Nowa wojna konsol rozegra się w chmurze
Google Stadia, Nvidia GeForce NOW, Apple Arcade. To te serwisy, a nie nowa generacja konsol mogą zadecydować, jak będzie wyglądać przyszłość rynku gier komputerowych.
W przyszłym roku po raz kolejny rozegra się wielka wojna platform. Sony i Microsoft wytoczą najcięższe działa, aby udowodnić światu, że najlepszą konsolą na świecie jest następca PlayStation 4 / Xboxa One (niepotrzebne skreślić). I pewnie jeden z tych sprzętów zostanie okrzyknięty królem gamingu, gdyż zaoferuje ciekawsze portfolio gier bądź wydajniejsze podzespoły. Jednak decydowanie o tym, która konsola wyjdzie z tego starcia zwycięsko byłoby przedwczesnym wyrokowaniem, zwłaszcza że w długofalowej perspektywie to starcie może okazać się mało istotne. O wiele ważniejsza walka może rozegrać się pomiędzy usługami subskrypcyjnymi.
Owszem, nowe konsole rozejdą się w milionach egzemplarzy i przez kilka lat może być o nich naprawdę głośno. Ale jeśli Google, Nvidia i Apple dopną swego, następna generacja konsol może okazać się ostatnią. Ich premiera zbiegnie się z początkiem ery komunikacji 5G.
Temat abonamentu na gry od kilku lat elektryzuje branżę. Wspomnianej trójce nie można przypisać tytułu pionierów, już wcześniej funkcjonowały platformy, które chciałby przekonać nas do porzucenia klasycznych konsol. Nawet Samsung miał w swoim portfolio telewizory strumieniujące gry z chmury. Ówczesna technologia okazała się jednak zbyt niedoskonała, aby sprostać wymaganiom graczy, a kilka lat temu serwisy subskrypcyjne nie były tak popularne, jak ma to miejsce dziś. Z tego powodu niechętnie patrzyliśmy na konieczność płacenia za dostęp do mocno ograniczonej biblioteki gier. Zwłaszcza że część z graczy została już zmuszona do opłacania abonamentu za grę przez internet na konsolach.
Dziś sytuacja wygląda zgoła inaczej. Prezentacja Google Stadii zrobiła ogromne wrażenie: system odpala gry błyskawicznie i pozwala dynamicznie przełączać rozgrywkę między wieloma urządzeniami, w tym m.in. smartfonami i tabletami. Stadia w przeciwieństwie do poprzednich serwisów jest rozwiązaniem skrajnie wszechstronnym, pozwoli nam grać w ulubione gry niemal na dowolnym sprzęcie.
Nvidia GeForce NOW z grami radzi sobie równie dobrze i cieszy się ogromną popularnością. Platforma wciąż funkcjonuje w wersji beta, ale korzysta z niej aż 300 tysięcy graczy, a przeszło milion czeka, aż firma zaakceptuje ich zgłoszenie do uczestnictwa w testach. Co niezwykle istotne, aż 90% osób zainteresowanych GeForce NOW nie miało jeszcze styczności z produktami spod marki GeForce. To nowy narybek graczy, którzy albo dotychczas korzystali z kart graficznych od AMD, albo nigdy nie mieli okazji grać na komputerze z porządną grafiką. Niezwykle łakomy kąsek dla takiej firmy jak Nvidia.
W przeciwieństwie do Stadii z usługą GeForce NOW miałem bezpośrednią styczność i muszę przyznać, że tkwi w niej ogromny potencjał. Wiedźmin 3: Dziki Gon rozgrywany przy najwyższych ustawieniach graficznych na typowo biurowym ultrabooku robi wrażenie. Zwłaszcza że lagi nie utrudniają rozgrywki – gra odpalona na słabym łączu internetowym prędzej wyświetli artefakty niż zatnie się w trakcie zabawy. A jeśli podepniesz komputer do internetu za pośrednictwem kabla – spadki jakości obrazu zredukujesz do minimum.
O Apple Arcade wiadomo na razie niezbyt wiele, ale wszystko wskazuje na to, że będzie to raj dla miłośników prostszych tytułów, które można odpalić za pośrednictwem smartfona lub tabletu. W zamian za opłacanie abonamentu otrzymamy dostęp do setek gier do pobrania i zagrania od ręki, które uruchomimy wszędzie tam, gdzie zalogujemy się na swoje konto Apple.
Technologia wieszczy zmianę
GeForce NOW funkcjonuje od dawna, ale to w tym roku Nvidia narobiła nieco więcej szumu wokół tej usługi. Zorganizowała kilka rozmów pomiędzy przedstawicielami prasy a pracownikami firmy, na których tłumaczyła, jak ogromny potencjał tkwi w graniu w chmurze. Przy okazji po cichu pracuje nad nowym tabletem gamingowym. Działania te zbiegły się w czasie z ogłoszeniem premiery Stadii oraz Arcade i nie jest to żaden przypadek. Odpowiedź na to, dlaczego wszystkie platformy startują w tym roku jest dość prosta: wspomniana już sieć 5G.
Nowy standard komunikacji mobilnej lada moment wejdzie w decydującą fazę rozwoju. Korea Południowa dysponuje rozwiniętą siecią 5G, Stany Zjednoczone uruchomiły testy tej technologii a Unia Europejska wprowadziła regulacje, które mają wymusić na krajach członkowskich przejście z komunikacji 4G na 5 G w ciągu kilku najbliższych lat.
Głównym powodem, dla którego władzy tak bardzo zależy na wdrożeniu nowego standardu jest rosnący poziom wykorzystania przepustowości obecnych systemów komunikacyjnych. Podłączamy dziś do sieci tak wiele urządzeń, że wkrótce w pełni wykorzystamy potencjał technologii 4G, co doprowadzi do powolnego zapychania się łącz komunikacyjnych. Wprowadzenie 5G jest po prostu koniecznością. Jeśli tego nie zrobimy, w perspektywie najbliższych pięciu lat największe aglomeracje na świecie zaczną zmagać się z masowym problemem black outów sieci komórkowych. W efekcie dodzwonienie się w szczycie komunikacyjnym do kogokolwiek może okazać się niemożliwe. Wiele osób miało szansę przed laty doświadczyć tego zjawiska na własnej skórze, kiedy operatorzy nie byli w stanie wysyłać SMS-ów ani realizować połączeń telefonicznych z życzeniami z okazji Nowego Roku.
- 1 (current)
- 2
Źródło: Zdjęcie: Google