Wzloty i upadki branży gier wideo w 2018 roku
Końcówka roku to czas podsumowań - a w branży gier w ciągu ostatnich 12 miesięcy działo się naprawdę sporo.
To był naprawdę wyśmienity rok dla graczy. Praktycznie co miesiąc na rynek trafiało kilka wartych uwagi produkcji. Już w styczniu na mogliśmy dostać Monster Hunter World – kolejną odsłonę popularnej serii gier o polowaniu na potwory, a zarazem pierwszą tak bardzo przystępną dla nowicjuszy (co nie oznacza, że łatwą – bo to nadal bardzo wymagający tytuł) oraz dynamiczne i widowiskowe Dragon Ball FighterZ. Kolejne miesiące również nie zawodziły. Ubisoft dostarczył nową odsłonę serii Far Cry 5, przenoszącą graczy do fikcyjnego Hope County w stanie Montana, a Yakuza 6 przedstawiła dalsze losy Kazumy Kiryu. Ogromnym hitem okazał się też nowy God of War, chociaż trzeba przyznać, że deweloperzy sporo ryzykowali – zrezygnowano tutaj zarówno z mitologii greckiej, jak i z klasycznej formy rozgrywki. Na szczęście obawy największych fanów serii okazały się nieuzasadnione i eliminowanie kolejnych przeciwników jako Kratos nadal sprawia mnóstwo frajdy, a walce towarzyszy też całkiem interesująca historia, w której na pierwszy plan wybija się więź protagonisty z synem, Atreusem. Nic dziwnego, że gra została świetnie oceniona i doceniono ją na branżowych imprezach – warto tu wspomnieć przede wszystkim o tytule gry roku na grudniowej gali The Game Awards 2018.
Sony również w dalszych miesiącach starało się przekonać, że ich slogan „best place to play” to prawda – w maju wypuszczono Detroit: Become Human, które spotkało się z uznaniem graczy, a we wrześniu – Marvel's Spider-Man. Produkcja ta pokazała, że stworzenie świetnej gry z komiksowym superbohaterem jest możliwe, a seria Arkham nie była jedynie przysłowiowym wyjątkiem, który potwierdzał regułę. Świetnym krokiem okazało się zrezygnowanie z kolejnego origin story. Zamiast tego gracze przejmowali kontrolę nad dojrzałym Peterem Parkerem, który jest już świadom swojej mocy i ma ugruntowaną pozycję superbohatera w Nowym Jorku. Nie zabrakło tu również świetnej i dobrze zbalansowanej rozgrywki, w której walka była równie istotna, jak poruszanie się po mieście przy pomocy rewelacyjnego modelu bujania się na pajęczynie.
Końcówka roku była równie emocjonująca – wystarczy wspomnieć Assassin's Creed: Odyssey z października, które pod pewnymi względami przypominało ubiegłoroczne Origins, ale przy tym oferowało też na tyle nowości, że nie miało się wrażenia obcowania z niemal tą samą produkcją. No i ta starożytna Grecja... w ręce graczy oddano ogromny, otwarty świat, który został tutaj wypchany zawartością – na każdym kroku mogliśmy natknąć się na sekrety, skrzynie z wyposażeniem czy postacie potrzebujące naszej pomocy. W tym samym miesiącu posiadacze konsol Microsoftu (lub pecetów z systemem Windows 10) otrzymali nową Forza Horizon 4, która jest jedną z najlepszych gier wyścigowych w historii, z modelem jazdy będącym gdzieś pomiędzy arcade i symulacją i możliwością dostosowywania go do własnych potrzeb i liczbą samochodów, która na początku może nieco przytłoczyć. A wszystko to również w sporym, otwartym świecie z licznymi wyzwaniami, które czekają na wirtualnych kierowców.
Zdecydowanie najmocniejszą premierą tego roku – zgodnie z oczekiwaniami większości – okazało się jednak Red Dead Redemption 2. Rockstar Games przygotowało produkcje naprawdę wyjątkową. Zadbano tutaj o najmniejsze detale, a każdej czynności wykonywanej przez głównego bohatera towarzyszą dokładne animacje, co akurat nie każdemu przypadło do gustu. Nie sposób jednak kłócić się z tym, że nowe Red Dead Redemption jest produkcją imponującą pod każdym względem i oferuje naprawdę wiele – o ile tylko przypadnie nam do gustu to, że historia toczy się tu raczej nieśpiesznie. Trudno jednak oczekiwać wartkiej akcji przez całe kilkadziesiąt godzin – to przecież nic innego, jak symulator kowboja, a na Dzikim Zachodzie trzeba co jakiś czas odpocząć w czasie łowienia ryb czy dłuższej podróży na grzbiecie zaufanego wierzchowca...
Rok 2018 wyjątkowo obrodził również w segmencie gier niezależnych, a pewne produkcje spotkały się z rozgłosem, którego nie powstydziłyby się tytuły o znacznie większym budżecie. Dead Cells opuściło Wczesny Dostęp na Steam i pojawiło się też na konsolach, sprawiając wyzwane, ale też i mnóstwo satysfakcji, gdy już udaje nam się poradzić sobie z wyjątkowo trudnymi przeciwnikami. Celeste to z kolei gra będąca najlepszym dowodem na to, że pozory mylą. Patrząc na zwiastun czy screeny trudno uwierzyć, że to diabelnie wymagająca platformówka, przy której zginiemy pewnie kilkaset razy. Na szczęście rozsądnie rozmieszczone punkty kontrolne i pewne, reponsywne sterowanie sprawiają, że powtarzanie etapów nie podnosi zbytnio ciśnienia. Na tym oczywiście nie koniec – warto wspomnieć też o taktycznym Into the Breach, nastawione na dedukcję Return of the Obra Dinn z wyjątkową oprawą graficzną czy Ashen, którego twórcy wyraźnie inspirowali się twórczością From Software.
Oczywiście, nie wszystko mogło się udać w stu procentach i nie zabrakło też pewnych wpadek. Zacznę od gry, która rozczarowała mnie najbardziej, czyli Darksiders III. Losy tej serii były bardzo niepewne po zamknięciu firmy THQ i zapowiedź powrotu serii bardzo mnie ucieszyła. Niestety, okazał się to powrót wyjątkowo nieudany – szczególnie na konsolach. Było widać, że twórcy mieli kilka ciekawych pomysłów, takich jak utrata zebranych dusz po śmierci czy inna niż do tej pory konstrukcja świata, ale co z tego, skoro wszystko to ginie gdzieś pod stertą licznych i bardzo irytujących błędów. Na PlayStation 4 gra regularnie się wysypywała, ekrany ładowania potrafiły pojawiać się w trakcie walki, a do tego dochodziły ogromne problemy z optymalizacją i wyraźne spadki płynności. Szkoda, bo jestem niemal pewien, że niezbyt optymistyczne przyjęcie gry sprawi, że seria zostanie zepchnięta gdzieś w odmęty branżowego limbo i już nigdy z niego nie wyjdzie.
W temacie tegorocznych rozczarowań nie można pominąć też Fallout 76. I przyznam, że nawet nie wiem od czego zacząć... Już beta-testy, które rozpoczęły się jakieś 3 tygodnie przed premierą, nie nastrajały optymistycznie, a po premierze... cóż, było jeszcze gorzej. Gracze i recenzenci byli bezlitośni i zmieszali grę z błotem za błędy i nudną, pozbawioną większego sensu rozgrywkę. Do tego w tej kosztującej około 250 zł w momencie premiery gry nie zabrakło kosztownych mikrotransakcji i ukrytych gdzieś w kodzie gry lootboksów. Przez moment wydawało się, że chociaż edycja kolekcjonerska złagodzi ten strzał w twarz dla fanów, ale i tutaj Bethesda zaliczyła wtopę, dołączając do zestawu torbę nylonową, zamiast obiecanej materiałowej. Jeszcze gorzej wypadły tłumaczenia, w których wspominano coś o „trudno dostępnych materiałach”. Ostatecznie stanęło na tym, że wszyscy posiadacze edycji kolekcjonerskiej mogą ubiegać się o bezpłatną wymianę torby – o ile nie mają nic przeciwko czekaniu na ich wyprodukowanie i wysyłkę...
Poważną wtopę wizerunkową zaliczyła też firma Blizzard. Na ich corocznej imprezie odbył się panel poświęcony marce Diablo. Fani oczekiwali zapowiedzi kolejnej części cyklu i... nie doczekali się. Zamiast tego ujawniono grę Diablo: Immortal, tworzoną z myślą o... komórkach i tabletach. Zwiastun i zaprezentowany gameplay wygladały całkiem przyzwoicie i nie wykluczam, że sam spędzę z tym tytułem trochę czasu. Nie da się jednak ukryć, że ujawnienie Immortal na evencie takiego kalibru, gdy na sali siedzą fani od lat wyczekujący czegoś konkretnego, było raczej kiepskim pomysłem. No i to nieszczęsne "nie macie telefonów?" wypowiedziane przez obecnego na scenie dewelopera...
Rok 2018 to też smutny koniec studia Telltale Games. Ta ekipa deweloperów ma na koncie wiele produkcji, ale prawdziwą rozpoznawalność przyniosło im The Walking Dead, której pierwszy sezon był świetnie oceniany i zdobył wiele tytułów gry roku. Niestety – dalsze lata nie były już tak udane dla tych twórców i we wrześniu poinformowano o planach zamknięcia studia, zwalniając przy tym większość pracowników praktycznie z dnia na dzień. Ostatecznie w listopadzie złożono wniosek o upadłość, co wydaje się przekreślać jakiekolwiek szanse na kolejne sezony The Wolf Among Us czy Game of Thrones. Jedynie finałowy sezon opowieści o Clementine zostanie dokończony dzięki ekipie Skybound Games, chociaż to raczej marne pocieszenie w obliczu tak smutnych wydarzeń.
W tym roku fani gier mieli naprawdę wiele powodów do zadowolenia. Sam spędziłem wiele godzin z pewnymi wymienionymi powyżej tytułami i w zasadzie widzę z tym tylko jeden dość istotny problem - tak napięty kalendarz wydawniczy sprawia, że coraz trudniej jest ze znalezieniem czasu na zapoznanie się z wszystkimi interesującymi tytułami. A wygląda na to, że rok 2019 również będzie emocjonujący - już na początku dostaniemy wyczekiwane od 6 lat Kingdom Hearts III, niewykluczone też, że dowiemy się czegoś więcej na temat dat premier Cyberpunk 2077 czy The Last of Us: Part II i innych świetnie zapowiadających się tytułów. I tego właśnie życzę zarówno Wam, jak i sobie - dobrych gier komputerowych i konsolowych.
Źródło: fot. Rockstar Games, Bethesda