Świat według Kiepskich Davida Lyncha i 40 lat Studia Ghibli. Polski festiwal filmowy dał czadu
W tym roku po raz kolejny odbył się festiwal filmów animowanych Animafest w Gdańsku. Przygotowane pasmo, poświęcone studiu Ghibli, przedstawiono widzom historię polskiego studia Se-Ma-For, odkopano specyficzny miniserial Davida Lyncha, a to dopiero początek.
40 lat Studia Ghibli i lekcja historii
W programie pojawiło się kilka najbardziej znanych produkcji studia, takich jak Mój sąsiad Totoro, Księżniczka Mononoke i Ruchomy zamek Hauru. Ten ostatni należy do moich ulubionych filmów wszech czasów – oglądałam go już wielokrotnie. Przeczytałam też książkę Diany Wynne Jones, która zainspirowała Hayao Miyazakiego. Dlatego zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy zobaczyłam, jak dorośli i dzieci wychodzą z sali po seansie, tańcząc do kultowego Merry go round. To był naprawdę magiczny widok, który przypomniał mi, dlaczego tak lubię chodzić do kina. Choć oglądanie w zaciszu własnego domu z ulubionymi przekąskami ma swój urok, to teraz bardziej niż kiedykolwiek łaknę kontaktu z innymi ludźmi i lokalną społecznością. I właśnie kwintesencją tego są festiwale filmowe.
W paśmie 40 lat Studia Ghibli znalazło się też kilka trochę mniej oczywistych pozycji: Szopy w natarciu, Narzeczona dla kota i Tajemniczy świat Arietty. Podoba mi się to, ponieważ dobrze pokazuje różnorodność tego świata. Od nieco mroczniejszej Księżniczki Mononoke po momentami absurdalne Szopy w natarciu ze słynnymi spadochronami z jąder. Wisienką na torcie był pokaz animacji Laputa: Podniebny Zamek, czyli pierwszego oficjalnego filmu Ghibli. Już wtedy zaczęły krystalizować się cechy charakterystyczne studia, takie jak silna kobieca protagonistka na pierwszym planie, wątek ekologiczny, promowanie życia człowieka w zgodzie z naturą, a także niespieszne tempo, w którym zawsze jest czas na scenę jedzenia chleba z jajkiem i rozmowę z nieznajomym. Najbardziej zapadł mi w pamięć niezwykły projekt samej Laputy. Wyglądał jednocześnie jak coś ze starożytnej przeszłości i dalekiej przyszłości. Był na wskroś steampunkowy i futurystyczny. Zachwycałam się jeszcze animacją Nausicaä z Doliny Wiatru, którą obejrzałam na zeszłorocznym Animafeście. W obu tych filmach fascynuje mnie właśnie ukazanie technologii i wątki science fiction. Cieszę się, że znów mogłam zobaczyć te niesamowite rysunki na dużym ekranie.
W zrozumieniu samego Ghibli pomógł mi też wykład z Adamem Trwogą (historyk sztuki i filmoznawca, pracujący między innymi na ASP w Warszawie i w Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych) i Marcinem Waincetelem (dziennikarz i twórca strony PanAnimacja.pl), który odbył się po pokazie Księżniczki Mononoke. Adam Trwoga opowiedział o powstaniu firmy i trójce założycieli, spośród których zwykle pamiętamy tylko dwa nazwiska; wyjaśnił, w jaki sposób studio wykorzystuje techniki 3D w swoich filmach, wbrew powszechnemu przekonaniu, że nie chce mieć z nią nic wspólnego (chociażby słynny atak opętanego dzika na wioskę Ashitaki nie mógłby wyglądać tak, jak w ostatecznej wersji, gdyby nie ta technologia); poruszył temat tego, jak japońska, amerykańska i europejska popkultura się ze sobą przenikają, przez co Hayao Miyazaki także czerpał wiele inspiracji zza granicy (Ruchomy zamek Hauru to przecież oryginalnie powieść Diany Wynne Jones, a Laputa to wyspa z Podróży Guliwera). No i oczywiście przedstawił uczestnikom postać Bronisława Piłsudskiego, który przez studiowanie Ajnów jest znanym Polakiem w Japonii.
To było naprawdę solidne wprowadzenie do tematu dla tych, którzy do tej pory nie znali studia Ghibli od kuchni. Osoby interesujące się tą kwestią też na pewno znalazły coś dla siebie w wykładzie Adama Trwogi, który świetnie czuje się na scenie i z pasją opowiada o świecie animacji. Tak naprawdę jedyne, czego żałuję, to tego, że cały panel był bardzo krótki w porównaniu do wiedzy, jaką prowadzący miał do przekazania. I zabrakło też czasu na pytania i dyskusje. Byłabym wniebowzięta, gdyby w przyszłości udało się takie punkty programu odrobinę wydłużyć.
Studio GhibliKonkurs główny i Świat według Kiepskich Davida Lyncha
Jak co roku na Animafest odbył się konkurs pełnometrażowych animacji. Podoba mi się to, że zawsze mamy do czynienia z bardzo różnorodnymi produkcjami, szczególnie jeśli chodzi o technikę animacji i stylistykę dzieła. Na przykład odbył się pokaz ChaO, czyli japońskiej animacji o świecie, w którym ludzie i syreny żyją w zgodzie. Produkcja ma soczyste, żywe i mocne kolory, od których mogą wręcz boleć oczy; jest szalenie dynamiczna, jeśli chodzi o tempo akcji i mowę ciała bohaterów, a klimatem przypomina tętniące życiem Tokio. Wyświetlano również spokojniejsze, niczym malowane tuszem widowisko A Story About Fire, które bierze na tapet chińską legendę o ogniu. A potem – kolejny zwrot o sto osiemdziesiąt stopni – seans Sanatorium pod klepsydrą w wersji Braci Quay, czyli mrocznej adaptacji prozy Brunona Schulza, w której połączono animację, lalkarstwo i film aktorski. To jeden z tych tytułów, które pozostawiają widza z jeszcze większą liczbą pytań. Znalazła się też produkcja polskich twórców, zatytułowana Chłopiec na krańcach świata, czyli urocza bajka dla dzieci, opowiadająca o tym, dlaczego czasem warto płakać.
A Story About Fire - recenzja [ANIMAFEST 2025]
A to tylko wierzchołek góry lodowej. Chciałam Wam jednak pokazać, z jak szerokim przekrojem mamy do czynienia zarówno fabularnie, jak i wizualnie. I za to kocham festiwale filmowe – za pokazywanie mi ciekawych tytułów, na które normalnie mogłabym nie trafić. Człowiek czuje się na takich wydarzeniach trochę tak, jak kiedyś w sklepie z kasetami. Wtedy zamiast algorytmu, tytuły polecał ci właściciel albo inni klienci. I miałeś trochę większą szansę na znalezienie czegoś ciekawego i wyjście ze swojej bańki.
Oprócz konkursu głównego były też inne ciekawe sekcje programowe: konkurs krótkich metraży, WTF Acid & Fantastic dla fanów kina gatunkowego, Panorama (czyli najciekawsze produkcje minionego sezonu z Flow na czele), oskarowe animacje (czyli chyba jeden z paneli, sądząc po tłumie, przez który musiałam się przedrzeć, by wyjść z sali), konkurs filmów i seriali dla dzieci, Go Green (animacje o tematyce ekologicznej, która zresztą przyświecała całemu festiwalowi), pokaz specjalny legendarnego filmu Mamoru Oshii Angel's Egg i wreszcie Animacje Davida Lyncha. Ten ostatni tytuł pewnie przykuł Waszą uwagę, ponieważ filmowiec jest znany głównie z produkcji aktorskich, takich jak Miasteczko Twin Peaks, Głowa do wycierania czy stara Diuna. Animafest dał jednak widzom szansę na poznanie go od innej strony. Odbył się pokaz miniserialu animowanego Dumbland, który sam festiwal opisał jako „Świat według Kiepskich według Davida Lyncha”. To kreskówka stworzona na zamówienie portalu Shockwave.com, pełna przemocy i humoru fekalnego, a także parodia white trash. Po seansie wyświetlano także dokument poświęcony reżyserowi.
Fot. Materiały prasoweAnimafest PRO i specjalne wykłady
W tym roku w ramach festiwalu zorganizowano też cykl Animafest PRO, podczas którego odbyły się różne panele, warsztaty, projekcje i wykłady związane z branżą kreatywną. Celem tego przedsięwzięcia był „transfer wiedzy oraz budowa sieci współpracy w obszarze sztuki animowanej i wizualnej, rozwój kompetencji cyfrowych i ekologicznych, wymiana wiedzy między kulturą, nauką i technologią”. Sama mądrzej bym tego nie napisała, więc skopiowałam z oficjalnej strony. W jego ramach odbył się na przykład wykład o tym, jak powstaje film animowany, od pierwszych szkiców koncepcyjnych po gotowy produkt, a także dyskusja o animacji dokumentalnej, połączony z case study filmu Jeszcze dzień życia. Swoją drogą, z Animafest PRO przenikały się też pokazy Flow, Królestwa Kensuke czy Księżniczki Mononoke, które są powiązane z tematem ekologii.
Jedną z moich największych bolączek tegorocznego festiwalu jest fakt, że nie byłam w stanie wziąć udziału w spotkaniu z autorami książki Społeczne światy Studia Miniatur Filmowych Se-Ma-For w Łodzi (choć szczęśliwie złapałam rozdawane za darmo zakładki i naklejki!). Nie zdążyłam też na pokaz Wokół klasyki polskiej animacji – Filmy ze studia Se-Ma-For, ponieważ było małe opóźnienie przy seansie ChaO. Żałuję, że nie mogłam się rozdwoić. Zainspirowało mnie to jednak do tego, by na własną rękę zgłębić temat studia Se-Ma-For.
To był kolejny dobry rok dla Animafest. Podoba mi się fakt, że z każdą edycją wydarzenie trochę się rozwija. Cieszę się, że sercem festiwalu jest IKM – miejsce, które łączy funkcję bistro, świetnej księgarni (ku rozpaczy mojego portfela) i przyjaznej przestrzeni do siedzenia z dostępem do kontaktów. Na miejscu dostępna jest łazienka i bezpłatna szatnia. Dzięki temu osoby, które chodzą na wiele seansów, mogą usiąść i odpocząć. Drugą lokacją jest kino Watra, które nie ma co prawda aż takich udogodnień, ale znajduje się bardzo blisko IKM-u.
Siłą Animafestu jest selekcja filmów, ponieważ trudno o drugi taki festiwal animacji w Polsce, który oferowałby tak duży wybór niekomercyjnych tytułów, a przy tym miał bogaty repertuar zarówno dla dorosłych, jak i dla najmłodszych.
Wczesne prace mistrza z Hayao Miyazaki Image Board Series
A dla fanów studia Ghibli, Hayao Miyazakiego i sztuki, polecam obejrzenie tych prac reżysera: