Szatan, czarownice i czarna magia. Okultyzm na ekranie
Czarownice, dziwaczne symbole, krwawe rytuały, orgie, inkantacje, tajemne stowarzyszenia i wreszcie sam diabeł – horror okultystyczny to bez wątpienia jedna z najciekawszych odnóg kina grozy, mimo iż oficjalnie nie figuruje jako gatunek.
W tym samym roku, co wyżej wymienione tytuły, na ekranach kin pojawił się Pogromca czarownic Michaela Reevesa, gdzie Vincent Price grał Matthewa Hopkinsa, wyjątkowo zdeterminowanego i okrutnego prześladowcę czarownic, który w XVII wieku był odpowiedzialny za śmierć wielu kobiet rzekomo podejrzewanych o czary i pakt z szatanem. Film podążał za wnioskami Czarownic, brutalnie ukazując, dokąd prowadzi histeria w zacofanym i bogobojnym społeczeństwie. Choć pozbawiony nadprzyrodzonych elementów, jest prawdopodobnie pierwszym przejawem folk horroru, który do pierwszej połowy lat 70. był znakiem firmowym Brytyjczyków. Filmy z tego obrębu prezentowały iście złowieszczą wizję prowincji Albionu, gdzie przemoc, pokręcone teologiczne systemy, tortury, składanie ludzkich ofiar i wezwania szatana były na porządku dziennym. Pomijając film Reevesa, innymi popularnymi przykładami tej intrygującej efemerydy są Krew na szponach szatana (1971) oraz The Wicker Man (1973). Nieopisanie dziwaczną i przy tym doprawdy oryginalną propozycją jest drugi z wymienionych tytułów, gdzie przedstawiono pogańską społeczność, która potrzebuje ludzkiej ofiary, aby zjednać sobie bogów. Kto jeszcze nie widział, ten nie wie, co traci.
Poczynając od lat 70. do czasów obecnych horror okultystyczny tematycznie będzie kontynuować wcześniej obraną trajektorię. Niebezpieczne sekty będą siać postrach w kinie eksploatacji (Diabelski deszcz, Wyścig z diabłem, Piję twoją krew), wiedźmy zawędrują do giallo (mistrzowskie Suspiria Dario Argento) oraz slashera (niesłusznie zapomniane Zabobony Jamesa W. Robersona); bogaci znowu będą mieli nieczyste związki z diabłem w Dziedzictwie, który z kolei w serii The Omen narodzi się i będzie dorastać - jakżeby inaczej – wśród klasy wyższej, a w przypadku znakomitego Angel Heart Alana Parkera przywdzieje twarz samego Roberta De Niro. Co więcej, horrory okultystyczne w pełni zaczną korzystać z dobrodziejstw rewolucji obyczajowej, co pozwoli na śmielsze epatowanie nagością. Osławione Diabły Kena Russella (1971) i Piekło (1977) meksykańskiego reżysera Juana Lopeza Moctezumy są być może najlepszym tego przykładem. Również Hammer ulegnie tej modzie i w chociażby niezbyt udanej Córce dla diabła (1976) ukaże nagie ciało wówczas 15-letniej Nastassji Kinski. W tym ostatnim filmie, tak jak w przypadku libertyńskiego filozofa Kultu, legendarny Christopher Lee ponownie wcielał się w postać będącą archetypem Aleistera Crowleya – tym razem przyszło mu grać heretyka wizjonera.
Filozofię Crowleya odnośnie do tzw. magijy seksualnej, który powróci we własnej osobie w przezabawnym horrorze Chemiczne zaślubiny (2008), w kreatywny sposób wykorzystał za to Clive Barker w swoim arcydziele Hellraiser z 1987 roku. Na przekór dominującemu trendowi, zamiast sekt, wiedźm i diabłów, pojawiały się Cenobity, demony z wymiaru przypominającego piekło, oferujące ekstremalne i potencjalnie wyzwalające doświadczenia. Antagonista Frank Cotton był właśnie takim nomadycznym eksploratorem w duchu twórcy Thelemy, dla którego sadomasochizm stanowił zaledwie początek. Nie da się jednak ukryć, że tego typu perełki w latach 80. i w szczególności 90. były rzadkim widokiem, pomijając przepełniony magicznymi symbolami Diabelski pył, wybornie odjechanego Władcę iluzji oraz niegłupio pomyślane Blair Witch Project. Roman Polański powracał do tematyki okultystycznej w The Ninth Gate (1999), ale horroru w tym było niewiele, przy czym ironiczne podejście reżysera przyniosło odwrotny skutek od zamierzonego. To już Stanley Kubrick zdołał być mroczniejszy i bardziej sugestywny w sportretowaniu tajemniczego stowarzyszenia w Oczach szeroko zamkniętych.
Jednak niczym za cudownym dotknięciem magicznej różdżki, horror okultystyczny w XXI wieku nie tylko się odrodził, ale zaoferował całą serię ciekawych pozycji. Szczególnie dobrze wiodło się czarownicom. Obowiązkową pozycją z miejsca stała się The Witch Roberta Eggersa, mocno autorski i niezwykle starannie zrealizowany projekt, który objawił czarne moce jako coś absolutnie przerażającego i zarazem kuszącego. A kozła o wdzięcznym imieniu Czarny Filip fani horroru jeszcze długo nie zapomną. Produkcją z najwyższej półki jest także Dom diabła Ti Westa, który schemat fabularny rodem ze slasherów wybornie ożenił z horrorem satanistycznym, dzięki czemu pechowa noc pewnej studentki powinna zadowolić entuzjastów obu konwencji. Pełno wiedźm i szatana odnajdziemy w Panach Salem Roba Zombiego, niepokojącym concerto grosso pod batutą Kena Russella i dyrekcją artystyczną Stanleya Kubricka.
Z głębokiego snu wybudziła się wreszcie Wielka Brytania. Wake Wood z 2009 roku próbował wskrzesić od dawna martwy folk horror, ale w pełni udało się to Ben Wheatley w znakomitej Liście płatnych zleceń (2011), który przy okazji zaskakująco korespondował tematycznie z niemniej udanym The Devil's Business Seana Hogana. Dwa lata późniejszy found footage The Borderlands efektywnie kontynuował motyw z przeklętą ziemią, ale najlepszy horror okultystyczny nadszedł rok temu prosto z Irlandii - A Dark Song Liama Gavina. Ten niezwykle hipnotyczny i klaustrofobiczny film o pogrążonej w żalu kobiecie wynajmującej okultystę, aby pomógł jej nawiązać kontakt ze zmarłym dzieckiem, zaskoczył swoją metodycznością w przedstawianiu tajemniczych rytuałów, odsłaniając przy tym, co może się dziać z psychiką osoby wystawionej na najciemniejsze zakamarki ezoteryki.
Na tym wcale się nie kończy, bo warto chociażby wspomnieć o tureckim horrorze Baskin z 2015 roku, który wyskoczył z wizją czarnej mszy, jakiej w kinie grozy dłuższy czas nie było. Z kolei pulpowy Nienasycony Joela Schumachera oraz pysznie b-klasowy The Devil's Rock Paula Campiona na warsztat brały dobrze znane związki nazistów z okultyzmem. Gdyby szukać klasycznych guilty pleasure, obie produkcje nadają się w sam raz. To samo można powiedzieć o dwóch filmach, które przy okazji idealnie ułożą się w klasyczny podwójny seans: Gwiazdy w oczach oraz Neon Demon. W obu przypadkach miejscem akcji jest Hollywood. W pierwszym z filmów satanistyczny kult dokonuje totalnej rzezi na umyśle i ciele początkującej aktorki. Za to szalenie wystylizowany na wzór barokowych wizji Dario Argento oraz bezwstydnie kradnący z Mulholland Drive Davida Lyncha, film Nicolasa Windinga Refna jest współczesną baśnią o pustce świata mody z masońską symboliką w tle oraz modelkami czarownicami na czele.
To wręcz niezwykłe odrodzenie kina spod znaku szatana, jego służebnic czy szeroko pojętej wiedzy tajemnej dowodzi tylko, że po latach posuchy horror ani myśli rezygnować ze zgłębiania najmroczniejszych wierzeń.
- 1
- 2 (current)
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe