DAWID MUSZYŃSKI: Jesteś w stanie na jakimkolwiek poziomie utożsamić się z bohaterem, którego grasz w filmie Detektyw Małolat ? ADAM BRODY: Oczywiście. Właśnie przekroczyłem czterdziestkę i czuję, że pewien etap  mojego życia bezpowrotnie się zakończył. I pomimo tego, że cieszę się na następny, to miałem lekkiego doła. Nikt z nas nie lubi zmian w swoim życiu. Każdy, choć może się do tego nie przyznajemy, chce, by młodość, sława czy dobra forma trwały wiecznie. Lubimy żyć chwilą, myśląc, że ona nigdy się nie skończy, a gdy jest inaczej, czujemy mocny zawód. Jedni znoszą to lepiej, inni gorzej. Wiąże się to z niespełnionymi marzeniami o tym, jak nasze życie miało wyglądać. Spójrzmy prawdzie w oczy - każdy z nas ma ogromne oczekiwania i za młodu widzi siebie w zupełnie innym miejscu niż to, gdzie ostatecznie ląduje. W tym filmie dokładnie widzimy, kiedy dzieciństwo twojego bohatera się kończy, a dzieje się to o wiele za wcześnie. Zastanawiam się, czy ty też wyczułeś w swoim życiu dokładny koniec tego beztroskiego okresu? To bardzo interesujące pytanie, nad którym nigdy się nie zastanawiałem. Nie ma chyba aż takiego mocnego wydarzenia w moim życiu, które by brutalnie zakończyło moje dzieciństwo i wepchnęło mnie w ramiona dorosłości. Choć jak tak głębiej się zastanowię, to moje beztroskie podejście do życia zakończyło się w liceum, gdy jeden z moich kolegów popełnił samobójstwo. To wydarzenie zostało ze mną i może nie było jakimś przełomem, ale na pewno mnie zmieniło. Kid Detecive pokazuje, jak kluczową rolę w takich chwilach odgrywają rodzice lub ich brak. To prawda, bo oni mogą albo dołożyć się do tej presji otoczenia, albo przed nią chronić. W przypadku mojego bohatera rodzice wywierają na nim dużą presję. Gdy nie potrafi rozwiązać zagadki zaginięcia córki burmistrza, są zawiedzeni tak samo jak reszta mieszkańców miasteczka. Winią go za to, co się stało. Nie mają pretensji do porywacza czy do policji, tylko do niego, bo tym razem jego bystry umysł nie może sobie z łamigłówką poradzić. A przecież to jest dziecko. Bardzo inteligentne i nad wyraz rozwinięte jak na swój wiek, ale jednak dziecko. I ta presja, którą odczuwał od tamtego momentu, ukształtowała go jako dorosłego mężczyznę. Dwadzieścia lat później Abe, którego gram, jest przez wszystkich lekceważony, bo dawno temu nie rozwiązał jednej sprawy. Tym bardziej nie rozumiem, czemu Abe nadal jest detektywem. Może ty mi wytłumaczysz? Robi coś, co codziennie sprawia mu ogromny ból i wystawia na pośmiewisko. Czemu tego nie rzuci w diabły? Moim zdaniem jest uzależniony od adrenaliny, jaką daje mu rozwiązywanie drobnych spraw, z jakimi wciąż ludzie się do niego zgłaszają. Czeka na moment, gdy znów dostanie wielką sprawę do rozwiązania i poczuje ten haj sprzed lat. Poza tym robi to już tak długo, że chyba nie ma pomysłu na coś innego w swoim życiu. Nie dopuszcza do siebie myśli o możliwości przebranżowienia. On wie tylko, jak być detektywem. Nic więcej. Czytając scenariusz, zastanawiałem się, czemu Abe nie poszedł na studia. Mógł przecież skończyć kryminalistykę i wstąpić do policji. I uświadomiłem sobie, że to przecież nie jest takie proste. Na przykład aktorzy, którzy robią karierę w wieku dziecięcym, nie idą później do szkoły aktorskiej, bo uważają, że to jest poniżej ich godności. Przecież już są znani, wiedzą, jak grać, nikt nie będzie ich tego uczyć. Zaczyna uaktywniać się u nich duma. I wydaje mi się, że tak jest i w tym przypadku.
foto. Sony
Moim zdaniem on jest detektywem wyłącznie dlatego, że z tym zawodem łączą się jego jedyne miłe wspomnienia z dzieciństwa. O jego sukcesach przypominają mu codziennie oprawione artykuły wiszące na ścianie biura. Jeśli by to porzucił, to nie miałby się czego trzymać i popadłby w mroczną depresję. Masz rację. To jest bardzo prawdopodobne. Ludzie tak reagują. Trzymają się kurczowo przeszłości i boją się jej puścić. I nie ma znaczenia, czy jest to praca, jakaś rzecz fizyczna czy też osoba w związku. Tu wracamy do początku naszej rozmowy - moim zdaniem nie lubimy zmian. Chciałbym cię zapytać  o finałową scenę filmu, w której twój bohater siedzi na kanapie i płacze. Widzowie różnie ją interpretują i jestem ciekaw, jaka myśl tobie przyświecała, gdy ją grałeś. Czytałem reakcje i wiem, o co ci chodzi. Moim zdaniem ten płacz nie jest wywołany odnowieniem się traumy i poczuciem, że znów ludzie będą pokładać w nim zbyt duże nadzieje, a on nie jest w stanie drugi raz tego wytrzymać. Tu chodzi raczej o uczucie pustego zwycięstwa. Co to znaczy „pustego zwycięstwa”? A nie miałeś tak, że jak zagadka została rozwiązana, czułeś gorycz pewnej porażki bohatera? Abe znów jest na szczycie, ale coś jest nie tak. Nie tak powinien się czuć heros. Zobacz, że nie ma tutaj wielkiej parady. Niby wygrał, ale to nie jest finał, jaki by go satysfakcjonował. Nie chcę bardziej w to wchodzić, bo byśmy musieli mówić o spojlerach, a nie wiem, czy czytelnicy już widzieli film.   Moim zdaniem Kid Detective dobitnie pokazuje, że gdy w naszym otoczeniu dzieje się coś strasznego, to nawet gdy sprawca zostanie ukarany, nasze życie nie wraca w 100% do stanu sprzed tragedii. Trauma zostaje do końca i nic tego nie zmieni.  
foto. naEKRANIE.pl
Niedługo wracasz na plan drugiej części Shazam!. Cieszysz się na ten powrót? Oczywiście. Praca przy produkcji o takiej skali zawsze sprawia wiele frajdy. Kid Detective był filmem bardzo bliskim życiu, a Shazam! pozwala popuścić wodze fantazji i trochę zaszaleć. Wbijam się w kostium z wielkimi mięśniami, których przecież nie mam w prawdziwym życiu, i wzbijam się w przestworza. Co zabawne, podczas sceny masz do wypowiedzenia jedną kwestię lub jakiś jeden spektakularny ruch wykonania. By to wyszło, na planie pracuje 250 osób! Świetna sprawa. Będąc dzieckiem, byłeś fanem Marvela czy DC? Wiem, że to wyświechtane pytanie, ale jestem ciekaw, co czytałeś. Najczęściej sięgałem po komiksy Marvela. Z DC byłem fanem jedynie Batmana i Watchmen. Niczego więcej. Bardzo lubiłem także pozycje, jakie wydawał Image Comics, w szczególności Savage Dragon. Nie wiem dlaczego, ale ten zielony policjant bardzo do mnie przemawiał. Czemu kino jeszcze po niego nie sięgnęło? Nim wrócicie na plan Shazam!, bo to chyba niedługo, masz w planach jeszcze jakąś produkcję? Nie. Mój kalendarz jest pusty przez pandemię i powiem ci szczerze, że jest mi z tym dobrze. Nie tęsknię jakoś mocno za pracą. W czasie pandemii moja żona urodziła dziecko i byłem bardzo szczęśliwy, że mogłem przy tym być i spędzić te pierwsze miesiące z nimi. Gdyby plany filmowe działały normalnie, pewnie byłoby to bardzo utrudnione. Do tego dużo surfuję. Co do Shazam! Gniew bogów -  prace raczej nie zaczną się szybko. Może jakieś pierwsze przygotowania, do których nie jestem potrzebny, ruszą w następnych miesiącach, ale same zdjęcia to daleka perspektywa. Jeszcze nie dostałem scenariusza, więc oprócz tego, że tam zagram, nie mogę ci nic powiedzieć. I to nie dlatego, że nie chcę, po prostu nic nie wiem.    
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj