Piękny, uzdolniony i wciąż niedoceniany - Zac Efron
Z szufladki ładnego chłopca i gwiazdki Disneya nie jest łatwo wyjść, ale nikt nie powiedział, że nie można próbować. Zac Efron stoczył w swoim życiu wiele walk i nie powiedział ostatniego słowa.
Nie od razu było mi po drodze z talentem Zaca Efrona – wszystkie koleżanki z klasy zachwycały się jego urodą, tanecznymi ruchami i śpiewem, którym porywał tłumy nastolatek za sprawą High School Musical, więc co tu dużo mówić, skręcało mnie z zazdrości. W końcu człowiek uświadamia sobie na szczęście, że uroda jest tylko powierzchownym elementem oceny aktora lub aktorki. Upływający czas pozwolił dostrzec, że prócz idealnie przystrzyżonej na pazia grzywki, doceniać można u niego też inne aktorskie narzędzia potrzebne do wiarygodnego sprzedawania swojej roli na ekranie. Zac Efron oczywiście nadal robi użytek ze swojej nieprzeciętnej facjaty, ale ma też niesamowity luz przed kamerą, więc świadomość własnego ciała jest tylko wisienką na torcie jego umiejętności.
Talent można mieć, ale żeby rzeczywiście coś osiągnąć, potrzeba jeszcze ciężkiej pracy. Zac Efron od najmłodszych lat chodził na szkolne przedstawienia, brał udział w lekcjach śpiewu, ale nie był przekonany, że to jest to, co chce robić w życiu. Jednak po pierwszych debiutach odkrył, że nie jest to takie złe – na scenie czuł się dobrze, radził sobie, był chwalony, więc czemu tego nie kontynuować? Po epizodycznych rolach w serialach, gdy był już nastolatkiem, mama wsadziła go wreszcie do auta i pojechała na casting gdzieś w stronę północnego Hollywood. Po latach Efron wspominał, że nie miał kompletnie pojęcia, czego się spodziewać. Było tam około 40 chłopaków i każdy liczył na sukces. Reżyser Kenny Ortega siedział za pianinem, a uczestnikom kazał tańczyć i śpiewać. Wielu odpadało już na tym etapie, bo nie mogło poradzić sobie z postawionymi przed nimi wyzwaniami. Ale nie Zac Efron... ten został do samego końca. Przyszła wreszcie kolej na sceny mówione. Los chciał, że połączono go z Vanessą Hudgens i ekipa odpowiedzialna za castingi nie miała wątpliwości, że będzie to strzał w dziesiątkę.
Udział w projekcie Disneya oznaczał wejście do branży. I chociaż nikt nie spodziewał się takiego sukcesu, to i tak była to perspektywa niezłego startu. Przed młodym aktorem pojawiło się widmo długich godzin treningów i występów – wszystko po to, by pokazać się z jak najlepszej strony. Warto podkreślić, jak ważne dla Zacka było wsparcie rodziców. Jego matka Sterla była opiekuńcza, ale ojciec David, absolwent Kalifornijskiej Akademii Morskiej, wymagał od swoich synów dyscypliny. Wychował Efrona i jego brata Dylana twardą ręką, wpajając im, że jeśli mają zamiar coś zrobić, to muszą to zrobić dobrze. Perfekcjonizm był zaletą, ale też zmorą aktora, który każdą scenę chciał odegrać najlepiej, jak to tylko możliwe. Nie interesowały go półśrodki lub oceny niższe niż szkolna piątka. Po latach wspominał, że ojciec był mocno zaangażowany w rozwój jego kariery i chociaż wielu powiedziałoby, że był surowy, to jednak zawsze stanowił dla niego ogromne wsparcie.
Zac Efron wspominał, że nie było mu lekko z popularnością, która pojawiła się po debiucie HSM, i nie ma powodów, by mu nie wierzyć. Wielka sława od młodzieńczych lat, praktycznie zerowa prywatność, związek z dziewczyną, który ludziom mieszał się z filmowymi kreacjami – dorastanie w blasku fleszy w pewnym sensie ustawia życie (bo finansowo jest się zabezpieczonym), ale też ma swoje minusy. Efron każdego dnia musiał mierzyć się ze swoimi problemami. Nie da się wchodzić w dorosłość bez popełniania błędów. Sytuacja staje się jeszcze trudniejsza, kiedy każdy zły ruch wychodzi na światło dzienne i naraża młodą osobę na pewien rodzaj upokorzenia i wstydu.
Efron przez lata próbował odnaleźć się w tym wszystkim, szukając balansu między wdzięcznością do tego, co osiągnął, a odpowiedzialnością i ryzykiem, za którym szła wielka rozpoznawalność. Zac nagle stał się idolem, kimś stworzonym przez machinę Disneya. Niestety, nie poradził sobie z tym i uciekł w używki. W 2013 roku zdecydował się na odwyk. Do dziś uważa, że walka z uzależnieniem nigdy się nie skończy, ale dzięki spotkaniom Anonimowych Alkoholików oraz terapii udało mu się odmienić swoje życie.
Aktor przestał spotykać się z przyjaciółmi, oddalił się od rodziny i nie mógł znaleźć sobie miejsca. Żyjąc na walizkach, coraz częściej sięgał po alkohol i narkotyki.
Zac Efron odnalazł się w sporcie: podnosił ciężary, uprawiał wioślarstwo i dużo pływał. Codzienne ćwiczenia i zdrowa żywność w połączeniu z terapią pomogły mu przezwyciężyć trudności. Po High School Musical grywał jeszcze zranionych amantów w komediach romantycznych o dużo niższych lotach. Dopiero występ w filmie Sąsiedzi sprawił, że fani przypomnieli sobie o jego talencie. Aktor wykorzystał ten moment do oczyszczenia się psychicznie i fizycznie. Opowiedział o bezsenności, przyznawał się do walki z lękami. W 2014 roku wreszcie wyszedł na prostą.
Efron miał też duży wpływ na powstawanie Sąsiadów. Seth Rogen wspominał, że Jonah Hill polecił mu Zaca na rolę przywódcy bractwa. Aktor po przeczytaniu scenariusza miał niezwykle ważne sugestie. Nie chciał, żeby jego postać była typowym czarnym charakterem. Pragnął uczynić z niej kogoś ludzkiego. Do tego wzbraniał się od bezwzględnego krytykowania życia członków bractwa. Rogen wspominał, że Efron miał perspektywę inną od ludzi, którzy całe życie piszą komedie i to zadziałało.
Zac Efron - najlepsze filmy aktora według krytyków
Być może byli złośliwi, którzy odradzali mu aktorstwo i sugerowali rozpoczęcie kariery na scenie muzycznej, ale Zac Efron zawsze chciał grać w filmach. Muszę to napisać: jest to aktor cholernie niedoceniany! I nie chodzi mi tutaj tylko o ocenę widzów, ale też o sposób, w jaki traktowany jest przez studia filmowe. Pewne przyklejone do niego łatki powodują, że nie może dostać mocnej roli nie tylko z kina niezależnego, ale też popularnego. Ostatnio na pewno taką szansę dostał w Podły, okrutny, zły, gdzie wcielił się w Teda Budy'ego. Pod płaszczykiem przystojnego, dobrze ubranego mężczyzny udało mu się przemycić szaleńca, zwyrodnialca. Pokazać kogoś, kto nie zasługiwał na życie w społeczeństwie. Niestety, jak na razie na tym się skończyło. Efron w oczach ludzi z Hollywood jest kimś, kogo warto zaprosić na casting do roli, by skorzystać z jego popularności. W sieci przeczytacie, że przygotowywany był do roli Spider-Mana (ale ubiegł go Andrew Garfield) i Supermana, ale tym razem angaż zdobył Henry Cavill. Nie udało mu się też zagrać głównej roli w Książę Persji: Piaski czasu, która trafiła do Jake'a Gyllenhaala. Nic nie wyszło ze współpracy przy filmie Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy. Wiązano go nawet ze Strażnikami Galaktyki – tutaj jednak nie wiadomo, czy faktycznie był brany pod uwagę, czy fani sami go wytypowali do roli Adama Warlocka, którą ostatecznie otrzymał Will Poulter.
Jak można ocenić karierę Efrona? Ma na koncie zbyt mało ról, które mocno się wyróżniają, jak wspomniana kreacja Bundy'ego. Aktor świetnie spisuje się w rolach komediowych, ale ciągle mam wrażenie, że siedzi w nim ogromny potencjał na coś więcej. Może faktycznie udział w Kinowym Uniwersum Marvela stworzyłby Zaca na nowo? Widzowie przypomnieliby sobie o nim, a scenariusz dałby mu okazję do pokazania swoich umiejętności. Obecnie na ekranach mamy Podpalaczkę, zaraz też Złoto z jego udziałem. Po wstępnych recenzjach tego pierwszego już widzimy, że nie jest najlepiej. Aktorów, którzy mieli umiejętności, ale nie mieli nosa lub szczęścia do ról, nie brakowało w Hollywood. Kibicuję jednak Efronowi i życzę mu, by jego kariera potoczyła się jak ta Roberta Pattinsona – on również zaczynał od niskich lotów serii dla młodzieży, a teraz gra w filmach artystycznych i komercyjnych. Czuję, że Efron jeszcze nam wszystkim pokaże.