Dlaczego ta gra ma szansę stać się realną konkurencją dla Simsów?
Dzisiaj wyjaśnię Wam, dlaczego wierzę w to, że Paralives to gra, która w końcu może stać się realną konkurencją dla Simsów.
Do Paralives nie będzie potrzeba sprzętu NASA
W marcu 2025 roku na rynek weszło inZOI w trybie wczesnego dostępu. Wokół tej gry było dużo szumu. Mówiono, że może stać się konkurencją dla Simsów. Oprócz problemów, które opisałam w tym artykule, ogromną przeszkodą dla wielu graczy okazały się przede wszystkim wymagania sprzętowe.
Oczywiście inZOI pod kątem wizualnym prezentowało się pięknie w materiałach promocyjnych. Początkowy entuzjazm odbiorców wiązał się między innymi z tym, że będą mogli stworzyć bardzo realistyczne i atrakcyjne postacie. Warto przy tym zwrócić uwagę na fakt, że mody dotyczące CAS (skrót od Create a Sim) w Simsach dzielą się z grubsza na dwie kategorie: Alpha CC i Maxis Match. Alpha CC są tworzone w hiperrealistycznym stylu, który nie do końca pasuje do oryginalnej stylistyki gry, z kolei Maxis Match ma za zadanie ją naśladować. Pierwszy z nich ma masę fanów, problem w tym, że tak jak wspomniałam, zakłóca nieco immersję, gdy na naszej drodze stanie NPC. Postacie wyglądają jak lalka Barbie i Pan Bulwa z Toy Story.
Styl inZOI jest zbliżony do Alpha CC, więc fani mieli nadzieję na to, że będą mogli stworzyć idealnych bohaterów bez martwienia się o mody, które często trzeba aktualizować – a że dodatki do Simsów wychodzą coraz częściej, w ostatnim czasie zrobiło się to jeszcze bardziej męczące. Szybko okazało się jednak, że większość osób zainteresowanych produktem nie może go „odpalić” u siebie, bo komputer zaczyna generować takie ciepło, jak inkwizycja paląca na stosie rzekome czarownice.
Okazało się, że inZOI to świetny wybór, jeśli chcesz usmażyć na laptopie jajka na śniadanie, bo skończył ci się gaz w kuchence. I na tym kończą się funkcjonalne opcje dla przeciętnego gracza. A warto pamiętać, że Simsy zawsze były tytułem skierowanym do bardzo szerokiego grona odbiorców, w tym ludzi, którzy na co dzień nie interesują się grami, więc nie inwestują w naprawdę dobrego peceta.
Oczywiście, Simsy, szczególnie z dodatkami, także potrafią nieźle przeciążyć komputer. Szczególnie trzecia część była pod tym względem niesławna. Wciąż jednak moja gra działa całkiem nieźle z wieloma rozszerzeniami, a w przypadku inZOI – w trybie wczesnego dostępu, bez dodatków – nie byłam w stanie nawet ukończyć postaci przez to, jak wszystko się zacinało i wolno działało. Przykładowo minimalne wymagania co do karty graficznej dla inZOI to: NVIDIA RTX 3070 (8G VRAM), AMD Radeon RX 6800 XT (16GB VRAM). Nasz specjalista od spraw technicznych, Marcin Sikora, podpowiada mi, że w przypadku laptopa odpowiednikiem pod względem mocy pełnej pecetowej karty RTX 3070 jest dopiero RTX 4070, a to już naprawdę wysoki próg.
Taka bardzo realistyczna grafika może sprawdzić się w grach typu GTA 6, które celują w osoby interesujące się tą branżą na co dzień. Pamiętam zresztą, jak przed premierą Wiedźmina 3 wiele osób wymieniało swój sprzęt na lepszy, by móc w pełni cieszyć się tym tytułem. Trudno mi jednak uwierzyć, że ludzie, którzy do tej pory głównie grali w Simsy, będą gotowi zainwestować masę pieniędzy w nowy komputer tylko dla inZOI, któremu w dodatku – przynajmniej na razie – daleko do ideału.
Po przeciwnej stronie barykady mamy z kolei Paralives. Twórcy zamiast bardzo realistycznej grafiki postawili na mocno stylizowaną kreskę. Zdaję sobie sprawę, że ta „kreskówkowość” może odrzucić wiele osób, bo tak jak wspomniałam, wśród simomaniaków jest wielu zwolenników Alpha CC, ale według mnie to dobra decyzja – dzięki temu gra nadal wygląda dobrze, będzie się wolniej starzeć, a jednocześnie nie ma tak dużych wymagań sprzętowych, jak chociażby inZOI. Pewnie cenowo też będzie prezentować się korzystniej, ponieważ Paralives to gra niezależnego studia, złożonego z 15 osób, a „indie” tytuły są zazwyczaj tańsze.
Te dwa czynniki sprawiają, że już na starcie Paralives może mieć duże grono zainteresowanych. Ludzie chętniej dadzą szansę grze, która nie kosztuje miliony monet i jednocześnie powinna działać bez zarzutu na sprzęcie, który już mają. Nawet jeśli nie będzie idealnie, szybciej przymkną na to oko, niż w przypadku droższego tytułu. Z kolei inZOI jest po prostu sporą inwestycją, szczególnie jak na mało znaną markę, która dopiero musi utorować sobie drogę do mainstreamu.
Simsy przechodzą na złą stronę mocy, w pewnym sensie
Pod koniec września 2025 roku społecznością simomaniaków wstrząsnęła wiadomość, że EA może zostać sprzedane prywatnym inwestorom za 55 miliardów dolarów. Nabywcami mieliby być PIF, czyli fundusz inwestycji publicznych Arabii Saudyjskiej, Silver Lake i prywatna firma Affinity Partners, która należy do Jareda Kushnera, zięcia Donalda Trumpa, prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Dlaczego większość graczy jest niezadowolona? Sprawa jest złożona, ale w dużym skrócie, Simsy od zawsze były bardzo inkluzywną grą. Wiele przedmiotów czy eventów wprost wspierało osoby ze środowiska LGBTQ. Tymczasem teraz tytuł trafi w ręce bardzo konserwatywnej grupy, która może ocenzurować wiele dotychczas dostępnych elementów, jednocześnie alienując ogromną liczbę fanów. Swoje zaniepokojenie tym faktem wyraziło wielu popularnych twórców, w tym Lilsimsie – która oprócz streamowania i publikowania filmów na YouTubie, współpracowała kilkukrotnie z EA, między innymi przy budowaniu domów na nowych mapach.
Poza tym część osób obawia się, że nabywcy, próbując szybko zarobić na kosztownej inwestycji, będą ciąć koszty, na przykład zwalniając dotychczasowych pracowników i zastępując ich sztuczną inteligencją; dodając więcej mikropłatności; stawiając na kolejne Kolekcje, które równie dobrze mogłyby się znaleźć w aktualizacjach. Stawia to też pod znakiem zapytania przyszłość Project Rene, ponieważ to ryzykowna i długoterminowa inwestycja.
Dla jasności, PIF już wcześniej miało jakieś 10 procent udziałów w EA. Od lat inwestuje też w inne firmy z branży growej. Wiele osób uważa też, że wszyscy nabywcy są zainteresowani grami sportowymi z biblioteki EA. Jest więc duża szansa na to, że będą chcieli sprzedać Maxis i Simsy komuś innemu. Minie też jeszcze sporo czasu, zanim zobaczymy, jak to wszystko się rozstrzygnie w praktyce.
Nie zmienia to jednak faktu, że cała ta sprawa wstrząsnęła społecznością fanów Simsów, którzy i tak w ostatnich latach narzekali na coraz większą liczbę mikro dodatków i błędy w grze. Wiele osób już teraz daje jasno do zrozumienia, że nie zamierza wspierać niczego, co ma jakikolwiek związek z Mohammedem Salmanem, przywódcą Arabii Saudyjskiej. Część graczy będzie gotowych zrezygnować z produkcji, by pośrednio nie wkładać mu pieniędzy do kieszeni.
Jaki to ma związek z Paralives? Ta wiadomość obiegła świat pod koniec września 2025 roku, generując złą prasę wokół Simsów. Za kilka miesięcy, bo w grudniu 2025 roku, Paralives wreszcie będzie dostępne, choć w trybie wczesnego dostępu. Te wydarzenia idealnie zbiegają się w czasie na korzyść tego drugiego tytułu – premiera odbędzie się wtedy, gdy ludzie będą desperacko szukać alternatywy dla Simsów.
Już teraz Paralives może pochwalić się tym, że ponad milion osób dodało tytuł do Listy Życzeń na Steamie. Dla porównania, hit Hollow Knight: Silksong mógł się pochwalić wynikiem w wysokości ponad pięciu milionów. Według mnie, to ładna liczba, która wskazuje na duże zainteresowanie. Paralives to jednak całkiem nowy tytuł, a nie żadna kontynuacja, tworzony przez małe niezależne studio.
Paralives zapowiada się obiecująco
Obserwuję rozwój Paralives od dłuższego czasu i według mnie jest wiele rzeczy, które mogą zachęcić potencjalnych kupujących. Twórcy ogłosili, że wszystkie aktualizacje i nowa zawartość będą darmowe. Dla kontekstu dodam, że robi tak chociażby Concerned Ape ze Stardew Valley, choć zapewne mógłby zarobić sporo pieniędzy na stworzeniu dodatku. Oczywiście część osób już teraz uważa, że to zła strategia biznesowa dla Paralives Studio – nie będę tego oceniać – ale nie zmienia to faktu, że na pewno spodoba się to osobom, które mają dość płacenia za kilka nowych ubrań i fryzur, które są zawarte w Kolekcjach.
Firma stale publikuje w swoich mediach społecznościowych materiały, z których można już wiele wyciągnąć na temat gry. Przykładowo, pokazano naprawdę rozwinięty system budowania, czyli coś, z czego The Sims 4 jest najbardziej znane. Wideo ma już 1,5 miliona wyświetleń na YouTube. Nie bez powodu. W Paralives od początku będzie dostępnych wiele funkcji, które w Simsach pojawiły się po latach, jak budowanie platform. Potwierdzono, że wśród narzędzi znajdzie się koło barw, za którym fani The Sims 3 tęsknili od lat. Poza tym każdy mebel będzie można ustawić w dowolnym miejscu i pod dowolnym kątem – zrobienie tego samego w The Sims 4 wymaga bb.moveobjects on – jest to jeden z najpopularniejszych kodów wśród graczy. Poza tym twórcy dodali zupełne nowości, jak to, że można zmieniać długość i szerokość praktycznie wszystkiego, od okien przez obrazy po kanapę. Ba, meble można ze sobą łączyć! Cały filmik znajdziecie poniżej:
Podsumowując, jeśli piękna grafika i tworzenie postaci były największymi atutami inZOI, system budowania będzie najprawdopodobniej najważniejszą zaletą Paralives. A trzeba wziąć pod uwagę, że lwia część fanów The Sims 4 to właśnie osoby, które głównie zajmują się tworzeniem domów i parceli publicznych. Twórcy Paralives już teraz mogą pochwalić się nie tylko tym, co dobrze robią Simsy, ale również całkiem nowymi funkcjami, które prawdopodobnie nigdy nie będą możliwe u konkurencji.
Oczywiście, jest także kwestia samej rozgrywki. To coś, na czym moim zdaniem poległo inZOI. Bo gdy już zdołałeś włączyć grę, nie wszczynając pożaru, to okazywało się, że świat przedstawiony wydaje się boleśnie pusty i nudny. Widzę to tym bardziej teraz, gdy wróciłam do The Sims 2 i jestem pod wrażeniem, jak gra sprzed lat wciąż może być w tak wielu aspektach lepsza od swoich następców. Postacie zachowują się realistycznie, świat jest żywy, a dbałość o detale i ilość animacji zaskakują.
Jeśli chodzi o Paralives, jestem spokojna. Wiemy już, że będzie można wybrać charakter bohatera. Określimy, w czym jest dobry w życiu społecznym – czy łatwo nawiązuje nowe znajomości, dba o rodzinę, czy raczej jest samotnym wilkiem. Oprócz tego zdecydujemy także, do czego ma talent. Osobowość może rozwijać się z czasem o nowe cechy. Całkiem ciekawie prezentuje się system chodzenia do pracy czy uczenia umiejętności – np. grając na gitarze, rozwijamy nie tylko swoją grę na instrumencie, ale również ogólną wiedzę z zakresu muzyki.
Mam tylko nadzieję, że wszystko będzie na tyle rozwinięte, by było ciekawe, ale nie przekombinowane. Jednak sama mechanika symulatora życia jest o wiele bardziej złożoną kwestią niż tryb budowania. O ile jestem na sto procent pewna, że tworzenie i dekorowanie domu będzie świetnie zaprojektowane, to nie mogę z taką samą pewnością wypowiedzieć się o reszcie po dostępnych fragmentach. Jestem jednak dobrej myśli. I szczerze mówiąc, Simsy tylko pokazują, że monopol na rynku nie służy żadnej grze. Im większy wybór, tym lepiej dla graczy. Co sądzicie?

