Larnell Stovall o akcji w Continental: W świecie Johna Wicka: Tworzyłem sceny walk przy pomocy figurek [WYWIAD]
Larnell Stovall to znany kaskader i choreograf walk, który odpowiadał za kreowanie i reżyserię akcji w serialu Continental: W świecie Johna Wicka. Miałem okazję z nim się spotkać wirtualnie, by pomówić o jego pracy.
Dla fanów kina kopanego Larnell Stovall to przede wszystkim niesamowite walki w filmie Champion 3: Odkupienie. Poza tym tworzył sceny akcji w takich tytułach jak Titans, Kickboxer: Odwet, Po prostu walcz 3, Mortal Kombat: Legacy, Po prostu walcz 2, Uniwersalny żołnierz: Dzień odrodzenia i wiele innych.
ADAM SIENNICA: Miałem okazję porozmawiać z reżyserami Continental: W świecie Johna Wicka. Powiedzieli, że z kilku zdań w scenariuszu robiłeś kilkuminutowe sceny akcji. Zastanawia mnie, jak ten proces wyglądał z twojej perspektywy.
LARNELL STOVALL: [śmiech] Mam szaloną wyobraźnię. Zawsze tworzyłem sceny walk przy pomocy figurek. Wychowałem się w latach 80., więc bawiłem się postaciami z He-Mana, Thundercats, Transformers, G.I. Joe czy Silverhawks. Potem wszedłem do świata sztuk walki, a ostatecznie zostałem kaskaderem i zająłem się choreografią walk. Cały czas czerpię jednak z tego świata i tej wyobraźni. Patrzę na scenariusz i mówię: wymyślę historię do tej walki, a ty mi powiedz tylko, jak długie ma być to starcie. Potem zbieram ekipę i się bawimy!
John Wick pokazał w Hollywood, że sceny walk to narzędzie do opowiadania historii. W końcu twórcy nauczyli się z tego korzystać. Jak podchodzisz do wykorzystywania tego narzędzia?
Mamy przede wszystkim określony schemat wyznaczony przez uniwersum Johna Wicka. Gdy tworzysz zgodnie z nim, musisz znaleźć w tym swój własny styl. Filmy są osadzone współcześnie, więc mają dostęp do rzeczy z teraźniejszości i trochę innych stylów walki. My mamy inaczej, bo akcja osadzona jest w latach 70. Nasz styl nie będzie tak wygładzony i czysty, jak w filmach. Będzie to bardziej realistyczne, autentyczne i brutalnie. Staraliśmy się być kreatywni i podchodzić unikalnie do scen.
Wspomniałeś o stylach, a mnie nurtuje w tym aspekcie jedna rzecz. Mamy w Continental rodzeństwo, które mieszka w dojo i uprawia karate. Czy jest jakiś powód, dla którego właśnie ta sztuka walki?
Zabawne jest to, że była wersja scenariusza, w którym mieli uprawiać kung-fu. Nie byłoby to dziwne, bo kung-fu było bardzo popularne w latach 70. Może cię zaskoczę, ale właśnie ja zmieniłem to na karate, bo chciałem ukazać na ekranie odzwierciedlenie obu stylów. Gdy postacie są związane z dojo z karate shotokan, mogę zbudować na ekranie styl, który jest mi znany, bo jest to sztuka walki, którą sam trenuję od ponad 20 lat. Dzięki temu mogłem z naszą ekipą nadać temu większą autentyczność. To pozwoliło stworzyć coś unikalnego na tle Hansela, który korzysta z kung-fu. I buduje to inną dynamikę, bo nie mamy kung-fu kontra kung-fu. To oczywiście też byłoby fajne, ale z dostępnym czasem na naukę aktorów, czułem, że karate było lepszym wyborem, bo lepiej będzie wyglądać na ekranie. Dlatego więc wybraliśmy ten styl dla rodzeństwa.
Jak ważne jest dla ciebie to, by aktorzy sami grali w scenach walk czy tych wymagających kaskaderki?
To bardzo ważne. Wywodzę się z kina niezależnego, w którym robiłem niskobudżetowe filmy, a w nich trzeba było opierać pracę na aktorach, bo nie miałeś dublerów. Pracując przy Continental, wykorzystywałem tę samą zasadę pomimo większego budżetu. Chcę więc, aby widzowie widzieli aktorów w tych scenach tak w 85-90 procentach. Jeśli mam dostępnych dublerów – super! Ich można rzucać, przewracać i robić rzeczy typowo brutalne, których nie będziemy wymagać od aktorów. Jednak odbiorca musi być zaangażowany i związany z postacią. Dlatego zależy mi, by aktorzy zrozumieli, dlaczego ich tak naciskam. Chcemy, aby widzowie widzieli właśnie ich przez 90 procent czasu ekranowego.
Gdy tworzysz sceny walk, ważne są indywidualne umiejętności aktorów. Ktoś tutaj miał jakieś umiejętności, które mogłaś kreatywnie wykorzystać?
Jak najbardziej. Pierwszy przykład to postać Gretel. Aktorka trenuje taekwondo i do tego jest kontorsjonistką, więc jest gibka i potrafi pracować nogami. Jest w stanie utrzymać przeciwnika na dystans, co można wykorzystać podczas walki. Jeśli chodzi o Yen – aktorka Kate Nhung wywodzi się z muai thai, więc dobrze pracuje kolanami i łokciami, a także stosuje niskie kopnięcia. W swoim podejściu do walki jest brutalna. Obok tego mamy aktora grającego Milesa bez doświadczenia w sztukach walki. A przecież musi walczyć. Jeśli ktoś ma doświadczenie w sztukach walki, świetnie, ale jeśli nie, tworzymy dla takich osób określony program treningowy i staramy się ich nauczyć w czasie, który mamy dostępny.
John Wick - ranking najpotężniejszych postaci
Choreografia walk w filmach czy serialach oparta jest na dwóch zasadach: maksymalny ruch, minimalny efekt lub minimalny ruch, maksymalny efekt. Franczyza John Wick to głównie miks obu. Którą zasadę preferujesz przy tworzeniu walk i dlaczego?
Bardziej skłaniam się w stronę minimalnego ruchu, maksymalnego efektu. Dlaczego? W filmach akcji, na których dorastałem, były długie sceny walk, ale tak naprawdę ich nie pamiętam. Doszedłem więc do wniosku, że jeśli mamy wykorzystać czas aktorów, trzeba skupić się na minimalnym ruchu, a maksymalnym efekcie. Aktor lepiej wykona sekwencję 5-6 ruchów niż 12-15 ruchów. Jeśli jednak ma być to walka z silnym przeciwnikiem, to naturalnie potrzeba czasu, by rozgryźć drugą stronę. Dzielimy to na partie. Gdybym miał Scotta Adkinsa, Marko Zarora czy Lateefa Crowdera, oczywiście bym się zabawił – zrobił 20 ruchów! [śmiech] A może nawet 30! Jednak chcę, by osoby nieznające sztuk walki cieszyły się z tego, co widzą – tak samo jak ich wielcy fani.
Czy myślałeś o tym, jak tworzyć walki w Continental, by różniły się od tych z filmów Johna Wicka?
Najważniejsza była dla mnie historia. Później dopiero myślałem o fajnej akcji. Ważne jest, by każda taka sekwencja kończyła się satysfakcjonująco. Niech fani zdecydują, co im się w tym najbardziej podoba. Porównania są w porządku. Rozbudowujemy uniwersum Johna Wicka, więc chcemy najlepiej wykorzystać naszą obsadę i historię, ale też zyskać własną tożsamość. Po pierwszym odcinku porównania raczej zostają ucięte. Na tym etapie jest się już zaangażowanym w opowieść o naszych postaciach. Mam nadzieję, że sceny akcji z premiery zachwycą i zachęcą widzów do dalszego oglądania. Przestaną myśleć o Johnie Wicku. Po prostu zaczną cieszyć się tym, co tutaj dostaną. To jest główny cel.
Zobacz także: