Billy Boyd był gościem V edycji Warsaw Comic Con na przełomie maja i czerwca 2019 roku. Miałem okazję spotkać się z nim i porozmawiać o Władcy Pierścieni.
Billy Boyd to niezwykła postać, którą wszyscy znamy z roli Pippina z trylogii Władca Pierścieni. Porwał publiczność na Warsaw Comic Con, choć większość przyszła tam dla gwiazd Pamiętników wampirów, Teen Wolfa czy The 100. Pokazał się jako człowiek niezwykły, zabawny i otwarty na fanów, który podczas panelu potrafił porwać, rozbawić i nie raz wzruszyć. Rozmawiając z nim, doszedłem do wniosku, że czerpie niezwykłą frajdę z tej interakcji i rozmów o Władcy Pierścieni.
ADAM SIENNICA: Twoje panele na Warsaw Comic Con były kapitalnie. Jak to robisz, że umiesz tak świetnie porwać fanów, tworząc show?BILLY BOYD: To jest taki strumień świadomości. Cokolwiek przychodzi mi do głowy, po prostu to mówię i mam nadzieję, że będzie to rozrywkowe dla ludzi. Wiem, że są chwile, gdzie nie wszyscy łapią, o co chodzi. Nawet ja czasem nie wiem, o co mi chodzi [śmiech].
Podczas panelu wspominałeś, że chciałbyś pracować przy muzyce do serialu Władca Pierścieni Amazonu. Jakbyś do tego podszedł?Peter Jackson i jego ekipa zrobili coś wyjątkowego z tymi filmami. Porwali wyobraźnie ludzi na całym świecie. Osobiście nie chciałbym zobaczyć nowej interpretacji Tolkiena. Peter czerpał ze stylu wizualnego od artystów takich jak Alan Lee, John Howe i innych, którzy rysowali prace do twórczości Tolkiena. A to wszystko miało sens. Dlatego też nie chciałbym, aby Amazon robił to na nowo. Chcę, by cały czas towarzyszyło nam uczucie, że to ten sam świat, ale na przykład osadzony w innej epoce. Z dumą przyznaję, że mogłem do Władcy Pierścieni dodać coś od siebie w kwestii muzyki. Przechodząc do meritum: jeśli miałbym coś tworzyć przy serialu, chciałbym utrzymać to w tym samym klimacie. By była jedność w świecie Środziemia.
Wszyscy raczej oczekują, że serial będzie brzmieć w stylu muzyki Howarda Shore'a, bo jego twórczość to podstawa Władcy Pierścieni.
Zgadza się! Tak jak mówiłem na panelu, Howard stworzył jedną z najlepszych ścieżek w historii. To jest absolutny geniusz! Jeśli pracowałby przy serialu, byłbym wniebowzięty! Chociaż nie wiem, czy chciałbym znów przez to przechodzić, ponieważ widziałem się z nim, gdy pisał muzykę do Władcy Pierścieni... był naprawdę wyczerpany!
Wiele scen z jego muzyką we Władcy Pierścieni sprawia, że do dziś przechodzą mnie ciarki.
I tak właśnie muzyka powinna działać! Wielu filmowców korzysta z czegoś, co się nazywa muzyką tymczasową (inaczej temp track - przyp. red.). Wszyscy od razu zakochują się w tym, jak taka muzyka brzmi z obrazem. Często wykorzystują do tego Braveheart - Waleczne Serce i właśnie Władcę Pierścieni. I potem mówią do zatrudnionego kompozytora: możesz napisać coś w takim stylu? A prawda jest taka, że... łatwiej powiedzieć, niż zrobić [śmiech].
Można by powiedzieć, że Gra o tron nigdy by nie powstała, gdyby nie sukces Władcy Pierścieni. Być może projekt Amazonu będzie kolejnym etapem w ewolucji świata seriali. Jest potencjał na coś wyjątkowego.
Też mam taką nadzieję! [śmiech] Liczę, że wykorzystają też dużo praktycznych efektów specjalnych oraz będą kręcić w prawdziwych lokacjach. To naprawdę jest dobre i ważne dla aktorów.
Myślisz, że Szkocja jest w stanie zagrać Śródziemie?
Zdecydowanie. Kiedy byłem w Nowej Zelandii, cały czas przypominała mi Szkocję.
Czasem sobie myślę, że Gwiezdne Wojny pozostaną legendą dla pewnego pokolenia. Chyba można powiedzieć, że Władca Pierścieni pełni podobną rolę. Co o tym sądzisz?
Zgadzam się. Co prawda, są to różne produkcje, ale masz rację. Do tego obie mają wielki wpływ na popkulturę. Kluczowa w tym była twórczość Tolkiena, który był wyjątkową postacią. Wkładał niesamowitą pracę w kreowanie swojego świata. Tworzył język, rysował mapy. To nie było tak, że tylko napisał historię, a potem ktoś inny miał sobie wyobrazić taką mapę. On zaczynał od takich detali, jak języki Elfów czy Krasnoludów, a dopiero potem opisywał wydarzenia. Nadzwyczajne dzieło!