Wiedźmin 3: Dziki Gon w 2020 roku. Dlaczego warto zagrać w grę CD Projekt RED?
Wiedźmin 3: Dziki Gon przeżywa drugą młodość dzięki serialowi Netflixa. To dobra okazja do tego, by rozpocząć swoją przygodę z tym tytułem lub wrócić do niego po latach.
Wiedźmin 3: Dziki Gon zadebiutował w 2015 roku i jak nietrudno podliczyć, w tym roku będzie obchodził swoje piąte urodziny. Mimo tego, nie tylko w dalszym ciągu cieszy się sporym zainteresowaniem, ale nawet… bije kolejne rekordy popularności. Jakiś czas temu mogliśmy przecież usłyszeć, że przekroczył imponującą barierę ponad 100 tysięcy aktywnych w jednym momencie graczy na platformie Steam, czego nie udało się dokonać nawet w okolicach premiery. Bez wątpienia wpływ na ten wynik miał niedawny serial Netflixa, który również jest niezwykle popularny, ale nie da się ukryć, że duża w tym zasługa twórców z CD Projekt RED, którzy stworzyli po prostu bardzo dobrą grę.
Oto kilka powodów, dla których warto zagrać w grę Wiedźmin 3: Dziki Gon w 2020 roku.
Dzieło CD Projekt RED wcale się nie zestarzało
Pięć lat w branży gier to naprawdę sporo, bo technologie rozwijają się w naprawdę zaskakująco szybkim tempie. W tym przypadku nie trzeba jednak obawiać się, że Dziki Gon wygląda wyraźnie gorzej od nowszej konkurencji lub oferuje przestarzałe rozwiązania w zakresie rozgrywki. Tytuł ten w dalszym ciągu zachwyca i już pierwsze minuty spędzone w Białym Sadzie, czyli pierwszej lokacji, udowadniają, że pod względem oprawy nie ma się on czego wstydzić, nawet w zestawieniu ze znacznie świeższymi produkcjami.
Również gameplay w dalszym ciągu bawi, a przy tym jest zaskakująco przystępny. Sukces gry CD Projekt RED sprawił, że na rynek trafiło kilka produkcji, które w wyraźny sposób się nią inspirowały. Jeśli więc graliście w Horizon Zero Dawn czy dwie najnowsze odsłony serii Assassin’s Creed (Origins oraz Odyssey), to poczujecie się tutaj jak w domu.
Mody w wersji na PC
Trzeciego Wiedźmina kupiłem na premierę, wtedy decydując się na wersję na PlayStation 4. Teraz, po serialu, naszła mnie ochota na ponowne zapoznanie się z przygodami Białego Wilka, ale miałem ochotę na nieco inne doznania i zdecydowałem się na sięgnięcie po wersję pecetową. Rozgrywka w 60 klatkach na sekundę już sama w sobie była ciekawą nowością, ale tym co całkowicie zmieniło mi odbiór gry okazały się… fanowskie mody.
Od razu zaznaczam jednak, że jestem wielkim przeciwnikiem modyfikacji, które w diametralny sposób zmieniają wizję deweloperów. Unikam więc wszelkiego rodzaju modów wprowadzających bronie, postacie, stroje czy lokacje kompletnie niepasujące do świata wykreowanego przez Andrzeja Sapkowskiego. Zdecydowałem się jedynie na skorzystanie z modów poprawiających grafikę i usprawniających pewne elementy. Możliwość szybkiej podróży z dowolnego miejsca na mapie, bardziej pojemny ekwipunek czy automatyczne nakładanie oleju na broń nie są może czymś niezbędnym, ale eliminują kilka bolączek oryginału, które przeszkadzały mi w roku 2015 na konsoli.
W grę zagracie wszędzie za sprawą "Switchera"
Pierwsze plotki na temat portu gry Wiedźmin 3: Dziki Gon brzmiały niezbyt prawdopodobnie. Mowa była przecież o przeniesieniu niezwykle rozbudowanej gry z ogromnym, otwartym światem na przenośną konsolkę o mocy wyraźnie mniejszej od konkurencji. Później przyszła jednak pora na oficjalną zapowiedź, a także zwiastuny i materiały z rozgrywki ze "Switchera", jak ochrzcili ten port gracze, na których wyglądało on… całkiem nieźle.
Wątpliwości ostatecznie rozwiany zostały dopiero po premierze. Wiedźmin 3: Dziki Gon na Nintendo Switch wypada zaskakująco dobrze. Oprawa graficzna, co zrozumiałe, mocno odstaje od wersji na PlayStation 4 i Xboksie One, nie mówiąc już o mocnych pecetach, ale cała reszta jest taka sama, jak na pozostałych platformach. Nic nie zostało tutaj wycięte, żadne mechaniki nie zostały zmienione, próżno szukać jakichkolwiek kompromisów poza warstwą wizualną. Do sterowania i mniejszego ekranu w trybie przenośnym trzeba się przyzwyczaić, ale po kilkudziesięciu minutach przestaje to w jakikolwiek sposób przeszkadzać.
Możliwość zabrania ze sobą tak ambitnej produkcji wszędzie – w podróż, na uczelnie, do pracy – jest naprawdę atrakcyjna. Szczególnie, że jej formuła, wbrew pozorom, całkiem nieźle nadaje się do takiego grania. Dziki Gon to nie tylko długie, rozbudowane linie zadań na wiele godzin, ale też mnóstwo pobocznych aktywności, które idealnie nadają się do krótszych posiedzeń. Niszczenie gniazd trupojadów, poszukiwanie skarbów czy wykonywanie pobocznych questów to idealny sposób na oderwanie się od obowiązków na kilkanaście minut i zrelaksowanie się w wirtualnym świecie.
By zagrać w Wiedźmin 3: Dziki Gon nie musicie kończyć poprzednich części
Ostatnio w sieci często można natrafić na interesujące pytanie: czy w grę Wiedźmin 3: Dziki Gon można zagrać bez znajomości poprzednich części? Odpowiedź jest w tym przypadku jednak dość złożona – cała trylogia jest ze sobą powiązana fabularnie, ale „trojka” sprawdza się nieźle także jako samodzielne dzieło. Szczególnie, jeśli wiedźmiński świat nie jest dla odbiorcy zupełnie obcy, np. dzięki znajomości twórczości Andrzeja Sapkowskiego lub samego serialu, który w mniej lub bardziej udany sposób nakreśla pewne kluczowe elementy tego uniwersum.
I chociaż w Dziki Gon można wejść z marszu, bez znajomości poprzedniczek, to wcześniejszym częściom i tak warto dać szansę – o ile dysponujecie sporą ilością wolnego czasu. Pozwalają one lepiej zrozumieć historię świata, który jest tłem dla losów bohaterów, a także zżyć się z nimi, przez co podejmowane później decyzje są znacznie bardziej emocjonujące. No i również Wiedźmin i Zabójcy Królów są naprawdę przyzwoitymi grami, chociaż pierwsza odsłona może dziś już nieco trącić myszką. Oprawa odstaje od współczesnych tytułów, a i system walki jest tam mocno specyficzny i wymaga przyzwyczajenia.
To po prostu świetna gra
Na koniec powód najprostszy i najbardziej oczywisty. CD Projekt RED stworzyło świetną produkcję, która w umiejętny sposób łączy elementy znane z klasycznych gier RPG z pełnym akcji systemem walki, otwartym światem i ciekawym uniwersum, oferując przy tym zabawę na co najmniej kilkadziesiąt godzin. To zaś okazało się nie tylko przepisem na sukces, ale też drogą do serc graczy.
Źródło: fot. CD Projekt RED