Lepiej adaptować Biblię niż gry wideo? Nowa moda wśród Amerykanów
Pytanie postawione w tytule jest dość przewrotne, bo to nie pierwszy raz w historii kina, kiedy filmy religijne cieszą się rosnącą popularnością. Jest to jednak dość niespotykana wcześniej sytuacja, w której potencjalnie bardziej kasowe filmy zarabiają ostatecznie mniej niż dramaty o wierze chrześcijańskiej.
Najsłynniejsza archeolog świata nie miała łatwego zadania, powracając do świadomości widzów z nowym filmem kinowym. Biorąc pod uwagę wyniki finansowe, Lara Croft musiała uznać wyższość familijnego dramatu, którego ważnym motywem była wiara chrześcijańska. Wynika to oczywiście z tego, że ekranizacje gier od wielu lat są w bardzo kiepskiej kondycji, ale też filmy poruszające temat wiary lub po prostu będące adaptacją biblijnych przypowieści, cieszą się coraz większym zainteresowaniem.
To nie pierwszy raz w historii kina, kiedy filmy religijne są w stanie namieszać w zestawieniach finansowych i stają się realnym zagrożeniem dla pozostałych produkcji. Pierwszy raz sztuka ta udała się w latach 50., kiedy to na ekrany kin wchodziły takie filmy jak Quo Vadis, Ben-Hur czy The Ten Commandments. Srebrne lata Hollywood charakteryzują się rozkwitem gatunków filmowych od klasycznych dramatów, poprzez westerny, a także właśnie widowiskowe produkcje religijne, które dzięki technologii Cinemascope wyróżniały się ogromnym rozmachem.
Mogło się wówczas wydawać, że popularność tego gatunku wzięła się przede wszystkim z niebywałego rozmachu kina kostiumowego. Było to coś nowego i niespotykanego, dlatego też przekazywanie wartości religijnych schodziło na drugi plan. To zmieniło się oczywiście wraz z powstawaniem równie widowiskowych filmów osadzonych w innych realiach i należących do innego gatunku. Tym samym kostiumowe dramaty religijne i historyczne przestały być wyjątkiem od reguły, a stały się jednymi z wielu. Żeby więc zainteresować widzów na całym świecie, trzeba było czegoś o wiele więcej niż tylko piękne kostiumy. Widział o tym Mel Gibson, który zrealizował film zatytułowany The Passion of the Christ, pokazujący nam ostatnie godziny z życia Jezusa z Nazaretu. O filmie było głośno na całym świecie ze względu na bardzo dosadne sceny, ale dzięki rozgłosowi udało się uzyskać rekordowe 611 899 420 mln dolarów dla produkcji z tego gatunku w światowym Box Office.
Oczywiście nikt nie łudzi się, że filmy będące adaptacją historii znanych z Nowego i Starego Testamentu, będą w stanie zagrozić największym blockbusterom. Biorąc jednak pod uwagę budżet tych filmów oraz mniejsze środki przeznaczane na kampanie promocyjne, trzeba przyznać, że takie zaskoczenia, jak świetny wynik finansowy filmu I Can Only Imagine, stanowią jeden z dowodów na to, że w Stanach Zjednoczonych znowu jest popyt na historie traktujące o wierze i duchowości. Pokonanie nowego Tomb Raider w ostatnim zestawieniu Box Office trzeba rozpatrywać w kategoriach sukcesu. Można przypuszczać, że większość z was słyszała o nowym filmie z Alicia Vikander, natomiast o I Can Only Imagine nie słyszał prawdopodobnie nikt.
Dramaty religijne są bardzo bezpiecznymi w realizacji filmami. To dlatego, że nawet jeśli nie bronią się jako dzieło filmowe, to jednak są w stanie zarobić i nie będą stratne dla studia. Mający przed tygodniem premierę Paul, Apostle of Christ zarobił w pierwszy weekend równowartość swojego budżetu. Może się to wydawać śmieszne, ale trzeba takie wyniki mierzyć zupełnie inną miarą. Produkcja ta zadebiutuje także w Polsce, ale dopiero w maju, kiedy to trafi do większości państw europejskich. Możemy spodziewać się zatem, że dzieło Andrew Hyatt'a wyjdzie zdecydowanie na plus.
To pokazuje, że często niszowe pod względem promocji i tematyki filmy, nie potrzebują ogromnych bilbordów i tysiąca spotów telewizyjnych. Te filmy mają swój bardzo mocny target widzów, który powiększył się na przestrzeni lat. Pamiętajmy też, że wpływ wiary i religii na kulturę amerykańską znacząco różni się od tego, co mamy chociażby w Europie. Stany Zjednoczone są konglomeratem wielu narodowości, kultur i religii. W Stanach bardzo poważnie oczekuje się powrotu Jezusa. Ma to ogromne znaczenie dla całej kultury amerykańskiej i widzimy to w książkach, muzyce i oczywiście filmach. Wiara w powtórne przyjście Jezusa jest głęboko zakorzeniona w Ameryce, nic więc dziwnego, że produkcje te cieszą się rosnącym zainteresowaniem, a sami twórcy jeszcze chętniej sięgają po tego typu tematykę.
Tym bardziej, że filmy religijne nie zdążyły jeszcze widzom podpaść. Od lat 70. są dość różnorodne, kiedy to zaczęto do tematu wiary podchodzić w bardziej humorystyczny sposób. Nikt nie wpada także na szalone pomysły, aby adaptowane historie przedstawiać w sposób niemający wiele wspólnego z dobrym smakiem. Inaczej jest chociażby w przypadku adaptacji gier wideo, które rzadko kiedy przypadają do gustu fanom. Obecnie w repertuarze kin amerykańskich mamy Samson, Paul, Apostle of Christ, wspomniane I Can Only Imagine, a niedługo zadebiutuje jeszcze Mary Magdalene, która z pewnością także namiesza w Box Office. Jasne, jest to spowodowane zbliżającym się okresem świątecznym, ale można to przyrównać do sytuacji z wakacyjnymi blockbusterami.
A jak sytuacja wygląda w Polsce? Wiadomo, że u nas inaczej podchodzi się do tematu wiary i wartości chrześcijańskich. Tematykę tę poruszano w naszym kinie wiele razy, ale religijne produkcje amerykańskie także cieszą się u nas sporym zainteresowaniem. Niedługo będzie można zobaczyć wspomniany wyżej film Mary Magdalene, który zostanie pokazany wyłącznie w wersji z dubbingiem. Decyzja o braku wyboru jest trudna do zrozumienia, ale większa liczba seansów tylko w takiej wersji, może zapewnić tej produkcji o wiele lepszą frekwencję. Na statystyki przyjdzie nam oczywiście poczekać, a także nie będziemy mieli porównania, ilu byłoby chętnych na oryginalną wersję, ale mimo ciekawej obsady i interesujących zapowiedzi, największą część targetu stanowić będą osoby starsze i wycieczki szkolne. Dobrze wiemy, że wersja z dubbingiem pozwala tym odbiorcom na wiele skuteczniejsze obcowanie z filmem. Nie przypadkowo zdarza się, że kościelne parafie wynajmują sale kinowe i puszczają swoim wiernym produkcje religijne z różnych lat, które wówczas są w wersji z lektorem.
Powracając zatem do pytania z tytułu. Czy naprawdę lepiej jest wziąć się za motywy religijne niż znowu wałkować adaptowanie gier wideo? Jest w tym trochę ironii i jasnym jest, że okres świąteczny będzie zawsze łaskawy dla religijnych produkcji, ale to pokazuje przede wszystkim dwie rzeczy. Adaptacje gier są w fatalnej kondycji i będą potrzebowały solidnej pomocy, aby przekonać do siebie widzów, natomiast filmy religijne dalej cieszą się sporym zainteresowaniem i wygląda na to, że w przyszłości zobaczymy jeszcze więcej tego typu historii.
Źródło: Zdjęcie główne: YouTube