Góry lodowe, pożary i asteroidy. Historia kina katastroficznego
Chyba wszyscy lubimy zaczerpnąć rozrywki w kinie w czasie seansu pełnego fantastycznych efektów specjalnych. I świetnie sprawdzają się pod tym względem filmy katastroficzne. Oto historia produkcji spod znaku wszelkiego rodzaju kataklizmów.
Przyszły twórca Independence Day już w czasie studiów w szkole filmowej w Niemczech udowodnił, że świetnie radzi sobie z pracą z efektami specjalnymi, które w niedalekiej przyszłości staną się domeną jego twórczości. Te umiejętności zaprezentował w swojej dyplomowej produkcji Das Arche Noah Prinzip, filmie o dwóch astronautach pracujących w futurystycznym laboratorium. Projekt ten uznawany jest za najdroższy film w historii studenckiego kina niemieckiego. Wkrótce po przeprowadzce do Hollywood twórca dorobił się pseudonimu Master of Disaster, czyli w wolnym tłumaczeniu Mistrz Katastrofy. A to za sprawą wykorzystania w pełni ówczesnych możliwości technicznych w celu zaprezentowania widzowi zrealizowanych z wielkim rozmachem sekwencji, między innymi różnego rodzaju zniszczeń budynków, eksplozji i całej palety klęsk żywiołowych. Swoista eskalacja nastąpiła w 1996 roku w produkcji Independence Day. Ten film o wrogiej rasie kosmitów atakujących Ziemię i grupie ludzi starających się ocalić planetę przyciągnął do kin miliony widzów, rozbijając bank w światowym box office. Sukces tego katastroficznego filmu science-fiction nie wynikał ze świetnej fabuły, tylko właśnie z fantastycznych scen akcji. Na myśl od razu nasuwa się oczywiście sekwencja zniszczenia nowojorskiego Empire State Building, nakręcona przy pomocy makiety budynku. Emmerich kontynuował swoje apokaliptyczne wizje w kolejnych produkcjach, między innymi w filmie The Day After Tomorrow o anomaliach pogodowych, które doprowadzają do klęsk żywiołowych na całym globie. Tutaj także narracyjne aspekty odchodziły w cień przy zapierających dech w piersiach scenach kolejnych katastrof, między innymi wielkiej fali zalewającej Nowy Jork. Wszystkie te ambicje ukazania przez Niemca szokującej wizji końca świata miały swoją kulminację w widowisku 2012 z 2009 roku. Reżyser podjął się bardzo popularnego wówczas tematu apokalipsy przepowiedzianej wraz z końcem kalendarza Majów. Twórca dokonał w tej produkcji obrazu zniszczenia na nietypową skalę, unicestwiając między innymi Los Angeles, kaplicę sykstyńską czy park Yellowstone. Można narzekać na film ze względu na jego fabularne niedociągnięcia, jednak nie można mu zarzucić braku widowiskowości, którą na najwyższy poziom wzniósł właśnie Emmerich.
Motyw kina katastroficznego związanego z pozaziemskimi zagrożeniami, głównie w postaci asteroid, ogromnych potworów lub innego rodzaju obcych próbujących eksterminować ludzkość stał się w ostatnich latach najbardziej popularną odmianą tego gatunku. Jednym z najbardziej znanych przedstawicieli tego tematycznego odłamu jest oczywiście Armageddon w reżyserii innego specjalisty od demolki, Michaela Baya. To opowieść o grupie wiertniczych, którzy mają uratować Ziemię przed kosmicznym zagrożeniem ze strony ogromnej asteroidy. Po raz kolejny drużyna stworzona z amerykańskich bohaterów podejmuje się niemożliwej do wykonania misji ocalenia ludzkości. Jednak i w tym wypadku najważniejszym elementem stały się pełne rozmachu sceny wszechobecnego zniszczenia. Temat ten podjął także Steven Spielberg w War of the Worlds, gdzie gigantyczne meduzo-podobne pojazdy kierowane przez kosmitów dokonywały eliminacji ziemskiej populacji w różnych rejonach globu. Swoją wariację na ten temat stworzył także Matt Reeves w Cloverfield łącząc ze sobą gatunki kina katastroficznego i science-fiction, to wszystko oplecione w konwencję found footage. Mimo że film nie reprezentował tak spektakularnych scen wybuchów, zawaleń budynków czy innych klęsk, to dzięki ciągłej atmosferze grozy i napięcia ogląda się go znakomicie.
Obecnie oprócz sięgania po kosmiczne zagrożenia twórcy wracają również do klasyki kina katastroficznego, czyli walki ludzi z okrutnym żywiołem, co fantastycznie przedstawia film Juana Antonio Bayony, Lo imposible, oparta na faktach opowieści związana z tsunami w Tajlandii w 2004 roku. Tutaj jednak sam kataklizm i efektowne sceny jego działania nie są najważniejsze, a dramaturgia opowieści, której nośnikiem są główni bohaterowie, a sam obraz siły żywiołu jest tutaj bardzo dobrym drugoplanowym aktorem, który wzmacnia przekaz prezentowanej historii. Inaczej sprawa ma się w widowisku San Andreas z 2015 roku, gdzie ponownie klęska żywiołowa wychodzi na pierwszy plan, jednak fabularna historia nam zaserwowana bardzo dobrze wpisuje się w koncept, nie ustępując miejsca efektom specjalnym. Jak widać twórcy przez lata nauczyli się mieszać konwencje ubogacając gatunek kina katastroficznego o elementy science-fiction, dramatu, a nawet horroru, dostosowując ten zapomniany w ostatnim czasie gatunek do zasad panujących w produkcjach filmowych obecnie.
- 1
- 2 (current)
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe