Breakin' = spoiler alert
True Detective
Ośmioodcinkowy True Detective dobiegł końca, zapisując się na stałe w kartach historii seriali. Zdecydowane odkrycie 2014 roku i pewnie ostatnich paru lat. Wciąż nie milkną echa pochwał nad znakomitością serialu, więc i ja postanowiłam zabrać głos. Oto i on.
True Detective pozostanie w naszej pamięci jako serial wyjątkowy z niezwykłym klimatem. Okazuje się, że nie potrzeba strzelanin, dramatycznych pościgów czy wybuchów aby serial potrafił się wybić ponad przeciętność. To zasługa doskonałych kreacji, zdobywcy Oskara Matthew McConaughey (Rust) i Woody Harrelsona (Marty). Rzadko widuje się tak wyraziste postacie na małym ekranie.
Konstrukcję serialu również należy uznać za atut. Kilka przedziałów czasowych opowiadanych z perspektywy detektywów, a na koniec już rzeczywisty czas akcji, tak aby wzbudzić jeszcze większą ciekawość jak cała historia się skończy.
Natomiast sama fabuła… no cóż. Tutaj można by dyskutować, ponieważ było parę niedociągnięć. Niby cała akcja z grupą psychopatów znęcająca się nad dziećmi miała wtyki w policji, ale i tak ścigali tylko jednego zboczeńca (który swoją drogą nieźle ich urządził). Poza tym moment skojarzenia faktów, że mordercą jest malarz-kosiarz-trawników poprzez świeżo pomalowaną zieloną ścianę domu? Mało przekonujące. Ale warto tutaj też zwrócić uwagę na to, że to Marty powiązał fakty, a nie nadczłowiek-Rust. W pewnym sensie te dwie postacie się uzupełniały.
Sam finał na pewno nie rozczarował, ale szału nie było. Twórcy zachowali swój styl – charakterystyczne rozmowy Rusta i Marty’ego w samochodzie, halucynacje Rusta i ponure scenerie Luizjany. Było trochę strasznie i mrocznie w tych podziemiach (bunkrach?), a pojedynek z tym zboczeńcem-psychopatą był odrażający (co nie znaczy, że słaby, wręcz przeciwnie). Chociaż jakim cudem policja znalazła się tak szybko na miejscu zbrodni, mimo, że telefon nie działał? To pozostanie tajemnicą serialu (tak, tak, wysłali kasety do policji ale po 24h miały pójść, a do tej pory Rust powinien się wykrwawić…). Natomiast trzeba docenić szczerą rozmowę Rusta z Martym, który przyznał, że nie rozpoznał kosiarza (nawet ja od początku obstawiałam tego gościa za mordercę mimo, że mnie też twórcy zmylili tą trawą na jego twarzy). To było wzruszające, bo ujawniła się głęboko skrywana przyjaźń między dwoma głównymi bohaterami. Mnie jednak najbardziej zapadły w pamięć ujęcia Luizjany i ta mroczna muzyka… tam, w tej dolinie wciąż czai się zło. Dzieło sztuki.
Ale to nie koniec True Detective. Drugi sezon planowany jest na 2015 rok, już bez tak wspaniałej obsady aktorskiej ale powróci ten sam klimat i czający się w mokradłach mrok. Nie spodziewam się, żeby nowy sezon mógł dorównać pierwszemu.
Podsumowując, True Detective to świetny serial, z wybitną grą aktorską, niepowtarzalnym klimatem i ciekawą fabułą. Od dziś będę głosić wszem i wobec, że jest to serial legendarny, ambitny i raczej skierowany do dojrzałych serialowiczów, którzy potrafią docenić takie dzieła. True Detective to pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika seriali! YEAH!
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1954, kończy 70 lat