy kręcić, bo mnie na to nie było stać. Rodzice pożyczyli mi dwa i pół tysiąca na zakup aparatu Bolex, ale jego taśma 16mm była bardzo droga: 100 dolarów na nakręcenie i przetworzenie czterech minut filmu. Poza tym ekipa często nie była dostępna. Terry i Mike cały czas grali w piłkę nożną" – wspomina pracę z kolegami z planu, Terrym Porterem i Petem O'Hernem. Kiedy powoli tracił nadzieje na kolejny sukces, pod koniec lat 80. niespodziewanie otrzymał wiadomość od przedstawicieli Nowozelandzkiego Komitetu Filmowego. Ku jego zdziwieniu, agencja postanowiła przeznaczyć dotacje o wysokości łącznie 500,000 dolarów, aby ten mógł zrezygnować z dotychczasowej pracy i skupić się na sfinalizowaniu swojej produkcji. Tym razem kolejny film o kosmicznej fabule spotkał się ze znacznie większym zainteresowaniem widzów. Po głośnej premierze na Festiwalu Filmowym w Cannes w 1988 roku ostatecznie trafił do wybranych kin w 12 krajach na całym świecie. "W mojej głowie skala projektu ograniczała się do dziesięciu czy piętnastu minut. Zaczęliśmy kręcić i tak po prostu zaczął się dłużyć. Nigdy, przenigdy nie myślałem, że będzie to pełny metraż" – przyznaje.
Przełomowy moment w karierze pozwolił Peterowi Jacksonowi na lepsze poznanie branży filmowej. To właśnie wtedy spotkał swoją przyszłą żonę – Fran Walsh. Wraz z nowozelandzką scenarzystką i producentką filmową doczekał się dwójki dzieci, Katie i Billy'ego. Szczęśliwy w nowym związku nie musiał długo czekać na kolejne propozycje zawodowe. W 1989 roku we współpracy z żoną oraz scenarzystami Stephenem Sinclairem i Dannym Mulheronem napisał historie załamanej po rozstaniu z ukochanym celebrytki Heidi. Tworząc czarną komedię, odbiegł od dotychczasowych motywów science fiction. Groteskowa produkcja Przedstawiamy Feeblesów z udziałem kukiełek oraz przebranych w kostiumy aktorów spotkała się z różnorodnymi reakcjami odbiorców. Wielu krytyków uważało produkcję za zabawną, jednak znaczna część nie kryła swojego oburzenia skandalicznymi dialogami bohaterów. Absurdalne podejście do kontrowersyjnych dla społeczeństwa tematów zdobyło swoich zwolenników, a sam Peter Jackson do dziś nie kryje zadowolenia efektem pracy. W wywiadzie dla The Hollywood Reporter z 2018 roku przyznał, że jest to jeden z wielu starszych filmów, który kiedyś doczeka się rekonstrukcji cyfrowej, aby zadowolić nowych widzów lepszą jakością obrazu.
Niedługo po premierze filmu zgrane małżeństwo miało okazję ponownie spotkać się ze scenarzystą Stephenem Sinclairem w pracy nad wspólnym projektem. Okrzyknięty kultowym dziełem kinematografii krwawy horror Martwica mózgu, w 1994 roku zdobył statuetkę Saturn w kategorii najlepszego wydania filmu na kasecie wideo. Przy poniekąd przerażającej produkcji Peter Jackson miał okazję wykazać się wiedzą na temat swojej największej fascynacji, czyli efektów specjalnych, dzięki czemu pomimo upływu lat film nadal zaskakuje zdumiewającą charakteryzacją i nieprzeciętnym klimatem grozy. Twórca spotkał się jednak z wieloma trudnościami na planie, o których wspomniał w wywiadzie dla portalu Film Threat w 1992 roku: "Pod koniec zdjęć w głównej hali, w której kręciliśmy większość krwistych scen, panował słodki odór, który wywołał mdłości, nawet jeśli ktoś nie był pokryty krwią. Syrop sfermentował pod wpływem gorącego światła. Buty przyklejały się do podłogi jak w kiepskim kinie. To był koszmar". Trudny czas na planie nie zniechęcił go do powrotu do kina grozy. Zanim jednak ponownie wkroczył do świata fantasy, postanowił skupić się na brutalnej rzeczywistości. Kiedy jego żona zwróciła się z prośbą o stworzenie filmu na temat głośnej w 1954 roku sprawy morderstwa Honorah Rieper przez nastoletnią córkę i jej partnerkę, Peter Jackson niemal natychmiast zakochał się w tym pomyśle. "W latach 50. Pauline i Juliet uznano za najokrutniejsze istoty. To, co zrobiły, wydawało się czymś nieracjonalnym, a ludzie mogli jedynie zakładać, że z ich psychiką jest coś strasznie nie w porządku. Naszym zamiarem było nakręcenie filmu o intensywnej relacji, która skończyła się tragicznie"– powiedział dziennikarzowi Emanuelowi Levy'emu w 1994 roku, dając do zrozumienia, jak bardzo zaangażowany jest w produkcje. Przepełniony intensywnymi emocjami scenariusz zdobył uznanie jury Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji, na którym Peter Jackson zdobył statuetkę Srebrnego Lwa.
Po krótkiej przerwie od mrocznych klimatów Peter Jackson ponownie udowodnił, że potrafi zaskoczyć swoją wyjątkową wizją. Dziewięciokrotnie nominowany do nagrody Saturn horror Przerażacze z 1996 roku niemal powtórzył sukces swojego poprzednika. Reżyser, po raz pierwszy kręcąc film również w USA, miał okazję podjąć współpracę ze znanymi aktorami z Hollywood. Do głównej roli brał pod uwagę aktorów takich jak Matthew Broderick czy Tom Cruise. Ostatecznie wybrał jednak Michaela J. Foxa, który doskonale sprawdził się w roli parapsychologa Franka Bannistera.
Jackson, wkraczając w świat Hollywood, postanowił skupić się na bardziej mainstreamowych produkcjach o znacznie wyższym budżecie niż dotychczas. "Czytałem książkę, gdy miałem 18 lat i myślałem wtedy: Nie mogę się doczekać, aż pojawi się ekranizacja. Dwadzieścia lat później nadal nikt jej nie zrobił, więc się zniecierpliwiłem” – tak właśnie rozpoczęła się jego największa zawodowa przygoda. Zafascynowany Władcą Pierścieni autorstwa J.R.R. Tolkiena, poczuł, że to właśnie on sam powinien spełnić jedno ze swoich młodzieńczych marzeń. Po otrzymaniu praw do stworzenia ekranizacji długo szukał wytwórni filmowej, która zgodziłaby się odpowiednio sfinansować produkcję. Reżyser nie poddał się, w ostateczności nawiązując współpracę z New Line Cinema. Zjawiskowa trylogia Petera Jacksona, z Elijah Woodem w roli Frodo Bagginsa, stała się najbardziej dochodową serią filmów w historii kina. Filmy otrzymały łącznie 17 filmowych statuetek i 30 nominacji. Sam Peter Jackson został obsypany ponad 30 nagrodami, zdobywając tytuł jednego z najlepszych reżyserów na świecie.
Zanim wrócił na plan równie uwielbianego przez widzów Hobbita, miał okazję wrócić wspomnieniami do filmu, który odmienił jego życie. Zamiłowaniem do King Konga tym razem mógł podzielić się ze swoją partnerką, która wraz z laureatką Oscara, scenarzystką Philippą Boyens, pomogła mu napisać scenariusz do kolejnej odsłony przygód kultowej postaci. Choć film nie powtórzył sukcesu legendarnej odsłony, dla Petera Jacksona praca na planie była niezwykle osobistym przeżyciem. Kolejna okazja do powrotu do najmłodszych lat pojawiła się w pracy nad dokumentem I młodzi pozostaną z 2018 roku.
Tworząc pierwszy dokument wojenny w karierze, miał okazję oddać hołd swoim rodzicom, którzy, uciekając do Nowej Zelandii przed II Wojną Światową, niewątpliwie przyczynili się do niezwykłego sukcesu syna. "Chodzi o determinację. Nigdy, przenigdy się nie poddajesz" – zapewnia Peter Jackson.