Wzloty i upadki Kinowego Uniwersum DC. Czy nowe DCU ma szansę dorównać Marvelowi?
Kino superbohaterskie w ciągu ostatniej dekady zostało zdominowane przez Kinowe Uniwersum Marvela. Już niedługo może jednak dojść do zmiany warty. Kinowe Uniwersum DC już tej jesieni dostanie szansę na wyjście z marazmu, w którym tkwiło przez ostatnie lata.
„Rywalizacja” pomiędzy fandomami Domu Pomysłów i konkurencyjnego Detective Comics jest dla półświatka związanego z komiksami i ich adaptacjami czymś tak ikonicznym, jak dla kibiców Legii Warszawa utarczki z kibicami Polonii. Do tej pory DC zdecydowanie górowało w produkcjach animowanych (serialowe DC Animated Universe oraz filmowe DC Animated Movie Universe i Tomorrowverse) i grach wideo (wystarczy spojrzeć na udane serie Batman: Arkham i Injustice). Wprawdzie Marvel również ma swoje „Arkham” w postaci growego uniwersum Spider-Mana, jednak palma pierwszeństwa wciąż należy się DC.
Jest jednak jeden front, na którym Dom Pomysłów dotychczas de facto masakruje konkurencję, a mowa o filmach kinowych. Oczywiście, nie można pomijać ogromnego sukcesu Trylogii Mrocznego Rycerza w reżyserii Christophera Nolana, ale chodzi mi o spojrzenie na całokształt franczyzy. Mimo usilnych prób powtórzenia formuły i sukcesu Kinowego Uniwersum Marvela przez włodarzy Warnera, plany wspólnego uniwersum filmowego opartego na postaciach z DC Comics spełzły na niczym, zaś DC Extended Universe – w zamyśle mające być godnym przeciwnikiem MCU – zakończyło egzystencję z końcem 2023 r. Co zabawniejsze, namiastkę Kinowego Uniwersum Marvela w wersji aktorskiej zapewniły raczej emitowane w stacji The CW seriale, wchodzące w skład również zakończonego Arrowverse, które, wedle pewnych źródeł, miały być niejako „sabotowane” przez WB.
Marazm DC może jednak zmierzać ku końcowi. MCU łapie widoczną zadyszkę, borykając się z bardzo podobnymi problemami, co niegdyś DCEU (raczej pewny sukces filmu Deadpool & Wolverine wiele w tej sytuacji nie zmieni), z kolei już pod koniec roku wystartuje nowe Kinowe Uniwersum DC pod batutą Jamesa Gunna. Co więcej, nie jest to jedyny godny uwagi projekt ze stajni Detective Comics, jaki czeka widzów jeszcze w tym roku.
DCEU – wielkie nadzieje zakończone fiaskiem
Trudno kwestionować, że sukces MCU zmienił zarówno podejście twórców do filmowych franczyz, jak i kina samego w sobie. Jeszcze trudniej dziwić się producentom, którzy chcieli skąpać się w owym blasku chwały. Czym innym są jednak chęci i realizacja owych planów.
O ile Marvel Studios na czele z Kevinem Feige wybrali rozsądny model biznesowy i dobrze rozplanowali strukturę serii, o tyle próżno byłoby szukać podobnej konsekwencji u konkurencji, której jedynym celem rzekomo miało być „powtórzenie sukcesu” poprzednika. Pośpiech w Warner Bros. narastał z kolei o tyle, że w chwili startu DCEU (2013) Kinowe Uniwersum Marvela znajdowało się już w drugiej fazie projektu, a w momencie premiery „kamienia milowego dla serii”, jakim miał być film Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości (2016), MCU wchodziło już w decydującą trzecią fazę Sagi Nieskończoności.
Wszystkie ambicje legły w gruzach po nieudanej premierze filmu Zacka Snydera, a sytuacji bynajmniej nie poprawiły druzgocące przyjęcie następnego w kolejce Legionu samobójców oraz zakulisowe problemy z nadchodzącą Ligą Sprawiedliwości. Jakby tego było mało, flagowy dla DCEU projekt opuścił Zack Snyder, co zmusiło studio do zatrudnienia Jossa Whedona. To posunięcie okazało się być ostatnim gwoździem do trumny DCEU, ponieważ Liga Sprawiedliwości była klęską zarówno artystyczną, jak i komercyjną.
W tym czasie los DCEU został już właściwie przypieczętowany, a atmosferę nieuchronnego zmierzania ku przepaści potęgował całkowity chaos produkcyjny w szeregach osób decyzyjnych za kształt marki. Dokrętki, zmiany scenariusza, sprzeczne plany co do kierunku, w jakim miała zmierzać franczyza, skandale związane z obsadą (szczególnie Ezrą Millerem oraz Amber Heard), a w końcu zmiany kadrowe związane z fuzją Warner Bros i Discovery, w wyniku których na szefa Warner Bros. został wybrany David Zaslav. To właśnie nowy prezes WB Discovery ogłosił reboot filmowego uniwersum DC pod nazwą DC Universe, a za sterami projektu stanęli James Gunn oraz Peter Safran.
Arrowverse – niskobudżetowy cierń w boku DCEU
Pewnego rodzaju kłamstwem byłaby sugestia, że ekranowe uniwersum DC dotychczas ponosiło wyłącznie klęski. Bo prawdopodobnie największą ironię losu stanowi fakt, że pewien ekwiwalent MCU stanowi – jakie by ostatecznie nie było – tzw. Arrowverse, czyli grupa seriali produkowanych dla stacji The CW.
Arrowverse było tworem zaiste przedziwnym. Z jednej strony, gdy mowa o superbohaterskich serialach we współczesnej telewizji, to właśnie Arrow i Flash rozbuchały modę na tworzenie rozbudowanych serii o trykociarzach na małym ekranie (powinno się również wspomnieć o Tajemnicach Smallville, ale mowa de facto o produkcji wchodzącej w skład tego samego fikcyjnego multiwersum). Trudno również zapomnieć o faktycznie dobrych elementach tego świata (pierwsze sezony Arrowa i Flasha, Legendy Jutra, crossovery).
Z drugiej strony, wieloletni czytelnicy portalu z pewnością pamiętają m.in. niezapomniane recenzje serialu Batwoman pióra Adama Siennicy, czy heroiczne pojedynki Piotra Piskozuba z absurdami Supergirl, które tydzień w tydzień kończyły się obietnicami podzielenia się z Czytelnikami przepisem na ciasto cytrynowe. Ale nie tylko dla rodzimych portali wytykanie poziomu Arrowverse stanowiło swego czasu swoiste guilty pleasure. Absurdy scenariuszowe, biedne efekty specjalne, nadwyżka wątków miłosnych rodem z brazylijskich telenowel – to tylko kilka powodów, dla których to telewizyjne uniwersum z wysokiego piedestału spadło do poziomu memów internetowych. Nie bez znaczenia jest tutaj również fakt, że od czasu startu Arrowverse w 2012 r. świat poznał takie produkcje superbohaterskie jak m.in. Daredevil, Jessica Jones, Punisher, The Boys czy Niezwyciężony, które nieco zmieniły oczekiwania widzów.
Nie da się jednak, mimo wszelkich wad produkcji CW, odmówić Arrowverse konsekwencji – to w końcu ono rozrosło się na tyle, by przedstawić autorskie – i pierwsze w historii aktorskie! – adaptacje takich komiksów jak Flahpoint: Punkt krytyczny, Invasion! czy w końcu Kryzys na Nieskończonych Ziemiach. To właśnie Arrowverse doczekało się okrojonej, bo okrojonej, ale jednak pewnego rodzaju iteracji Ligi Sprawiedliwości i crossoverów w stylu kinowych Avengers (co prawda niskobudżetowych, ale zawsze). A abstrahując od jego jakości, w filmach DCEU – szczególnie we Flashu – widać zapożyczenia, wręcz na zasadzie 1:1 z serialu z Grantem Gustinem. Pożegnanie dorosłego Barry’ego z Norą Allen? Arrowverse zrobiło to przed wieloma laty. Alternatywny Barry chcący wyrwać się z dystopijnej pętli czasowej jako główny antagonista filmu? Scenarzyści ewidentnie podrobili serialowego Savitara/Future Flasha.
Arrowverse uznaję jako summa summarum projekt udany dla DC również ze względu na obłudne działania ze strony włodarzy Warner Bros. Mimo płonnych zapewnień o rozdzieleniu światów filmowego i telewizyjnego, ograniczenia nakładane na twórców z The CW i przejawy sabotowania tejże marki z ich strony były wyraźne. Serialowy Deathstroke, mimo że uwielbiany przez fanów, pojawiał się w Arrow o tyle, o ile Warner Bros i DC wydali na to zgodę, tak samo nie dowiemy się, jak mógł wyglądać oryginalny trzeci sezon serialu, gdyby nie zakazano wykorzystywania Task Force X. Za to zamiast postaci Batmana otrzymaliśmy w jego miejsce Green Arrowa w wersji rodem z Gotham City. Jest w tej przewrotności poetycka sprawiedliwość, iż filmowo nie udało się skopiować sukcesu i złożoności Marvela, z kolei biedniejsze wersje telewizyjne taką szansę wykorzystały.
Wielki ranking filmów i seriali DCEU
Dane pochodzą z lipca 2023 roku. Jest to ranking na podstawie ocen krytyków w serwisie Rotten Tomatoes.
Mrok nad MCU
Żadne słońce nie świeci jednak wiecznie. MCU na tę chwilę przekonuje się o prawdziwości tego stwierdzenia regularnie. Zdarzają się oczywiście dzieła dobre (Strażnicy Galaktyki 3, WandaVision, Loki, do tego grona zapewne dołączy niebawem Deadpool & Wolverine), jednak biorąc pod uwagę liczbę dotychczas wydanych w obrębie 4. i 5. Fazy produkcji, nie są to stosunki korzystne. A sukces Deadpoola jest tym bardziej potrzebny Marvel Studios po kompromitującej porażce filmu Marvels, który został jedną z najgorszych (o ile nie najgorszą) w historii kina klęską kasową.
Obecne MCU boryka się (po części na własne życzenie) z licznymi problemami. Spójna struktura i ciągłość fabularna, stanowiąca w Sadze Nieskończoności o sile MCU, praktycznie zniknęła. Uniwersum się rozwodniło, w gąszczu historii i motywów trudno jest wskazać, jak i czy to wszystko się łączy, a do tego dochodzą regularne doniesienia o dokrętkach i przepisywaniu scenariuszy. Nie można również zapomnieć o upadku pierwotnych planów na Sagę Multiwersum ze względu na zwolnienie z franczyzy Jonathana Majorsa.
Kolejny (i z punktu widzenia ekonomicznego największy) problem stanowią astronomiczne wręcz budżety filmów i seriali wchodzących w skład MCU. Patrząc na doniesienia o przewidywanym finalnym budżecie filmu Kapitan Ameryka: Nowy Wspaniały Świat, wynoszącym (jak na razie) 375 mln dolarów, można się, kolokwialnie mówiąc, złapać za głowę. A to zapewne jeszcze nie koniec, bo dojdą do tego koszty globalnego marketingu i tantiemy dla kin, zatem znając przeliczniki Box Office, nowy Kapitan Ameryka musiałby w takim układzie zarobić kwotę rzędu około miliarda dolarów, żeby… w ogóle osiągnąć próg rentowności. Jako ostatnie dodam jeszcze, że tak olbrzymie koszty produkcji stanowią swoisty paradoks w sytuacji, kiedy efekty CGI wyglądają gorzej niż w produkcjach z początku ubiegłej dekady.
DC – nowa nadzieja
DC stoi natomiast u progu nowego startu i tylko od zdolności twórców zależy, czy uniwersum Batmana i Supermana wykorzysta tę szansę. Raczej nikogo nie trzeba przekonywać, że James Gunn jest zdolnym filmowcem, zasłużonym już ponadto dla gatunku superbohaterskiego. To w końcu spod ręki Gunna wyszła marvelowska trylogia Strażników Galaktyki, przez wielu uważana za najbardziej kompletną i spójną trylogię w ramach MCU. Również fani DC poznali Gunna jako twórcę soft rebootu Legionu samobójców z 2021 roku oraz będącego jego kontynuacją serialu Peacemaker.
Po zapowiedziach nowego prezesa DC Studios na pewno widać, że ma on pomysł na nowe filmowe DC, zaś pierwszy rozdział DCU pod tytułem Gods and Monsters rozpocznie się jeszcze w tym roku serialem animowanym Creature Commandos. Wątpliwości jest jednak sporo. Wciąż niejasna jest kwestia fabularnych połączeń pomiędzy dawnym DCEU a nowym otwarciem. Co więcej, mieszane uczucia mogą budzić plany powiązania filmów m.in. z serialami, animacjami, grami wideo oraz innymi mediami.
Choć są to plany ambitne, MCU pokazuje, że tego typu model dystrybucji niekoniecznie jest wygodny ani rozsądny z punktu widzenia odbiorców – koronnym przykładem jest tu Marvels, dla którego pełnego zrozumienia wypada jeszcze nadrobić solowy film o Carol Danvers i trzy seriale (WandaVision, Ms. Marvel i Tajna Inwazja), które dopełniają kontekstu zdarzeń. Do startu nowego DCU pozostało jeszcze trochę czasu, dlatego przyjdzie też czas na więcej konkretów. Ze względu na zdecydowanie kompetentną osobę u steru uniwersum, na papierze może się ono jak najbardziej udać.
Jednak nie samym DCU będą mogli żyć fani. Rozwija się również seria Matta Reevesa skoncentrowana na postaciach z mitologii Batmana. Jej kolejna „odsłona” nadejdzie już we wrześniu w serialu Pingwin, gdzie tytułowy gangster grany przez Colina Farrella rozpocznie walkę o odzyskanie wpływów w półświatku zdewastowanego Gotham City. Mroczne Gotham Reevesa, po trochu czerpiące z wizji Nolana, a po trochu z serii gier Arkham, zdecydowanie przypadło widzom do gustu przy okazji premiery pierwszej części Batmana z Robertem Pattinsonem w roli głównej. Zobaczymy, jak wypadnie zmiana frontu i klimatu z detektywistycznej produkcji o superbohaterze na serial kryminalno-sensacyjny, być może pokroju Rodziny Soprano w świecie komiksów.
Z kolei w październiku do kin wejdzie długo wyczekiwana druga odsłona Jokera Todda Philipsa. Pierwsza część historii o Arthurze Flecku z rewelacyjnym Joaquinem Phoenixem w roli głównej okazała się wielkim sukcesem, można się zatem spodziewać, że i musicalowa kontynuacja zyska spore zainteresowanie.
DC po raz pierwszy od lat jest na fali wznoszącej. W najbliższym czasie miłośników tego wydawnictwa czekają liczne projekty filmowo-serialowe, odmienne od siebie zarówno w warstwie merytorycznej, jak i stylistycznej. Najważniejsze pytanie, na które jeszcze musimy poznać odpowiedź, brzmi jednak: czy będą to projekty dobre i warte oczekiwania? O tym przekonamy się za kilka miesięcy. Jedno, co jest pewne, to, że potencjał jest ogromny, a DC i Warner Bros. mają fanom mnóstwo do udowodnienia.
Źródło: upi.com, inverse.com, collider.com, screenrant.com, screencrush.com, fandomwire.com, variety.com, imdb.com, mensjournal.com, ign.com