Czy GTA VI to na pewno murowany sukces? Nadzieje, życzenia i obawy fana serii
Zwiastuny nowej części z serii Grand Theft Auto zatrzęsły Internetem i pokazały, że na kolejną grę Rockstara czeka każdy. To jednak wiąże się z pewnymi oczekiwaniami. Czy uda się je udźwignąć?
Czy jest na sali ktoś, kto nie zna Grand Theft Auto, a raczej GTA? Myślę, że nie. Wszak nawet moja babcia, która o komputerach wie tylko tyle, że istnieją, słyszała o jednej z najpopularniejszych serii gier w historii rozrywki cyfrowej. Rockstar Games od samych swoich początków tworzył coś innego. Rewolucjonizował i przecierał szlaki dla pozostałych. Pierwsze odsłony pozbawione były przełomowych rozwiązań, ale oferowały otwarty świat i swobodę, której próżno było szukać u konkurencji. Trójka przeniosła kryminalne rozboje do trójwymiarowej rozgrywki, a San Andreas i Vice City odcisnęły piętno na całej popkulturze. O GTA pisało się prace naukowe. Krytykowano je w telewizji – obwiniało za rosnącą przestępczość w USA czy wzmaganie przemocy u najmłodszych. To jednak nic nie dało. GTA rosło z roku na rok, a Rockstar z każdą kolejną częścią pokazywał, że ma kolejne asy w rękawie. Czwórka udowodniła, że potrafią napisać dojrzałą historię z wyborami moralnymi, a piątka otworzyła świat na niespotykane wcześniej sposoby. W 2013 roku mało kto spodziewał się, że da się zrobić to lepiej i bardziej. Wszak w tej grze był cały osobny Internet – oczywiście parodiujący naszą rzeczywistość.

Rockstar pokazał też, że ma pomysły, które przynoszą kokosy. To piąta część wprowadziła system zamiany postaci i zaoferowała aż trzech protagonistów. Pojawiła się rozgrywka multiplayer, która wcześniej nie była aż tak rozwinięta. Online to prawdziwa kura znosząca złote jaja. Rockstar nie miał serca jej ubić, wolał za to poświęcić dodatki fabularne. Nic dziwnego, zważywszy na dochody, które przynosi Online – nadal zarabia tyle, że nawet Dutch van der Linde byłby zadowolony.
Na horyzoncie jawi się za to premiera Grand Theft Auto 6. Nie ma bardziej wyczekiwanej gry na świecie. To nie jest moja opinia, a zwyczajny fakt. Dowodem na to są kolejne rekordy, które biją zapowiedzi. Ostatni zwiastun obejrzało w dobę prawie pół miliarda ludzi. To szalony wynik, który najlepiej pokazuje, jak ogromny hype towarzyszy nowej odsłonie flagowej serii Rockstara. Jednak z niebotycznymi oczekiwaniami wiąże się również ogromne ryzyko. Rockstar nie raz i nie dwa udowadniał, że jest odporny na presję. Trudno jakąkolwiek ich grę nazwać jednoznaczną wtopą z poziomu ocen fanów, krytyków czy zarobków. Na GTA 6 jeszcze poczekamy co najmniej rok – a może i więcej, jeśli wziąć pod uwagę najnowsze doniesienia branżowe – ale jest to dobry moment na przeanalizowanie tego, co nas czeka w przyszłym, miejmy nadzieję, roku. Oto moje obawy i oczekiwania w związku z nową częścią kultowego GTA.
TOP 50 kultowych gier z lat 2000–2010
50. Mafia II (2010 PC, Xbox 360, PS3) - 74%
Gangsterska historia w klimacie lat 40. i 50., z niesamowicie napisanym scenariuszem i klimatem rodem z „Ojca Chrzestnego”.
Gigantyczne oczekiwania, którym sprostać może tylko Rockstar
Jak wspomniałem wyżej, Rockstar do tej pory nie zawodził. Ostatnie lata to pasmo sukcesów i udowadniania reszcie branży, że nie dorasta do pięt królom otwartych światów i gangsterskiej rozrywki. Trzeba jednak mieć na uwadze drugą stronę medalu, czyli nasze rosnące oczekiwania. Wydawałoby się, że lepiej od GTA V być nie może, ale potem zadebiutował Red Dead Redemption 2, który pokazał, że rzeczywistość jest nieco inna. Jasne, nie każdemu spodobał się realizm tej gry, rozbudowane mechaniki i detale, które są sztuką dla sztuki, a nie wartościowym elementem rozgrywki (na przykład słynne już kurczące się końskie jądra).
Rockstarowi najbardziej szkodzą przecieki, o których wspomina nawet Jason w 2. zwiastunie. Nie chodzi o te, w których pokazano rozgrywkę i zapis z testowej wersji sprzed kilku lat. Mam na myśli rozmaitych branżowych scooperów i informatorów, którzy zbijają wyświetlenia w swoich social mediowych bańkach, a jednocześnie podnoszą poprzeczkę nadchodzącej grze. Kto nie słyszał o doniesieniach pokroju: "80% budynków będzie otwarta dla graczy i będzie można do nich wejść". Mam wrażenie, że nie wszyscy zdają sobie sprawę, ile to jest 80%. Stworzenie czegoś takiego to rzecz niemal niemożliwa, ale Rockstar wielokrotnie potwierdzał, że jest do tego zdolny. Natomiast chodzi mi o inny aspekt. Takich plotek i doniesień pojawia się całe mnóstwo. Nie da się ich zweryfikować, ale ludziom w przypadku tak głośnego tytułu wcale nie potrzeba pewniaczków. Wystarczy jedna informacja rzucona w eter, która zostanie pożarta przez miliony.
I teraz wyobraźmy sobie scenariusz, w którym nie 80%, ale dajmy na to 50% (co i tak byłoby szalenie imponujące i graniczące z cudem) czy nawet 25% lub 10% budynków byłoby otwartych dla graczy. Informacja o 80% była niesprawdzona, ale została już przyjęta przez fanów za coś pewnego. Wszczepiła się w ich umysły niczym Leonardo DiCaprio w Incepcji, sadzący ziarenko konkretnej idei. Rockstar musi mierzyć się z nierealnymi lub niesprawdzonymi wyobrażeniami ludzi na temat ich nowego tytułu.

Przerwa pomiędzy GTA V a Grand Theft Auto VI jest też najdłuższa z całej serii. To także wpłynęło na oczekiwania fanów. To nie jest przypadek kilkuletniego przeskoku. Minęła ponad dekada, a świat gier znacznie się rozwinął. Technologia poszła do przodu, a Rockstar jest kojarzony z wyznaczaniem nowych standardów (o tym opowiem później). Tak długa przerwa sprawia, że ludzie oczekują teraz niemożliwego. Dotychczasowe zwiastuny spotkały się z wielkim entuzjazmem i są powszechnie chwalone za realizm, grafikę, projekty, animację. Jednym zdaniem: całą warstwę wizualną. Pozostaje kwestia tego, czy podobnie dobrze wypadną mechaniki. Warto przypomnieć, że GTA V było mocno krytykowane za ograniczenie niektórych z nich. System fizyki nie prezentował się tak okazale, jak w GTA IV. Kilka środowiskowych detali z poprzedniej części zniknęło. Zmieniło się sterowanie pojazdami, które stało się bardziej arcade'owe. Od lat też w GTA nie widzieliśmy rozbudowanych systemów z San Andreas z rozwijaniem umiejętności strzelania, pływania, jazdy poszczególnymi pojazdami. Grafika to nie wszystko, ale w tej kwestii Rockstar na razie nie zawiódł wygórowanych oczekiwań.
GTA VI bardzo mądrze podchodzi też do przyciągania nowych odbiorców. Oparcie historii na znanej legendzie o Bonnie i Clydzie to znakomity zabieg. Taki motyw ma ogromny potencjał na stworzenie wciągającej i emocjonującej opowieści, której w GTA V moim zdaniem brakowało (ale ten problem miało też uwielbiane przez wszystkich San Andreas). Tytuł dzięki temu przyciągnie nowych odbiorców. Przykłady?
Moja dziewczyna to fanka gier komputerowych, ale nigdy nie było jej po drodze z Grand Theft Auto. Co ciekawe, przyrodni brat serii, czyli Red Dead Redemption, jest bliski jej sercu. Ku mojemu zaskoczeniu zwiastuny GTA VI zachęciły ją do tego stopnia, że nie może doczekać się premiery. GTA w końcu zaoferuje opcję grania kobiecą protagonistką! Wątek romantyczny zapowiedziany w obu zwiastunach też pomaga.
To pokazuje sprytną strategię Rockstara. Każdy, kto wcześniej grał w GTA, zagra i w nową część. Bawią mnie internetowe przepychanki i petycje, nawoływania o elementy "woke" albo teksty, że Rockstar na pewno będzie mniej odważny w parodiowaniu naszej rzeczywistości. Większość z narzekaczy i tak nie przegapi prawdopodobnie największej premiery w historii gier, a Rockstar w sprytny sposób zagwarantował sobie napływ nowych fanów.
Tu nasuwa mi się inna myśl. Grand Theft Auto VI zapowiada się na największą premierę cyfrowego produktu rozrywkowego w historii. Już poprzednia odsłona pobiła wszelkie możliwe rekordy, a o kolejkach w dniu premiery pamięta się do dziś. Myślę, że nikt nie ma złudzeń – szóstka sprawi, że tamten wynik będzie wyglądać jak parodia. To pewne, że Rockstar rozbije bank i zarobi krocie. Nie wiem, co mogłoby pokrzyżować taki plan. Z drugiej strony – podobnie mówiło się o Cyberpunku 2077, a jego stan na premierę mocno wpłynął na postrzeganie gry przez odbiorców. Wątpliwe jednak, że Rockstar pozwoli sobie na falstart.
Jestem wprost przekonany, że Rockstar znów przesunie granice tego, co możliwe w grach komputerowych. Zwiastuny zapowiadają realizm graficzny, którego na próżno szukać w innych tytułach. Jestem pewien, że czeka na nas doskonały, pieczołowicie zaprojektowany i realistyczniejszy niż kiedykolwiek świat, parodiujący naszą rzeczywistość. Myślę, że znów będziemy mówić, że nie da się tego zrobić lepiej, a potem Rockstar powie: "Tak? To pa tera".

Największe obawy i nadzieje
Mam tylko nadzieję, że tym razem dostaniemy historię o większej stawce emocjonalnej niż w przypadku poprzedniczki, która najbardziej ze wszystkich przypominała mariaż tego, co popularne w kinach, telewizji, z posypką tarantinowskiego pulpu. Liczę na powagę, emocje, ale nadal z satyrą na amerykańską codzienność w tle. Inspirowanie się historią Bonnie i Clyde'a, w tym postawienie na romans i ograniczenie grywalnych postaci do dwóch, to krok w bardzo dobrym kierunku. To nie oznacza, że nie mam obaw. Jednak największa z nich nie wiąże się bezpośrednio z GTA.
Nie da się ukryć, że inwestowanie i rozwijanie GTA Online kosztem jednoosobowej piątki okazało się finansowym strzałem w dziesiątkę dla Rockstara. Trzeba też pamiętać, że to biznes – liczy się to, co jest opłacalne. Można się gniewać (i gniewam się!) za brak dodatkowej zawartości dla trybu jednoosobowego, ale trzeba rozumieć powody stojące za taką decyzją. Mam nadzieję, że przy kolejnej części entuzjaści trybu fabularnego i poznawania świata w pojedynkę nie zostaną zignorowani kilka miesięcy po premierze. Wiem, że to marzenie ściętej głowy, bo na Online 2 rzuci się pewnie jeszcze więcej osób, ale potraktujmy to jako koncert życzeń.
Inna sprawa to kwestia ceny. Krążą słuchy, że Rockstar może sobie zażyczyć 100 dolarów na premierę standardowej wersji gry. W przeliczeniu wychodzi obecnie ok. 370 zł. To oznaczałoby wydatek znacznie większy niż poprzednio, a Polska i tak jest w trudnym położeniu. Taki Steam nie bierze pod uwagę naszych lokalnych przeliczników i kasuje Polaków za więcej, niż powinien. Jeśli nowe GTA będzie rewolucją, to taka cena ma uzasadnienie. Jednak obawiam się, że reszta branży pójdzie tym śladem i stwierdzi, że może równać się z jakością proponowaną przez mistrzów z USA.
Seria Grand Theft Auto [TOP10 - RANKING]
A która części serii jest najlepsza zdaniem serwisu Metacritic? Oto najlepsza dziesiątka!

