Ta seria wcale nie zapowiadała się na hit, a jednak - dlaczego widzowie pokochali Bad Boys?
Nikt nie oczekiwał, że Bad Boys z 1995 roku będzie hitem. Udało się wówczas rozpocząć franczyzę, która jest rozwijana po dzień dzisiejszy.
Tak zwany gatunek „buddy cop” w latach 90. był niezwykle popularny dzięki seriom Zabójcza broń oraz Gliniarz z Beverly Hills. Nic więc dziwnego, że producenci wielokrotnie podejmowali próby, by coś stworzyć w jego ramach z nadzieją, że być może uda im się wejść na ten pułap popularności. Nie da się ukryć, że ogrom tych prób to nieudane eksperymenty, o których świat już zapomniał, ale jakimś cudem ponadczasowym hitem zostali Bad Boys, czyli film, po którym raczej mało kto spodziewał się zapoczątkowania franczyzy na kolejne dekady.
Mało kto pamięta, że pierwsza część, która ustaliła konwencję i styl na całą serię, była debiutem reżyserskim Michaela Baya. Człowieka, który współcześnie jest znany z typowo hollywoodzkiej rozwałki i uwielbienia do pirotechniki. Jego styl dopiero się kształtował, ale dzięki jego podejściu, pomysłom i dobrej współpracy z głównymi aktorami, Martinem Lawrence'em i Willem Smithem, wypracował rzeczy, które stały się fundamentem serii i tym samym częścią jej fenomenu. Charakterystyczna praca reżysera może nie została doceniona przez krytyków (jego dwie części nie są przez nich lubiane), ale widzowie je uwielbiają i świetnie się na nich bawią. To wszystko ma przyczynę dość prostą i wychodzi nie tylko ze schematów gatunku buddy cop, ale bardziej z tego, co jest charakterystyczne dla Bad Boys.
Rozwałka Bad Boysów
Przede wszystkim to jest czynnik, który był na tyle wyrazisty, że odróżniał tę serię od innych filmów gatunku. Michael Bay ma bardzo specyficzny styl prowadzenia akcji, strzelanin, a jego obsesyjne podejście do praktycznych wybuchów nadawało temu bardzo niecodziennego wizualnego klimatu. Ważnym aspektem jest nie tylko jego efekciarstwo i pomysłowość w kręceniu pościgów czy strzelanin, ale też wykorzystanie dość szczególnej pracy kamery, która momentalnie jest kojarzona z tym reżyserem oraz jednocześnie z tą serią. Bardzo osobliwe ujęcia stały się czymś, co nie jest podobne do czegokolwiek robionego przez innych filmowców. Dlatego wizualnie Bad Boys oraz sequele mając tego typu akcję, stają się wyjątkowymi przedstawicielami gatunku, bo nie powielają prostych hollywoodzkich schematów, idąc trochę innym torem.
Ważne w tym jest to, że gdy w Bad Boys for Life oraz Bad Boys: Ride or Die za kamerą stanął duet Adil El Arbi i Bilall Fallah, oni wiedzieli, że reprezentatywny styl Michaela Baya jest w pełni wpisany w DNA serii, więc wizualnie odtwarzają wiele rozwiązań, naśladując jego podejście czy pracę kamery. Jednocześnie w duchu Bad Boysów panowie nie chcieli realizować scen akcji stereotypowo, więc w obu filmach – podobnie jak Bay w pierwszych dwóch – wprowadzali różne nietypowe rozwiązania i nowatorskie pomysły, pokazując, że charakter Bad Boysów wciąż pozostaje taki sam. A to ma kluczowe znaczenie dla popularności serii i jej fenomenu trwającego tyle lat, bo ta efektowność dostarcza rozrywki.
Bad Boys improwizacji
To jest szokujące, gdy przeczytamy kulisy jedynki, której kiepsko oceniany scenariusz był napisany z myślą o takich aktorach jak Jon Lovitz oraz Dana Carvey, którzy dla wielu widzów są osobami kompletnie obecnie nieznanymi. Will Smith oraz Martin Lawrence nie byli gwiazdami światowego formatu – obaj w tych czasach mieli popularne sitcomy na ekranie – odpowiednio: Bajer z Bel-Air oraz Martin, więc obsadzenie takiego duetu w kinowym filmie było ryzykiem. To nie były czasy, w których aktorzy z seriali byli traktowani tak samo poważnie jak w 2024 roku, a branża bardziej patrzyła na te produkcje jak na coś niższej klasy niż kino. Jednak na nich postawiono, a ich talent wybrzmiał na ekranie.
Kluczem fenomenu jest ten duet, bo jeśli tego typu „buddy cop” nie ma dobrze dobranych aktorów, wszystko rozleci się jak domek z kart. Tutaj mieliśmy momentalną chemię oraz szalony wręcz talent do improwizacji, do której Michael Bay podczas początków serii ochoczo zachęcał. Z uwagi na to, że oryginalny scenariusz Bad Boys z 1995 roku nie należał do najlepszych, to właśnie praca duetu na planie zagwarantowała, że wiele rozrywkowych aspektów zaczęło działać na ekranie. Ich kreatywność zapewniła, że dość nieszablonowe poczucie humoru serii stało się z czasem ich znakiem rozpoznawczym. Nawet krytycy narzekający na jakość pierwszych dwóch części nie mogli zaprzeczyć, że Lawrence i Smith kapitalnie działają na ekranie i to oni są najlepszym, co te filmy dały. Dzięki wspomnianemu duetowi reżyserów trójka i czwórka zebrały o wiele lepsze opinie wśród dziennikarzy, którzy nadal są zgodni, że chemia pomiędzy Willem Smithem i Martinem Lawrence’em doskonale działa po czasie i nadal gwarantuje rozrywkę – nie zabrakło improwizacji (scena z Ride or Die nawiązująca do afery oscarowej!), ale też lepszych pomysłów już w punkcie wyjściowym widowiska, dzięki czemu dało się stworzyć lepszy efekt rozrywkowy.
Fenomen Bad Boysów
Wydaje się więc, że kilka różnych czynników wpłynęło na to, że Bad Boys nadal cieszą się popularnością. Fenomen nie do końca opiera się na wyjątkowości pomysłu na serię czy na opowiadanych historiach. To miks charakterystycznego stylu wizualnego z szalonym poczuciem humoru i doskonałej chemii Willa Smitha z Martinem Lawrence’em, których po latach nadal świetnie się ogląda. Być może właśnie dlatego trzecia i czwarta część tak bardzo podobają się widzom i przewyższyły wszelkie oczekiwania w box office. Obecnie brakuje tego typu prostych historii, w których nie jest ważna jakaś przesadnie głęboka fabuła, wybitne kreacje aktorskie, skrajny realizm czy emocje wyciskające łzy z oczu. Takich, w których liczy się rozrywka, pozwalająca sobie przypomnieć, czym tak naprawdę tego typu kino powinno być. Bad Boys zawsze byli reprezentantami prostoty z klasą i to nadało im ponadczasowego stylu, który działa po dzień dzisiejszy.
Tekst powstał z okazji premiery VOD filmu Bad Boys: Ride or Die. Wersję cyfrową w VOD można w Polsce zakupić w serwisach: Amazon Prime, Google Play, iTunes, Netia Go, P4, Polsat Box Go, Premiery Canal+, Rakuten oraz usłudze VOD Domowa Wypożyczalnia Filmowa.