Filmy 2020 - to będzie dziwny rok dla kina rozrywkowego
Jakie filmy 2020 na nas czekają? Przeglądając plany studiów filmowych pierwszy raz od lat wydaje się, że mamy dość dziwny i mało ekscytujący rok w kinie rozrywkowym. A może to dobrze?
Filmy 2020 są pełne różnorodnych blockbusterów, ale będzie to rok bez Gwiezdnych Wojen na ekranach, które nieprzerwanie gościły w kinach od 2015 roku. Zawsze był to pewniak w kategorii popularności i świetnych wyników w box office. Bez znaczenia, jak ktokolwiek oceniał te filmy - sukces finansowy był za każdym poza Hanem Solo, który co prawda klapy nie odniósł, ale zanotował bardzo rozczarowujący wynik.
Nie da się ukryć, że ten rok po raz kolejny będzie należeć do filmów komiksowych, które królują co roku w rankingach dochodowych tytułów oraz w plebiscytach popularności wśród widzów na całym świecie. Warto nawet spojrzeć na nasz rynek, w 2019 roku Avengers: Koniec gry oraz Joker osiągnęły prawie 2-milionową frekwencję. Mało który film może się tym poszczycić. Dlatego kino oparte na historiach obrazkowych jest pewniakiem 2020 roku, niepozostawiającym wiele pola dla konkurencji. Przez wiele lat widzowie domagali się filmów o superbohaterkach i... w tym roku dostaniemy tylko takie propozycje, w których to kobiety odgrywają kluczowe role. Kto zostanie królową box office? Wszystkie znaki wskazują, że faworytem jest Czarna wdowa, ponieważ MCU to marka, która przyciąga do kin, ale... Wonder Woman 1984 będzie silną konkurencją. Prawda jest taka, że wielką niewiadomą są Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn) z Margot Robbie w roli Harley Quinn, które podczas promocji nie budują żadnego hype'u na świecie. Ludzie są świadomi istnienia tego filmu i choć ma on premierę za niecały miesiąc, nie da się dostrzec jakichkolwiek emocji towarzyszących fanom gatunku czy widzom lubiącym kino rozrywkowe. Dziwna pustka, która może przełożyć się na najgorszy wynik z wszystkich komiksowych tego roku. Trudno cokolwiek powiedzieć o Eternals, ale z uwagi na MCU - sukces to raczej formalność.
W zachodnich analizach da się dostrzec ekscytację także z innego powody - każdy z zapowiadanych komiksowych filmów jest reżyserowany przez kobietę. Są to Cathy Yan, Cate Shortland, Patty Jenkins oraz Chloé Zhao. To oczywiście bardzo ważne dla rozwoju hollywoodzkiego kina rozrywkowego, ponieważ pozwala na wprowadzenie innej perspektywy do największych produkcji. Tak naprawdę istotne w tym jest coś więcej - nie, że za kamerą stoi osoba danej płci czy koloru skóry, ale fakt, że takim sposobem umożliwia się wprowadzenie zupełnie innych głosów, które mają potencjał rozruszać niekiedy skostniałą konwencję hollywoodzkiego kina. W każdej z tych produkcji mamy reżyserki, o których prawie nikt nie słyszał, bo wywodzą się z niezależnego kina artystycznego, więc niewątpliwie mają jakąś postawę, talenty i inne spojrzenie na wiele tematów, które dają nadzieję na świeżość. To szansa, która może udowodnić wielu studiom w Hollywood, że różnorodność za kamerą powinna polegać na doborze talentów z różnych środowisk, płci czy kultur, bo pozwalają one rozwijać ekranową rozrywkę. Oczywiście poza Patty Jenkins, która już odniosła sukces z pierwszymi przygodami Wonder Woman.
W tym jest jednak również ryzyko - osoby od kina artystycznego pomimo talentu często są zagubione, gdy od razu przenoszą się do największych superprodukcji, ponieważ nie mają doświadczenia. Oczywiście to wszystko zależy od człowieka oraz od producentów, którzy pozwolą tej osobie pracować i będą ją wspierać, a nie rzucać kłody pod nogi, bo w końcu czasem wszyscy zapominają, że gra toczy się do jednej bramki. Paul Greengrass, bracia Russo (wywodzą się z komedii), James Gunn (robił tanie horrory), Patty Jenkins (pamiętacie jej oscarowy Monster?) czy Peter Jackson to dowody na to, że da się przejść z sukcesem, ale trzeba znać swoje mocne strony i korzystać z pomocy odpowiednich ludzi, którzy wiedzą lepiej. Dobrym przykładem jest choćby Greengrass, który stworzył Krucjatę Bourne'a oraz Ultimatum Bourne'a (czwartą część pominę milczeniem). Nie udawał, że zna się na scenach akcji, więc oddał je w ręce utalentowanego choreografa Davida Bradleya, który jako reżyser drugiego planu je wymyślał i kręcił. Takie podejście jest też czasem stosowane w serialach, np. w Into the Badlands: Kraina bezprawia pracowały dwa departamenty - jeden reżyser kręcił sceny dramatyczne, kompletnie inny sceny akcji. Dlatego też talenty z kina niezależnego - choć nie raz wprowadzają swoje pomysły do tego typu scen - nie muszą udawać, że się znają i wiedzą, jak to robić, bo mogą korzystać z pomocy ludzi, którzy mają doświadczenie i zachwycają świat. Ptaki Nocy są tego doskonałym przykładem z wymienionych tutaj produkcji, ponieważ za sceny walk odpowiada grupa kaskaderów z 87Eleven, a wiele z nich kręcił ich twórca i reżyser, Chad Stahelski (znany jako reżyser trylogii John Wick).
Wielkie nadzieje można wiązać z takimi tytułami jak Top Gun: Maverick, Mulan, Bad Boys for Life, King's Man: Pierwsza misja, Wyprawa do dżungli i oczywiście Szybcy i wściekli 9. Prawda jest jednak taka, że pewniakiem w tym jest tylko ostatni tytuł, który dzięki marce i popularności serii dobrze rozpędzi się w box office. Pozostałe tytuły to wielka niewiadoma, bo trudno orzec po niezłych zwiastunach cokolwiek więcej. Czy wywołują emocje? Czy budowane jest oczekiwanie i hype? Śmiem w to wątpić, bo nie dostrzegam wielkiej ekscytacji wokół tych projektów, choć promocja trwa w najlepsze, a przechodzi jakoś bez echa. Oczywiście to nadal się sprzeda - zwłaszcza Mulan podobnie jak Aladyn czy Król lew przyciągną z uwagi na nostalgię do animacji. Nie jest jednak też źle, bo w tym kontekście nie mówi się o pewniaku do klapy roku jak przy filmie Doktor Dolittle z Robertem Downeyem Jr. Czy do tego grona trafi też Snake Eyes oraz Godzilla kontra Kong?
Animacje będą przyciągać i do kin wybiorą się widzowie w każdym wieku. To również jest pewne i trudno z tym dyskutować. Co w duszy gra oraz Naprzód, czyli dwa nadchodzące hity Pixara, to przede wszystkim jedne z niewielu całkowicie oryginalnych pomysłów w hollywoodzkim kinie rozrywkowym. Takowych nie mamy w kinie aktorskim, więc studia odpowiedzialne za, jak się mówi potocznie, bajki ratują i w przypadku Pixara rzadko zawodzą.
XXI wiek przyzwyczaił, że grudzień to miesiąc przynajmniej jednej wielkiej superprodukcji. W ostatnich latach były to Gwiezdne Wojny, seria Jumanji oraz Aquaman. Ta zima ma należeć do Diuny, z którą wielu fanów kina rozrywkowego wiąże nadzieje. Kapitalna obsada, genialny reżyser w osobie Denisa Villeneuve'a (który filmami Nowy początek oraz Blade Runner 2049 pokazał, że czuje klimat sf jak mało kto) i kultowa powieść zasługująca na kinową serię na najwyższym poziomie. Sam reżyser otwarcie mówił, że jest fanem Gwiezdnych Wojen i chciałby wyreżyserować coś kompletnie nowego w tym świecie, więc nic w tym dziwnego, że swoją Diunę nazywa... Gwiezdnymi Wojnami dla dorosłych. Brzmi intrygująco i teoretycznie z uwagi na grudniowy brak konkurencji, sukces powinien być gwarantowany.
Mimo wszystko w ostatnich latach było więcej pewniaków spoza komiksowej rodziny, a nawet obecne filmy gatunku nie wydają się tak ekscytować widownie, jak seria Avengers czy Spider-Man. Bynajmniej nie chodzi o zmęczenie tego typu opowieściami, a raczej dobór historia i - przynajmniej na razie - mało ekscytującą promocję. Bo prawda jest taka, że jakość w kinie rozrywkowym jest drugorzędna w osiąganiu sukcesu komercyjnego - dobry marketing może sprzedać coś, zbudować emocje i zachęcić do wyprawy do kin.
Mam problem taki, że jak przeglądam premiery, nie czuję jakichś większych emocji. Jasne, czekam na wiele filmów i niewątpliwie, że bliżej premiery lub w trakcie seansu będą one ekscytować jak najlepsze kino rozrywkowe, ale patrząc z perspektywy, ten rok wydaje się dziwnie pozbawiony czegoś nietuzinkowego i atrakcyjnego. Oczekiwane tytuły komiksowe, Diuna czy Szybcy i wściekli 9 to zbyt mało, by powiedzieć: to będzie jeden z lepszych lat dla hollywoodzkiej rozrywki. Obyśmy się pozytywnie zaskoczyli nie raz. Zresztą... czy na początku 2019 roku ktoś myślał, że będzie ekscytować się Jokerem z Phoenixem i kibicować mu w Oscarach? Miejmy nadzieję, że takie niespodzianki nam się trafią.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe