Saga Multiwersum po Jonathanie Majorsie – jak MCU rozwiąże problem Kanga?
Współpraca Marvela z Jonathanem Majorsem dobiegła końca. I choć recast głównego antagonisty Sagi Multiwersum wydawałby się w tej sytuacji oczywistym rozwiązaniem, to z postacią Kanga Zdobywcy wiążą się problemy znacznie wykraczające poza kwestię jego odtwórcy.
Kang – Zdobywca czy Pokonany?
Saga Multiwersum Kinowego Uniwersum Marvela właściwie od swojej premiery boryka się z problemami twórczymi, obsadowymi, a także finansowymi. Nie ma co ukrywać, że spektakularna klęska Marvels odbiła się szerokim echem, choć kłopoty zaczęły się o wiele wcześniej, już od premiery filmu Ant-Man i Osa: Kwantomania.
Produkcja owa była o tyle ważna, że właśnie w niej zadebiutował Kang Zdobywca, który w zapowiedziach jawić się miał jako o wiele groźniejszy następca Thanosa w MCU. To – w połączeniu z deklaracjami, iż większość rozwodnionych na etapie Czwartej Fazy uniwersum wątków znajdzie w Kwantomanii wspólny mianownik – zaowocowało rozpoczęciem agresywnej kampanii marketingowej, w której pojawiały się frazesy o „najważniejszym filmie od czasów Końca Gry”. Nic więc dziwnego, że Marvel Studios liczyło na komercyjny sukces.
Stało się inaczej. Kwantomania nie tylko nie zdobyła uznania krytyków, ale też nie zdołała osiągnąć progu rentowności. Jakby mało było wizerunkowych problemów Marvela, niedługo później kłopoty prawne dotknęły odgrywającego Kanga Zdobywcę Jonathana Majorsa. Samo studio milczało w kwestii dalszej współpracy z aktorem, zastrzegając, że ostateczne decyzje zostaną podjęte po poznaniu orzeczenia w sprawie o nękanie i przemoc domową, wytoczonej przez partnerkę aktora. Pomiędzy początkiem procesu a jego zakończeniem Majors wystąpił jeszcze w 2. sezonie Lokiego, wcielając się w role Victora Timeleya oraz Tego, Który Trwa. Na tym jednak, jak się miało okazać w połowie grudnia 2023 r., jego angaż w MCU się zakończył.
MCU - ranking filmów
Tak prezentuje się procent pozytywnych opinii wszystkich 33 tytułów kinowych filmowego uniwersum Marvela:
Marvel między młotem a kowadłem
Ktoś mógłby zatem zapytać, w czym tkwi problem? Przecież recast postaci nie jest czymś nadzwyczajnym, a w samym MCU tego typu praktyka zdarzyła się już kilkakrotnie. Rzecz w tym, że jeszcze przed zerwaniem współpracy z Majorsem donoszono o zakulisowych problemach nie tyle z aktorem, ile z samym wątkiem Kanga. Dosadne słowa insiderów, zgodnie z którymi „Marvel jest w d***e z Kangiem”, obiegły Internet mniej więcej w tym samym czasie, co plotki o wprowadzeniu do MCU innego ikonicznego przeciwnika z komiksów – Doktora Dooma.
W kontrze do tych pogłosek pojawiły się inne – głoszące, iż Marvel nie zrezygnuje z postaci Kanga, a jeśli zepchnie tę postać na dalszy plan, to tylko po to, by dać widzom odpocząć od antagonisty i rozbudować inne wątki. Aktor Colman Domingo (znany m.in. z Euforii) w ostatnich dniach stał się tematem wielu rozmów w mediach ze względu na rzekome zainteresowanie Marvel Studios obsadzeniem go w roli Kanga. Wedle najnowszych informacji recast Zdobywcy jest coraz bardziej prawdopodobny, jednak na oficjalną wiadomość przyjdzie fanom jeszcze poczekać.
W chaosie informacyjnym warto rozważyć plusy i minusy poszczególnych koncepcji, gdyż niezależnie od tego, czy czeka nas wymiana antagonisty, czy po prostu obsadzenie innego aktora, Marvel „stworzył” idealne zaplecze dla obu tych ruchów. A tym zapleczem jest...
Loki – Bóg Opowieści
Przyrodni brat Thora – niezależnie od Wariantu – przeszedł długą drogę podczas swojej niemal trzynastoletniej historii w MCU. Jego wersja pierwotna wprawdzie zginęła bohaterską śmiercią z ręki Thanosa, ale – jak wszyscy wiemy – Loki nie lubi być długo martwy. I choć nie było cudownego zmartwychwstania po ataku Szalonego Tytana, zdarzyło się coś innego – skok czasowy.
Jego konsekwencją było zakłócenie Świętej Chronologii przez Wariant Boga Psot z 2012 r. Tym samym TVA, czyli organizacja czuwająca nad zabezpieczeniem „właściwego” przebiegu linii czasowej, stała się dla Lokiego kolejną szansą na odkupienie – co w końcu udało mu się osiągnąć, gdy wbrew intrygom Tego, Który Trwa, postanowił dobrowolnie zostać strażnikiem nowo powstałego Wieloświata.
Dzieje Lokiego z serialu Disney+ są znakomitym punktem wyjściowym dla potencjalnych historii związanych z Multiwersum, ale też prawdopodobnym spoiwem łączącym wszystko w jedną całość. Sukces 2. sezonu Lokiego (który jest zresztą uznawany za najlepszą telewizyjną produkcję osadzoną w ramach MCU) powinien dać włodarzom Marvel Studios do myślenia, gdyż to, co nie udało się w Kwantomanii, bardzo łatwo można naprostować, gdy popłynie się z prądem wytyczonym przez Boga Opowieści.
Loki ma bowiem potencjał, by stać się tym, kim dla pierwszych faz uniwersum był Nick Fury. A TVA może być odpowiednikiem T.A.R.C.Z.Y. Czegoś podobnego brakuje w Sadze Multiwersum – wątku, który w mniejszym lub większym stopniu sugerowałby istnienie większej, połączonej całości. TVA z łatwością może wypełnić tę pustkę. Szczególnie patrząc na zakończenie Lokiego, w którym to agenci zostali zmobilizowani do polowania i czuwania nad wariantami Tego, Który Trwa (czyli m.in. Kanga).
Zwrot akcji tego typu umożliwia twórcom pewnego rodzaju wyjście z impasu poprzez odcięcie się od wątku Kanga. Nie jest to rozwiązanie idealne i wiążę się z licznymi komplikacjami natury twórczej i fabularnej, jednak scenariusz, w którym Rada Kangów ostatecznie nie powstaje w nowo stworzonym Multiwersum, jest teoretycznie możliwy. Metoda taka nie byłaby wprawdzie w pełni spójna ze sceną po napisach wyżej już przytoczonej Kwantomanii, ale dostrzegam tu szansę na wprowadzenie nowego złoczyńcy, jeśli postać Kanga Zdobywcy faktycznie okazałaby się niewypałem. Z kolei problemy, które mogą wiązać się z tym wariantem, zostaną omówione poniżej.
Strategia pierwsza: Kang zostaje zastąpiony
„Marvel jest w d***e z Kangiem” – te słowa padły jeszcze przed oficjalnym zwolnieniem Jonathana Majorsa, a wypowiedział je jeden z insiderów, donoszący o niezadowoleniu studia z dalszych planów dotyczących tej postaci. Te plotki mogą zawierać ziarno prawdy, patrząc choćby na niepewną sytuację filmu Avengers 5. Piąta odsłona podcyklu o ikonicznej drużynie (do niedawna nosząca podtytuł The Kang Dynasty) straciła pierwotny tytuł, reżysera i scenarzystę. Nowy angaż Michaela Waldrona, czyli głównego scenarzysty 1. sezonu Lokiego i Doktora Strange’a w multiwersum obłędu, może sygnalizować, że coś jest na rzeczy, a przyszłe wydarzenia będą oparte na Lokim i TVA. Warto się jednak skupić na wariancie wyeliminowania postaci Kanga.
Niemal w tym samym czasie Internet obiegły informacje, zgodnie z którymi Marvel miał w ogóle rozważać wymianę głównego czarnego charakteru. W tych doniesieniach pojawia się szczególnie jedna osoba: Victor von Doom – główny adwersarz Fantastycznej Czwórki. Pikanterii tym doniesieniom dodają kolejne plotki, zgodnie z którymi do MCU miałby powrócić Mads Mikkelsen. Nie byłby to jednak (jak sugerują przecieki) powrót do roli Kaeciliusa, ale kontrakt na inną postać, rzekomo znacznie ważniejszą dla przyszłości uniwersum oraz regularnie powracającą na przestrzeni wielu projektów.
Nie kwestionuję tego, że pomysł wprowadzenia do uniwersum Doktora Dooma ma potencjał. Jego realizacja jest już jednak dużo bardziej problematyczna z czysto fabularnych względów – Rada Kangów oraz zagrożenie, jakie za sobą niesie, zostały już wprowadzone w Lokim i Kwantomanii. Co za tym idzie, nagłe porzucenie tego wątku (dla Sagi Multiwersum stanowiącego ekwiwalent sceny Thanosa deklarującego, że zrobi to sam) po prostu zburzyłoby ciągłość fabularną. Nawet jeśli by wykorzystano wybieg w postaci nowego Strażnika Multiwersum, takie urwanie historii byłoby rozstrzygnięciem z gatunku deus ex machina.
I powstałby nowy problem dla twórców – zbudowanie kolejnej fabularnej historii oraz jej oparcie na zupełnie nowym bohaterze. Poza tym wprowadzenie Dooma w momencie, w którym w MCU nie istnieje jeszcze ichniejsza wersja Fantastycznej Czwórki, byłoby czymś w rodzaju wozu stawianego przed koniem. Złoczyńca bez swoich nemezis byłby po prostu... wybrakowany; to tak, jakby w sąsiednim DC wprowadzić Eobarda Thawne’a (Reverse Flasha) bez jego zaciekłego wroga (Barry’ego Allena). Aczkolwiek, gdyby potraktować tę wersję Victora w formie bardziej złożonego origin story, technicznie dałoby się go wkomponować aż do ekranowego debiutu jego „głównych” przeciwników. Czy byłby to dobry pomysł? Zależałoby od wykonania.
Strategia druga: Odsunięcie Kanga na dalszy plan
Nieco łagodniejszym wyjściem wydaje się odsunięcie Kanga Zdobywcy na jakiś czas, przy jednoczesnym eksponowaniu innych wątków i postaci. Tego typu wariant również wchodzi w rachubę i zakłada podział MCU na określone strefy. Za sprawą Hawkeye’a i Echo rozpocznie się segment "street level heroes", prawdopodobnie z Kingpinem w roli głównego adwersarza. Poważnie rozważa się ponadto segment typu Adventure into Fear (Mefisto), miniserię skoncentrowaną wokół Young Avengers, Illuminati, a także segment polityczny (podwaliny zostały podłożone w Falconie i Zimowym Żołnierzu oraz drugiej odsłonie Czarnej Pantery).
Tyle tylko, że w tym wariancie ciągle zakłada się udział Kanga i finał Sagi Multiwersum skoncentrowany na walce z jego wariantami, natomiast plany (których jest całkiem sporo) zapowiadają raczej jeszcze większe rozrzedzenie materiału, niż miało to miejsce do tej pory. Ktoś mógłby kontrargumentować, że przecież Thanos nie miał zbyt wielkiej roli w uniwersum aż do Wojny bez granic. Sęk w tym, że Sadze Nieskończoności trudno odmówić konsekwencji w planowaniu. Faza pierwsza miała za zadanie skompletowanie Avengers, w drugiej fazie coraz większy nacisk kładziono na podkreślanie roli Kamieni Nieskończoności, z kolei trzecia szła jedynie torem wytyczonym przez poprzednie produkcje – aż do kulminacyjnego momentu (w kluczowych chwilach dwóch pierwszych faz zaprezentowano również Thanosa).
Teraz – na co często się wskazuje – podobna konsekwencja już nie jest w MCU spotykana. Produkcjom brakuje wspólnego mianownika, a crossovery są spontaniczne i nieprzemyślane. Rzeczy dzieją się albo poza ekranem, albo w ogóle stawia się widzów przed faktami dokonanymi. Próba rozbicia MCU na segmenty tematyczne przy jednoczesnym zamiarze odsunięcia Kanga na czas nieokreślony aż do jego powrotu w finale, bardzo szybko okazać się może kolejnym strzałem w kolano; w Yggdrasillu MCU już jest zbyt wiele odgałęzień, by dodawać do nich nowe.
Strategia trzecia: Nowy Zdobywca
Pozostaje rozwiązanie z pozoru najłatwiejsze – recast postaci. Dotychczasowa postawa Marvel Studios wydaje się dziwna, ponieważ Kinowe Uniwersum Marvela nie stroniło i nie stroni od zmian obsadowych. Mark Ruffalo zastąpił przecież Edwarda Nortona w roli Hulka, Josh Brolin zagrał Thanosa również w drodze recastu. A już za chwileczkę, już za momencik Harrison Ford zagra Thadeusa Rossa za zmarłego Williama Hurta.
Skoro zmiana aktora wiążę się dla studia z tak złożonym problemem, że powstaje wokół niego wielowątkowa dyskusja, można założyć, że w mniejszym stopniu chodzi o sytuację z aktorem, a bardziej o ogólne niezadowolenie z kierunku, w jakim zmierza dotychczasowa Saga Multiwersum. Rzecz w tym, że na tym etapie włodarze Marvela powinni sobie raczej uzmysłowić, że lepiej przełknąć gorzką pigułkę (oraz ewentualnie, w drodze kolejnych projektów, zatrzeć złe wrażenie) niż brnąć w jeszcze bardziej karkołomne decyzje. Passa MCU nie była tak zła od początku istnienia uniwersum i pojedyncze jaskółki, w postaci Strażników Galaktyki 3 i 2. sezonu Lokiego, wiosny nie czynią. Skoro Kang i jego warianty zostali już ustanowieni jako główne zagrożenie czyhające na Wieloświat, trzeba doprowadzić to do jakiejkolwiek konkluzji. A jeśli MCU szuka sposobności do miękkiego rebootu Sagi Multiwersum, nie widzę lepszej możliwości niż skupienie się na gigantycznej zmianie status quo, jaką stanowiła decyzja Lokiego.
W 2024 r. jedyną premierą filmową w ramach MCU będzie wyczekiwany Deadpool 3. Marvel ma zatem, przynajmniej w teorii, czas na to, by ponownie przemyśleć swoją strategię w perspektywie długoterminowej. Możemy jedynie mieć nadzieję na to, że ostatnie klęski artystyczne i komercyjne sprawią, iż do MCU powróci jakość, a odejdzie zbędna ilość. W przeciwnym razie MCU może czekać los niedawno zakończonego DCEU. I trudno będzie nie odnieść wrażenia, że Marvel sam się o to prosił.