Jak co roku Poznań na trzy dni zamienił się w kolorową krainę i ożywił ulubionych bohaterów z rozmaitych franczyz. Na Pyrkonie nie mogło zabraknąć naszych dwóch redaktorów. Co sądzą o tegorocznej edycji? Co im się podobało, a co należałoby poprawić przed następnym konwentem?
Kaja Grabowiecka: Poszliśmy na 23. edycję Festiwalu Fantastyki Pyrkon, która tradycyjnie odbyła się w Poznaniu. Dla mnie był to pierwszy raz...
Tomasz Hudyga: A dla mnie to nie była pierwszyzna. Byłem uczestnikiem tego festiwalu już pięć albo sześć razy. Dlatego mam wrażenie, że twoja perspektywa jest ciekawsza.
KG: (śmiech) Szczególnie że nie wiedziałam nic na temat społeczności jeżdżącej na Pyrkon czy stref, które corocznie tam figurują. Wiedziałam jedynie, że jest to festiwal fantastyki, dający przestrzeń na cosplayowe szaleństwo.
TH: Głównie z takimi oczekiwaniami poszłaś na festiwal?
KG: Tak. Pewnie dlatego, że Poznań autentycznie na te trzy dni zamienia się w cosplayowy światek. Po dworcu kolejowym chodzi Roszpunka, a na Starym Rynku można zobaczyć szturmowca. Pamiętam, jak rok i dwa lata temu podróżowałam z PKP Intercity. Widziałam masę ludzi taszczących piankowe miecze albo inne rekwizyty. Ten obraz zdecydowanie zapadł mi w pamięć, dlatego spodziewałam się dużej frekwencji i masy poprzebieranych ludzi.
Faktycznie tak było, choć myślałam, że spotkam więcej cosplayerów. Sporo osób chodziło po pawilonach bez przygotowanego kostiumu.
TH: Rzeczywiście, było dużo "niewidocznych" cosplayów – takich, które można było uznać za normalne ubrania.
Dla mnie zawsze największe wrażenie robią kostiumy, które wymagały własnoręcznego przygotowania. Takie, które zawierają elementy styropianowe czy metalowe. Przykładowo: widziałem pięć różnych wersji Springtrapa z Five Nights at Freddy's. Często na Pyrkonie pojawiają się również osoby, które same tworzą zbroje, co dla mnie jest imponujące.
KG: Zgadzam się – w tym roku też nie zabrakło takich kostiumów. Chociaż współczułam im, że chodzą w takich zbrojach w 29-stopniowym upale. Trudno wybrać jakiś jeden cosplay, który faktycznie wybijał się z tłumu.
TH: Prawda. Bywały edycje, gdzie szczególnie dominowali Geralt, Ciri i reszta postaci z Wiedźmina albo wspomniany FNaF. Był też rok z masą cosplayerów nawiązujących do Genshin Impact.
KG: W tym roku było różnorodnie – to był miks ze wszystkim po trochu (śmiech). Co ciekawe, sporo osób poprzebierało się za kurierów znanych firm działających w Polsce.
TH: To akurat element żartu, który z roku na rok coraz bardziej się rozwija. Jeśli dobrze kojarzę, dwa lata temu pojawił się gość McVifu odziany w opakowania po zupkach chińskich. Żałuję, że nie widziałem go na własne oczy.
fot. Piotr Piosik
TH: Czy jest jakiś cosplay, w którym byś się widziała?
KG: Nie (śmiech). Zabrakło cosplayów z Harry'ego Pottera. Dużo osób przebierało się za czarodziejów, ale z innych produkcji. Jeśli już miałabym się przebrać, prawdopodobnie byłaby to Hermiona Granger. Poszłabym na łatwiznę, bo gdzieś mam bambusową różdżkę i krawat w barwach Gryffindoru – to moja pamiątka po licealnym kotowaniu.
TH: Ja zawsze marzyłem, by się przebrać za postać z JoJo. Mają bardzo abstrakcyjne stroje – pstrokate garnitury albo płaszcze, które wyglądają, jakby projektował je wyjątkowy miłośnik złotych łańcuchów. Taki cosplay byłby trochę czasochłonny, ale może kiedyś go przygotuję.
Jaka jest pyrkonowa społeczność?
KG: Zaskoczyła mnie liczba inside joke'ów na tym festiwalu. Choćby słynne "Zamknij się" – wypowiedziane przynajmniej 15 razy w sam piątek. Faktycznie takie drobne elementy budują społeczność i działają korzystnie na reputację Pyrkonu.
TH: Na pewno widziałaś też ludzi z tabliczkami "Free Hugs", co jest powszechne na Pyrkonie. Gdzieś tam mignął ci pewnie ananas, który też stał się symbolem festiwalu.
KG: Tak, powstała osobna strefa, która miała służyć zagubionym, próbującym odnaleźć swoich znajomych w tłumie. Świetny pomysł.
Ogólnie podoba mi się to, jak organizatorzy dbają o bezpieczeństwo uczestników. W przyjazny sposób na swoich mediach społecznościowych przypominają o piciu wody, ochronie przed słońcem i szacunku do cosplayerów. Dzięki temu sama czułam się bezpiecznie. Ale też trochę samotnie.
TH: Na Pyrkonie chodzi sporo zamkniętych grupek. Ciężko wkręcić się w jakąś ekipę znajomych, którzy umówili się na spędzenie tego weekendu razem.
KG: Dokładnie. Bez przebrania czułabym się niezręcznie, gdybym na siłę próbowała podejść do jakiejś grupy. Trochę Internautów komentowało, że chciałoby pójść na Pyrkon, ale nie ma z kim.

Zakupoholizm na Pyrkonie
TH: Pyrkon zawsze był dla mnie atrakcyjny pod względem pawilonów wystawców. Dzięki temu festiwalowi wróciłem do kupowania fizycznych kopii komiksów zamiast czytania ich w aplikacjach. Tym razem też kupiłem sporo mang i książek.
KG: Przez moich znajomych Pyrkon zawsze będzie mi się kojarzył ze stoiskiem Yatty i wachlarzami. Szczególnie w czerwcowej pogodzie.
À propos książek i komiksów – dla mnie była to troszkę powtórka z rozrywki po marcowych Poznańskich Targach Książki. Stoisko Wydawnictwa Insignis imponowało, ale prezentowało się identycznie – podobnie SQN. Z jednej strony to rozumiem, bo Pyrkon nie stoi samymi książkami, ale spodziewałam się jakiegoś powiewu świeżości.
TH: To raczej zależy od wydawnictwa. Te specjalizujące się w fantastyce miały większą szansę na nawiązanie do czegoś nowego. Oferta Insignis jest obszerna, dlatego "nowością" zapewne były nieco inne książki na ich półkach. Znajomy powiedział mi, że w strefie komiksów brakowało jakiejś szczególnej nowości, która pojawiłaby się akurat na Pyrkonie. Być może to kwestia daty wydarzenia – gdyby konwent odbywał się w maju, byłaby większa szansa na wydawnicze nowości.
KG: Z nowości zaskoczyło Funko – nie spodziewałam się ekskluzywnych figurek, a tu można było kupić m.in. Dakiego z Demon Slayera. W piątek z kolei widziałam piękne wersje postaci z DC.
Podobało mi się również stoisko z Tamagotchi, bo wzbudziło moje nostalgiczne odczucia. Najpiękniejsze były oczywiście stoiska mniejszych wystawców, którzy sprzedawali ręcznie robione cudeńka. Widziałam dzierganego strażnika ze Squid Game, a moja koleżanka kupiła m.in. kaczuszkę z nożem (kto zna memy, ten wie) oraz kieckę nawiązującą do Animal Crossing. Pyrkon jest świetną okazją do wspierania małych artystów, którzy oddają swoje serce w takie robótki.
Pyrkon 2025 - dużo LEGO i gier, mniej Star Wars i Marvela
TH: Poza strefą wystawców moim ulubionym był pawilon przeznaczony na klocki LEGO i uniwersum Gwiezdnych Wojen. Lubię patrzeć na te wszystkie zamki, domy, budynki...
KG: Sam pomysł szukania figurek był świetny! Podobnie jak fotografie z minifigurkami – wyglądały jak spoty tworzone przez samą firmę. Byłam pod wielkim wrażeniem.
Nie jestem miłośniczką Gwiezdnych Wojen, ale byłam zaskoczona, jak mało miejsca poświęcono na tę strefę.
fot. naEKRANIE.pl / Kaja Grabowiecka
TH: To może być kwestia zmęczenia Gwiezdnymi Wojnami. Mało mówi się o nowych produkcjach, bo często są mało interesujące, bardzo niszowe albo...
KG: Hejtowane [tu pomyślałam o Akolicie, którą dopadł rage-bait i ostateczne skasowanie przez Disney+ – przyp. red.].
TH: Też. Niemniej jednak produkcje telewizyjne Gwiezdnych Wojen przyciągają mniejsze grono widzów.
KG: Czy walka na miecze świetlne to tradycja na Pyrkonie? (śmiech)
TH: Tradycją na pewno nie była arena. Niemniej jednak sam chętnie poobserwowałem, jak cosplayerzy brali udział w walce – dzięki temu uniwersum naprawdę ożyło, chociaż na chwilę. Choć z Pyrkonem bardziej kojarzą mi się bitwy na poduszki albo walki samurajskie.
KG: Nie wiem, jak zazwyczaj Marvel prezentuje się na Pyrkonie, ale zaskoczyło mnie, że dostał tylko jedno (i to małe) stoisko. Ścianka z Fantastyczną Czwórką i gra nawiązująca do Ironheart prezentowały się ładnie, ale ostatecznie były mało funkcjonalne.
TH: Wydaje mi się, że był okres, gdy na Pyrkonie można było zobaczyć figury nawiązujące do postaci Marvela. Ale raczej to uniwersum nigdy nie miało większych wystaw niż to, co widziałaś w tym roku.

KG: Co sądzisz o strefie gamingowej?
TH: Ja akurat jestem koneserem gier indie, więc zazwyczaj na Pyrkonach – gdzie są prezentowane głośne tytuły od popularnych wydawców – omijałem tę strefę. Szczególnie że przy stoiskach, gdzie można w coś pograć, czułbym na swoich plecach oddech czekających w kolejce ludzi. To nie jest strefa dla mnie, ale nie chcę jej ujmować – jak co roku była zrobiona przyzwoicie.
KG: Sporo naszych znajomych doceniało stoisko Nintendo Switch 2, dzięki któremu można było sprawdzić na własnej skórze, jak wypada nowa konsola i co ją różni od jej poprzednika. Z pewnością to zrobiło furorę.
Panel o Batman Forever
KG: Paneli jest od groma, ale miałeś tylko jeden token. Pochwal się, gdzie byłeś.
TH: Wybrałem się na panel Tomasza Żeglowskiego, który opowiadał o filmie Batman Forever Schumachera – tytule reprezentatywnym dla całej gamy szalonych produkcji z lat 90. To była bardzo sympatyczna projekcja z mnóstwem porównań, o których wcześniej bym nie pomyślał w odniesieniu do tego filmu. Zresztą nie mogło być lepszego wykładowcy – o Batman Forever Żeglowski nawet napisał książkę.
Warto pamiętać, że sam film ma trochę zszarganą reputację. Jest to również spowodowane postacią Batmana, która akurat w tej produkcji przybiera bardziej komediowy charakter. Żeglowski pochylił się również nad otoczką promocyjną wokół filmu i produktami, które nie miały za wiele wspólnego z tym, co ludzie zobaczyli w kinach. Moim faworytem jest Batman zjeżdżający na sankach. Tak, w filmie nie ma ani sanek... ani nawet śniegu.
Goście na Pyrkonie 2025
KG: Nostalgii ciąg dalszy, bo pojawiło się Studio Accantus. Trochę żałuję, że nie wybrałam się na koncert – zabrakło czasu. Można było się wsłuchać w muzykę z filmów Disneya, która obecnie jest kwintesencją działalności tego studia. Jako dzieciak uwielbiałam ich covery.
TH: Ja żałuję, że nie wykorzystałem tokenu na koncert z okazji 10-lecia gry Wiedźmin 3: Dziki Gon.
KG: Warto skomentować dwie sytuacje, które miały miejsce w tym roku. Na Pyrkonie pojawiła się Bonnie Wright, odtwórczyni roli Ginny Weasley w filmach z serii Harry Potter. Na TikToku trendował filmik z soboty, na którym widać, jak aktorka rozdaje autografy. Internauci zaczęli krytykować ją, bo wyglądała tak, jakby w ogóle nie chciała tam być.
TH: Z mojej perspektywy to zawsze jest miłe, gdy zapraszani goście uśmiechną się w stronę swoich fanów. Ale jednocześnie nie krytykowałbym ich za brak takiej postawy. Rozumiem, że Bonnie mogła być zmęczona i nieco przytłoczona. Poza tym, to, co widzieliśmy na TikToku, jest tylko jedną minutą, a aktorka spędziła tam kilka godzin. Swoją robotę wykonała – autografy były w programie.
KG: Niezależnie od tego, czy Bonnie była miła, czy niemiła, z pewnością najbardziej serdecznym gościem był aktor Mark Sheppard, który zrobił zdjęcie z każdą osobą, która ustawiła się w kolejce. Choć i w tym przypadku nie każdy zachował się fair. W pewnym momencie dziesięć osób ustawiło się obok fotografa, by zrobić zdjęcie swoim telefonem. Zdekoncentrowany Mark poprosił ich o odejście na bok, co spotkało się z głośną dezaprobatą jednej z osób. Skomentował, że "aktorzyna przesadza".
TH: Fani powinni zrozumieć to, że gwiazdy mogą stawiać granice w kwestii tego, jak i gdzie się udzielać. W tej sytuacji powinni mu dać wykonywać swoją pracę.
Pyrkon 2025 – czy warto za taką cenę?
KG: Przypomnijmy, że wejściówka na jeden dzień kosztowała od 119 do 269 złotych, w zależności od dnia. Natomiast za karnet trzydniowy należało zapłacić 339 złotych.
TH: Z perspektywy osoby, która była w piątek i wydała 150 złotych na swój bilet, uważam, że to nie do końca było warte swojej ceny. Pyrkon to dobra zabawa, jeśli ktoś szykuje specjalnie na tę imprezę cosplay i wybiera się w większej grupie znajomych. Tak jednak nie było w moim przypadku. Wielu moich znajomych zrezygnowało z udziału przez cennik.
Jeździłem na Pyrkon też w celach zakupowych. Obecnie cena wejściówki sprawia, że nie jest to opłacalne. Jeśli będę chciał po prostu zobaczyć fajne kostiumy, przejdę się po Poznaniu w tym okresie.

Rekordowa frekwencja na Pyrkonie
KG: Organizatorzy Pyrkonu pochwalili się, że 23. edycja była rekordową – na wydarzeniu pojawiło się ponad 66,5 tysiąca osób. Z tego powodu podjęto decyzję, że w przyszłym roku bilety będą limitowane. Co o tym sądzisz?
TH: To dobry pomysł pod względem bezpieczeństwa – Międzynarodowe Targi Poznańskie nie zdołałyby pomieścić każdego. Niemniej jednak Pyrkon powoli zamienia się w imprezę elitarną. Może być tak, że zabraknie miejsca na tych "zwyczajnych", którzy niespecjalnie chcą się przebierać, a chcą po prostu przyjść na zakupy. Pytanie, czy sprzedaż biletów nie stanie się wyścigiem szczurów.
KG: Myślę, że nie narzucą dużych limitów i nawet "niecosplayerzy" pozwolą sobie na zakup wejściówki.
[przyp. red.: Rozmowa została nagrana przed ogłoszeniem Pyrkonu, które zapewnia - zgodnie z naszymi przewidywaniami - że ogólna pula biletów nie będzie drastycznie ograniczona względem tegorocznej liczby uczestników. Zgodnie uważamy, że decyzja organizatorów jest słuszna względem bezpieczeństwa na konwencie.]
KG: Jak chciałbyś zakończyć temat Pyrkonu?
TH: Pokój między światami.

