Postacie szare moralnie - od Snape'a do Lokiego
Postacie szare moralnie zyskują coraz więcej czasu ekranowego i mają ogrom fanów. Jakie cechy i historie łączą te charaktery i dlaczego tak wielu z nas je uwielbia?
Tego rodzaju postaci istnieją na ekranach od zarania dziejów, ale nazwa została spopularyzowana stosunkowo niedawno. Jak większość nowych pojęć zapożyczono ją z języka angielskiego i bardzo dosłownie przetłumaczono na polski. Postaci moralnie szare, czyli oryginalnie "morally grey", to bohaterowie, których nie możemy do końca skategoryzować. Z jednej strony nie są źli do szpiku kości, z drugiej na pewno nie zaliczają się do tych dobrych. Są gdzieś pomiędzy. W zależności od tego, na jakim są etapie, balansują między tymi dwoma podstawowymi kategoriami. Oczywiście nasz obraz szarych charakterów może się znacząco różnić od tego, co uważają inni. Na tym to przecież polega, żeby w trakcie oglądania każdy miał swoich faworytów.
Kiedyś nie było na ekranach wielu odcieni szarości. Ci dobrzy walczyli z tymi złymi, a ci źli chcieli pokonać dobrych. W pierwszej trylogii Gwiezdnych Wojen mieliśmy Dartha Vadra (w czarnej pelerynie i z niepokojącym głosem) i młodego, sympatycznego Luka Skywalkera. W Śpiącej Królewnie była zmieniająca się w smoka Diabolina i przystojny książę Filip. W horrorach od zawsze pokazywano nam złoczyńców w maskach – o dziwnych głosach lub z przyprawiającymi o ciarki deformacjami – a także stawiających im czoła odważnych mężczyzn i uciekające przed nimi ładne dziewczyny. Nie było szansy na to, żeby postaci mogły wyjść poza stereotypowe myślenie o nich, a to sprawiło, że nie było zbyt wielu niejednoznacznych osobowości.
Najprościej pokazać bohaterów szarych moralnie w najpopularniejszych produkcjach, tam zresztą będą one na pierwszy rzut oka najmniej skomplikowane. Zacznijmy sobie więc od filmów o Harrym Potterze. Pamiętacie Severusa Snape’a? Postrach uczniów, podwójny agent, w większości przypadków sprawiający wrażenie "tego złego". Przyjrzyjcie się jednak dokładniej jego postaci. Okaże się, że nie można go nazywać złoczyńcą, przynajmniej nie z perspektywy całej historii. Wiemy, że został śmierciożercą niedługo po zakończeniu szkoły. Wiemy, że to on (nie do końca świadomie) sprawił, że Voldemort zainteresował się Harrym. Został też podwójnym agentem. Był okropnym pedagogiem i wielu dzieciaków zwyczajnie przerażał swoim podejściem i aparycją. Wniosek jest prosty – okropny mężczyzna. A jakie motywy stały za jego czynami? Co odkryjemy, patrząc na zdarzenia z jego perspektywy? Snape był zakochany w matce Harry'ego, Lily Potter, więc kiedy nieumyślnie sprowadził niebezpieczeństwo na jej rodzinę, robił wszystko, co w jego mocy, by ich ochronić. Czy robił to z entuzjazmem? Tego możemy się tylko domyślać. Jednak w wielu przypadkach, mówiąc kolokwialnie, uratował Harry'emu tyłek. Obronił go przed wilkołakiem, uczył kontrolowania umysłu, by ułatwić mu obronę przed Voldemortem, dał mu miecz Gryffindora, gdy był najbardziej potrzebny. A przed samą śmiercią pokazał wspomnienia, bez których młody czarodziej prawdopodobnie nigdy nie zrozumiałby swojego losu. Dodatkowo przez lata bycia podwójnym agentem, stał się dla Dumbledore’a niezastąpionym informatorem. Patrząc na te kontrasty w jego życiorysie, trudno powiedzieć, czy był bardziej bohaterem, czy złoczyńcą, dlatego skategoryzujemy go jako postać moralnie szarą.
Przy okazji Harry'ego Pottera można by się też poważnie zastanowić nad rolą Albusa Dumbledore’a w całej serii. Bez wątpienia był przywódcą i walczył ze złem, ale czy jego metody zawsze były dobre? Czy podejmował mądre i moralne decyzje? Punkt widzenia będzie zależał od tego, jak dobrze znamy jego motywy i czy zwracamy uwagę tylko na to, co pokazały nam ekranizacje, czy też na to, co zostało napisane w książkach. Nie twierdzę, że jest tu wiele różnic, ale materiał źródłowy daje nam więcej szczegółów dotyczących tego, jak dyrektor Hogwartu kierował szkołą, Zakonem Feniksa i życiem Harry'ego. Najprościej ująć to tak – zachowywał się jak bardzo dobrze wyszkolony polityk. A podczas swojego długiego życia miał nie tylko zwolenników, ale też wielu wrogów. Najprostszym przykładem szarej moralności Dumbledore’a było to, że nigdy nie powiedział Harry'emu o jego prawdziwej roli w walce z Voldemortem. "Hodowałeś go jak świnie na rzeź" – powiedział do niego Severus Snape w jednej ze scen w drugiej części Insygniów Śmierci. Czy można tak powiedzieć do kogoś, kto jest dobrą osobą?
Zostając przy mainstreamie – jedną z ciekawszych postaci w kategorii morally grey jest Loki w uniwersum Marvela. Postać z rzeszą fanów i niejednoznaczną osobowością – to właśnie nas do niego ciągnie. Początki Lokiego w MCU były oczywiście historią typowego złoczyńcy. Brat, który nigdy do końca nie pasował, który chciał zostać kimś wielkim, kimś poważanym. Tom Hiddleston kupił nas poczuciem humoru i szaleństwem. A przecież to, w jaki sposób twórcy budowali jego charakter, nie do końca miało nas namówić do kibicowania mu. W pierwszym Thorze i Avengersach wiedzieliśmy, że jest on złoczyńcą. Gdzieś w trakcie kolejnych produkcji Marvela awansował (albo i nie, to kwestia do debaty) na comic relief, by w końcu sprowokować nas do dyskusji. Czy postać Lokiego jest zła? Jest niezrozumiana i zagubiona. Sam Loki przez długi czas nie rozumiał siebie samego i to może być powodem jego popularności. Każdy z nas może się utożsamić z zagubieniem. Zresztą podobnie można rozpatrywać Wandę Maximoff i Bucky'ego Barnesa jako postaci moralnie szare. Oni też zrobili dużo złych rzeczy, a nie zalicza się ich do złoczyńców w filmach Marvela. Oczywiście dużo łatwiej jest usprawiedliwiać tę dwójkę, oni prawie od początku byli pokazywani jako jedni z "tych dobrych". Jednak kiedy pomyślimy o liczbie ludzi, których skrzywdzili, okaże się, że etykietka bohatera nie do końca im pasuje. Z Buckiem jest łatwiej, bo możemy powiedzieć o kontroli umysłu, o ogromnych wyrzutach sumienia i PTSD. Z Wandą jest trochę trudnej – szczególnie po premierze filmu Doktor Strange w multiwersum obłędu – ale raczej nikt nie mówi o niej jako o złoczyńcy. Częściej można usłyszeć, że robiła tak wiele okropnych rzeczy, bo nie mogła sobie poradzić z żałobą. Nie do końca dobrzy, nie do końca źli – moralnie stoją gdzieś pośrodku.
W tego rodzaju mainstreamowych produkcjach dobrze widać te postacie z powodu ogromnego kontrastu. W Harrym Potterze i MCU mamy jasno określonych protagonistów i antagonistów. Kapitan Ameryka to dobry żołnierz, bohater i patriota – gdy postawimy obok niego Lokiego, łatwo wybierzemy złoczyńcę. Jednak kiedy do tego równania dodamy Thanosa albo Ultrona, perspektywa zacznie się trochę zmieniać. Przy wyraźnie i stereotypowo zbudowanych bohaterach w centrum akcji moralnie szare postaci nigdy nie będą wypadać "dobrze". Mimo to jest coraz więcej filmów i seriali, które próbują ustawić te bardziej złożone charaktery na pierwszym planie i często przynosi im to ogromny sukces.
Filmowi i serialowi złoczyńcy, którzy wcale nie musieli być źli
Dlaczego tak bardzo lubimy postaci moralnie szare? Bo mają skomplikowaną naturę i wyróżniają się z tłumu. Najprościej rzecz ujmując: ludzie nie znoszą nudy. A kto Was bardziej zaskoczy? Stereotypowy bohater lub złoczyńca czy może raczej podwójny agent albo przebiegły polityk? To jest jeden z wielu powodów, dlaczego Gra o tron była takim hitem i niełatwo przebić jej sukces. W Westeros nie było miejsca dla miłych ludzi. W świecie, który zobaczyliśmy dzięki HBO, istniały w większości niejednoznaczne postacie. Nigdy nie byliśmy pewni, komu możemy ufać, kto ma jakie zamiary i plany, co za tym idzie, przez lata obserwowaliśmy, jak będzie rozwijać się ta historia. Tyrion Lannister i Bronn aniołkami nie byli, a jednak to jedne z najbardziej lubianych postaci tej produkcji. Nie bez powodu serialami Marvela, które mają najlepsze oceny wśród publiczności, są: Loki, Wandavision i Moon Knight. Ludzie w dzisiejszych czasach wolą ciekawe postaci o zaburzonej moralności niż prostych superbohaterów. Peaky Blinders, Wikingowie, The Last of Us, Biały lotos, Ty, Dom z papieru – te seriale zdobyły ogromny sukces i w żadnym z nich na pierwszym planie nie widzimy dobrych ludzi.
Postaci szare moralnie są więc w jakimś stopniu częścią ewolucji. Oczywiście nie twierdzę, że kiedyś nie było skomplikowanych bohaterów, ale teraz jest ich po prostu więcej. Łatwiej zauważyć zmianę w upodobaniach ludzi, kiedy jest ona wyraźnie reprezentowana w głównym nurcie. Aż się miło robi człowiekowi, kiedy okazuje się, że im postać bardziej skomplikowana i trudniejsza w zrozumieniu i odgadnięciu motywów, tym bardziej popularna. To może oznaczać, że trochę dojrzeliśmy i wolimy więcej myśleć podczas seansu. Według mnie to bardzo pozytywna wizja.