Na ten serial czekaliśmy od dawna. Tym bardziej nie mogliśmy doczekać się spotkania z Jonem Bernthalem w Londynie, by porozmawiać z nim o nowej produkcji Netflixa i Marvela, czyli serialu Punisher.
DAWID MUSZYŃSKI: To był odważny ruch z twojej strony, by rozpocząć serial od sceny, w której Punisher pali swoją zbroję z charakterystyczną czaszką. Jon Bernthal: To bezpośredni rezultat tego, że w Daredevil rozprawiał się z trzema gangami, które podejrzewał o zabicie swojej rodziny. Doszliśmy więc do wniosku, że gdy Frank uporał się z tym problemem, stanie przed pytaniem: „Co teraz?”. Przecież nie założy nowej rodziny. Nie będzie prowadził nowego życia. Nie zamieszka w domu z zielonym ogródkiem, gdzie co niedziela będzie kosił trawę. On jest zniszczony psychicznie i to nie przez śmierć żony i dzieci, ale przede wszystkim przez to, co się wydarzyło w Kandaharze. Koszmary tych dni go prześladują codziennie. Nie może normalnie funkcjonować.
A jaka była twoja reakcja, gdy przeczytałeś w scenariuszu, że w pierwszych dwóch odcinkach Frank będzie bardziej przypominać hipstera niż groźnego zabójcę?
Nawet tego tak nie skojarzyłem, choć faktycznie pada nawet takie zdanie w jednej ze scen (śmiech). Ta jego przemiana fizyczna wynika bardziej z braku celu. W drugim sezonie Daredevila jest on skupiony na swoim celu. Teraz popada trochę w psychiczną i fizyczną ruinę. Nie radzi sobie z sytuacją, gdzie nie może poprzez zabijanie upuścić tej swojej złości. Dlatego zresztą najlepiej czuje się na budowie, gdzie za pomocą wielkiego młota może rozwalać ściany.
Czyli staracie się odpowiedzieć na pytanie, co dzieje się z żołnierzem w chwili, gdy jego misja dobiega końca.
Dokładnie. Jak sobie poradzić z powrotem do normalnego społeczeństwa. Czy jest to w ogóle możliwe. On przecież jest człowiekiem, który przeszedł przez piekło. Widział wiele makabrycznych rzeczy w swoim życiu. Większości był nawet sprawcą. I to jest właśnie punkt wyjścia naszego serialu.
Słyszałem, że spotkałeś się z weteranami, by opisali ci problemy z którymi się borykają.
Tak. Okazało się, że najgorsze są noce i panująca cisza. Ludzie, którzy spędzili kilka miesięcy pod ostrzałem w ciągłym zagrożeniu, źle znoszą ciszę. Jest ona dla nich bardzo niepokojąca, bo zwiastuje nadejście jakiegoś zagrożenia. Dlatego wymyśliliśmy, że w momencie, kiedy Frank uporał się, jak mu się wydawało, z ludźmi, którzy zabili jego rodzinę, został sam ze sobą. A tego obawiał się najbardziej. Zaczyna na nowo przeżywać wojnę, której doświadczył. Rozkłada ją na części proste. Analizuje, co się wydarzyło. To moim zdaniem bardzo fajny kierunek prowadzenia opowieści o tym bohaterze.
Ale zdawałeś sobie sprawę, że Marvel's The Punisher, którego oglądamy w serialu, nie jest tym samym, którego znamy z komiksów?
W jakim sensie?
Nie ściga przestępców w Nowym Jorku, tylko stara się pozbierać strzępy swojego życia. To nie jest Frank Castle jakiego znamy.
Potencjalnie może dojdzie do punktu, o którym mówisz. Wydaje mi się jednak, że tę historię widzieliśmy już tyle razy w innych filmowych wcieleniach, że byłaby cholernie wtórna. Być może w kolejnym sezonie pokażemy, jak oczyszcza Hell’s Kitchen z kryminalistów, ale z drugiej strony od tego jest tam teraz inny bohater. Czy nie byłoby to powielanie tej samej historii w innym wydaniu? Moim zdaniem ciekawsze teraz jest skupienie się na samym Franku i jego demonach. Nie zgodzę się jednak z tobą, że to inny bohater. Wciąż jest opętany tym samym szałem zabijania i złością. Zmieniło się tylko jej ukierunkowanie. Walczy ze sobą, a później z wojskiem, a nie z mafią.
No właśnie, ale ta nowa wojna, na którą idzie, jest chyba dla niego jedną z najtrudniejszych. Frank to patriota, który nagle musi strzelać do ludzi w amerykańskich mundurach.
Dokładnie. Nawet to jest dla niego wielki dylemat. Mamy jedną taką scenę, w której ten strach przed zabiciem żołnierza wykonującego swoje obowiązki, tak jak on kiedyś to robił, jest dla niego barierą praktycznie nie do przekroczenia. On go może poturbować. Ale zabicie takiej osoby nie wchodzi w rachubę. Pytanie - czy nie będzie do tego zmuszony? Podobnie zresztą jest w podejściu do policjantów. Frank ma do nich wielki szacunek, ale niestety niekiedy musi się z nimi skonfrontować.
Po obejrzeniu całego sezonu zastanawiam się, jak bardzo Punisher jest przywiązany do współczesnych realiów. Czy ta historia wyglądałaby inaczej, gdyby Donald Trump nie wygrał wyborów?
To dobre pytanie. Na które nie znam odpowiedzi, bo scenariusz został napisany, jeszcze nim Trump zamieszkał w Białym Domu. Jego zaprzysiężenie odbyło się, gdy rozpoczęliśmy już zdjęcia, więc te nawiązania, które dały ci takie skojarzenia, były niezamierzone. Można powiedzieć, że rzeczywistość tym razem dopasowała się do nas.
Zastanawiam się, czy ta postać w twoim przekonaniu jest w stanie osiągnąć kiedykolwiek spokój?
Wydaje mi się, że on nawet go nie szuka. Pogodził się z tym mrokiem, w którym się pogrążył. To jest jednak człowiek, który czerpie radość z zabijania ludzi. Jego wymówką jest to, że likwiduje tylko tych złych. Wmawia sobie, że ochrania cywilów. Ale tak naprawdę zaspokaja swoje żądze. I on o tym wie i to jeszcze bardziej go męczy w środku. To jest skompilowany człowiek o pokręconej psychice. Jego nie da się zrozumieć. Nie wiemy, gdzie ta droga go zabierze.
A gdzie byś chciał, by go zabrała w drugim sezonie?
Nie mam pojęcia. Wiem, że prace nad scenariuszem 2. sezonu trwają, ale z drugiej strony nawet nie wiemy, czy go dostaniemy. Jednak wydaje mi się, że przy tej postaci nietrudno będzie znaleźć kolejny pretekst, który zmusi go do walki.
Jak mocno zapoznałeś się z materiałem źródłowym o tej postaci?
Przeczytałem sporo komiksów związanych z Punisherem, by poznać jego motywacje. Obejrzałem też trzy filmy, jakie powstały, by zobaczyć, jak inni aktorzy podchodzili do tej postaci. Nie chciałem się powielać.
Mimo tego, że jesteś 4 aktorem grającym tę postać, to do ciebie fani przekonali się najszybciej.
To raczej zasługa świetnego scenariusza, który został przedstawiony w Daredevilu i wprowadził tę postać. To było mocne wejście. Dodatkowo jako ojciec i kochający mąż jestem w stanie zrozumieć wściekłość i motywację Franka. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby ktoś odebrał mi najukochańszych w ten sposób. Na to pytanie starałem się odpowiedzieć, przygotowując się do tej roli. Nie obchodziło mnie czy ludzie go polubią, czy nie. To nie jest bohater działający ze szlachetnych pobudek. On nosi w sobie ból i wydaje mi się, że każdy z nas tak ma. Każdy ma w sobie odrobinę z Franka Castle.