Smite 2 - sequel idealny? Rywal League of Legends z bogami powraca z jeszcze większym rozmachem
Smite 2, przynajmniej na papierze, zapowiada się na sequel niemal doskonały. Rozgrywka ma wyglądać znajomo, choć nie zabraknie pewnych interesujących zmian, a grafika zostanie gruntownie ulepszona.
Smite to ciekawy reprezentant gatunku MOBA. Choć o grze stworzonej i rozwijanej przez zespół Hi-Rez Studios jest zdecydowanie ciszej niż o konkurencji – np. w postaci League of Legends czy Dota 2 – to od lat cieszy się ona sporym zainteresowaniem i ma wierne grono odbiorców. Popularność tej produkcji i jej utrzymywanie się na rynku od niemal dziesięciu lat przestaje jednak dziwić, gdy przyglądamy się jej bliżej. Nie da się bowiem ukryć, że deweloperzy zadbali o to, by ich dzieło wyróżniało się na tle podobnych tytułów. Dlatego mamy do czynienia z kamerą prezentującą wydarzenia z perspektywy trzeciej osoby, a sterowanie jest nie tylko intuicyjne, ale też wyjątkowo przyjazne dla kontrolerów. No i nie sposób zapomnieć o jeszcze jednym elemencie wyróżniającym, czyli różnorodnych, grywalnych postaciach, w których skład wchodzą bogowie i boginie z wielu różnych mitologii.
Niedawno miałem okazję wziąć udział w prezentacji, w trakcie której Alex Cantatore, Travis Brown i AJ Walker z Hi-Rez Studios zapowiedzieli Smite 2 oraz ujawnili kilka ciekawych faktów na temat nadchodzącej kontynuacji. Z ich słów oraz zaprezentowanych materiałów wynika, że gracze będą mieli na co czekać, a "dwójka" będzie wręcz wymarzonym sequelem – większym, ładniejszym i bardziej rozbudowanym.
Na starcie zapewniono, że Smite 2 to rzeczywiście pełnoprawna kontynuacja, a nie po prostu duża aktualizacja ze zmianami balansu, nowymi mechanikami czy zawartością. O skali zmian dobrze świadczy przesiadka na Unreal Engine w wersji 5.3, co jest przeskokiem nie o jedną, a o dwie generacje. Zmiany widoczne były na pierwszy rzut oka. Możemy spodziewać się ładniejszych modeli postaci, otoczenia, a także znacząco ulepszonych efektów towarzyszących korzystaniu ze zdolności. Wszystko to było widać na zaprezentowanych materiałach. Zrobiło się po prostu ładniej i... współcześniej (choć całość zachowała styl znany z poprzedniczki). To zaś jest niezwykle istotne w grze nastawionej na sieciową rywalizację, w której liczy się precyzja i wyczucie czasu. W skrajnych sytuacjach nawet milimetr może zaważyć o naszym sukcesie lub porażce.
Jeśli chodzi o gameplay, to w nim również możemy spodziewać się zmian. Te jednak mają być raczej ewolucją sprawdzonej formuły, a nie rewolucją. Nie oznacza to braku ciekawych nowości. W trakcie wydarzenia wspomniano między innymi o innym podejściu do rozwoju bohaterów, którzy teraz nie będą skupiać się wyłącznie na magii lub ataku fizycznym. W arsenale każdej z postaci mają znaleźć się dwa typy umiejętności, co ma dać graczom zupełnie nowe możliwości. Wprowadzony zostanie również... przycisk interakcji, który wydaje się naprawdę niewielkim dodatkiem, ale może on przyczynić się do pomocy w okiełznaniu tego, co dzieje się na ekranie. Jeden z twórców opowiedział, że w bitewnym ferworze zdarzało mu się przypadkiem nachodzić na buffy i "kraść je" członkom swojej drużyny. Konieczność naciśnięcia klawisza/przycisku ma wyeliminować takie problemy.
Problemem, z jakim mierzą się twórcy pracujący nad kontynuacjami gier sieciowych z segmentu free-to-play, jest to, co zrobić z zawartością zakupioną przez graczy. Na przestrzeni lat Smite doczekało się mnóstwa płatnych dodatków i przedmiotów kosmetycznych. Zła wiadomość jest taka, że nie będzie można ich przenieść do sequela, choć wprowadzono dość ciekawą alternatywę. Gracze mają bowiem otrzymać walutę premium o nazwie "Legacy Gems", którą będą mogli wykorzystać na cyfrowe zakupy w drugiej części. Co więcej, liczba uzyskanych kryształków ma być równowartością tego, co wydało się w poprzedniczce.
Ciekawa jest również przyszłość pierwszego Smite, bo premiera sequela nie będzie oznaczać końca poprzedniczki. Pierwsza odsłona nadal będzie wspierana, choć czuwać będzie nad nią mniejszy zespół. Taki krok wydaje się naprawdę dobrym i przemyślanym pomysłem. Mowa przecież o grze, która zgromadziła ponad 40 milionów odbiorców i część z nich może nie być skora do przesiadki na dwójkę. Do tego dochodzą też inne potencjalne problemy: sequel będzie wymagał mocniejszego PC i trafi jedynie na konsole PlayStation 5 i Xbox Series X|S, co siłą rzeczy odetnie część użytkowników – posiadaczy urządzeń poprzedniej generacji od Sony i Microsoftu czy Nintendo Switch.
Smite 2 zapowiada się na nie lada gratkę dla fanów pierwszej części, ale może być też dobrym punktem wejścia dla nowicjuszy. Pomoże w tym nie tylko świeży start, ale też mniejsza liczba bohaterów na początku (około 50 vs. 150 w Smite 1), dzięki czemu trzeba będzie poświęcić mniej czasu na uczenie się zdolności, skutecznych synergii i kontr na pewnych bohaterów.