Enshrouded - nowa gra craftingowa. Można latać, machać różdżką, zabijać potwory i zbudować przytulne gniazdko
Jako fanka gier survivalowych musiałam przetestować Enshrouded. Przychodzę do Was z dobrą nowiną.
Miałam okazję zagrać w Enshrouded we wczesnym dostępie. Nie ukrywam, że ta premiera jest dla mnie ekscytująca. Kocham wszelkie gry craftingowe, niezależnie od tego, czy mówimy o pikselowym Minecrafcie, farmerskim Stardew Valley czy mrocznym 7 Days to Die z zombiakami w tle. Miałam więc wielkie nadzieje i duże oczekiwania.
Enshrouded: eksploracja świata
Zacznijmy od tego, że Enshrouded ma całkiem rozbudowaną fabułę. Budzimy się w świecie, w którym przez chciwość naszych przodków, pragnących zdobyć magiczną moc, świat pochłonęła zaraza. W związku z tym musimy przemierzać wymarłe ziemie, na których możemy znaleźć szkielety w łóżku, pożegnalne listy i ślady dawnego życia. To sprawia, że element eksploracji jest o wiele ciekawszy niż chodzenie po losowo wygenerowanym świecie. Smaczki w postaci trupów w wannie i pełnych nadziei bądź przeciwnie – rozpaczy – notatek rysują przed graczem obraz porzuconego w biegu świata, w pewnym sensie zaklętego w czasie, zatrzymanego pomiędzy jednym kęsem a drugim. Oczywiście, może to rodzić wątpliwości, czy z czasem ten brak losowości nie sprawi, że gra szybko stanie się nudna, ale moim zdaniem dzięki wielkości i różnorodności mapy raczej nie będzie to problemem.
To, co absolutnie kocham podczas eksplorowania świata w Enshrouded, to używanie haka z liną i lotni. Nie ma nic bardziej satysfakcjonującego niż skakanie z wysokich gór, by szybko przemieścić się na dalekie obszary albo wylądować idealnie na dachu wieży, która unosi się nad wielkim terenem pokrytym śmiercionośną Mgłą. Sprawia mi to po prostu ogromną frajdę – jak latanie na miotle w Dziedzictwie Hogwartu. A jeśli chodzi o hak z liną, to dzięki niemu (szczególnie podczas zdobywania niektórych budynków) trzeba się trochę nakombinować, by odkryć, gdzie można się zahuśtać i ominąć kolce lub wskoczyć na drabinę. To przyjemnie rozbudza szare komórki i sprawia, że rozgrywka staje się trochę bardziej różnorodna.
Warto także wspomnieć, że rozwijanie postaci jest szalenie ciekawe. Można zrobić sobie skrytobójcę, uzdrowiciela, maga. Dość ciekawy jest build pod władcę zwierząt, dzięki któremu okoliczne czworonogi (zamiast Was atakować) zaczną pomagać Wam w walce. Jest tutaj naprawdę dużo opcji do wyboru i nie mogę doczekać się, by je wszystkie wypróbować. Cieszę się także, że bronie są różnorodne. Mamy łuki i różdżki do walki na odległość, ładowane magicznymi pociskami kostury, różnego rodzaju miecze i buławy – każdy znajdzie coś dla siebie. Można je także ulepszać w swojej bazie.
Enshrouded: crafting i budowanie bazy
Kwestię craftingu rozwiązano tu całkiem ciekawie. Żeby odblokować ważne receptury, trzeba znaleźć innych Ocalałych, którzy czekają na przebudzenie, w tym Stolarza, Alchemika, Łowczynię i Farmerkę. Gdy już uratujecie takiego gagatka, zostanie on w Waszej bazie. Może tworzyć przedmioty i dać Wam kilka misji. Miałam nawet szansę zobaczyć ciekawą interakcję i przekomarzanie się pomiędzy dwoma bohaterami, czego się nie spodziewałam. Rozbawił mnie także fakt, że taki Kowal dosłownie wypędza mnie do roboty. Nie ukrywam, że dzięki ekipie ten świat nabrał soczystych rumieńców. Choć zwiedzając go wzdłuż i wszerz, wciąż odczuwamy to ważne dla fabuły osamotnienie i stratę, to w bazie czekają na nas kompani, wprowadzający do rozgrywki równie ważne światło (a może raczej Płomień?) i nadzieję. Szczególnie w grze solo był to mile widziany element.
Na początku crafting był dla mnie trochę nieintuicyjny. Na przykład po odblokowaniu lepszego łóżka, to ono pokazywało mi się w menu tworzenia przedmiotów. Nie wiedziałam, gdzie zniknął poprzedni materac. Dopiero po wejściu w łóżko rozwinęły się szczegóły, a tam znalazłam poprzednią gorszą wersję przedmiotu, czyli materac. Tak samo elementy stroju nie są osobno, tylko trzeba wejść w jeden z nich, by obok otworzyły się kolejne z tego samego zestawu. Jak już jednak stanie się to jasne, nie jest to problemem. Poza tym nie zagłębiłam się dostatecznie w kwestię craftingu, ponieważ mało korzystałam z różnego rodzaju pieców i przetapiania, a bardziej skupiałam na eksploracji. Prawda jest taka, że dopiero po odblokowaniu wszystkich kompanów – a więc wszystkich receptur – będę to mogła dokładniej przetestować.
Jeśli chodzi o budowanie bazy – podoba mi się to! Mogę zbudować sobie uroczą chatkę niczym z Hobbita, jest kilka naprawdę ładnych elementów dekoracji i różnych bloków do wyboru, z czego dość wyjątkowy jest kościany. Na pewno dużym ułatwieniem jest odblokowany z czasem pojemnik, w którym można przechowywać rzeczy do budowania. Nie trzeba ich potem wyjmować, by z nich korzystać. Widzę jednak kilka rzeczy, które mogą okazać się minusami dla niektórych graczy, na przykład brak jakiejkolwiek grawitacji. Dla mnie to ułatwienie, dla innych może być niedociągnięcie. Poza tym nie czuć w ogóle przymusu, by rozbudowywać bazę, o czym nieco rozpisałam się poniżej.
Enshrouded: survival i kilka innych niedociągnięć
Najsłabszym elementem jest chyba sam survival. Może z czasem ulegnie to zmianie, ale w trakcie mojej rozgrywki nie musiałam na przykład martwić się o zabezpieczanie swojej bazy, ponieważ nikt jej nie atakował. Poza tym nasza postać nie robi się głodna, a zebrane jedzenie i picie służy do zdobycia dodatkowych bonusów, a nie przetrwania. Tak samo oprócz przedzierania się przez zabójczą Mgłę, nie ma jakichś trudnych warunków pogodowych, do których należałoby się dostosować, na przykład dzięki cieplejszemu ubraniu. Jeśli więc chcieliście kupić Enshrouded głównie ze względu na survival, może to nie być najlepszy wybór. Choć nie wykluczam faktu, że skoro wciąż czeka na mnie kawał mapy do odkrycia, to może z czasem pojawią się miejsca, w których trzeba będzie bardziej postarać się przy budowaniu bazy.
Jeśli chodzi o inne minusy, to jest ich kilka, ale są niewielkie. Miałam na przykład problem, by znaleźć serwer kolegi, na którym mieliśmy razem grać w kooperacji i musieliśmy szukać porady wśród innych sfrustrowanych internautów. To jednak coś, co raczej zostanie naprawione do oficjalnej premiery albo krótko po. Poza tym chciałabym, by kreator postaci był trochę bardziej rozbudowany; jest niewiele kolorów włosów, a po wyborze postaci nie można zmienić jej odcienia skóry. Gdybym chciała wybrać dostępny model ze względu na ładne rysy twarzy, to byłabym także skazana na jego karnację, co może wpłynąć na immersję.