Echo może być nowym początkiem. Jak projekt Marvel Spotlight ma szansę zmienić MCU?
Echo to pierwsza produkcja uniwersum wydana pod szyldem Marvel Spotlight i jednocześnie coś, co było temu światu niesamowicie potrzebne.
Echo być może nie zostanie zapamiętane jako najlepszy serial w historii MCU, ale jest to ważny krok naprzód dla uniwersum. To pierwszy tytuł wydany pod szyldem Marvel Spotlight, który pozwoli na tworzenie samodzielnych opowieści, bez ścisłego związku z dużą kosmiczną Sagą Multiwersum. To samo zrobiono kiedyś na Netfliksie – seriale Marvela tworzyły własny mikroświat, luźno powiązany z Kinowym Uniwersum. Marvel Spotlight nadal będzie częścią MCU, ale twórcy nie będą musieli na siłę łączyć swoich historii z większą fabułą i tym samym ograniczać swoją kreatywność. Echo to tylko przykład tego, co można zrobić, bo potencjał drzemiący w samym koncepcie jest o wiele większy.
Jednym z problemów MCU stał się rozmiar uniwersum i wszelakie łączniki, które powoli zaczynały się rozpadać i tracić na znaczeniu. Mowa między innymi o scenach po napisach, z których nic nie wynikało w kolejnych produkcjach. Do tego wszystko musiało być osadzone dokładnie w tym samym uniwersum i w jakimś stopniu odwoływać się do czegoś większego. Choć takie seriale jak Ms. Marvel, She-Hulk czy Tajna inwazja traktowały to po macoszemu, to już Lokiemu nie można odmówić znaczenia.
Problem w tym, że choć wierni fani chętnie śledzą te wszystkie powiązania i doceniają niuanse, to już zwykli widzowie mogą poczuć się trochę przytłoczeni. Mają prawo nie wiedzieć, dlaczego w serialu pojawia się jakiś Daredevil i chce bić She-Hulk czy Echo. Pojawia się pytanie, czy trzeba znać Daredevila z 2015 roku, by oglądać nowe produkcje? A to tylko pierwszy przykład z brzegu.
Poniekąd to wina Marvel Studios, który zapędził się w kozi róg z dwóch przyczyn: a) powiązania między produkcjami często były robione bez większego sensu i pomyślunku; b) nawet widownia wiedząca o większej historii zaczęła się zastanawiać, czy tytuł X i Y trzeba oglądać, by być na bieżąco. Przecież można nie wiedzieć, czy Venom jest częścią MCU, bo dla osób z zewnątrz tej bańki popkulturowej nie jest to tak klarowne.
Do tego w Marvels nagle znikąd pojawiły się dwie postacie, kompletnie nieznane ogólnej grupie widzów. Wbrew pozorom seriale Disney+ nie mają tak gigantycznej oglądalności, jak kinowe filmy, więc wielu oglądających mogło nie wiedzieć, kim jest Ms. Marvel i Monica Rambeau. To zniechęcało do seansu, bo wymuszało obejrzenie poprzednich produkcji. Bob Chapek, były szef Disneya, sprawił, że produkcji Marvela powstało za dużo! Czy można winić widzów za to, że są tym po prostu zmęczeni?
Marvel Spotlight może świadomie odciąć się od większej opowieści i skupić na tych "zwyczajnych" historiach, opowiadanych na mniejszą skalę. Nie w każdej produkcji z tego uniwersum muszą się ważyć losy świata. To pozwoli – mam nadzieję, że skutecznie – odbudować zainteresowanie uniwersum, które w ostatnich latach maleje przez szereg błędów.
To oczywiście nie oznacza, że motywy czy postacie z produkcji Marvel Spotlight nie mogą przechodzić do głównej osi fabularnej. Weźmy za przykład planowanego Kingpina w roli burmistrza Nowego Jorku, który w komiksach sprawił, że superbohaterstwo stało się czymś nielegalnym. Spekuluje się, że właśnie ten wątek pojawi się w serialu Daredevil: Born Again. Nie ma żadnych przeciwwskazań, by później przeszedł do kinowego Spider-Mana 4. To trochę inna droga niż dotychczas – pozwoli zebrać widownię, ale nie zamiesza w głowach widzom, którzy wybiorą się do kina. Dałoby się tę produkcję nakręcić tak, by wciągnęła odbiorców nieznających innych projektów. W końcu Daredevil był w Spider-Man: Bez drogi do domu.
Kevin Feige mówił, że nie trzeba znać wcześniejszych produkcji, by oglądać dany film czy serial – to okazało się totalną bzdurą. Marvel Spotlight staje się szansą na uporządkowanie tego tematu. Wystarczy opowiadać te mniejsze, ciekawsze historie w sposób atrakcyjny i po prostu inny (z wyższą kategorią wiekową). Nadzieje są wielkie, bo przecież jest jeszcze wielu innych bohaterów poza Daredevilem. Ghost Rider? Punisher? Znów Luke Cage? Może w końcu Miles Morales w wersji aktorskiej? Postaci z komiksów Marvela nie brakuje. Na pewno wielu z nich sprawdzi się w ambitniejszych produkcjach.
Pozostaje więc pytanie: jakie plany ma Marvel Studios dla Marvel Spotlight? Jeśli w ich ramach przewiduje się tworzenie swobodnych historii, które nie będą ograniczone rozmiarami MCU, to mamy szansę dostać coś, czego to uniwersum bardzo potrzebuje.
Wielka saga jest pogubiona, a problemy wynikające ze zwolnienia Jonathana Majorsa z roli Kanga jedynie pogłębiają problem. Najgorsze, że kryzys nie jest w ogóle komentowany przez szefa MCU i Marvela. Wizerunek firmy mocno ucierpiał, z premiery na premierę jest coraz gorzej, a Kevin Feige nic z tym nie robi. To jest problem równie duży, jak sama jakość produkcji Marvela. Jeśli chcą, by jakość sama się broniła i odbudowała wizerunek franczyzy, to właśnie Marvel Spotlight daje im taką szansę. Twórcy powinni skupić się na projektach jakościowych czy premium, czyli tych, które będą doceniane, nagradzane i chwalone.
Konwencja superbohaterska czy komiksowa to tylko podstawa – zbudowana na niej opowieść może być ambitna, wielowarstwowa i szalenie głęboka emocjonalnie. Wystarczy tylko chcieć! Mam nadzieję, że po Echo będą powstawać lepsze tytuły. I nie obrażę się, jeśli łącznikiem tych produkcji okaże się Kingpin jako taki Thanos mikroświata, bo to wybitny złoczyńca i warto wykorzystać jego potencjał. To będzie korzystne dla nas, widzów oraz fanów Filmowego Uniwersum Marvela.
Seriale Marvela - ranking
Na którym miejscu jest Echo?