Gracze i krytycy pokochali te gry. Niedawno stały się jeszcze lepsze
Dwie odsłony serii The Legend of Zelda – wydane w 2017 roku Breath of the Wild oraz debiutujące sześć lat później Tears of the Kingdom – to bez wątpienia jedne z najlepszych gier na pierwszego Switcha. Niedawno doczekały się ulepszeń przygotowanych z myślą o nowszej konsoli Nintendo.
5 czerwca na sklepowe półki trafił Nintendo Switch 2. Premierowy line-up nowej konsoli japońskiej firmy okazał się całkiem solidny – gracze otrzymali ponad 20 tytułów. Wśród nich znalazły się także The Legend of Zelda: Breath of the Wild oraz Tears of the Kingdom w nowych wydaniach „Nintendo Switch 2 Edition”, oferujących szereg ulepszeń. To doskonała okazja, by rozpocząć swoją przygodę z Linkiem lub wrócić do niej po dłuższej przerwie.
Nintendo Switch 2 – gry dostępne w dniu premiery konsoli
Największą różnicą widoczną już od pierwszych chwil obcowania z nowymi wersjami obu gier jest wyższa rozdzielczość oraz większa płynność rozgrywki. Zarówno The Legend of Zelda: Breath of the Wild, jak i Tears of the Kingdom w edycjach „Nintendo Switch 2 Edition” działają w natywnej rozdzielczości 1080p w trybie przenośnym oraz w 1440p (upscalowanym do 4K) po podłączeniu konsoli do stacji dokującej i telewizora. Efekt jest naprawdę imponujący. Gry już na pierwszym Switchu prezentowały się bardzo dobrze, ale teraz robią jeszcze większe wrażenie – głównie dzięki charakterystycznemu stylowi graficznemu, na który zdecydowali się twórcy. Mimo upływu lat (aż 7 w przypadku BOTW!) styl ten praktycznie się nie zestarzał – w przeciwieństwie do produkcji, które kiedyś aspirowały do miana "fotorealistycznych". Momentami można poczuć się tak, jakbyśmy znaleźli się wewnątrz jednego z filmów studia Ghibli.
W obu trybach gry działają w stabilnych 60 klatkach na sekundę. Wcześniej gracze mogli liczyć jedynie na 30 klatek – i to nie zawsze. Nie brakowało scen czy miejsc, w których płynność wyraźnie spadała. Tym razem problemów nie sprawiają nawet najbardziej wymagające lokacje, takie jak Las Koroków. Na pierwszym Switchu rozgrywka tam zmieniała się w istny pokaz slajdów – na szczęście to już przeszłość.
Odświeżone wersje na Nintendo Switch 2 to jednak nie tylko wyższa rozdzielczość i płynność. Skróceniu uległy również czasy ładowania – i to znacznie, bo różnice potrafią sięgać nawet kilkunastu sekund. Ekrany ładowania są w tych grach dość powszechne, pojawiają się m.in. podczas szybkiej podróży czy wchodzenia do kapliczek, więc ich ograniczenie to duży plus.
Nowością dostępną wyłącznie w edycji Nintendo Switch 2 Edition jest aplikacja mobilna Zelda Notes. Muszę przyznać, że była dla mnie sporym zaskoczeniem. Spodziewałem się, że sprawdzę ją z ciekawości, a potem szybko o niej zapomnę. Twórcom udało się jednak stworzyć coś naprawdę interesującego i przede wszystkim pomocnego. W aplikacji znalazło się miejsce m.in. na skrytkę na przedmioty, codzienne losowe bonusy oraz bardzo szczegółowe statystyki dotyczące naszych postępów.
Prawdziwym gamechangerem jest jednak działająca w czasie rzeczywistym funkcja nawigacji, która prowadzi graczy do ukrytych Koroków i kapliczek. To naprawdę przydatne narzędzie, szczególnie dla tych, którzy nie mają wielu wolnych godzin lub po prostu nie chcą ich poświęcać na eksplorowanie każdego zakamarka. Choć takie podejście ma swój urok, potrafi być też bardzo czasochłonne.
Wszystkie te nowe i ulepszone elementy nie miałyby jednak sensu, gdyby nie to, jak znakomitymi grami są obie te produkcje — i jak dobrze się trzymają mimo upływu lat. Wciąż zachwycają zarówno atmosferą, jak i rozgrywką oraz... rozmachem. To prawdziwe kolosy, które po brzegi wypełniono atrakcjami i nieoczywistymi niespodziankami. Choć w Breath of the Wild spędziłem swego czasu grubo ponad sto godzin, a w Tears of the Kingdom jakieś siedemdziesiąt, to po rozpoczęciu przygody na nowo na Switchu 2 wciąż odkrywam rzeczy, których wcześniej nie zauważyłem. Nie brakuje też momentów, w których wpadałem na nietuzinkowe rozwiązania logicznych i zręcznościowych wyzwań, jakimi wypełnione jest Hyrule.
The Legend of Zelda: Breath of the Wild i Tears of the Kingdom to dwie fenomenalne produkcje, które dzięki wersjom na Switcha 2 stały się jeszcze lepsze. Owszem, dla graczy zdecydowanie korzystniejsze byłoby, gdyby Nintendo zdecydowało się na ukłon w ich stronę i udostępniło aktualizacje za darmo. Mimo wszystko 40 zł (za ulepszenie jednej produkcji) nie wydaje się wygórowaną kwotą za możliwość zagrania w „ostateczne” wersje jednych z najlepszych gier ostatnich lat.

